piątek, 8 lipca 2022

Auchan Dark Caramel & Sea Salt ciemna 50 % z karmelem i solą morską

Kiedy w sierpniu 2021 pomyślałam, że nadchodzący rok akademicki może być względnie normalny po wszelkich obostrzeniach związanych z pandemią, czułam smutek, ileż to czasu studiowania mi uciekło. Wśród wielu wątków, nad którymi rozmyślałam, znalazł się też dotyczący czekolad. Mianowicie: zawsze przed rokiem szkolnym / akademickim zaopatrywałam się w jakieś mniej ambitne, by właśnie zabierać na uczelnię. W tym roku nie kupiłam żadnej z taką myślą. Mimo to w zbiorach znalazło się parę odpowiednich na dni zajęć, kupowanych z myślą: "takiej jeszcze nie było, a niech będzie, może kiedyś mnie najdzie na taką". A prawdą jest, że... na odstępstwa od czystych ciemnych nachodziło mnie coraz mniej; jadałam sobie czyste takie, co to już na blogu są. Z tym że wtedy opisywania jakoś tak... bardzo mi brakowało. Niefortunnie się złożyło, że po tę sięgnęłam po Lindcie, który bardzo mnie rozczarował, bo wyszedł średnio półkowo. A nie obstawiałam, by dzisiaj prezentowana reprezentowała poziom wyższy. Dodatkowo otworzyłam ją rozgoryczona, bo kolejny rok był daleki od normalności (80% zajęć w trybie zdalnym). A jednak... przeznaczyłam na nią właśnie "zajęciowy dzień", co mały uśmiech wywołało.

Auchan Dark Caramel & Sea Salt to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z kawałkami karmelu i solą morską, marki własnej Auchan.

Rozerwane sreberko ujawniło intensywny zapach maślanych karmelków z lekko słonym echem. Zarysowały się na kawowo-palonym, delikatnie gorzkawym tle. Czuć palono-karmelową słodycz ogółu, ale podobnie jak gorzkość, nie należała do najwyższych. Sporo tu natomiast maślaności. Może nawet orzechowe echo?

Suchawa w dotyku tabliczka była twardo-krucha. Trzaskała bardzo głośno, czasem dodatkowo z lekkim chrzęstem, za który odpowiadał dodany karmel. Przekrój wprowadził w błąd, że dodano go niewiele - w istocie w całości znalazło się go sporo, że aż trudno o kęs bez choćby kawałka. Sól wystąpiła w postaci drobnych kryształeczków, których dodano średnio dużo (raczej bez przesady, w punkt). Te jednak w większości trzymały się karmelu.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, nie opornie, ale średnio chętnie. Okazała się gęsto-kremowa i mazista. Prędko miękła, stając się śmietankowo-maślaną masą, która jednak nie sprawiała wrażenia tłustej za sprawą drobnej pylistości. Odsłaniała różnej wielkości kawałki karmelu - głównie średnich, optymalnych.
Karmel okazał się kawałkami lekko pochrupującymi jedynie w pierwszej chwili. Częściowo się rozpuszczał; miękł. Trzeszczał i skrzypiał gryziony pod i na koniec. Troszeczkę obklejał zęby, ale nie był irytujący. Nasiąkając od śliny, robił się dość miękkawy. Na koniec okazał się lepkawymi, suchawymi kawałkami, rozchodzącymi się na gumiaste grudki. Takie to... chrupiąco-miękkawe karmelki (wersja dla niezdecydowanych).
Sól wmieszała się w karmel i osobno jawnie żadnych większych jej kryształów na szczęście nie uświadczyłam.
Tabliczka pod względem konsystencji i ilości / formy dodatku wydała mi się bardzo uniwersalna i przystępna.

Pierwszy spokojnie rozszedł się smak palony. Kojarzył się z paloną, ale bardzo delikatną kawą. Rozpuszczalną, z pianką, jedynie gorzkawą. Zaraz za nią pojawiła się delikatnie palona karmelowa słodycz i maślaność.

Maślana nuta niemal zrównała się z kawą. Wydała mi się bazowa i dominująca. Dopuszczała do głosu poszczególne nuty.

Dzięki jej łagodności, słodycz zaczęła rosnąć, lekką paloność zostawiając z tyłu. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa stała się wyraźnie pudrowo-lukrowa. Prosta, nawet nieco ordynarna, czym męczyła.

