niedziela, 11 czerwca 2017

wafelki kakaowe Grześki; Prince Polo Classic 2017 i 2024

Lata temu, kiedy to jadałam wafelki itp. częściej niż teraz, przeważnie sięgałam po te kakaowe. Jakiś czas temu z kolei naszło mnie na przypomnienie pewnych smaków i w takie wafelki zaopatrzyłam się w pierwszej kolejności. Po przykrych doświadczeniach z kokosowymi (w białej czekoladzie oraz w mlecznej) oraz niezwykle smakowitej niespodziance, jaką okazały się Princessy Dark, do tych podeszłam podejrzliwie, ale raczej bez uprzedzeń.

Grześki to "wafel przekładany kremem kakaowym w czekoladzie ciemnej (30,6%)".


Po otwarciu zobaczyłam skąpo oblanego czekoladą wafelka i poczułam dość silny zapach bardzo słodkiego kakao. Zdziwiłam się, bo był po prostu słodki i "taki sobie".

Wafelek był grubszy niż Prince Polo, na co głównie składała się solidniejsza ilość kremu oraz bardziej "napowietrzony wafelek". Krem okazał się nieco proszkowy, co w połączeniu z takim wafelkiem stworzyło chrupiący, nieco chrzęszczący duet. Wydawał się raczej kruchy, lekki, ale i tłustawy.

Tę tłustawość podkreślał smak nadzienia, bo miało w sobie "mlecznawy" (nie do końca mleczny) element, który w połączeniu z niezbyt wyrazistym kakao, silną słodyczą i smaczkiem dobrze wypieczonego (ale nie mocno wypieczonego) wafelka kojarzył mi się z jakimiś cukierkami czekoladowymi, może i michałkami czy czymś takim. 

Czekolada z wierzchu dokładała słodyczy i... z jednej strony trochę podkreślała czekoladowość, ale z drugiej... trudno ją nazwać ciemną. Taka "niby deserowa", ale w sumie była tak słodka, jak niektóre mleczne. 

Grześki (Grzesiek!) wydał mi się bliżej nieokreślony przez wspomnianą mleczną czekoladowocukierkowość. Bardzo słodki i przyjemnie chrzęszczący może być dla kogoś dobrą przekąską na chcicę na coś słodkiego (których ja już nie miewam, tak btw.), ale na pewno nie jest czymś, co kupię ponownie.
Warto także nadmienić, że po kakaowy wafelek z czwórką i tak sięgnęłabym z większą chęcią niż po kokosowego wafelka w białej czekoladzie Milki z szóstką. Oceniam po prostu wafelki "jak na dany smak", trudno porównać kokosowy z kakaowym.


ocena: 4/10
kupiłam: Tesco
cena: 1.19 zł (przeliczenie dla porównania: 3,30 zł / 100g)
kaloryczność: 522 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada 30,9% w tym 0,1% w kremie (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcze roślinne: palmowy, Shea; tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromat), mąka pszenna, tłuszcze roślinne: palmowy częściowo utwardzony, palmowy; mleko w proszku odtłuszczone, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 2,9%, skrobia ziemniaczana, lecytyna sojowa, substancje spulchniające: węglany sodu i węglany amonu; sól, aromat

----------------------

Prince Polo Classic to "wafelek z kremem kakaowym (49 %) oblany czekoladą ciemną (30%)".


Po otwarciu poczułam mocno kakaowo-waflowy zapach, który z kolei wydał mi się zaskakująco smakowity.

Czekolada wydała mi się grubą warstwą, ale to pewnie dlatego, że po prostu kremu było tu bardzo mało, co mnie bardzo ucieszyło. Kremy rzadko kiedy mi smakują, a ten był jakiś dziwny, bo przypominał proszek w oleju, ale ze względu na jego ilość specjalnie to nie przeszkadzało.

Większość uwagi skupiałam na suchych, kruchych i konkretnych warstwach waflowych. Całkiem nieźle chrupały i niwelowały poczucie tłustości, przy okazji zabijając smak kremu. Jaki był? Trudno powiedzieć; na pewno słodkawy, może i kakaowy - prawie go nie czuć. Wafle zaś kojarzyły mi się z neutralnymi, niezbyt mocno wypieczonymi, andrutami.

Ogromną rolę odegrała tu czekolada - wyraźnie kakaowa i całkiem smakowita. Mimo słodyczy sprawiała wrażenie wytrawnej (jak na taki wafelek). Jej smak był dużym plusem, jednak niestety - strasznie się osypywała. Odbierało to komfort jedzenia.

