Jak już pisałam przy okazji Zotter Namaste India, nigdy specjalnie nie interesowałam się Indiami, ale zawsze na swój sposób mnie kręciły. Odkąd na Alasce zatrzymałam się w bed&breakfast Good Karma Inn, w ogóle obudził się we mnie dziwny sentyment do takich klimatów, zwłaszcza do wierzeń. Nie spotkałam jeszcze religii, która by mi odpowiadała, ale wiara w karmę jest co najmniej ciekawa.
Ajurwerda jest systemem medycznym, zajmującym się zarówno zdrowiem fizycznym, psychicznym jak i duchowym. Znajdzie się w nim coś na różnego rodzaju choroby, bóle, także te wywołane przez złe duchy, ale również co nieco o odmładzaniu i afrodyzjakach. Wszechstronnie, prawda?
Na czekoladową ajurwerdyjską sesją nie trzeba mnie zbyt długo namawiać.
Zotter Ayurverdic Relaxation Treatment, czyli "niezwykle uzdrawiająca" czekolada sojowa, o zawartości 40 % kakao, z sezamowym nugatem, imbirem i daktylami oraz "mlecznym" sezamowo-sojowo-czekoladowym ganaszem z kardamonem, kolendrą, cynamonem i anyżem.
Nie miałam jeszcze okazji spróbować Labooko sojowej & ryżowej, więc to, że wszystko jest tu sojowe, ciekawi mnie podwójnie. Z daktylami w czekoladzie spotkałam się już przy okazji Zotter Arabian Dates, ale... tamta tabliczka była po prostu smaczna. Od tej oczekiwałam znacznie więcej.
Kiedy otworzyłam złoty papierek, zobaczyłam jasnobrązową tabliczkę, która co prawda miała mniej intensywny kolor, niż spodziewałam się po 40%-owym Zotterze, ale pachniała naprawdę urzekająco.
Siła kakao, otulona słodyczą, sezamowo-orzechową nutą i jakby odrobinką alkoholu.
Przełamałam taflę czekolady i poczułam korzenną woń.
Zaczęłam od oddzielenia odrobiny grubej warstwy czekolady. Bałam się tej sojowej czekolady po ryżowo-kokosowej z nutami taniej, mydlanej czekolady. Niemal natychmiast wszelkie obawy mnie opuściły.
Poczułam wyraziście kakaowo-orzechowy smak z charakterystyczną nutką soi, jaką czuć także w mleku sojowym. Czekolada jest odrobinę słodka, co jeszcze bardziej napędza tę orzechowość i posmak soi, wraz z leciutką cierpkością. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę jak najprędzej zamówić sojowe Labooko.
Następnie przeszłam do nadzienia, jak widać, na dole jest cienka, bardziej biała warstwa i tą ją spróbowałam oddzielić najpierw. Jest wyraziście sezamkowo-chałwowa, bardzo słodka, ale to sezam jest tu na pierwszym miejscu. Całe ziarenka sezamu doskonale to wszystko podkreślają.To było boskie!
Przeszłam do tej drugiej części. W niej zatopiono sporo daktyli i dużych kawałków kandyzowanego imbiru. Bakalie te są soczyste, z charakterystycznym, w pełni zachowanym smakiem. Daktyle napędzają słodycz, ich skórka jest lekko miękka, a środek soczyście miąszysty, a imbir ma konsystencję soczyście miękko szeleszczących kostek. Jest słodko-ostry. Pycha!
Samo nadzienie ma bardzo słodki, również sezamowy smak. Słodycz ma tu lekko waniliowy charakter, ale też jest po prostu sezamowa. Nie ma tu mowy o goryczce.
Jest trochę tłusto-gumowata, w maślanym kontekście. Są tu także smakowo maślane nuty, razem z takim lekko czekoladowym zabarwieniem. Ogólnie ta warstwa sama w sobie byłaby dość nijaka, gdyby nie korzenne przyprawy, królujące w niej. Na pierwszym miejscu stoi imbir, ostry i wzmocniony za sprawą kawałków imbiru.
