Dawno temu miałam okazję jeść Pralus Carre De Cafe Noir Arabica i Pralus Carre De Cafe au Lait Arabica. Były ciekawe, jednak to nie coś, z czym chciałabym mieć więcej do czynienia. Ostatnio jako gratis dostałam miniaturki i uznałam, że to chyba forma idealna dla takich wydziwianych tabliczek. A może właśnie ich specyfika uciekała przy tak małej gramaturę?
(Mini Square Coffee Pyramid) Pralus Carré De Café Cafe au Lait a Croquer Pur Arabica Neapolitans to mleczna kawowa tabliczka - kawolada - czyli "czekolada" z ziaren kawy arabika w formie miniaturowej "neapolitanki" o wadze 6g (sprzedawana w zestawie "Kawowa Piramida").
Po otwarciu poczułam intensywny zapach mocnej, ale nie siekierowej, czarnej kawy ziarnistej z tłustym mlekiem. Stało jakby trochę obok niej i było bardzo, bardzo tłuste. Połączyć to próbowała średnio wysoka słodycz o karmelowym zabarwieniu, która trochę przechodziła w jakby kawowe mleko słodzone skondensowane (albo kawę z takowym?).
Zapach kojarzyłam z pełnowymiarowej, ale nie 1:1, bo w przypadku miniaturki słodycz wydawała się odgrywać istotniejszą rolę i bardziej nakręcać się z mlekiem - acz uwierzę, że po prostu ja zrobiłam się bardziej czuła na słodycz.
Czekoladka była w dotyku tłusta i twardawa, ale nie trzaskała przy przełamywaniu czy robieniu kęsa. Przypominała taflę z tłuszczu, która trochę się kruszyła.
W ustach okazała się jednak średnio tłusta i względnie aksamitna. Rozpływała się w szybko-średnim tempie. Początkowo jakby próbowała być gładką, ale jednak odpuściła i przez większość czasu raczyła mnie proszkowością. Końcowo robiła się jak ciepła plastelina, choć i kremowość jakąś tam czułam.
Struktura charakterystyczna - jak dużej, choć ze względu na cienkość, rozpływała się szybciej.
W smaku od razu rozszedł się motyw tłustego mleka i masła z pobrzmiewającą gorzką kawą. Ta szybko podskoczyła ze względu na kontrast.
Słodycz choć zaznaczyła się szybko, porządnie ruszyła z lekkim opóźnieniem. Miała lekko palony, karmelowy wydźwięk i też wzrosła dopiero po chwili.
Kawa potrzebowała trochę czasu, by się nasilić, ale ani przez moment nie była mocarnie siekierowa. Przedstawiła się jako średnio palona, ziarnista. Pomyślałam o takiej, którą zaparzono na świeżo zmielonych ziarnach. I która... puszcza przodem słodycz i mleko?
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa mleko z kawą połączyły się w jedno. Musiało być to tłuste, mdławe mleko. Pomyślałam o małej czarnej, do której wlewa się słodzone mleko skondensowane. To miało o wiele bardziej władcze zapędy od kawy samej w sobie.
Z czasem swoim palonym wątkiem obudziła w słodyczy palony karmel, który zmienił się w kawowe karmelki. Karmelki, które zdradzały też mdławą tłuszczowość, a kawa zeszła do poziomu kawowego mleka skondensowanego. Słodycz przejęła pierwszy plan.
W oddali przemknęła leciutko kwaskawa soczystość jakiś nieokreślonych owoców. Bardziej jednak słodkich niż kwaśnych. Przez to łatwo zatonęły w słodyczy mleka skondensowanego z domieszką kawy.
W posmaku została kawa o niewysokiej gorzkości, ale jednak stojąca na pierwszym planie, nie zagłuszona słodyczą z tłem z tłustego mleka oraz wysokiej słodyczy karmelkowego karmelu. To był bardzo, bardzo silny posmak, utrzymujący się o wiele dłużej niż w przypadku czekolady z kakao.
Smak pamiętałam mniej więcej podobnie, jednak tym razem jeszcze gorzej odebrałam tłustość smakową i struktury, a na słodycz bardziej zwracałam uwagę. Wyszła silniej, bo całość ze względu na cienkość rozpływała się szybciej. Przez to też prawie zupełnie umknęły owoce. To akurat w zasadzie... pasowało. To ogólnie jednak wciąż połączenie wyraźnie kawowe, mleczne w zbyt tłusty sposób i do tego słodkie... niby jakoś tam zgrane, ale nie prawdziwie harmonijne.
Efekt taki, że... ciekawostkowo można zjeść. W moim przypadku jednak i tak skończyło się na połowie - bo chciałam dziwo pokazać Mamie. To jedna z tych czekolad, które spokojnie można tylko troszeczkę spróbować.
ocena: 7/10
kupiłam: dostałam
cena: nie znam
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, cukier, mleko w proszku, kawa 100 % arabika, lecytyna sojowa
---------------
(Mini Square Coffee Pyramid) Pralus Carré De Café Cafe Noir a Croquer Pur Arabica Neapolitans to ciemna kawowa tabliczka - kawolada - czyli "czekolada" z ziaren kawy arabika w formie miniaturowej "neapolitanki" o wadze 5g (sprzedawana w zestawie "Kawowa Piramida").