Jedząc Prince Polo miałam wrażenie, że jem po prostu wafle z ciemną czekoladą. Nie doszło do zasłodzenia, a i poczucie sucho-chrupkości mi się podobało. Wolałabym, żeby wafle były lepiej wypieczone, albo miało jakiś określony smak i żeby czekolada się ich trzymała, ale ogólnie, gdy starałam się w ogóle nie skupiać na kremie o okropnej konsystencji (co na szczęście było łatwe, chociaż wolałabym dobrze zrobiony krem, niż małą ilość kiepskiego, ale to szczegół), jadłam prawie ze smakiem. Był to jednak na tyle średni produkt, że wiem, że do niego nie wrócę. 


ocena: 6/10
kupiłam: Tesco
cena: 1.39 zł (przeliczenie dla porównania: 2,80 zł / 100g)
kaloryczność: 530 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, mąka pszenna, olej palmowy, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu 1,4%, skrobia ziemniaczana, olej rzepakowy, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu; aromaty, sól

Aktualizacja z dnia: 24.10.2024:
 
Prince Polo Classic to "wafelek z kremem kakaowym (48 %) oblany czekoladą ciemną (32%)"; po zmianach 2024.


Wafel trafił do mnie zupełnie przypadkiem po zakupach z ojcem. Brał go sobie, ale jak jechał ode mnie, zapomniał zabrać, a prędko miał się znowu nie zjawić. Mnie zaś naszła dzika myśl, napędzana przez dziwny sentyment. Może by tak spróbować, jak coś tak zwykłego odbiorę po latach? Tym bardziej, że zasłyszałam tekst, jakoby moje pokolenie właśnie na tym waflu się wychowało. No i tak znów wykrzywiłam się w grymasie na hasło, że "wafelek cieszy od 1955". Yhym, tylko że sto razy został zmieniony. Nawet od mojej recenzji znowu w nim gmerano. Najpierw oburzyłam się, że i tak znikomą ilość kakao obniżono, ale potem spróbowałam i przeczytałam nie tylko skład, ale i opis.

Po otwarciu poczułam mocny zapach wafla i kakao, ciemnej, acz cukrowej, czekolady. Ta czekoladowość mnie zainteresowała, mimo że wciąż - jak dawniej - dominowała waflowość.
Struktura prawie taka sama, acz warstwa kremu wydała mi się niespotykanie wręcz cienka (kiedyś była po prostu cienka). Czekolady na wierzchu nie było za dużo - na spodzie miejscami prawie prześwitywała (niby ją zwiększyli, ale jak tak o tym myślę, wciąż mogłoby być jej więcej).

W smaku trafiłam na minimalne różnice, ale jednak różnice.
Gdy dzieliłam na warstwy, krem wydał mi się strasznie, jeszcze bardziej, cukrowo-proszkowy, ale w zasadzie tak samo nijaki. Dobrze więc, że dali go jeszcze mniej, a więcej czekolady. Dzięki temu ona zdecydowanie dominowała. W nowszej wersji czekolada odegrała nieco ważniejszą rolę. Nie była to różnica kolosalna, ale jednak jakby nie patrzeć ciut więcej ciemnej czekolady, a ciut mniej mdłego kremu wyszło na dobre. Ogół jednak nie popisał się jakoś szczególnie, by przyznać mu wyższą ocenę.


ocena: 6/10
kaloryczność: 531 kcal / 100 g

Skład: cukier, mąka pszenna, olej palmowy, miazga kakaowa, skrobia pszenna, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 1%, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; skrobia ziemniaczana, olej rzepakowy, sól, substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu; aromaty, odtłuszczone mleko w proszku

----------------------
Porównanie wafelków z 2017:
Grześki, Prince Polo
Szczerze? Myślałam, że na oba będę narzekać, a oba w sumie okazały się całkiem ok, choć nawet nie ma specjalnie za co ich chwalić. Grzesiek był według mnie o wiele za słodki (po co tak słodzić wersję w ciemnej czekoladzie, skoro jest i w mlecznej?), a Prince przypadł mi do gustu chrupkością i "wytrawnością", ale... andruty z czekoladą (nawet niezłą) to nie jest coś, co mam zamiar kupować. Prince Polo ma też ten plus, że jest tańsze, ale... a, kogo obchodzi tak groszowa sprawa.
Grześki, Prince Polo
Grunt, to wiedzieć, na co ma się ochotę. Lekkość, krem i słodycz? Wtedy lepszy Grzechu. Suchość, chrupkość i nieprzesłodzenie? Poprosimy pana w złocie.
Nie chce mi się jednak wierzyć, że jest to szczyt, jaki można osiągnąć w wafelkowej kategorii. Niechże by się producenci wreszcie wzięli i je naprawdę dopracowali, a nie tylko pogarszają...