Równie wyraziście czuć ciężki, jakby wręcz dymny, kardamon i kolendrę; cynamonową słodko-ostrość już nieco mniej, co jednak nie zmienia faktu, że także sporo wnosi.
Ostatnim elementem, który mnie tu urzekł, a niektórych może odstraszyć, jest anyż. Nie jest to akcent ordynarny, osobiście odebrałam go jako podkreślający całość, ale to, że on tam jest, wyczuje każdy.
Siła kakao, otulona słodyczą, sezamowo-orzechową nutą i jakby odrobinką alkoholu.
Przełamałam taflę czekolady i poczułam korzenną woń.
Zaczęłam od oddzielenia odrobiny grubej warstwy czekolady. Bałam się tej sojowej czekolady po ryżowo-kokosowej z nutami taniej, mydlanej czekolady. Niemal natychmiast wszelkie obawy mnie opuściły.
Poczułam wyraziście kakaowo-orzechowy smak z charakterystyczną nutką soi, jaką czuć także w mleku sojowym. Czekolada jest odrobinę słodka, co jeszcze bardziej napędza tę orzechowość i posmak soi, wraz z leciutką cierpkością. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę jak najprędzej zamówić sojowe Labooko.
Następnie przeszłam do nadzienia, jak widać, na dole jest cienka, bardziej biała warstwa i tą ją spróbowałam oddzielić najpierw. Jest wyraziście sezamkowo-chałwowa, bardzo słodka, ale to sezam jest tu na pierwszym miejscu. Całe ziarenka sezamu doskonale to wszystko podkreślają.To było boskie!
Przeszłam do tej drugiej części. W niej zatopiono sporo daktyli i dużych kawałków kandyzowanego imbiru. Bakalie te są soczyste, z charakterystycznym, w pełni zachowanym smakiem. Daktyle napędzają słodycz, ich skórka jest lekko miękka, a środek soczyście miąszysty, a imbir ma konsystencję soczyście miękko szeleszczących kostek. Jest słodko-ostry. Pycha!
Samo nadzienie ma bardzo słodki, również sezamowy smak. Słodycz ma tu lekko waniliowy charakter, ale też jest po prostu sezamowa. Nie ma tu mowy o goryczce.
Jest trochę tłusto-gumowata, w maślanym kontekście. Są tu także smakowo maślane nuty, razem z takim lekko czekoladowym zabarwieniem. Ogólnie ta warstwa sama w sobie byłaby dość nijaka, gdyby nie korzenne przyprawy, królujące w niej. Na pierwszym miejscu stoi imbir, ostry i wzmocniony za sprawą kawałków imbiru.
Równie wyraziście czuć ciężki, jakby wręcz dymny, kardamon i kolendrę; cynamonową słodko-ostrość już nieco mniej, co jednak nie zmienia faktu, że także sporo wnosi.
Ostatnim elementem, który mnie tu urzekł, a niektórych może odstraszyć, jest anyż. Nie jest to akcent ordynarny, osobiście odebrałam go jako podkreślający całość, ale to, że on tam jest, wyczuje każdy.
Te właśnie przyprawy nadają bieg smakowi nadzienia i cudnie komponują się ze smakami sezamowymi i całymi bakaliami. Doskonała orzechowa w smaku czekolada dopełnia "orientalność" całości i jak gdyby jeszcze bardziej napędza pikanterię i słodycz sezamu. Zwariowałam na punkcie tej czekolady, chociaż przyznam, liczyłam, że znajdzie się tu coś jeszcze bardziej chałwowego.
ocena: 10/10
kupiłam: zamówiłam u dystrybutora
cena: 16 zł
kaloryczność: 457 kcal / 100 g
czy kupię znów: z chęcią do niej wrócę
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany, masa kakaowa, sezam (9%), imbir (6%), daktyle (6%), syrop fruktozowo-glukozowy, olej sezamowy, cynamon, sól, lecytyna sojowa, kardamon, kolendra, wanilia, anyż
Czemu ja przeoczyłam przy zamówieniu takie cudo ?! Ta tabliczka ma w sobie wszystko co kocham ! Ale na pocieszenie mam swoją nową kolekcję 15 Zotterów,o których Ci pisałam :P
OdpowiedzUsuńJa po każdym zamówieniu mam wrażenie, że coś przeoczyłam, albo żałuję, że nie zdecydowałam się jeszcze na jakiś smak.