Epizodycznie w kompozycji zaczęła nieśmiało wyłaniać się sól, by następnie znów się schować. Podkręciła karmelowy wątek, co niestety podniosło słodycz, ale już nie o takim czysto lukrowym charakterze. Karmel coraz ciaśniej wiązał się z maślanością. Przez moment w wyobraźni zobaczyłam maślaną bułeczkę orzechową (z masą orzechową i orzechami?), pokrytą lukrem. 

Gorzkawość w tym czasie, przy asyście soli, uprosiła ją, słodycz, o to, by jednak nie odcinała się od niej tak zupełnie. Pomyślałam o kawie z syropem karmelowym, może kakaowym. Zasładzającym i dodanym w ilości tak przesadzonej, że nie wiadomo, czy to aby przypadkiem nie syrop z kawą. 

Ten wydźwięk, syropowo-cukrowy, cierpkawy rozchodził się od dodatku. Pozwalając wszystkiemu się rozpływać, czułam, że wnosi on do bazy bardziej karmelowo-karmelkowy motyw. Choć był palony, nawet ciutkę goryczkowaty, sporo w nim masła. To maślany, trochę mleczny twór karmelkowy. Bardzo słodki, ale ogólnie nie nadzwyczajnie. Trzymała się go odrobina soli, podkreślająca karmelowość i... chwilami nawet kawową bazę. Raz po raz zaplątała się wyraźniejsza sól, też jednak zgrywając i mieszając się z resztą. Zdarzyło się, iż w tym momencie, czekolada zrobiła drobną aluzję do soczystości (bo jeszcze nie kwasku).

Po debiucie kawałków, sama czekolada mimo słodyczy i maślaności, wydała mi się trochę wyraźniej palono-kawowa.

Gdy prawie zniknęła, a w ustach został karmel, jeszcze raz czy dwa błysnęła lekka słoność, po czym w pełni zaprezentował się karmel. Potwierdził swoją łagodność, a więc splot masła i mleka, ale niestety odsłonił też karmelkową prostotę, może jeszcze nie taniość, ale już blisko.

Po zjedzeniu został posmak przeciętnych, maślanych karmelków, wysokie poczucie słodyczy raczej pudrowo-lukrowej, trochę karmelkowej i na końcu lekka gorzkawość a'la kawowa, ale jakby... jakby np. kawowych karmelków lub cukierków z nadzieniem kawowo-kakaowym czy coś. Realia cukierniczo słodkie. A i tak bardzo wyraźnie czułam słonawe echo. 

Całość w zasadzie zaskoczyła pozytywnie, ale i tak do mnie nie przemówiła. Baza miała miły, palono-kawowy smak, a jednak był on zbytnio złagodzony, zagłuszony nutą maślaną i słodyczą. Ta może nie porażała nadzwyczajnie, ale było jej stanowczo za dużo. Karmel to raczej mało ambitne karmelki. Soli dodano w punkt. Zrobiła dobrą robotę, a mimo to, całość nie porwała... Dobrze zrobiona tabliczka będąca, czym ma być, ale z niczym wyróżniającym się, za co człowiek chciałby szczególnie ją chwalić. Taka z kategorii "można zjeść, jak się już kupiło". Wydaje się lepszym wyborem od Lindta Excellence 70 % Cacao Caramel Fleur de Sel, którego sztuczny posmak po prostu zniechęcał do zrobienia kolejnego kęsa (pomijając inne wady, jak np. maślano-tania w smaku baza za niemałe pieniądze). Auchańska tabliczka została po prostu przesłodzona - to jej jedyna (niestety ogromna) wada. 4 kostki zmęczyło mnie już konkretnie, 5 dopchałam, ale ogół utwierdził mnie w przekonaniu, że takie czekolady to już nie moja bajka (nie moja słodycz, nie mój dodatek). I choć to był "uczelniany dzień"... no jakoś nie; szkoda mi jakiegokolwiek na tak zwykłe (i nie moje) rzeczy. I uznałam, że innego lepiej nie będzie, więc resztę oddałam ojcu.


ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 4,99 zł
kaloryczność: 494 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, kawałki karmelu 15% (cukier, masło, laktoza, mleko w proszku odtłuszczone, sól, naturalny aromat, lecytyny rzepakowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz z masła, lecytyna ze słonecznika, sól morska 0,3%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.