Jakiś czas temu zamawiając świąteczne Lindt'y na allegro doszłam do wniosku, że na tak małą przesyłkę to aż szkoda pieniędzy. Normalny człowiek pewnie zrezygnowałby z zakupu, ale ja... ja wolałam przejrzeć ofertę sprzedającego i wybrać coś jeszcze, by w jakimś tam sensie wyszło ekonomiczniej. Nie było tam porażających ciekawostek, ale znalazły się dwie czekolady, które wydały mi się "ot mogą być". Znalazła się w tej parze jedna kawowa z racji tego, że coś mało kawowych tabliczek w czekoladowych zbiorach mi się zrobiło. Paczka przyszła, w między czasie przyszły Zottery i Domori, a ta czekolada zaczęła mi się kojarzyć z plastikowym pseudo-ekskluzywnym wyrobem, który chciałam mieć już za sobą (czyli spróbować może ze dwie kostki, a resztę oddać).
Exquisit Schweizer Milchschokolade Moccafullung & Kaffeebohnen to czekolada mleczna (o nieco podwyższonej zawartości kakao równiej 34%) z nadzieniem "mokka" i ziarnami kawy.
Obstawiam, że producentem jest albo Swiss Chocolate (np. marka Frey), albo Mount Momami. Na pewno jednak wyprodukowane dla Kauflandu.
Widząc logo Kauflandu tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie będzie nic miłego.
Postanowiłam otworzyć ją pewnego ponurego dnia, w którym wszystko mnie irytowało i pomyślałam, że jak już i tak jest zepsuty, to niech taki do końca będzie.
Otworzyłam sreberko, wstrzymując oddech, bo zobaczyłam czekoladę wyglądająco paskudnie tanio, ale o przynajmniej przyzwoicie brązowym kolorze. Przełamałam - była miękka, ale przynajmniej nie rwąca się. Wreszcie musiałam zacząć oddychać. Zapach był... zdumiewająco naturalnie intensywny. Poczułam się, jakbym siedziała w kawiarni, gdzie tylko co zmielono ogromną ilość kawy, a przy mnie stała kawa z ogromną ilością gorącego mleka. Muszę podkreślić, że była to woń ziaren kawy, a nie aromatu czy kawy rozpuszczalnej.
Spojrzałam na czekoladę pod innym kątem i włożyłam kostkę do ust. Niemal natychmiast zaczęła się rozpuszczać. Zrobiło się tłusto i przyjemnie, bo wszystko bazowało na mleku i maśle. Czekolada dała minimalnie zaklejająco-bagnisty efekt.
Oczywiście od samego początku było bardzo słodko, ale równie mocno czułam mleko. Świeże i pełne, a nie jakieś w proszku czy coś. Wyraziste mleko kryło w sobie także akcent kakao. Może nie goryczkę, ale przyjemny delikatny akcent.
Ogólnie sama czekolada byłaby dla mnie za słodka, ale okazała się być solidnie nadziana.
A co w środku? Krem i to jeszcze tłustszy niż czekolada. Robi się coraz gorzej? Nieprawda! Teraz zrobiło się po prostu maślano-orzechowo, nie zaś maślano-mlecznie. Krem był gładszy od wierzchniej warstwy, równie słodki i... czekoladowo-orzechowy. Orzechy laskowe niby nie przeprowadziły tu rewolucji, ale zasugerowały co nieco. Krem był porównywalny do tego ze świątecznego mlecznego Lindt'a (u mnie na blogu już niedługo, ale postanowiłam wrzucić najpierw tę recenzję, bo może jeszcze upolujecie te czekolady), z tym że tu zamiast korzennych przypraw znalazłam całkiem przyzwoitą ilość... kawy. Nie żeby zaraz gorycz, ale miły posmak. To w końcu czekolada z nadzieniem mocca, a to nic innego jak kawa z mlekiem i czekoladą, czyli nie musi być bardzo kawowo.
Wciąż nie brzmi najlepiej? W środku każdej kostki kryło się przynajmniej jedno ziarenko kawy. Całe i chrupiące, niesamowicie dodające gorzkości tejże czekoladzie. Ziarnia jeszcze bardziej wydobywały kawową nutkę z kremu i podkreślały smak mleka.
