piątek, 27 czerwca 2025

Venchi 85 % Extra Fondente / Extra Dark ciemna

Nie da się ukryć, że po Venchi 75 % Extra Fondente / Extra Dark na myśl o dzisiaj przedstawianej aż się trochę skrzywiłam. Jak już jednak była... Wolałam chyba mieć ją z głowy szybciej niż tak ciągle odkładać. Bo że zadowoli mnie chociaż trochę to już nawet nie umiałam się oszukiwać. Kiedy jednak sprawdziłam skład - zdziwiłam się. Pamiętam sprawdzanie składów... acz jak przez mgłę. Może więc sprawdziłam tylko dziś opisywanej? Acz to i tak dziwne, bo zazwyczaj jak już producenci coś kręcą, to częściej odstawiają jakiś cyrk przy wyższych zawartościach kakao, próbując się podbić pod wyższy procent np. odtłuszczonym kakao w proszku.

Venchi 85 % Extra Fondente / Extra Dark to ciemna czekolada o zawartości 85% kakao.

Po otwarciu poczułam zapach dosłownie czekolady z wiśniami. Nie, że wiśni po prostu, a dokładnie czekolady z suszono-liofilizowanymi wiśniami i czekoladek wiśniowych z wiśniami w likierze. Poprzez nie wkroczył mocno palony motyw. Otaczały je drzewa  i iglaste, świeżo cięte drewno z zachowaną jeszcze iglastą, kwaskawą świeżością. Kryła się za nią jeszcze cytrusowa nuta. Kwasek ten łączył się z wiśniami, wchodząc na dość wysoki poziom, ale ogólna soczystość przeplotła się też ze sporą ilością masła, więc kompozycja chyliła się ku ciężkawej. Bardzo odlegle doszukałam się też migdałów - jakby w polewie kakaowej?

Dość matowa, a zarazem tłusta w dotyku tabliczka była twarda jak kamień. Jej chrupkie trzaski wydały mi się trochę polewowe. Gdy kawałek czekolady stukał o inny, odebrałam ją jako bardzo akustyczną, bo głośno stukała.
W ustach rozpływała się powoli i maziście. Choć w zasadzie bez problemu, chwilami wydawała się nieco oporna. Najpierw dała się poznać jako nieco proszkowa i na pewno nie gładka, ale potem jakby jednak na trochę gładkości się zdobyła. Zrobiła się bardziej kremowa. Miękła i trochę... sprawiała wrażenie zgęstniałej. Kremowość mieszała się z maślaną tłustością, zahaczała o pewną lepkość, po czym końcowo robiła się suchawo pylista.

W smaku pierwsza przemknęła goryczka. Była wyrazista i zaraz poczułam wręcz gorzkość, ale... opływaną przez owocową kwaśność.

Pokazała się kwaśno-słodka wiśnia prosto z czekoladek. Wyobraziłam sobie likierowe, ale nie mocno alkoholowe czekoladki z wiśnią wewnątrz i tabliczki czekolad wiśniowych. Z wiśniami...? Raczej z nadzieniem wiśniowym. Do głowy przyszły mi też wafelki w polewie kakaowej, wypełnione jasnym, wiśniowym kremem. Kwaśność rosła... acz dziwnie nie jednolicie. Pojawiały się kwaśne ukłucia, jak szpileczki wbijane w wymienione wyżej nuty.

Gorzkość utraciła trochę pewności siebie. Zaczęło łagodzić ją masło. Raz po raz zahaczyła o kakao w proszku, co błyskawicznie wykorzystała słodycz.

Słodycz wkroczyła poprzez słodkości, jednak nie zatrzymała się na nich. Zaserwowała sporo wanilii, acz i cukru się nie wyrzekła. Rosła do pary z kwaśnością, mocno osładzając wiśniowy krem. Pomyślałam o kremie już bez tej bardziej kakaowej otoczki, o... lodach wiśniowych?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaności przy gorzkim wątku zebrało się sporo, ale ta zebrała się w sobie i wzrosła. Zdecydowała się na mocno, aż za mocno palony wydźwięk. 

Ze względu na paloną nutę, kwaśność z tła utraciła trochę jednoznaczność. Próbowała się przebić raz po raz, ale jej wtrącenia były delikatniejsze. Zaczęła lżej pobrzmiewać, acz wciąż dość wyraźnie i niewątpliwie wnosiła soczystość - ale przez pewien czas była trudna do określenia.

Gorzkość - ta silna, palona - nie utrzymała jednak za długo dominującej pozycji. Trafiła na drzewa, za którymi kryło się tańsze kakao w proszku. Może też migdały? Migdały w polewie kakaowej nie najwyższych lotów?

Drzewa przypomniały o kwasku, jako że okazały się świeżo ciętymi drzewami iglastymi. Wpisany był w nie lekki, rześki kwasek. Wróciły wiśnie, ale wyraźnie podkręcony kwaśnymi cytrusami... Limonką? Zaraz w owocowej strefie wyszła na przód, znów znacząco podnosząc kwaśność . Uderzyła, po czym... limonki osiadły na laurach w maślanym, słodkim kremie.

Goryczka wydała mi się bardzo prosta, a kwasek splótł się z maślanością - znów jako krem, ale jakiś bardziej limonkowy. Słodycz cukru i aromatu waniliowego, mimo że nie była zbyt wysoka, podszepnęła wafelek ze średniej półki.

Po zjedzeniu został posmak kwaśnych limonek i wiśni - znów z wiśniowych czekoladek / czekolad z mocno zaznaczoną paloną nutą. Czułam też drewno i masło, które gorzkość paloności łagodziły. Słodycz ostała się tylko jako łagodne waniliowe echo.

Czekolada bardzo mnie zaskoczyła. Nie to, by była szczególnie pyszna, ale po Venchi 75 % Extra Fondente / Extra Dark okazała się naprawdę miłym zaskoczeniem - czekolady nie do poznania, że to ten sam twórca. To w końcu zwykła ciemna czekolada z miazgi, a nie jak tamta z kakao odtłuszczonego. Przełożyło się na nuty wiśni czy raczej wiśniowych kremów i czekoladek, do których potem dołączyły cytrusy, głównie limonka. Drzewa i drewno iglaste, palona gorzkość, masło - gorzkość miała epizody rośnięcia, by potem dać się łagodzić. Była jednak wyraźna. Kwaśność też, acz nie wysoka cały czas. W zasadzie w czekoladzie były soczyste punkciki - dosłownie jakby było tam coś kwaśnego sproszkowanego, co raz po raz się rozpuszcza (intrygujące to i dziwne). Słodycz połączyła cukier i aromat waniliowy, przełożyła się na lekką taniość (i skojarzenia z wafelkami wraz z palonością?), ale nie była wysoka. Czekolada mocno poprawna, tylko znów - Venchi się ceni, stąd jednak 6,5, a nie smakowe 7 (to mogłabym wystawić, gdyby kosztowała jakieś 10-15 zł, a nie dwa razy więcej).


ocena: 6,5/10
kupiłam: Piccantino
cena: 29,99 zł
kaloryczność: 603 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, emulgator: lecytyna sojowa; naturalny aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.