wtorek, 29 grudnia 2015

SuroVital CoCoa czekolada ciemna 70 % z Peru z orzechami pekan

Lubię surowe rzeczy. Pisząc to, mam na myśli jedzenie od ryb, przez owoce, aż po czekolady z surowymi, charakternymi nutami. Niestety (stety?), w pełni surowej czekolady nigdy nie jadłam. Dlaczego dałam tam "stety?" w nawiasie? A no dlatego, że jestem strasznie podekscytowana degustacją tabliczki z dzisiejszego wpisu. To moje pierwsze spotkanie z w pełni surową czekoladą, dodatkowo polskiej produkcji.
Czekolady CoCoa firmy SuroVital są wyrabiane z nieprażonego kakao criollo. Ich twórcy uczyli się je robić metodą prób i błędów, aż w końcu doszli do perfekcji w mieleniu i mieszaniu kakao z cukrem palmowym, pozwalając mu później konszować przez wiele godzin w temperaturze nie wyższej, niż 45 stopni. Wszystkie składniki są naturalne, co od razu działa na ich korzyść.

Pierwszą tabliczką, którą kupiłam (i którą spróbuję) była SuroVital CoCoa czekolada ciemna 70 % z orzechami pekan z kakao criollo z Peru. Uznałam, że to najlepszy wybór, bo uwielbiam wszystkie orzechy, a jako dodatki na spodzie czekolady nie ingerują specjalnie w smak samej czekolady. Dzięki temu pojawiła się okazja dokładniejszych oględzin samego smaku surowego kakao i pochrupania orzechów pekan (które swoją drogą rzadko są gdziekolwiek dodawane).

Już przez okienko wyglądają do nas pekany, a po wydobyciu czekolady i z tekturki i z folii, oraz po obróceniu jej, przekonałam się, że rzeczywiście jest ich sporo, jak na tak małą tabliczkę.

Po zbliżeniu jej do nosa, poczułam zapach bardzo mylący. Był to bowiem zapach bardzo, bardzo ciemnej czekolady, podchodzący prawie pod zotter'owską peruwiańską 100-tkę. Był co prawda o wiele słabszy, ale był w pewien sposób podobny.
Przy połamaniu tabliczki na kostki miałam małe problemy: była strasznie twarda, ale za to w końcu moje starania zostały uwieńczone głośnym trzaskiem. Znów zaciągnęłam się zapachem. Na myśl przyszło mi wino i powidła śliwkowe.

Po włożeniu pierwszej kostki do ust, od razu zaintrygował mnie sposób w jaki zaczęła się rozpuszczać. Albo inaczej: długo trwało, zanim w ogóle zaczęła. Potem było to takie powolne, leniwe. 

Żaden dziwny smak nie wystrzelił, żadnych wybuchów. Po prostu powoli po ustach zaczęła się rozlewać gorzkość. I to jak! W sposób oleisty. Kawałek czekolady, wydający się najbardziej nieuładzoną czekoladą jaką jadłam, jakby opływał smarem. Pod spodem była nieco szorstka, choć nie całkiem, część, która, wydawało mi się, skrywała coś przede mną. W ogóle warto przyjrzeć się jej strukturze, bo jest dość interesująca.
Gorzkość była bardzo stateczna, stonowana. Właściwie przez większość czasu można ją nazwać jednostajną. Cały czas towarzyszy jej odrobina, dosłownie szczypta, słodyczy, w której też było coś ciekawego. Ni to wanilia, ni to lekka karmelowość z jakby... niesłodkiego cukru (chociaż czekolada cukrowa w żadnym stopniu nie była).
Oporna czekolada ani przez moment nie przechodzi w kwaskowate nuty (ich tu w ogóle nie było), cały czas trzyma się gorzkości, lecz nie ma tu nic z taniny.
Po pewnym czasie cierpkość spływa w gardło, a w ustach robi się coraz bardziej słodko i orzechowo (mam na myśli samą czekoladę).
W pewnym momencie nadeszło skojarzenie z starą wilgotną korą i ziemią.

Co mogę powiedzieć o roli orzechów pekan w tej czekoladzie? Po prostu były. Smaczne, lekko słodkawo-gorzkawe w charakterystyczny dla nich sposób. Ich smak był delikatny, nieprażony. Wydobywały z samej czekolady jej orzechowy smak, albo to one go napędzały. Sama czekolada była tak ciekawa, że właściwie były mi obojętne.

Na koniec czekolada pozostawia po sobie pylisty, surowy posmak gorzkiego kakao.

