
Skoro zdarza mi się recenzować miody, a przecież nie są to słodycze jako takie, tylko coś bardziej naturalnego... Pozwolę sobie także na tego typu wpis. Surowe batony z owoców i orzechów pojawiają się na blogu, ale rzadko. Powodem tego jest, że w normalnym jedzeniu lubię "przejrzystość" i monotonię. Z owoców, orzechów rzadko tworzę wymyślne dania - cenię ich smak sam w sobie. Kupiłam jednak z ciekawości chlebki, które w sumie... skomplikowane nie są, a przypominają raw batony w innej formie. Dlaczegóż by czegoś o nich nie napisać? No, może też coś o samych owocach, żeby przybliżyć Wam mój punkt widzenia.
---------------
Deluxe Chlebek Figowy z migdałami to dwuskładnikowa przekąska o masie 200 g, wyprodukowana w Hiszpanii dla Lidla z fig z Hiszpanii i migdałów z USA.

Już w momencie otwierania przywitał mnie wyraźny zapach słodziutkich fig.
Krążek lepił się, był wilgotny. Zaskoczyło mnie jego zwartość, konkretność - dosłownie sprasowanie! Wyszedł wręcz twardy, więc przeżuwanie go trochę trwało. Oprócz wilgoci świeżutkich suszonych środków fig, było tu dużo... jednolitej masy i kawałków-połówek fig (skórek). Doszukałam się w tym przebłysków bardziej skrzypiąco-śliskich, gumiastych zapędów (jeśli znane są Wam
figi Alesto, powinniście wiedzieć, o co mi chodzi - konsystencja jak mokra guma; o ile kocham mokro-soczyste
daktyle Alesto, tak ich mokro-gumiastych "suszonych" fig nie lubię, bo suszona figa ma być... sucha, a nie jak skrzypiąca guma). Mimo to uwagę skupiały na sobie raczej strzelające pesteczki (choć było ich dziwnie mało) i chrupiące migdały. Ogólnie strukturę uważam za dobrą, mimo że mogłaby być lepsza.

W smaku to... czysta słodycz. Słodka, słodziutka słodycz słodkich jasnych fig suszonych, mająca niemal miodowy charakter. Większy kęs bez migdała natychmiastowo zasładzał, szybko zaczynał drapać w gardle smakiem "figowego miodku". To 100 % figowego, a więc zacnego, zasłodzenia.
Wyłuskany migdał wydał mi się świeży, naturalnie-neutralny i z leciuteńką nutką ni to skórki, ni stęchłości. Smak łagodny i bardzo przyjemny (wiem, że stęchłość nie brzmi dobrze, ale migdały nie były stęchłe, to tylko taka sugestia).
Migdały te bardzo udanie rozbijały poczucie zasłodzenia, same w sobie były wyczuwalne, choć... chwilami uciekały, kryły się pod naporem słodyczy.

Chlebek wyszedł bardzo, bardzo słodko, ale oczywiście tylko za sprawą fig. Smakował mi - to nie podlega dyskusji, ale parę rzeczy mi w nim nie pasowało.
Mogę zjeść 100 g suszonych fig z krążka, ale 100 gramom chlebka nie dałam rady. To chyba dlatego, że w krążkach bywają różne, a więc bardziej i mniej słodkie, często też kwaśne, goryczkowate itd., chlebek zaprezentował jedynie słodycz fig. Takie neutralne, delikatne migdały są pyszne, ale przy tych proporcjach trochę się gubiły.
Moim ostatnim zarzutem jest to, że figi pod względem konsystencji troszeczkę podchodziły mi pod śliską oponę (choć może jak ktoś nigdy nie jadł tych
Alesto, nawet nie zwróci na to uwagi).
Dobra rzecz, ale na jedno spotkanie, nie kupię ponownie. Same suszone figi za to jadam bardzo często.
ocena: 8/10
kupiłam: Lidl
cena: jakieś 8 zł?
kaloryczność: 288 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: daktyle 90%, orzechy włoskie 10%
--------------
Deluxe Chlebek Daktylowy z orzechami włoskimi to dwuskładnikowa przekąska o masie 200 g, wyprodukowana w Hiszpanii dla Lidla z daktyli z Tunezji i orzechów z USA.

