piątek, 21 marca 2025

Soar 75 % Madagascar Sambirano Dark Chocolate / Темний шоколад ciemna z Madagaskaru

Dzięki Soar 80 % Belize Dark Chocolate / Темний шоколад marka zapisała się w mojej głowie jako dobra, potencjalnie bardzo. Nie dość, że czekolada zwyczajnie bardzo mi smakowała - twórcom udało się świetnie poradzić z cukrem kokosowym, który przeważnie w moim odczuciu zbytnio narzuca się nutom kakao. Jako że dawno nie zbyt wielu czekolad z Madagaskaru, jako kolejne postanowiłam zjeść właśnie stamtąd. A ta perspektywa od razu wywoływała na mojej twarzy uśmiech - w końcu Soar w ofercie mają dwie: jedną ze słynnego regionu Sambirano, a drugą z mniej znanego Mava. Zacząć postanowiłam od Sambirano, skąd kakao ogólnie wydaje się charakterystyczne i, jak czuję, dobrze je znam.

Soar 75 % Madagascar Sambirano Dark Chocolate / Темний шоколад to ciemna czekolada o 75% zawartości kakao z Madagaskaru, z regionu doliny Sambirano; słodzona cukrem kokosowym.

Po otwarciu poczułam zapach mocno palonych ziaren kawy i ziaren kawy oblanych ciemną czekoladą, co zapewniło gorzkość, ale też słodycz. Z tym że szlachetną, wytrawną. Na niej się jednak nie skończyło. Sporą część stanowiła bowiem słodycz melasy - miała wręcz nachalny charakter, starała się dominować. Zasugerowała trochę korzennej pikanterii, ale nie udało jej się stłamsić całej reszty, bo sprzeciw zgłosiło sporo ciemnych, cierpkich owoców. Pomyślałam o dojrzałej aronii i czarnym bzie, acz raczej przerobionym na mocno palony dżem czy konfiturę. Do tego pojawiła się kwaśno-wiśniowa - wręcz skwaśniała - winiakowa nalewka. Jakby... aż spirytus się z niej wychylał? Wpisał się w ordynarność melasy. Do głowy przyszedł mi jeszcze tytoń.

Tabliczka była niespotykanie twarda. Przy łamaniu raczyła mnie głośnymi trzaskami, przy czym czasem odpryskiwał wierzch którejś z wypukłych części.
W ustach czekolada rozpływała się wolno i lepkawo-maziście. Była maślano tłusta i bardzo soczysta, co dobrze się wyrównało. Z czasem odnotowałam lekką pylistość. Znikała soczyście-wodniście, zostawiając suchawo-ściągające wrażenie.

W smaku pierwsza pokazała się... wiśnia? Wiśnia niby kwaśna, ale jednocześnie bardzo, bardzo, aż niecodziennie słodka.

W oddali przemknęła nieśmiała, ciepła korzenność, w tym... cynamon cejloński?

W tle zaznaczył się - acz on już wyraźniej i na stałe - dym, obiecujący gorzkość, ale jeszcze nie gorzkość sama w sobie. Lekka cierpkość za to owszem. Gorzkość była dopiero za nią. Pomału, pomału... rozkręcała się. Pojawił się obok chłód... chłód czarnej ziemi i mokrych kamieni, po których płynie górski potok. Potok szumiący w kwaskawo iglastym lesie. Mignęła mi też myśl o tytoniu... wydychanym na chłodnym powietrzu dymie?

W tym czasie wiśnia przybrała na kwaśności. Zrobiła się dla odmiany soczyście kwaśna. Była to wiśnia intensywna, wyrazista, przez duże W. Ze względu na słodycz, na sekundę czy dwie zagościła mi w głowie myśl o jogurcie wiśniowym.

Słodycz chwilowo się od niej odłączyła i rosła na tyłach jako melasa z korzennym echem. Zaraz jednak zawróciła, starając na nowo zmieszać się z wiśnią. Zaobfitowało to w alkohol wiśniowy. Słodycz z tła dodała do owocowej strefy pewnej ciężkości. Pomyślałam o mocnej, nieco właśnie dziwnie ciężko przesłodzonej nalewce wiśniową...? Idącą w winiaczowo-skwaśniałym kierunku?