26 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o wafelki to już w ogóle ich nie jadam. Każdy z nich producenci popsuli. Kiedyś za dzieciaka jadło się i grzeski ze smakiem i Prince polo a teraz szkoda pieniędzy i kalorii ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A teraz szkoda..." - tu pełna zgoda (dodałabym jeszcze "czasu i zdrowia"), jednak ja takich rzeczy próbuję dosłownie po kawałku, bo Mama i tak się zwykłymi słodyczami zajada, więc to tak na dwie idzie. :P I to chyba zboczenie już jakieś "zaliczanie serii na bloga", haha.

      Usuń
  2. Tych wafli nie jadłam ładnych parę lat;) ciężko o dobre wafelki:/ są takie na rynku? Grzesków zawsze nie lubiłam:/ są takie płaskie w smaku. Czy to takie trudne użyć dobrej czekolady i kremu do wafelka? Producentów chyba to przerasta;)
    Pozdrawiam Gwiazdeczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są. Familijne chałwowe i Princessy Dark. <3
      Właśnie nie rozumiem, co trudnego jest w wymieszaniu np. tłuszczu kakaowego z kakao, miazgą z orzechów, cukrem i... w sumie by wystarczyło. No ok, trochę jeszcze jakiś dodatków nawet... w sensie dla konsystencji czy trwałości (bo pewnie by umarli, jakby mieli coś zrobić bez tego), ale w kwestii smaku... eh.

      Usuń
  3. Moja mama kiedyś kupowała Prince Poloa potem Grześki - nie za często ale jednak. Prince Polo najczęściej klasyk, czasem orzechowy a jak nie było to mleczny (mleczny wybitnie mi nie smakował). Grześki również klasyk (toffi były okropne - klasyk najlepszy), ale wtedy te drugie mialy inną szatę graficzną. Nie pamiętam, który wtedy bardziej mi smakował ale pamiętam i na ile mi smakowały, ale pamiętam, że smakowały (w końcu od czasu do czasu zjadłam :P). Mam miłe wspomnienia co do tych wafelków i boje się je psuć degustacją po latach - obawiam sie ze moja ocena by spadła. Moja siostra powiedziała, że to nie to samo Prince Polo co sprzed lat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mlecznego Prince Polo, Grześków toffi i takich "udziwnionych" to nawet nigdy nie jadłam i cieszę się, bo pewnie tak jak Tobie, by mi nie smakowały już kiedyś.

      A co do tego, czy jest to samo... Na pewno przez lata się bardzo zmieniło, ale i nasze konsumenckie gusta chyba są coraz bardziej rozpieszczane (ale to dobrze, przynajmniej gorsze, sztuczne rzeczy nam nie smakują = nie jemy ich). Ja patrzę na świat pesymistycznie i jestem raczej osobą z jakimiś depresyjnymi zapędami i lubię "mieć pewność", "znać fakty" i ostatnio wyjątkowo nie lubię życia marzeniami, złudzeniami, więc i w tej kwestii... chciałam sobie "zaktualizować" i tak sprawdzić, co też ci producenci nakombinowali.

      Usuń
    2. Moja mama chciała dobrze. Kupowała na zasadzie "Prince Polo to Prince Polo" - nie wiedziała jaki to smak :)

      Producenci lubią kombinować i kombinują jakby tu najtaniej i najmniejszym kosztem :P

      To też fakt - ludzie zwracaja większa uwagę na "chemiczne" nuty, ale jednak te przyjemne wspomnienia zostają i szkoda je sobie psuć. Z drugiej strony są też tacy, którym ten zmieniony smak odpowiada i też się nim zachywcają - wszystko zależy od upodobań i kubków smakowych.

      Jeśli już mowa o marzeniach... nie ma niczłego w tym, że ktoś ma marzenia i marzy to nic złego, ale nie można wiecznie żyć marzeniami - trzeba być realistą a marzenia realizować ;)

      Usuń
    3. Mamy zawsze chcą dobrze. :D

      Tylko właśnie tych kosztów nie rozumiem. Przecież nawet jakiś zwykły olej, cukier itp. nie są drogie, a produkcja tego całego chemicznego czegoś, jakim są syropy i w ogóle... Nie wiem. I po co jak najtaniej, jak można skorzystać z mody na zdrowe odżywianie, walnąć lepsze składniki, wyższą cenę i i tak zarobić?

      Ostatnio tak pomyślałam, że przecież dzisiejsze dzieciaki nawet nie znają dawnych smaków, więc nie mają porównania...

      Ja nie realizuję marzeń, staram się nie marzyć. Ja mam cele. :D

      Usuń
  4. Masakra. Grześki są przepyszne. Słodkie, owszem, ale nadal przepyszne. Prince Polo to z kolei sam cukier i minimum smaku.