Po otwarciu zdziwiłam się tym, jak słaby zapach poczułam. Owszem, czuć tu daktyle i orzechy włoskie, ale ten chlebek był o wiele mniej aromatyczny od figowego. Nie odjęło to zapachowi smakowitości.
Chlebek wydał mi się zwarty, ale bardziej rwący się niż figowy. Okazał się być masą z dużymi kawałkami i połówkami orzechów częściowo pozbawionych skórek. Lepił się i pozostawiał daktylową maź (?) na opakowaniu i kartce. Po zrobieniu kęsa wychodziło na jaw, że nie był zbyt twardy. Rozchodził się na jakby scukrzoną papkę dość szybko. Nie była to jednak taka mocno zalepiająca daktylowa papka, bo i sporo połówek oraz prawie całych, twardawych suszonych daktyli się w tym znalazło, nie mówiąc już o chrupiących orzechach. (O ile nie lubię
fig Alesto, tak
daktyle Alesto kocham, bo są cudownie wilgotne - suszone, ale takie... niemal świeżo-soczyste, nie scukrzone i bez ostrej skorupki.)

Smak chlebka był daktylowo-orzechowy w zaskakująco wyrównany sposób.
Daktyle nie reprezentowały tu jedynie słodyczy, ich smak wydał mi się nieco poważniejszy. Taak, to niewątpliwie były słodkie daktyle do słodkiej daktylowej potęgi, ale chwilami jakby próbujące udawać... ja wiem? Słodkie kalifornijskie suszone śliwki i palony karmel?
Taki charakterny smaczek nakręcały orzechy włoskie - świetnie wyczuwalne, mimo że naturalne, nieprażone, a jakby lekko soczyste. Odrobinka gorzkawości się w nich przeplatała. Gorzkich skórek mogłoby być więcej, ale i tylko wyszło zacnie. To podchodziło wręcz pod... karmelową korzenność? Takie skojarzenie śmiesznie nakręcało lekkie drapanie w gardle - oczywiście takie słodkie drapanie.

Poczucie niemal "scukrzoności" w słodyczy daktyli i niepodkręcony, choć wciąż wyraźny, naturalny smak orzechów włoskich dobrze się zgrały, choć mi trochę brakowało silniejszej goryczki skórek orzechów (jak już pisałam: na niektórych kawałkach trochę jej brakowało). Osobiście wolę suszone daktyle, które smakują bardziej "świeżo-soczyście" (choć wciąż są to owoce suszone!), więc chlebek w moich oczach nie dorównał daktylom jedzonym osobno.
Pozytywne zasłodzenie, lekko przełamane orzechami włoskimi. Jak mogę zjeść 100 g daktyli, tak i 100 g tego chlebka wsunęłam, więc ta wersja była mniej słodka od figowej. Smakował mi jednak tak jednorazowo - wolę jeść swoje ulubione daktyle i orzechy osobno.
ocena: 9/10
kupiłam: Lidl
cena: jakieś 8 zł?
kaloryczność: 365 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: daktyle 90%, orzechy włoskie 10%
-----------------

Chyba nie przemawia do mnie forma chlebków, aczkolwiek to przyjemne twory. Oceniam jednorazowo, jako ciekawostki, bo wiem, że nigdy więcej ich nie kupię. Co innego same suszone owoce... tu z kolei nie wyobrażam sobie, żeby dopuścić do sytuacji, w której nie miałabym chociaż paczki / krążka. Lubię suszone owoce, a figi i daktyle po prostu kocham. Lubię prawie wszystkie (wyjątkiem są gumowe
figi Alesto), ale jak mogę wybrać... Pozwolę sobie i o moich ulubionych parę zdań napisać - Wam polecić.
W kwestii fig... nie lubię tych wielkich, kształtnych, "selekcjonowanych". Zdecydowanie wolę te upychane w krążki (
Sykiki z Grecji), w których jest pewna urocza byle jakość - figi są przeróżne: prawie trupio suche i twarde, rozmiękłe i rozkwaszone, czarne i kwaskowate oraz jasne i słodziutkie. Kocham tę rozmaitość. I właściwie... marka krążka jest mi obojętna, oby skład był czysty.
W sprawie daktyli jestem bardziej wybredna. Koniecznie muszą być suszone w paczkach, w których jest ileś tam % wilgotności. Zawsze kupuję
Alesto z Lidla, ale i Kaufland ma podobne. Co takiego w nich uwielbiam? A no to, że w strukturze bliżej im do świeżych, niż suszonych, bo są soczyste i mięciutkie, nie mają twardo-ostrych skorupek, ale nie mają pestek i cechuje je jędrność (w ustach można je jeszcze fajnie pociamkać, bo nie stają się natychmiast "marmoladką" jak świeże) i charakterniejszy smak tych suszonych, a nie taki jedynie czystosłodki. W świeżych przeszkadza mi ta niemal kremowa mazistość, a suszone... no, twarde suszki to nie to. Soczyste i podsuszone
Alesto - żyć bym bez nich nie mogła. To produkty, które mają u mnie 10000∞/10.