Kocham jogurty i przeważnie jem je po prostu czyste, ale i rozmaitości czasem do nich dodać lubię. Konfitury / dżemy z czarnego bzu? Mniam, aż ślinka leci na samą myśl. A że lubię również wszelkie "wydziwiane" mleczne czekolady, np. kefirową, z mleka koziego, to taka jogurtowa wydała mi się bardzo atrakcyjna. Zwłaszcza z czarnym bzem.
Georgia Ramon Holunderbeere & Joghurt / Elderberry & Yogurt to biała jogurtowa czekolada o zawartości 36% tłuszczu kakaowego z Republiki Dominikany z czarnym bzem.
Po otwarciu wręcz zszokował mnie kolor, zanim ogarnęłam, że jest raczej fioletowawy za sprawą bzu - najpierw myślałam, że coś pomyliłam i jest to jednak ciemna z fioletowym przebłyskiem. Jednak nie. Kolor wyraźnie uzyskano dzięki bzu.
Zapach cechowała delikatność i pudrowa słodycz, mimo że przedstawiał niewątpliwie goryczkowaty czarny bez. Otaczała go lekka kwaśność jogurtu, a soczystość wydała mi się minimalna, by nie powiedzieć: "życzeniowa". To raczej przesłodzona konfitura lub napar z czarnego bzu, który zawierał dziwny wątek (ta pudrowość... niby słodka... zdawała się kryć też suchość?).
Nawet przy łamaniu udawała, bo okazała się twarda i dość głośno trzaskająca.
W ustach rozpływała się nieco opornie, mimo całkiem wysokiej soczystości. Otóż sok lał się ze zbitego kawałka, długo zachowującego kształt. Przypominał suchą grudkę z mąki i tłuszczu. Poczucie tłustości wprawdzie nie było strasznie silne, ale dało ulepkowato-ciastolinowy efekt.
Od początku w smaku czułam pudrową, ale niespecjalnie wysoką, słodycz i wytrawną cierpkawość w zaskakująco równych proporcjach. To duet wyważony, spokojny i jakby niepewny...
Aż nagle, po paru sekundach, pojawił się lekki kwasek, podkreślający soczystość, ale nie jakoś przełomowo. Zaraz zaczął rosnąć i przybierać na jogurtowej wyrazistości. Jogurt okazał się smakiem wiodącym.
Słodycz rozeszła się szybciej niż cierpkość , zajmując jakby... miejsca wokół jogurtowego centrum. Była raczej subtelna, jakby stłumiono-zawoalowana. Co więcej, do pewnego stopnia wydała mi się płynąca z jogurtu, taka nabiałowa. Ogółem, od początku do końca, trzymała się niskiego poziomu.
Tymże centrum była nie za mocna, acz wyrazista kwaśność jogurtu. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wyszła na prowadzenie, mieszając się z delikatnym smakiem owocowym. Powiedziałabym, że to jakieś cierpkawe owoce leśne. Czarny bez wyłonił się trochę odważniej po pewnym czasie, uderzając w cierpkawo-kwaskawy smak. Jego naturalność i delikatność kryły w sobie także słodycz, która dość prędko zrobiła się pudrowa, trochę konfiturkowa (palona?).
Pudrowy motyw zrównał się z jogurtem, jakby tłumiąc smaki zasadnicze, ale nie podnosząc słodyczy. O nie, druga połowa była słodka, ale jednocześnie bardziej wytrawna. Rozszedł się mdławy, tłuszczowy smak i mączność. Bez jedynie pobrzmiewał, jogurt uległ tej dziwnej, mącznej i słodko-niesłodkiej fali.
Pod koniec pudrowa słodycz owoców leśnych i wytrawna, mączna tłustość z domieszką wytrawnie-cierpkawego bzu dowodziły. Mimo że kwaskawy jogurt nie zniknął, jakby stracił impet.
W posmaku z kolei pozostała kwaśność jogurtu i lekko owocowa - mało jednoznaczna, bo wymieszana z takim mączno-suchym, mdłym smakiem... tłuszczu z mdłą słodyczą? I bez dwóch zdań owocowa cierpkość.
Całość wydaje się zrobiona źle, ale z pomysłem. Struktura to porażka, jednak smak pretendował do miłego. Nie za mocna słodycz i kwaśność jogurtu, do którego powoli dołączają owoce,prawie mi odpowiadały. Niestety, w momencie, w którym powinien był uderzyć czarny bez... jakby się wystraszył, a czekolada zrobiła się dziwnie pudrowo-mączna, niby słodka, a wytrawna i tłuszczowa. Mdła. O ile jogurt nieźle czuć, tak bez wyszedł kiepsko. Co więcej mam wrażenie, że czarny bez lepiej wychodzi w bardziej słodkich zestawieniach.