    OdpowiedzUsuń
  5. My to jesteśmy Grześkowe dziewczyny :D Grześki nawet jak stracą na jakości to mamy do nich tak ogromny sentyment, że nigdy nie powiemy o nich złego słowa xD Uwielbiamy je całym swoim serduszkiem :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ja tak się sentymentem raczej nie kieruję. :P

      Usuń
  6. Tak dawno nie jadłam Grześków, a pamiętam, że to jeden z moich najsmaczniejszych smaków dzieciństwa...nie będę do nich wracać, wolę mieć fajne i smaczne wspomnienia z tymi wafelkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem za zgryźliwa, by pozwalać produktom na bycie smacznymi w mojej głowie. :>

      Usuń
  7. Mi tam Grześki nigdy nie smakowały, a teraz po latach jakoś mnie nie kusi do powrotu... Prince Polo też gorsze niż kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio mam wrażenie, że już nawet owoce i warzywa nie smakują tak, jak kiedyś. :O Cywilizacja nawet im smakowitość chyba odbiera (zanieczyszczenia itp.). A wafelki... cóż, chciałam mieć ich realny obraz (okropny!).

      Usuń
    2. padłam! Ale się Ciebie żarty trzymają xD Co do recenzji... połęchtałaś moje ego! Jak słowo daję! Każdy mi wmawiał, że Grześki są lepsze, kiedy ja naprawdę nie czaję czym się tu zachwycać? Fakt smaczne, ale nie dupnourywne. Za to Prince Polo wiem, że straciło na jakości, ale to mój chyba ulubiony wafelek z klasyków dostępnych na rynku! Żyję już prawie 23 lata i książe jest jeden :D No dobra przyznam się, mam ogromną słabość bo to ulubiony wafelek od małego w mojej rodzinie. Mama ile razy ukrywała się przed nami berbeciami (ja z moim rodzeństwem) by go zjeść w spokoju xD Ech... i znowu się rozgadałam! To Twoja wina :D

      Usuń
    3. Żeby to były żarty... od kilku dni poluję na dobre truskawki i albo walą chemią, nawozem, albo kwaśne, albo zgniłe, albo puste w środku, albo o zmutowanych kształtach. Jem, bo kocham, nawet takie namiastki, ale kurde no...!
      Rozgaduj się jak najwięcej!

      Właśnie! Wszyscy Grześki, Grześki... ale one... nawet nie wiadomo jakie niby mają być. Do Prince Polo też mam swego rodzaju słabość. Nie chodzi tu o to, że mi smakuje, bo nie smakował i nie chcę go znowu jeść, ale przynajmniej jest... charakterystyczny. Tak ogółem. No, opakowanie nawet samo. Takie no... No wiesz. :D

      Usuń
    4. No ba, że ja wiem! Opakowanie jest iście książęce! ;D Skoro dla Ciebie jest zjadliwy mogę umrzeć szczęśliwa :D

      Na szczęście ja mam truskawki prosto z pola bez chemii, które mój tato bierze ze wsi niedaleko :) Takich z chemią dzięki Bogu dawno nie jadłam- ale w mojej diecie stanowczo jest jej za dużo, by jeszcze w naturalnych darach natury ją tolerować :D No chyba, że mrożonki... tutaj nie ma dla mnie usprawiedliwienia ;)

      Usuń
    5. Uh, ja nawet nie lubię takich warzyw, co sama zamrożę... Potem ich konsystencja... niee, nie dla mnie. xD Nie no, z tymi chemicznymi truskawkami to trochę wyolbrzymiam, bez przesadyy, ale nie są to takie najprawdziwsze w smaku truskawki. Zazdroszczę Ci tych z pola. W mojej okolicy specjalnie nie rosną chyba nawet, bo za zimno.

      Usuń
    6. Wydaje mi się, że wszystko mrożone bardzo traci na smaku- ale to moje subiektywne odczucia ;)

      Nie rosną masz racje- u mnie są, ale ceny wyższe niż w poprzednich latach... ech... oby tylko upałów nie było >.<

      Usuń
    7. Nie wydaje Ci się, to jest fakt i to chyba nawet oczywisty. Konsystencja to jednak już coś, co u mnie w ogóle przeważa, że nie lubię tego.

      Upałów? Zapraszam do mnie, u mnie ciągle zimno i wiele bym dała za chociaż kilka dni upałów. :P

      Usuń
    8. Bo może to Ty jesteś zimną kobietą? ;D

      Usuń
    9. Jeśli zimna = zamarzająca nawet latem to chyba tak. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.