Po otwarciu poczułam intensywny zapach świeżo zmielonych, palonych ziaren kawy, mieszających się z niską, paloną, trochę karmelową słodyczą. W oddali przemykała cierpka rześkość owoców.
Zapach wydał mi się identyczny co wersji pełnowymiarowej.
W dotyku czekoladka była tłusta i sucha zarazem.
Przy przełamaniu i odgryzaniu kawałka, okazała się twarda, jednak jej trzasko-chrupnięcie nie było zbyt głośne.
W ustach rozpływała się dość szybko, bardzo tłusto i wręcz ślisko. Udawała gładką, ale wyraźnie czuć w niej chropowatość. W dodatku wydawała się trochę oporna, mimo że w sumie nie miała problemów z upuszczaniem kremowo-tłustych fal siebie. Tę dziwną strukturę dobrze pamiętałam z pełnowymiarowej.
W smaku od razu czuć wyrazistą kawę. Kawę czarną, zrobioną z palonych i świeżo zmielonych ziaren. Była gorzka, lecz w żaden sposób nie siekierowa czy zbyt mocna.
Szybko dołączyła do niej delikatna słodycz o niemal karmelowym charakterze. W tle odnotowałam też soczystość. Najpierw nieokreśloną, potem ewidentnie słodko-owocową. Pokazały się czerwone i czarne porzeczki oraz cytrusy, wraz z lekkim kwaskiem. Potem przemknęły jeszcze chyba mirabelki, żółte śliwki.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pojawiła się iluzja mleka. Mleka tłustego i aż przez swą tłustość mdłego? Z łatwością przemieszało się ze słodyczą, a zaraz też z kawą. Tłustość płynęła także z samej kawy i wydawała się dziwnie nie na miejscu. Słodycz nieco się odważyła i osiągnęła średni poziom. Kawy jednak nie doścignęła.
Kawa końcowo zdobyła się na lekką ziemistość, zrobiła się siekierowo-mocarna, acz słodycz próbowała dotrzymać jej kroku. Mieszając się, zasugerowały soczyście-ziemistą, gorzko paloną czekoladowość.
Po zjedzeniu został posmak bardzo mocnej, niemal ziemistej, bardzo palonej gorzkiej kawy z tłuszczowym echem oraz kwaskawo-owocowym, porzeczkowo-śliwkowym wątkiem. Czułam się trochę jakbym zjadła garść ziaren kawy. Posmak był mocarny i został na o wiele dłużej niż w przypadku czekolady z kakao.
Całość była dokładnie taka, jak zapamiętałam, a jednak moje postrzeganie się zmieniło. Jak w przypadku mlecznej, szybsze rozpływanie się jakoś skierowało uwagę na słodycz, ale też sprawiło, że kompozycja otarła się o czekoladowość - wszak wszystko znikało za szybko, by się porządnie wczuć. I... właśnie w tym widzę atut małej wersji. Z tym że jednocześnie wyszła bardziej kontrastowa, jaskrawa, że za nic nie umiem myśleć o niej - choćby względnie obiektywnie - jako o czymś na 9. Ostatniego kęsa nie dałam już rady. To było zbyt dosadnie kawowe (a choć obecnie kawy nie piję, jak już jem coś kawowego, to lubię, gdy jest naprawdę bardzo kawowo).
ocena: 8,5/10
kupiłam: dostałam
cena: nie znam
kaloryczność: 527 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: kawa 100 % arabika, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa
Obie tabliczki miały taki smak i strukturę, były na tyle dziwne, że o wiele lepiej odbiera się je w malutkiej ilości. Jedząc pełnowymiarowe tabliczki łatwiej zwracać uwagę na wady, podczas gdy jedząc miniaturki, można skupić się na ciekawostkowości. A jednak... ze względu na szybsze rozpływanie się ze względu na cienkość, smaki szybciej uderzały i uciekały. Nie na tyle jednak, by zmieniać im oceny i ogólny odbiór.
Mama, która dostała po kawałku (mlecznej połowę, ciemnej trochę mniej), opisała je: "No, ciekawe, ale tylko jednorazowo jako ciekawostka, a nie, by częściej jeść. Smakowo to fajne, takie kawowe, a ja lubię kawowe rzeczy, ale strasznie nieprzyjemnie tłuste, jakbym masło lizała. Może cię zaskoczę, ale mimo że była kwaskawa, bardziej smakowała mi ta ciemna. Wyszła jak słodka kawa. Bardzo kawowa i z kwaskiem z granicy tych pozytywnych, owocowych kwaśności, które lubię, a tych nieprzyjemnych. Ta kwaśność potrafiła zalecieć taką tanią kawą z marketu, ale ogólnie też coś trochę owocowego w niej było. A ta mleczna to taka... słodko-mleczna i trochę tłusto mdła, mniej wyrazista. Ciekawostkowo świetna sprawa, ale jak mówisz, świetne na takie czekoladki, bo więcej - całych tabliczek - to by człowiek nie chciał".