Właśnie te całe ziarna kawy, w połączeniu z bardzo mleczną czekoladą i smacznym kremem o lekkim posmaku orzechów laskowych kupiły mnie w zupełności. Nie dość, że skutecznie zrównoważyły słodycz (ba, one ją prawie zabijały), to jeszcze urozmaiciły konsystencję.
Jak skończyła się przygoda z tą czekoladą? Zjadłam prawie całą sama, a mamie dałam jedynie kostkę sugerując wybranie się do Kauflandu i przeszukanie działu z czekoladami, bo to w tym sklepie się one pojawiły.
To największe czekoladowe zaskoczenie z ostatnich miesięcy, ale... fakt, że już po zjedzeniu dowiedziałam się, że producentem tej czekolady może być Mount momami, już mnie tak nie zdziwił. Sama bym na to nie wpadła, to zasugerowała Basia, ale teraz (jestem już po zjedzeniu drugiej czekolady), jestem tego w 100 %-ach pewna. Powiem jeszcze, że potem kupiłam pięć różnych tabliczek.
ocena: 9/10
kupiłam: allegro
cena: około 8 zł (?)
kaloryczność: 565 kcal / 100 g
czy znów kupię: gdybym znalazła w Kauflandzie, to bym się zastanowiła
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, masa kakaowa (min. 34%), miazga z orzechów laskowych, olej kokosowy, ziarna prażonej kawy (2%), mielona kawa (1,6%), olej słonecznikowy, odtłuszczone mleko w proszku, kakao w proszku, lecytyna sojowa, cukier karmelowy (?), naturalne aromaty
O kurcze, takie normlane ziarna kawy! 0nie spodzieealabym sie, Lindt mnie zaskakuje :0 A takie same, suche ziarna kawy to sa bardic gorzkie? ;D no nigdy nie jadlam
OdpowiedzUsuńLindt?
UsuńJest to gorycz bardzo przyjemna, nie jest cięższa niż czarna kawa.
Ble,co mi z tym Lindtem!sorki,przeciez widze,ze Exquisit!Nie wiem co mi z tym Lindtem,dzisiaj w ogole jakoś głowy zapomniałam!
UsuńW sumie... nie taki duży błąd: "Lindt" brzmi podobnie jak "Lidl", a i Lidl, i Kaufland są supermarketami, więc... :P
UsuńZnam to, ja z rana przed wypiciem kawy jestem nie do życia po prostu. ;)
Na początku jest słabo, potem się rozkręca, jednak doznania nie rozkręciły się na tyle,by miała "biec " po zakup. :P Co najwyżej nie obraziłabym się jej otrzymać w prezencie.Jakoś nie robi na mnie szału.
OdpowiedzUsuńJa tam uważam, że warto. :P Może nie zaraz "biec", ale "zahaczyć przy okazji".
UsuńTadaaam! :D Jakże miło jest odkrywać czekoladowe niespodzianki! Choć wygląd tej tabliczki jest tak klasyczny, że aż trudno posadzić Momami o jej wykonanie ;). Tak kawowa czekolada kusi bardzo, chyba będę czesciej zahaczac o Kaufland.
OdpowiedzUsuńJa się tylko boję, że rzucili je łaskawie jedynie przed świętami.
UsuńA może tak być :(...
UsuńA ja z kolei pojde dzisiaj do kauflanda specjalnie po nia! Moze kupie jeszcze ta Basina, chociaz ta bardziej mnie przekonuje. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam szczególnie białą z solą, wanilią i migdałami - jedna z lepszych, jakie jadłam.
UsuńPotwierdzam!
UsuńWidzę, że masz zamiłowanie do czekolady :)
OdpowiedzUsuńOgromne. ;)
UsuńOd dwóch wizyt w Kauflandzie zastanawiam się nad którąś z tych tabliczek. Czytałam już recenzje Basi i jak się okazuje robi je momami.
OdpowiedzUsuńKawowe czekolady uwielbiam więc tą muszę kupić.
Warto, naprawdę! Polecam szczególnie białą z solą, wanilią i migdałami (bo innych jeszcze nie jadłam).
UsuńWygląda bardzo solidnie i z jednej strony bardzo mnie to ,,jara", a z drugiej trochę przytłacza. :D Mam wrażenie, że byłoby trochę tłusto chociaż chyba w tej czekoladzie akurat taki efekt miał zostać osiągnięty wiec się nie czepiam. Jeeeeednak - za to ziarnko kawy, JA TO KUPIĘ. Ten pomysł zdobył absolutnie moje serce, bo jak wiesz kawa choć w formie żeńskiej to jednak mój idealny partner na życie. :D
OdpowiedzUsuńTe ziarna kawy są po prostu jej duszą, "tym czymś''. :D
UsuńPadłam przy ziarenku kawy. O matko <3 Jakie to cudne.
