Dzień po SOL Dark Chocolate Venezuela Amazonas 73% sięgnęłam po drugą zakupioną wenezuelską czekoladę tej marki. Nie mogłam się doczekać, bo 75% to moja najukochańsza zawartość kakao, a w ogóle właśnie do Wenezueli wydaje mi się idealna. Biorąc pod uwagę, jak wytrawna i przyjemnie mało słodka była 73%, na myśl o dziś przedstawianej aż ślinka leciała. Z tego, co dowiedziałam się od producenta, różnią się one też prażeniem i konszowaniem. Najpierw bowiem tym się zajmują, a dopiero potem dobierają, ile tabliczka ma zawierać kakao. Ciekawa kolejność.
SOL Dark Chocolate Venezuela Amazonas 75% to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Wenezueli, ze stanu Amazonas.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach ziół, ziołowej goryczy, która skojarzyła mi się z ostrożeniem i tymiankiem, zaparzonymi z przesadną ilością ziół na skąpą ilość wrzątku. Nie była jednak bardzo mocna, bo złagodzona słodyczą. Karmelizowanego miodu do rozpoznania bardzo szybko oraz czegoś zawoalowanego. Za nimi zarysowała się ziemia, a także kwasek śmietany. Obok zaś stanęła wysoka, złożona soczystość najrozmaitszych owoców. Czułam ciemno-egzotyczne - jakieś jakby jagodo-aronia, duszone śliwki, ale nie do końca; czarno porzeczkowo-wiśniowy (acerolowy?) splot z czymś... właśnie rześko-egzotycznym. Egzotykę napędziły kwiaty, wyłaniające się z kompozycji dopiero po chwili. Nie były oczywiste, ale w końcu okazały się znaczące - to właśnie je w pierwszych chwilach określiłam jako "zawoalowane".
Tabliczka była twarda, acz przy łamaniu trzaskała średnio głośno w sposób bardzo kruchy. Sprawiała wrażenie masywnej i pylistej, a jednocześnie tłusto-kremowej.
W ustach potwierdziła się jej kremowość i śmietankowo-maślana tłustość. Była leciutko mazista i bardzo, bardzo soczysta. Z czasem doszła wodnistość. Czekolada rozpływała się w średnim tempie, zachowując kształt, a tylko mięknąc. Znikała rzadko, wodniście i z trochę cierpko-ściągającym efektem.
W smaku pierwszą poczułam znaczącą, ale nie jakoś szczególnie silną słodycz. Słodycz ciepłą i niemal... korzenną? Pomyślałam o czekoladzie mlecznej z prażonymi całymi orzechami o specyficznie ciepło-zimowym wydźwięku. Jej mleczność i korzenność zmieniły się zaraz w śmietankową piankę na jakimś gorącym napoju. Przyprawionym, herbacianym chai latte?
Orzechy laskowe zmieniły się w łagodniejsze, surowe, bardziej wycofane migdały. Przy nich lekko zaznaczyły się skórki.
W tle zgłosiły swoją obecność soczyste, słodko-kwaskawe owoce. Do głowy przyszedł mi jakiś multiwitaminowy splot w dużej mierze żółtych owoców, niezbyt jednak jednoznaczny.
Herbata z przyprawami zaczęła przeistaczać się w gorzko ziołowy napar. Do głowy przyszły mi mocne zaparzone zioła: ostrożeń, tymianek, ale po chwili jakby... łagodzone kwiatami? Pomyślałam też o ziołach, których gorycz obudowano, złagodzono karmelizowaniem, a ziołowo-kwiatowe herbato-napary podchwyciły rześkość owoców.
W owocowej strefie rozwinęła się słodycz. Żółte owoce wydały mi się niemal miodowo słodkie, a jednocześnie egzotycznie rześko-kwaskawe.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa w niejednoznacznych owocach egzotycznych pojawiły się kwaśniejsze nuty przypominające jagody i śliwki, acz właśnie nie jako w 100% one. Pomyślałam o aceroli, która jest bardzo podobna do wiśni, a potem o splocie wiśniowo-jagodowym, może też z czarnymi porzeczkami i śliwkami, ale o egzotycznym wydźwięku, podyktowanym pitają. Ją nakręciły kwiaty - coraz mocniej wyczuwalne.
