Lato i wszelkie sezonowe pyszności czasem zamiast sprawiać mi przyjemność, trochę mnie stresują. Zawsze w wielkim pędzie próbuję zrealizować jak najwięcej pomysłów na sezonowe owoce i warzywa, jak najwięcej napchać się ich na surowo czy tylko podgotowanymi na parze, a i tak mam wrażenie, że mi uciekają i nie nadążam. Z czym jak z czym, ale ze szparagami to już w ogóle paranoja. W moim mieście są trudne do zdobycia, a ja je tak uwielbiam... Łatwo się więc domyślić, że na punkcie tej czekolady dosłownie oszalałam, a jej degustację wsadziłam między inne poza kolejką.
*Grüner Veltliner jest uważany za najlepszy pod względem jakości austriacki szczep, z którego produkuje się świeże, owocowe i lekko pikantne winna. Taka austriacka wizytówka.
Gdy tylko rozchyliłam papierek, zobaczyłam bardzo ciemną tabliczkę zachęcającą zdrowym, głębokim połyskiem o wyrazistym zapachu sugerującym dosłownie gorzką czekoladę, otuloną przez nuty łagodnego alkoholu i słodkawego nugatu.
Przełamałam. Gruba warstwa czekolady głośno trzasnęła, a nadzienie... przerwało się. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest miękkie i plastyczne. Nasilił się słodki aromat, zrobiło się bardziej śmietankowo.
Najpierw spróbowałam samej czekolady, która okazała się jak zwykle przepyszna, czyli gładka i kremowa, nie zalepiająca i wyrazista w smaku, głównie gorzka w sposób palono kawowy, z akcentem cytrusów, ale także słodka. Wydała mi się nasiąknięta nieco alkoholem.
Skrywała miękkie i tłuste nadzienie, które miało konsystencję bardzo podobną do nadzienia Basmati Rice with Saffron, tylko że idealnie gładką. Jakby taki kleik... tylko że z masła i mleka.
Przegryzając się przez całość czułam, jakby czekolada była jeszcze bardziej gorzka, na pewno przez kontrast do nadzienia, które samo w sobie odebrałam jako za słodkie (aż drapało w gardle, jednak jedzone normalnie - z czekoladą - zostało sprowadzone do poziomu). Na szczęście gorzka czekolada skutecznie to przełamuje, a nadzienie odwdzięcza się nutą octu balsamicznego, który natychmiast dogania czekoladę i podsyca jej charakterność.
Pierwszą nutą, wyłaniającą się ze środka, była biała czekolada. Mocno śmietankowa, z ogromną ilością masła. Właściwie... nadzienie było tak tłuste i tak specyficzne, że w pewnym momencie odebrałam je tylko jako maślane, ale chwilę później nadciągnęła moc wanilii, a później pojawił się posmak migdałów (w wydaniu nugatowym).
Słodycz jako smak sam w sobie dotarł dopiero po tym wszystkim. Zalała ona te smaczki, albo raczej "podlała" je, bo w żadnym wypadku nie zaburzyła. Przyniosła też wyraźną sugestię delikatnego białego wina.
Między waniliowym uderzeniem, a pojawieniem się wina, wyczułam też jeszcze jeden smak. Niezwykle subtelny, taki... "kremowo kalafiorowaty", ewidentnie roślinny i taki "wytrawniejszy". Świetnie przypasował do wina. Wreszcie tytułowe szparagi!
Były na tyle delikatne, że nie wiedząc co jem, pewnie bym się nie domyśliła, ale... mając tę wiedzę, od razu pomyślałam o szparagach na maśle (gdzie ktoś tego masła naprawdę nie żałował) zaserwowanych... na słodko. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że wanilia jakoś stara się utworzyć z nimi spójny duet i... nieźle jej to idzie. Z małym szczegółem, że nugat migdałowy też próbował się tu wepchnąć, ale schodził na nieco dalszy plan.
Ciemna czekolada cały czas tonowała słodycz, a kiedy nadzienie rozpuściło się, ona jeszcze pozostawała i dawała kolejne wystąpienie, teraz bardziej gorzkie, wręcz lekko ściągające. Tak właśnie zamknęła kompozycję, pozostawiając w ustach posmak bardzo ciemnej czekolady i czegoś wytrawnego ze szczyptą soli.
Przełamałam. Gruba warstwa czekolady głośno trzasnęła, a nadzienie... przerwało się. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest miękkie i plastyczne. Nasilił się słodki aromat, zrobiło się bardziej śmietankowo.
Najpierw spróbowałam samej czekolady, która okazała się jak zwykle przepyszna, czyli gładka i kremowa, nie zalepiająca i wyrazista w smaku, głównie gorzka w sposób palono kawowy, z akcentem cytrusów, ale także słodka. Wydała mi się nasiąknięta nieco alkoholem.
