wtorek, 30 kwietnia 2024

Beskid Chocolate Dominikana Hispaniola BIO Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao; nowa 2024

Aż mi się dziwnie zrobiło, jak pomyślałam, ile to już czasu minęło, odkąd jadłam pyszną Beskid Dominikana Hispaniola Bio 80 % (2021), a już nie mówiąc o Beskid Republika Dominikany Hispaniola BIO 70 % (2019). Od tamtego czasu Beskid przeszedł wiele zmian, ale nadal zachwycał. Chciałabym wrócić do ich Dominikany z większą zawartością, ale i ta, która mnie czekała, bardzo cieszyła. 


Beskid Chocolate Dominikana Hispaniola BIO Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao trinitario z Republiki Dominikany z regionów Hato Mayor i El Seibo; po zmianach 2023/24.

Po otwarciu uderzył zapach orzechów głównie laskowych, zestawiony z bardzo słodką, śmietankową krówką. Przy krówkach pojawiły się też inne słodkości: kawowe trufle. Sama kawa również się przewinęła, ale bardzo nieśmiało. Za orzechami laskowymi z kolei poczułam jeszcze słodko-łagodne, neutralne fistaszki z nieco wytrawniejszym, strączkowym, fasolowym echem. W tle zarysowała się też soczystość słodko-kwaśnej mieszanki mango i mandarynek. Doszukałam się przy nich drobnej, octowej naleciałości. I może... wyjątkowo kwaśnego twarogu?

Twarda, konkretna tabliczka trzaskała głośno jak suche, grube gałęzie.
W ustach rozpływała się wolno, zmieniając się w gęsty i mazisty krem. Cechowała ją maślana tłustość i lekka zbitość, ale nie przeszkadzało jej to w mięknięciu i roztaczaniu soczystości. Kształt mniej więcej utrzymywała niemal do końca.

W smaku przywitała mnie urocza słodycz krówek, a także delikatna, gorzka mgiełka.

Słodycz rozwinęła się jako mocno śmietankowe krówki. Krówki... miodowe? Słodycz wydała mi się zapowiadać wręcz pieczenie. Odnotowałam też kwiaty, które nieco spowalniały wzrost słodyczy.

Gorzkość nieco się w tym czasie nasiliła, jednak wtórowały jej orzechy laskowe, jakby wychodzące zza słodyczy. Od razu łagodziły więc gorzkość, toteż także ona nie wyszła bardzo mocno od razu. Zaczęło pojawiać się więcej orzechów... Włoskich? Trudnych do uchwycenia, bo chowały się w wolno rosnącej gorzkości.

Słodycz za to przybrała na soczystości, a mi do głowy przyszły daktyle. Soczystość jednak na tym nie skończyła i obiecała drobny kwasek. Może cytrusowy? Śmietankowość krówki podszepnęła sernik. 

Gorzkość za sprawą kwiatów, które nagle zniknęły, poszła w kierunku herbaciano-kawowym, acz nie czułam ani kawy, ani herbaty. Raczej jakieś trufle w tych wariantach. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkości pomogła się nieco umocnić drobna wytrawność oraz cierpkość ziół. Już nie było mowy o herbacie, a właśnie o suszonych, cierpkawych ziołach, gotowych do zaparzenia.

Wytrawność odłączyła się od orzechów. Tam przewinęły się fistaszki, z lekkim echem strączków. Z nieśmiałymi, sernikowymi przebłyskami przełożyły się na myśl o wegańskiej alternatywie sernika, właśnie może z fasoli. Takim z krówkowo-daktylową warstwą? Kryła się w nim obietnica pikanterii.

Słodycz daktyli przeszła w pewną kwaśność... Zaraz jednak zaopiekowały się nią cytrusy. Zaznaczyły się w tle, acz to nie one z czasem przejęły soczystość. Tę podchwyciły i trochę rozkręciły słodkie mango, które pojawiły się niespodziewanie. Tuż obok rozchodził się smak kwaśniejszej mandarynki. Owoce te jednak nie pchały się na przód - trzymały się dalszego planu.

Wyobraziłam sobie sernik, już mniej fasolowy (ale też nie typowo twarogowy), bardziej wręcz śmietankowy z jakimś musem owocowym, co z czasem zwieńczyła kwaśność bardziej ogólnie cytrusowa, cytrusowo-skórkowa, bo zmieszała się z goryczką. I... o octowych zapędach? Albo... pikantnego sera?

Gorzkość końcowo bardzo wzrosła - pomyślałam o przypalonych orzechach i słodzie. Gorzkość, wraz z mnóstwem słodyczy, przekierowały octowy kwasek na pikanterię. Wszystko zakończyły piekące, lekko szczypiące słodko-ostre przyprawy, w tym goździki oraz zioła. Piekła też słodycz - daktyli i/lub daktylowych krówek.

Na straży przecukrzenia, jak wszystkiego, stanęły jednak orzechy. Laskowe i włoskie zmieniły się w spokojne, neutralnie-maślane pekany.

Po zjedzeniu został nieco piekąco za słodki posmak krówek, daktyli, mieszających się ze słodkim sernikiem i truflami. Truflowość była już niedookreślona, ale pamiętała o lekkiej gorzkości. Tę bardzo złagodził orzechowy miks. Do tego czułam echo kwasku cytrusów i owoców egzotycznych, wpisanych w pikanterię ziół.

Całość była bardzo smaczna, mimo ryzykownie wysokiej słodyczy i ciągle tonowanej gorzkości. Krówki, daktyle i sernik, zestawione z nutami orzechów laskowych, włoskich i fistaszkowo-fasolowymi, odrobiną herbaciano-kawowych trufli i słodu to rewelacyjny splot, a lekka soczystość mango, mandarynek i daktyli ciekawie to przełamała. Kwaśność, mimo octowego echa, nie była jednak zbyt wysoka. Końcowo kwasek ciekawie przeszedł w przyprawy.

Czekolada przypominała mi serowo-sernikowo, orzechową i krówkowo-karmelowo słodką Beskid Republika Dominikany Hispaniola BIO 70 % (2019). Wspomniana była jednak mniej owocowa (miała tylko cytrusowe echo), a także mniej słodka. W dzisiaj przedstawianej soczystość chyba jakoś kontrastowo podkręciła słodycz. I na pewno coś z palonością kakao zmieniono, jakby nieco poskromiono kakaową moc. W dzisiaj prezentowanej czuć więcej różności, ale nie przełożyło się to na tak pyszny i tak intrygujący smak jak tamtej. 


ocena: 9/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 25 zł (za 70 g; ja dostałam)
kaloryczność: 439 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.