Jak tutaj krótko i logicznie podsumować całość? Jest to dobra, gorzka czekolada bez żadnych szalonych nut. Po prostu czyste kakao, a więc smakowita stateczność. Lubię, jak w czekoladzie się coś dzieje, ale to było tak interesujące i niecodzienne, że wciągnęło i porwało mnie zupełnie.
Najlepiej jest ją porównać do migdałów: bardzo je lubię, ale po podprażeniu można z nich wydobyć jeszcze więcej dobra.
Jeśli ktoś boi się kwasku ciemnych tabliczek, a odpowiada mu gorycz - to czekolada dla niego, chociaż uważam, że każdy wielbiciel czekolady powinien spróbować taką surową tabliczkę.


ocena: 9/10
kupiłam: Zdrowa Spiżarnia
cena: 10,20 zł
kaloryczność: 599 kcal / 100 g 
czy kupię znów: nie wykluczam takiej opcji

Skład: ziarno kakao, cukier palmowy, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe, orzechy pekan, Bourbon wanilia

40 komentarzy:

  1. charlottemadness29 grudnia 2015 05:57

    Właśnie cały czas stoję przed zakupem tabliczek m.in. tej, jagodami goji itp. Dotychczas jadłam z dodatkiem morwy białej o smaku cappuccino? Noe byłam za bardzo zadowolona, aczkolwiek nie było tragicznie.Teraz jestem w pełni przekonana,ze zaczęłam od niewłaściwej.Na 100% ją zakupię po powrocie z rodzinnego miasta ;) Twoja recenzja utwierdza mnie w tym przekonaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morwa sama w sobie mi smakowała, ale nie wyobrażam jej sobie w czymś o smaku cappuccino. Może kiedyś i po nią sięgnę - kto wie? Może mi zasmakuje?
      Mnie ciekawi jeszcze z wiśniami... coś czuję, że może być 10/10. :D

      Usuń
    2. Bardzo ciekawa była ta morwowa :).

      Usuń
    3. Podoba mi się słowo ''ciekawa'' w odniesieniu do czekolady. :D Zaostrza moją ciekawość bardzo skutecznie.

      Usuń
    4. Dawno próbowana, ale specyficzne, a jednak bardzo niejednoznaczne nuty smakowe pamiętam do dziś -> http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2013/09/surovital-ciemna-surowa-z-migdaami-biaa.html

      Usuń
  2. Zawsze ciekawiły mnie te surowe czekolady,odkąd sie pojawiły.Tez bym na pierwszy raz wzięła te z orzechami pekan ;) .W sumie to minus chyba ta gorzkośc,ale mnie ciekawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto dowiedzieć się, jak smakuje surowa czekolada. Jest ciekawa.
      A jak tam Zottery? :D

      Usuń
  3. Orzechy wyglądają pięknie i te napisy na kosteczkach:) . Czekolada w sam raz dla mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z surową czekoladą i Cocoa nigdy wcześniej nie miałam do czynienia, a że mam w szafce jedną tabliczkę to nie będę czytać i psuć sobie niespodzianki. :D Co prawda smak inny, bo cappucino z morwą, ale liczę na mocne pierwsze wrażenie i nie chcę się nikim sugerować :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też po ten smak z czasem sięgnę, bo... nie wyobrażam sobie, jak może smakować, nawet po spróbowaniu tej. :P

      Usuń
  5. Parę razy stałam w Zdrowej Spiżarni przed tymi czekoladami i myślałam: brać czy nie brać. Nadal nie wiem czy taka surowość by mi przypadła do gustu, ale wiem, że chociaż raz będę musiała którąś z tych czekolad kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie: nie dowiesz się, jak nie spróbujesz.

      Usuń
  6. ja marzę by spróbować jakikolwiek produkt od Surovital, zdjaę sobie sprawę, że wolę słodsze produkty, ale marzy mi się zapoznanie ze smakiem surowej czekolady :) Kiedyś może zainwestuje :D Orzechy pekan próbowałam i nie urzekły mnie, ale są spoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba, trzeba! Jak ciemną terravitą nie plułaś, to każda dobra ciemna czekolada Ci powinna smakować. :P

      Usuń
    2. fakt nie plułam, ale dałabym jej z dwa :) Ale jestem otwarta na nowe smaki. Z teravity dałam jej 4- bo się nie znam na takich czekoladach, siostra powiedziała, bym nie oceniała jej przez swój pryzmat i za nietypowe dodatki :D Ale jeżeli recenzja Olgi potwierdzi moje odczucia zaniżę tą ocenę xDD Ale to nie zmienia faktu, że na tą surową czekoladę jestem napalona! :D

      Usuń
    3. Wiem, wiem, że trochę zawyżyłaś. ;P W sumie... jak oceniam czekolady w cenie około 3 zł, też im trochę naciągam, bo nie da się dostać jakości czekolady wartej 20 zł za jedynie 3. :P
      I dobrze, jest na co się tu napalać!