Skrywała miękkie i tłuste nadzienie, które miało konsystencję bardzo podobną do nadzienia Basmati Rice with Saffron, tylko że idealnie gładką. Jakby taki kleik... tylko że z masła i mleka.
Przegryzając się przez całość czułam, jakby czekolada była jeszcze bardziej gorzka, na pewno przez kontrast do nadzienia, które samo w sobie odebrałam jako za słodkie (aż drapało w gardle, jednak jedzone normalnie - z czekoladą - zostało sprowadzone do poziomu). Na szczęście gorzka czekolada skutecznie to przełamuje, a nadzienie odwdzięcza się nutą octu balsamicznego, który natychmiast dogania czekoladę i podsyca jej charakterność.
Pierwszą nutą, wyłaniającą się ze środka, była biała czekolada. Mocno śmietankowa, z ogromną ilością masła. Właściwie... nadzienie było tak tłuste i tak specyficzne, że w pewnym momencie odebrałam je tylko jako maślane, ale chwilę później nadciągnęła moc wanilii, a później pojawił się posmak migdałów (w wydaniu nugatowym).
Słodycz jako smak sam w sobie dotarł dopiero po tym wszystkim. Zalała ona te smaczki, albo raczej "podlała" je, bo w żadnym wypadku nie zaburzyła. Przyniosła też wyraźną sugestię delikatnego białego wina.
Między waniliowym uderzeniem, a pojawieniem się wina, wyczułam też jeszcze jeden smak. Niezwykle subtelny, taki... "kremowo kalafiorowaty", ewidentnie roślinny i taki "wytrawniejszy". Świetnie przypasował do wina. Wreszcie tytułowe szparagi!
Były na tyle delikatne, że nie wiedząc co jem, pewnie bym się nie domyśliła, ale... mając tę wiedzę, od razu pomyślałam o szparagach na maśle (gdzie ktoś tego masła naprawdę nie żałował) zaserwowanych... na słodko. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że wanilia jakoś stara się utworzyć z nimi spójny duet i... nieźle jej to idzie. Z małym szczegółem, że nugat migdałowy też próbował się tu wepchnąć, ale schodził na nieco dalszy plan.
Ciemna czekolada cały czas tonowała słodycz, a kiedy nadzienie rozpuściło się, ona jeszcze pozostawała i dawała kolejne wystąpienie, teraz bardziej gorzkie, wręcz lekko ściągające. Tak właśnie zamknęła kompozycję, pozostawiając w ustach posmak bardzo ciemnej czekolady i czegoś wytrawnego ze szczyptą soli.
Przyznam, że ta czekolada naprawdę bardzo, bardzo mi smakowała, chociaż na pewno nie pasowała mi konsystencja nadzienia. Muszę jednak obniżyć ocenę, bo zasadniczy smak, czyli szparagi, trochę uciekał w całości. Za dużo było tu słodkich akcentów, jak na takie wytrawne nadzienie. Wanilia, śmietanka, migdały i białe wino - mimo, że przepyszne połączenie, to jednak szparagi tam strasznie się gubiły. Ogrom masła też bym zmodyfikowała, chociaż akurat ono pasowało i do białej czekolady i do szparagów.
To, co mi się wyjątkowo podobało, to połączenie octu balsamicznego jabłkowego z winem oraz sposób, w jaki ocet i czekolada wzajemnie podkręcały swoje smaki, gdy w tym samym czasie to samo wino tworzyło "milusią" kompozycję z białą czekoladą i szparagami.
Sam smak bez dwóch zdań dostałby co najmniej 9.
To, co mi się wyjątkowo podobało, to połączenie octu balsamicznego jabłkowego z winem oraz sposób, w jaki ocet i czekolada wzajemnie podkręcały swoje smaki, gdy w tym samym czasie to samo wino tworzyło "milusią" kompozycję z białą czekoladą i szparagami.
Sam smak bez dwóch zdań dostałby co najmniej 9.
ocena: 7/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 512 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym
Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełna śmietanka z mleka w proszku, szparagi (7%), syrop fruktozowo-glukozowy, masło, słodka serwatka w proszku, białe wino, jabłkowy ocet balsamiczny, odtłuszczone mleko w proszku, migdały, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, lecytyna sojowa, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana)
Podoba mi się ta koncepcja smakowa i połączenie,ale chyba duża ilośc masła by mnie zabiła XD (nienawidzę masła XD)
OdpowiedzUsuńJa też nienawidzę masła i nigdy, ale to nigdy go nie kupuję. :P
UsuńTa czekolada ma w sobie jakiś mały pierwiastek Basmati Rice with Saffron,która bardzo mi smakowała,co czyni,że chciałabym jej spróbować.:> W tej tabliczce również ocet balsamiczny odgrywał niezłą rolę.Szkoda,że w tym wszystkim szparagi się zagubiły w akcji.Otrzymaliśmy taki trochę "misz masz".Na pewno w ciemno bym nie zgadła,że to szparagi.