UsuńMasz czym się pocieszyć. :D I, na szczęście, ta jest w stałej ofercie, to Ci nie ucieknie.
Mi kamień z serca spadł, bo miałam problem z przesyłką Zotter'ów i chyba cudem dotarła do mnie w ekspresowym tempie, tuż przed moim wyjazdem!
Musi byc naprawde dobra *-* bardzo lubie sezam ,w tej czekoladzie jest tez dobry dobór przypraw, wiec czuje, ze by MI posmakowala. A poniedzialek jade do Warszawy, just nie moge sie doczekac, jak pojade do Scrummy I kupie Zottery! :D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!:**
Byłam we wtorek i powiem Ci, że pewnie będziesz miała problem z wyborem - tyle tego mają! :D Żeby to zawsze tylko takie problemy człowiek miał. ^^
UsuńDla mnie to decyzja zycia lub smierci! ;D
UsuńEwentualnie bankructwa. ;P
UsuńOd dziś ta czekolada będzie śnić mi się po nocach <3
OdpowiedzUsuńTo będziesz miała same słodkie i cudowne sny. :D
UsuńNiezwykle ucieszyła mnie wzmianka o niewielkim posmaku chałwy. Za każdym razem jak czytam o słodyczach z sezamem to z obawą wypatruję słowa "chałwa" i liczę na jak najmniejszy udział tego pierwiastka smakowego.
OdpowiedzUsuńA cała reszta? Brzmi jak hinduska bajka. Przyprawy korzenne = love
Zaryzykuję stwierdzenie, że nawet silniejszy smak chałwy by Ci tu nie przeszkadzał. To jest rzeczywiście tak bajeczna kompozycja... że normalnie zapiera dech. :D
UsuńCzekolada zawiera moje ulubione składniki: imbir, kardamon, kolendrę i anyż więc z pewnością by mi posmakowała. Coraz dłuższa ta moja lista degustacyjna się robi.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się; nie tylko Twoja. Ja z każdym Zotter'em mam ochotę kupić coraz więcej tabliczek, a w sprawie niektórych to czuję się, jakby mi się palił grunt pod nogami (bo sezonowe).
UsuńTylko że ja jakoś nie mogę się zebrać na odwagę i zadzwonić do dystrybutora bo wiem, że ciężko by było mi podjąć decyzję co wziąć i wzięłabym dużo czekolad za miliony monet i połowa by się przeterminowała :)
UsuńJa nigdy nie dzwonię, bo jeszcze by mi się wkradło ''a to może jeszcze...'', a jak maila wyślę to rzadko kiedy coś jeszcze dopisuję. :P
UsuńA jakby się trochę przeterminowały, to możesz dla mnie wysłać, podjęła bym ryzyko zjedzenia. xD
Ja niestety dzwonię... I zawsze kończy się na "a może jeszcze" :P
UsuńNo to może w styczniu zadzwonię...
UsuńSezamkowo-chałwowe nadzienie.. Daktyle.. Imbir i cynamon.. Matko kochana, ile jeszcze Zotterów zapiszę na listę "taak, muszę kupić" xD
OdpowiedzUsuńPrawie wszystkie. xD
UsuńWszystko ładnie pięknie ale ten anyż :P
OdpowiedzUsuńnie powiem nadzienie wygląda i te dodatki... ale właśnie po co ten anyż!? :D nawet kolendrę przeżyje choć kojarzy mi się z wytrawnymi smakami :)
UsuńNie no... nie rozumiem Waszej niechęci do anyżu... Przecież to cudny dodatek!