      Usuń
    4. mam wyrzuty sumienia i już zaniżę, ha nie doceniam swoich kubków, jednak nie jest tak źle! xDD

      Usuń
  7. Jeju, ile pekanów <3 Pragnę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Orzechy są świetne to fakt, ale surowość czekolady to jeszcze nie dla mnie, muszę do tego dorosnąć. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś tak nierównomiernie wpadły im te pekany. ;-; Ale coś dla mnie, bo orzechy uwielbiam.
    Piszesz, że lubisz surowe rzeczy... a zjadłabyś albo może jadłaś tatara? :D
    I jeszcze jedno pytanie - pod niektórymi recenzjami Lindt pisałaś, że nabylaś je w markowym sklepie Lindt. Gdzie jest ten cudowny obiekt? *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z tym nierównym rozłożeniem orzechów... w tym wypadku w sumie nawet mnie to ucieszyło, bo mogłam i zupełnie samą czekoladę spróbować.

      Tatar - jedno z moich ulubionych dań! :D Tatara z łososia albo tuńczyka jem prawie co tydzień w sushi. ^^

      W Warszawie.

      Usuń
  10. Moja praktyka niestety ograniczyła się do obleśnych goji, które zabiły smak surowej czekolady :( Ale na pewno to nadrobię, bo - jak piszesz - każdy wielbiciel czekolady powinien spróbować.

    Co do wstępu, w ciąży z moją siostrą mama smażyła kotlety z kurczaka, odkrawając od surowych jeszcze cycków paski i wpieprzając tak o. Odważyłabyś się? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, goji nie wydają mi się aż tak obleśne... ogólnie nie przepadam za suszonymi owocami, ale nie kojarzę, bym miała po nich traumę. Ciekawe czy z czekoladą by mi pasowały.

      Ale miałabym zjeść te smażone kotlety czy surowe plastry? Smażonych bym nie tknęła, a surowe... tu pozostaje tylko kwestia "za ile" haha. xD

      Usuń
  11. Mamy ją w swoich zapasach :D :D Kiedyś jadłyśmy z dodatkiem jagód goji i byłyśmy zachwycone, także jesteśmy pewne, ze i na tej się nie zawiedziemy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta z goji mnie ciekawi. Co do samych owoców mam nierówne zdanie, więc będę musiała się kiedyś zabrać za czekoladę.

      Usuń
  12. Nigdy, ale to nigdy nie jadłam surowej czekolady! Wyroby tej firmy zawsze panicznie mnie kuszą i powodują ślinotok, kiedy to przewijają mi się zdjęcia tych cudeniek na ig czy na blogach, ale cena...szkoda mi trochę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co żałować - naprawdę, te czekolady są tego warte. Przynajmniej raz, na spróbowanie, warto tyle wydać.

      Usuń
  13. Uwielbiam te surowe czekolady. :D To znaczy, tego wariantu z pekanami jeszcze nie jadłam, ale z goji już tak - dla mnie miód, kakao i malina. :DTylko, z tego co mi się kojarzy, nie miały takich ładnych kosteczek. :D Chyba, ze trafiłam na wybrakowaną wersję, albo źle coś pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakaś inna linia produkcji czy coś.
      Na tę z goji też się czaję, zwłaszcza, że wciąż nie bardzo wiem co o samych jagodach myśleć.

      Usuń
    2. Jagody same w sobie suszone … hmm, sporna kwestia. :D
      Ale już takie namoczone np. do owsianki, czy (szczególnie!) do sałatki, gdzie przesiąkają np. wodą, sosem, czy cytryną, którą skrapiam całość - dla mnie pycha. ;)

      Usuń
    3. O nie... nienawidzę ich w owsiance. :P W sałatce nie próbowałam i to pewnie mój błąd, bo pomysł rzeczywiście dobry.

      Usuń
  14. Nigdy nie zapomnę zdziwienia, jakie wiązało się z degustacją tej czekolady. Kocham orzechy, a tutaj pekany... przeszkadzały mi! To znaczy, oczywiście bardzo mi smakowały, ale sama czekolada wydawała mi się bardziej orzechowa niż dodane orzechy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja stwierdziłam, że muszę też inne wersje popróbować, bo rzeczywiście... dodatek w tej czekoladzie mi też się jakoś trochę dziwnie odbierało. Jednak mi nie przeszkadzały. :P

      Usuń
    2. Przeszkadzanie to chyba jednak złe słowo :D.

      A, i jeszcze jedno - w Carrefourze też widuję Surovital :)

      Usuń
    3. No... to całe szczęście, że są w Tesco, bo Carrefour'a nie mam w mieście. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.