Słodycz na tyłach zrobiła się całkiem mocna. Nie pchała się jednak na pierwszy plan. Okazało się, iż na zasadzie kontrastu podbija mocno wszystkie inne.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość jeszcze nasiliła się, jako że wzmocnił ją palony wątek. Na chwilę znalazł się na pierwszym planie, po czym wkroczyła tam kwaśność.

I to kwaśność skupiła na sobie większość uwagi. Wiśnie wzbogaciła cytryna, a tuż za nią pojawiła się cała mieszanka cytrusów. Przy cytrynie udało mi się wyróżnić jeszcze grejpfruta, i... limonkę? Nie, chyba jednak nie?

Wiśnia jednak ani myślała odpuścić. Przywołała na pomoc inne ciemne, cierpkie owoce. Alkohol przycichł, ale pewna słodycz została, serwując mi dżem, konfiturę z czarnego bzu. Twory te musiały być mocno palone, aż poprzypalane. Poprzez nie, palona słodycz dostała się niemal na pierwszy plan. Po chwili odnotowałam także aronię.

Kwaśność z czasem zmieniła się z mocno owocowej na mieszaną, jako że dołączył do tego wszystkiego nabiał. Wyjątkowo kwaśny, cierpki twaróg?

Z cierpkości owoców wyrwała się... cierpkość korzenna? Paloność i goryczka optowały za przyprawami, acz nie umiałam żadnej uchwycić.

Dym wskazał na słodycz z tła. Nagle wysunęła się na przód, przedstawiając się jako bardzo mocno palona melasa. Wyszła aż topornie. Zmieszała się z goryczką, a ja pomyślałam wtedy o bardzo mocno palonych ziarnach kawy.

Końcowo melasa przypomniała jeszcze o wiśni, wplatając ją w... twaróg ścięty od ciemnych owoców i... kawę? Kawa z melasą splotły się w harmonii, wiśnia jakby niezbyt wiedziała, jak się tam odnaleźć. Tam, czyli... w kawowym twarożku? Niezbyt umiejętnie zrobionym poprzez dodanie do niego mielonego, palonej kawy?

W posmaku została wyrazista, nieco przesadzona melasowość, kwaśna wiśnia, acz z dziwnie korzennym, ciepłym tłem oraz niewyraźny cytrynowo-cytrusowy splot. Tu już wiśnia odnalazła się znacznie lepiej - ja pomyślałam o jakiejś korzennej nalewce, a palona kawa trwała jako spokojna gorzkość, uspokajająca kwaśny bukiet i ciężką słodycz.

Czekolada była bardzo ciekawa, ale jej melasowość mi trochę przeszkadzała. Była wręcz napastliwa chwilami, ale nie to, że słodycz była przesadzona - ona jakby za bardzo punktowała pewne nuty, czyniąc kompozycję dziwnie kontrastowo-przerysowaną. Dziwnie słodka, potem mocno kwaśna wiśnia, do której dołączyła cytryna i inne cytrusy, wręcz przypalone dżemy z bzu i aronia ciekawie współpracowały z dymem, ziemią i mokrymi kamieniami, przechodzącymi w kawę. Nalewkowe i twarogowe akcenty były jakby skwaśniałe, co było bardzo dziwne, ale w sumie nie złe, a przekornie intrygujące. Melasowość jako ona sama ujawniła się dopiero z czasem. I do wielu z nut mi tu jakoś zwyczajnie nie pasowała.

Ziemia, korzenność, nabiał, cytrusy i owoce ciemne typowe dla regionu Sambirano dobrze się tu pokazały, ale melasowa nuta cukru kokosowego miała sporo do powiedzenia i jeszcze je przerobiła po swojemu; dawała się bardziej we znaki niż przy  Soar 80 % Belize Dark Chocolate, w której kakao było więcej. Tu już wydźwięk słodyczy przeszkadzał.

Jak wywnioskowałam, dziś przedstawiana tabliczka to blend kakao z Sambirano, ale różnych plantacji? Do porównania czekała mnie jeszcze z Sambirano, konkretnie z plantacji Mava.


ocena: 8/10
cena: 5€ (około 21 zł; za 80g)
kaloryczność: 543 kcal / 100g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, cukier kokosowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.