OdpowiedzUsuńMa coś w środku mm takie najpyszniejsze
OdpowiedzUsuńZ racji kawowych smaków ta czekolada nie jest nam pisana ;P
OdpowiedzUsuńTeż wole samą kawę czasem. Bez dodatku. Możesz spróbować dobrej marki espressoart. Może od nich spodoba Ci się ta głębia. :D
UsuńZiarenka kawy w środku czekolady, czemu dotąd się z tym nie spotkałam? Genialne rozwiązanie! Przypomniały mi się włoskie pralinki Baci (?), które pod kopułą z gorzkiej czekolady miały krem orzechowy wypełniony kawałeczkami ziaren kakao - tak, to było niebo :D
OdpowiedzUsuńMuszę wyruszyć na przeszpiegi do Kauflandu, jeśli Exquisit to ukryta Momami, to marzy mi się biała z migdałami którą opisywałaś.. <3
Właśnie: dlaczego nikt na to nie wpadł? Nawet Tesco ma po prostu "ziarna kawy w czekoladzie" (jak rodzynki itp.), to jak to się stało, że jeszcze nie było czekolad z nimi w środku? Producentom chyba nie chce się myśleć i tyle.
UsuńByłam dziś w Kauflandzie i szukałam jej:( u mnie nie ma tych czekolad . Są takie co Basia opisywała o nieregularnym kształcie i kupiłam biało,mleczną z ziarenkami kawy:) . Było jeszcze ze 4 inne smaki,ale jakoś mnie nie kusiły bo były z orzechami a ja jeśli nie są w całości to tak nie bardzo. Jest też biała z posypką z owoców leśnych i tą kupię niebawem:)
OdpowiedzUsuńJa właśnie w te z posypkami zainwestowałam. :D Nie wiem, możliwe, że ta z kawą jest z niemieckiego rynku (?), bo ja jej w Kauflandzie nie kupiłam, więc pewności nie mam, a i u mnie też jej nie widziałam.
UsuńOooo taaaaak! To coś dla mnie :) Jak będzie w Kauflandzie, poważnie przemyślę zakup. Chooociaż przy moich kolejkach... Ewentualnie kup dwie i zamienimy się, dam Ci moje pyszne kawowe wafelki, hahaha :D
OdpowiedzUsuńBoże, te ziarenka kawy, nie mogę... <3
Właśnie u mnie w Kaufie nie ma, tak to i sobie bym jeszcze jedną kupiła. :(
UsuńTaak, te ziarenka są boskie!
Ukrywać nie będę, to nadzienie po prostu wywołuje ślinotok :D I jeszcze całe ziarna kawy? Wow, chciałabym!
OdpowiedzUsuńtaka dobra!? A jej opis brzmi magicznie, te ziarna. Choć za kawą nie przepadam to lubię ją w słodyczach i jako dodatek <3 Jadłabym i mamie na oczy bym się z nią nie pokazała xDD
OdpowiedzUsuńTaka niepozorna... jak to mówią, najważniejsze jest w końcu wnętrze.
UsuńTo jest w końcu czekolada do jedzenia w samotności i bez opamiętania. :D
Wiem, że post stary, ale może warto skorygować :) Czasami zdarza się, że pod marką własną dyskontu kryje się więcej niż jeden producent. I jak w przypadku czekolady Basi, sądząc po kształcie i opakowaniu, faktycznie może to być Momami, tak w tym wypadku jestem pewny na 100%, że za produkcję Twojej tabliczki odpowiedzialny jest szwajcarski Frey. Tutaj ta sama tabliczka już pod marką Frey: https://www.swisschocolate-online.com/en/frey/328-frey-les-adorables-mocca-100g-7616500020047.html
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tę uwagę. Niestety nie chce mi się szukać opakowania (mam je, bo kolekcjonuję), by sprawdzić, czy na pewno nie było producenta, ale wygląda, że to rzeczywiście podlinkowana. Dla pewności zaznaczyłam to w opisie, a tytuł też skorygowałam.
Usuń