Czuję, że o wiele lepszą opcją byłoby dodanie sproszkowanego jogurtu i bzu do czekolady ciemnej (najlepiej o takich nutach). Początek wyszedł więc nieźle, ale... potem było już tylko gorzej. Niemniej, nie było niesmacznie. Było dziwnie. Do tego stopnia, że mam problem z oceną. Tylko struktura jednoznacznie podła do tego stopnia, że tego się po prostu jeść nie chce.
Uznałam, że najlepiej by było, gdyby zrobili po prostu białą jogurtową bez bzu oraz ciemną z bzem - na zasadzie jak GR 70 % Pfifferlinge / Chanterelles z kurkami (którą jadłam parę dni po tej). Wtedy może jakoś goryczka kakao i bzu by się fajnie zgrały, a tak... jakby nie wykorzystali potencjału bzu.
Doszłam do wniosku w dodatku, że chyba (według mnie) czarny bez potrzebuje jednak trochę słodyczy; ewentualnie... czyżbym za nim samym w sobie nie przepadała? Ta czekolada przypomniała mi o okropnym tworze Zotter CHOCOshot Vampirikum, a więc kremie śmietankowym z czarnym bzem - właśnie też był mało słodki i ni jak mi to nie pasowało.
ocena: 6/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 25,99 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 542 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, jogurt w proszku 20%, suszony czarny bez 8%
Na podstawie moich odczuć:
OdpowiedzUsuń* goryczkowaty czarny bez. Otaczała go lekka kwaśność jogurtu = Czarnego bzu ani jogurtu nie odnotowałam
* przypominał suchą grudkę z mąki i tłuszczu = Twarde bryły plastiku nie chciały się rozpuszczać. [...] przede wszystkim wodniste i ziarnisto-mączne
* lekki kwasek, podkreślający soczystość, ale nie jakoś przełomowo. Zaraz zaczął rosnąć i przybierać na jogurtowej wyrazistości = bardzo, bardzo kwaśne owoce. Jakiego gatunku? Bliżej nieokreślonego
* Czarny bez wyłonił się trochę odważniej po pewnym czasie, uderzając w cierpkawo-kwaskawy smak = wędzona ryba, do której co jakiś czas dołączała surowa ryba wygrzebana z sushi
Tak mnie nie lubisz, że wysłałaś mi czekoladę, która "wydaje się zrobiona źle" i dostała 6/10 :'(
PS Uzyskano dzięki bzu XD
Ja w sumie nie jestem pewna, czy to na pewno była goryczka czarnego bzu. Z tych owoców jadłam raz konfiturę, raz jakiś sok, raz czy dwa coś Zottera i... te owoce wydają mi się dziwne. I to, co czułam było dziwne, więc obstawiam, że to on.
UsuńHaha, taak, konsystencja to... xD
O, właśnie to te "bliżej nieokreślenie" - je można by dopisać do każdej nuty tej czekolady. Jogurt jednak czułam.
Jak to nie lubię? Wydawała mi się źle zrobiona, ale "smak pretendował do miłego" (zamysł na czekoladę). Chciałam też zasięgnąć porady eksperta ("Czy czarny bez jest trujący?" :>), czy ta dziwność, którą czarnym bzem nazywam, to właśnie to. Konfitura, którą jadłam, trochę kojarzyła mi się ze śliwkami z mleczną czekoladą, co rzygowinowo-wytrawnie mi się kojarzyło, a Ty w recenzji pisałaś właśnie o śliwkach. Czyli jednak bez! Tylko że u mnie bez ryby, a u Ciebie z (mistrzyni gry słów ze mnie hue hue).
PS "Bzowi" wydało mi się niepoprawne, a teraz... głupio mi i obie formy mnie śmieszą, haha.
Raczej sobie odpuszczę, podobnie jak ich brokuły czy buraka... Gdyby nie była biała to może bym się skusił, kurki z prawdziwą czekoladą wyszły bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńOdpuść sobie. Brokuły i burak były niesmaczne, a ta je goni.
UsuńNie lubię określenia "prawdziwa czekolada". A i wspomniana kurkowa jakoś mnie nie urzekła. Nie była jednak niesmaczna.
Była dziwna i nie wrócę do niej, ale bardzo ciekawa. Jako jednorazowe doświadczenie na pewno warta spróbowania.
UsuńObeszłabym się bez poznania jej, ale taak, tak raz spróbować to można.
Usuń