Gorzkość ziół trochę umocniła ziemia. Czułam jej całkiem sporo, ale nie rządziła się. Zioła zaczęły się robić coraz bardziej cierpkie. To zastopowało rosnącą słodycz. Doszło do tego trochę kwaśnej śmietany i razem obudziły w owocach kwaśność.
Wyraźniej wrócił żółty, multiwitaminowy splot. Pomyślałam o mango i bananach, możliwe że też ananasach, prowadzonych przez cierpkawo-kwaśne, zielone kiwi. Wybijało się zdecydowanie, lecz także słodsze banany miały wiele do powiedzenia. Zaraz jednak owocowość została trochę stonowana mleczno-śmietankową nutką, jakby tak wymienione owoce przerobić na gęste smoothie i końcowo koktajl owocowo-mleczny.
Zioła w asyście ziemi w tym czasie niewzruszenie rozwijały cierpkość i goryczkę. Niektóre, w tym na pewno wymianek, wydały mi się... karmelizowane i zatopione w miodzie? Były bardzo charakterne, choć tonęły trochę w owocach i śmietano-śmietance (znów bardziej mleczno-łagodnej?). Tym samym podprowadziły cierpkawe, choć słodkie, ciemne owoce do kiwi. Pomyślałam o niecodziennie słodkiej aronii i wiśniach, z pitajowo-kwiatową otoczką. Oto owoce multiwitaminowe z ciemnymi zawiązały sojusz.
Ta właśnie kwiatowa otoczka na koniec wspięła się na wyżyny, łagodząc wszystko. Wykorzystała to słodycz, wieńcząc wszystko niemal miodową, ale taką... cierpko-dziko miodową nutką.
Po zjedzeniu został posmak cierpkich ziół, złagodzonych kwiatami. Te zawarły w sobie słodycz i rześkość. Ta zaś mieszała siew jedno z egzotyką, w ramach której żółte owoce i kiwi igrały z ciemno owocową drużyną pod przewodnictwem jakby aronii. Cierpkość osadziła w poważniejszych realiach odrobinka ziemi.
Czekolada była przepyszna, a mój jedyny zarzut dotyczy konsystencji - zbyt tłusto-rzadkiej i szybko znikającej. Smak i zapach nadrabiały. Mocno ziołowy splot, mieszający się z kwiatami i mnóstwem owoców wyszedł gorzko i kwaśno-słodko, bardzo soczyście. Odrobina herbaty, ziemi, śmietanko-śmietany i przypraw korzennych przeplotła przede wszystkim ziołowy i dynamicznie owocowy wątek. A ten kręcił się wokół żółto owocowej multiwitaminy z kiwi oraz ciemnych owoców aroniowo-wiśniowo-śliwkowych z pitają.
Dziś przedstawiana wyszła ziołowo gorzko-cierpko jak 73%, ale w innym stylu. W dziś przedstawianej do ziół dołączyły łagodniejsze, słodsze kwiaty. Co ciekawe, dziś przedstawiana wyszła mniej wytrawnie. Za to bardziej owocowo w egzotycznym stylu. Owoce wystąpiły te same ciemne, ale w dziś przedstawianej wzbogacone o egzotyczne.. Tabliczki niby podobne, ale znacząco inne - nie dałoby się ich pomylić. Dziś przedstawiana była pyszna, jednak nie aż tak intrygująca jak 73% ze względu na wyższą gorzkość i cierpkość przy niższej zawartości kakao. Dziś przedstawiana była soczystsza, ale nie wiem, czy szczególnie kwaśniejsza (minimalnie?), a także... jakby słodsza? A przynajmniej to się bardziej prezentowało na łagodniej gorzkim tle.
ocena: 9/10
kupiłam: sol_chocolate na Instagramie
cena: 250 UAH (około 24 zł; za 70g)
kaloryczność: 592,65 kcal / 100g (około - wszak dane na opakowaniu były dla 73%)
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.