OdpowiedzUsuńMogli dać w niej kawałki szparagów. xD
UsuńJa tylko mam nadzieję, że nie będzie miała w sobie jakiegoś nieznośnego pierwiastka obrzydliwości... W końcu tak jak Ty uwielbiam szparagi, więc bardzo bym się zawiodła!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ona jest bardzo łagodna, przyjemna... stosunkowo mało wytrawna, więc myślę, że nie wyczujesz żadnych takich pierwiastków. :P
UsuńKażdy element tej czekolady bardzo lubię. Nawet bardzo bardzo, bo: jedne z moich ulubionych warzyw - szparagi, ulubione wino - bo białe, ulubiona czekolada - biała i ulubiony orzech - migdał. Wydawałoby się, że bardziej idealnie być nie może. Tylko ciekawa jestem czy to napakowanie ,,dobrem" nie byłoby w moim przypadku już nadmiarem szczęścia. :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie. :P
UsuńMyśl o occie mnie obrzydza, ale w recenzji w zasadzie go nie ma. Ciemną czekoladę Zottera bym skroiła i Ci oddała, bo nie przepadam. Środek z kolei wydaje się mój, a że miękki, wyjadłabym go łyżeczką jak kiwi, którego skąinąd nienawidzę.
OdpowiedzUsuńOcet właściwie tylko podkreślał czekoladę, więc... :> No, może by się dał odkroić razem z nią.
UsuńTo jedna z tych czekolad na widok których przypomniałabym sobie jak się przeżegnuje xD Co jak co, ale Zotter ma fantazję. Poprosiłabym tylko wersję bez szparagów.
OdpowiedzUsuńNaprawdę?! :O A w ogóle... szparagi lubisz? Tak nie w czekoladzie?
UsuńOdczuwam dziwny zawód, bo liczyłam na szaloną, pełną raczej skrajności i kontrastów niż harmonii czekoladę, a tu co.. 'Bardzo dobra tabliczka'?! Nieee ma tak, tfu xD
OdpowiedzUsuńBardzo dobra i bardzo zwyczajna. :(
Usuń:((
UsuńI jeszcze z masłem! Ech. Skoro nie używasz masła to smarujesz czymś w zamian kanapki?
Znaczy... to zależy, np. lubię sobie na chlebie rozsmarować awokado, albo twaróg, rzadko kiedy (ale zdarza się) musztardę. Liczy się? :P
UsuńMonika miała okazję próbować lodów szparagowych xD Smakowały trochę jak jabłkowe ale na końcu było czuć to szparagowe zacięcie :P Jednak serca nie skradły, więc i w czekoladzie jakoś nie specjalnie nas ciekawią ;) W ogóle wino i ocet jabłkowy jakoś nas nie przekonują ale cieszymy się, że Tobie zasmakowała :) Widać, że lubisz takie nietypowe połączenia ;)
OdpowiedzUsuńO ciekawych tego typu lodach to ostatnio dużo słyszałam o kalafiorowych. :P Akurat w lodach takie smaki nie pociągają mnie aż tak jak w czekoladach, chociaż, gdybym mogła, pewnie też bym spróbowała.
UsuńPewnie :D Musztardę? A z czym potem jesz taką kanapkę? Ostatnio polubiłam się w miodowej ale nie mam pomysłu do czego może pasować :P
OdpowiedzUsuńMojego sposobu nie wykorzystasz, bo jem z wołowiną wędzoną, awokado i pomidorem. :P
UsuńOho, na taki smak czekałam :D Kusiła mnie strasznie, ale widzę, że nie mam co tracić na nią czas, kalorii i pieniędzy.
OdpowiedzUsuńJa bym tego marnowaniem wymienionych nie nazwała.
UsuńFajne połączenie smaków Zotter skomponował :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że najistotniejszego właściwie zabrakło.
UsuńWróciłam do niej w tym roku i chyba trochę mniej mi smakowała, ale podejrzewam, że to ze względu na grubość czekolady, bo trafiło mi się jej więcej niż za pierwszym razem, a jakoś cienka bardziej mi tutaj pasuje. Niemniej wciąż zachwyca mnie ser pleśniowy, który wyczuwam w nadzieniu, orzechy, białe wino, masło... normalnie wykwintna kolacja (także w sumie całkiem tanio wychodzi!).
OdpowiedzUsuńMi to chyba mimo wszystko właśnie już za mało czekoladowo smakowało. No tak białą czekoladą i kolacją właśnie - jedno i drugie za maślane, ale... może za rok (jak będzie) też bym wróciła? W tym jakoś nie mam ochoty.
Usuń