Usuńhttp://theobrominum-overdose.blogspot.com/2014/11/zotter-ayurveda-genusskur-sojowa.html Bosko ją wspominam. Uwielbiam ją. Cudowna fuzja smaków. Z chęcią bym do niej wróciła, zwłaszcza, że Mąż ostatnio mi odstąpił nieco swojej części :)
OdpowiedzUsuńTeraz do mnie dotarło, jakie to szczęście, że u mnie cała tabliczka jest tylko dla mnie. :P
UsuńMi się bardzo dobrze degustuje wraz z Lubym ;). Ale z nikim innym nie chciałabym się dzielić.
UsuńI jeszcze jedno... Sojowe Labooko OBOWIĄZKOWE do wypróbowania!
UsuńTo już postanowione: gdy tylko wrócę z wyjazdu, składam kolejne zamówienie. :D
UsuńWygląda mega apetycznie, i jaka gruba warstwa czekolady. To nic, że ostatnio o dziwo rozsmakowałam się w czekoladach o zawartości kakao powyżej 90%, na tę bym się skusiła ;)
OdpowiedzUsuńMimo, że wszystko kręci się wokół nadzienia to też cenię tę grubość czekolady. Pyszności.
UsuńZaczęłam czytać o czekoladzie sojowej i pomyślałam: no ok, żadna rewelacja, ale można zjeść. Potem wjechały kolejne nuty (daktyle KOCHAM; waniliowość czekolady) i byłam pewna, że czekoladę bym pokochała. Wtem poturbowałaś mnie ostrym imbirem i anyżem - łeee, za żadne skarby bym tego Zottera nie zamówiła.
OdpowiedzUsuńAjj, dwa dni pod rząd coś z imbirem zaserwowałam. xD
UsuńSkoro anyż też nie pasuje, to fakt... raczej nie jest to czekolada dla Ciebie.
Zabrałam się do niej bez zbytnich oczekiwań, do sojowych zotterów często miewam jakieś 'ale' (np. chilli birds eye, które, ku mojej uciesze, pojawiło się w odświeżonej, niewegańskiej wersji i leżakuje w szufladzie<3), jednak czekało mnie bardzo przyjemne zaskoczenie. Lekko słony, chałwowy nugat, karmelowe daktyle, pierny imbir, orzechowa kuwertura i to wszystko wzbogacone o idealną ilość korzennych przypraw i ayurvedic trafiła na (całkiem krótką!) listę czekolad do ponownego zakupu. Konsystencją też mi odpowiadała. Wypadła o wiele lepiej niż sezamowa z jagodami goji, ale nie wiem czy nie miałam lekko podstarzałego egzemplarza, może dam jej kiedyś drugą szansę.
OdpowiedzUsuńTeż mam to nowe Chili Bird's Eye, ale... ja się boję, bo mi tam soja właśnie idealnie pasowała.
UsuńZa to widzę w przypadku Ayurverdic u nas zgoda nawet w tym, że trzeba kiedyś koniecznie do niej wrócić. :D
Tak swoją drogą... teraz tak pomyślałam, że jakoś mało mi Zotterów z daktylami i goji. Tak w jednym komentarzu wspomniałaś, że... zamarzyła mi się czekolada z tym połączeniem.
Właśnie pamiętam, że Ty byłaś zachwycona CBE i rozumiem Twój ból, bo mój ulubiony zotter ever, Bitter Chocolate Classic, ma teraz niższą o 10% zawartość kakao :( Wciąż smakuje genialnie, no i doszła Piura 82 (która miażdży, no ale to już zupełnie inaczej smakujące ziarna), jednak poczucie straty pozostaje :P
UsuńWięcej tabliczek z daktylami - jak najbardziej! Do goji mnie jakoś nie ciągnie, acz nie pogardzę. Mi brakowało sezamu w ofercie, ale pojawiła się tahini palestine, która jest najbardziej wyczekiwaną przeze mnie nowością (no może oprócz Piury, ale ta już zaliczona :D). Mam nadzieję, że się nie rozczaruję (a tak bywa przy zbyt wysokich oczekiwaniach).
No super, ja na Bitter Chocolate Classic nawet się nie załapałam, a już zmienili... :(
UsuńTeż mam nadzieję, że się nie rozczarujemy!