piątek, 22 sierpnia 2025

Kasama Chocolate 88 % Costa Esmeraldas Ecuador ciemna z Ekwadoru

Kasama to kolejna, kompletnie nieznana mi marka. W 2015 założyła ją grupa przyjaciół z Vancouver: Stefan, Dom, Oliver i Vince. Do dziś właśnie tam (w Kanadzie) robią ręcznie czekolady. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, jak tata jednego z nich wysłał zdjęcie, jak trzyma wielki owoc na wycieczce po Filipinach. Myślał, że to mango, a był to... kabos kakaowca. Przyjaciele spotkali się i stwierdzili, że fajnie byłoby poznać, co na tamtej filipińskiej rodzimej farmie hodują. Spróbowali więc działać z ziarnami kakao i... przepadli w tym. Obecnie są sowicie nagradzani. A markę nazwali słowem, oznaczającym przyjaźń, koleżeństwo i współpracę.

Kasama Chocolate 88 % Costa Esmeraldas Ecuador to ciemna czekolada o zawartości 88% kakao z Ekwadoru, z prowincji Esmeraldas.
Po otwarciu poczułam rządzący motyw ogólnie prażono orzechowy z migdałami na czele. To one zdawały się rozdawać karty kompozycji. Mieszały się ze złożoną słodyczą kwiatów i bardzo słodkich, niemal czarnych winogron granatowych. Tak słodkich, że mimo kwasku i cierpkości, przywodziły na myśl dżem lub amerykańskie "jelly" (dżemową galaretkę), zrobione z miodem. Miodem mocno kwiatowym. Słodyczy dołożył też karmel, robiący aluzje do rumu - goryczkowatego, soczystego w ciężki sposób, ale nie jakoś szczególnie alkoholowego. W oddali zaznaczyła się palona kawa, a ja wyobraziłam sobie jakieś lody (deser?) kawowo-rumowy, nie rum sam w sobie.

Niemal czarna, lekko pylista w dotyku tabliczka wydawała się bardzo masywna. Przy łamaniu trzaskała średnio głośno i krucho - z kolei wręcz sugerując delikatność.
W ustach rozpływała się powoli. Początkowo była zbito-gęsta i lekko mazista, a potem coraz bardziej miękła i stawała się luźno-maziście zawiesinowa. Cechowała ją gładkość i średnia tłustość trochę jakby śmietankowo-mleczna. Końcowo nieco cierpko ściągała.

W smaku najpierw poczułam średnio wysoką, a aspirującą do wysokiej, słodycz kwiatów, którym wtórowały soczyste i niemal zasładzające winogrona granatowe o wręcz czarnym odcieniu. Przy nich już po chwili zaznaczyła się bardziej cierpka skórka, przełamująca słodycz.

Ciemne winogrona obiecały kwasek, acz nie wprowadziły go tak od razu. Wisiał w powietrzu niczym burzowe powietrze, które jasno mówi, że zaraz się zacznie... Przy cierpkości ujawniła się delikatna gorzkość o nieco palonym charakterze. Może nawet z sugestią ziemi? Powoli rosła.

Swoją obecność zaznaczyła maślaność, acz potem jakby się wstrzymała i stanęła gdzieś z boku. Wtedy do słodyczy dołączył karmel. Lekko wzrosła, ale i częściowo zmieniła wydźwięk. Przerobiła część winogron na bardzo słodki dżem i amerykańską, dżemową galaretkę "jelly". Drobna kwaśność się w tym zaplątała, ale bała się pokazać bardziej. Kwiaty pod wpływem karmelu trochę się rozmyły, zaczęły spoglądać ku mocno kwiatowemu i jakby karmelizowanemu miodowi. Miodowi, który zdradzał kwasek.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość osiągnęła średnio-wysokawy poziom. Była palona, trochę palono-cierpka. Odpowiadała za tło, nie mając aspiracji do wystąpienia jako gwiazda kompozycji. Jeszcze dalej za nią, przemknęła mi maślaność.

Winogrona przez moment trzymały się jeszcze dżemowego wydźwięku i zaczęły się mieszać z kremem 100% z migdałów. Kremem lekko prażonym, lekko gorzkawo-wytrawnym... który w końcu zmienił się w prażone migdały po prostu.

Od migdałów rozeszła się bardziej prażona nuta i ogólna orzechowość, której migdały w skórkach przewodziły. Raz po raz bliżej końca zahaczały o przeprażenie.

Gdy zrobiło się poważniej i wytrawniej, winogrona wróciły do bardziej świeżo-surowej wersji siebie i zdecydowały się na kwaśność. Pomyślałam o niezbyt dojrzałych winogronach granatowych, wręcz cierpkich. To wykorzystał jakby lekko zbuzowany sok z ciemnych owoców... winogron i porzeczek? Mieszanki porzeczek z przewagą czarnych. Cierpki kwasek tej mieszanki podbił gorzkość i jednocześnie maślaność. Potem owoce zaczęły łagodnieć, a ja wychwyciłam wśród nich jeszcze trochę słodkich śliwek (ni świeżych, ni suszonych?).

Maślaność i niezachwiana niczym słodycz wygłaskały kwaśność i osłabiły cierpkość, coraz bardziej i bardziej tonując owocowy motyw.

Karmel wszedł w nieco rumowe klimaty. Czułam specyficzną ciężkość i goryczkę, pewną soczystość a'la kwasek, ale niekoniecznie mocny alkohol. Gorzkość nasiliła się, przedstawiając mi palone ziarna kawy, które końcowo zmieniły się w czarną kawę, chyba espresso nieco podkręcone rumem właśnie. Słodycz nagle jakby przygasła i w tym samym momencie poczułam maślane wykończenie.

Po zjedzeniu został posmak cierpkich ciemnych winogron, ze wskazaniem na ich skórki i niezbyt dojrzałych (ale też nie zupełnie niedojrzałych) czarnych porzeczek. Trochę osłodziły je kwiaty i karmel jakby nasączony rumem, acz bez mocnej alkoholowości. Pojawiła się też gorzkość mocno palonej kawy i trochę przeprażone migdały.

Czekolada wydała mi się bardzo, bardzo ciekawa. Nuty winogron z cierpkimi skórkami, zbuzowany sok porzeczkowy pojawiały się po debiucie bardzo słodkich winogron ciemnych i wręcz dżemu winogronowego. Kwiaty, potem karmel i miód, a końcowo rumowy karmel czy leciutki krem migdałowy, migdały i orzechy, a końcowo przeprażone migdały odpowiadały za dynamikę. Szkoda tylko, że kawa stanowiła króciutki epizod - z nią to wszystko w ogóle mogłoby zachwycić i rozkochać w sobie, a tak było po prostu bardzo smacznie - czegoś jednak takiego jak więcej kawy mi trochę brakowało.
Kwasek niski, gorzkość niby nie jakoś szczególnie wysoka, ale kompozycja i tak wyszła charakternie i poważnie. Słodycz z kolei niby była wysoka, ale właśnie wcale tak specjalnie na przód się nie pchała.
Ciekawe, trochę nieczęste wydanie, bardziej cierpko-poważne, Ekwadoru.


ocena: 9/10
cena: £8.95 (za 55g; około 45 zł)
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.