niedziela, 15 czerwca 2025

SOL Dark Chocolate Venezuela Amazonas 73 % ciemna z Wenezueli

Uwielbiam poznawać nowe marki. Jakiś czas temu odkryłam, że warto pisać do mało znanych w Polsce producentów na Instagramie i dogadywać kupno. Tak właśnie było z ukraińskimi Sol, na które trafiłam przypadkiem. Cieszę się, że trochę więcej ze sobą popisaliśmy, bo okazało się, że mają różne czekolady z Wenezueli, ale w zasadzie nawet nie różnicują im opakowań - ze względu na minimalne różnice. Ja jednak wiem, że potrafię wyczuć o wiele więcej niż inni, więc jak najbardziej się zainteresowałam. Mieli 3 różne 73% i jedną 75%. Choć najpierw chciałam wszystkie, uznałam, że jeśli nie znam producenta, bezpieczniej będzie wziąć tylko dwie, z czego pierwsza to właśnie ta dzisiaj przedstawiana. Nie chciałam długo zwlekać z tym zestawieniem! Za bardzo intrygowało.


SOL Dark Chocolate Venezuela Amazonas 73% to ciemna czekolada o zawartości 73 % kakao z Wenezueli, ze stanu Amazonas.

Po otwarciu poczułam intensywny, wytrawny zapach mnóstwa ziół. Do głowy przyszedł mi goryczkowaty ostrożeń i tymianek użyty w nadmiarze. Do tego dołączyły drzewa, sporo migdałów i splot ziemiście-grzybowy. Mieszały się ze śmietanką... może wręcz śmietaną, ale bez kwaśności i duszonymi śliwkami. Wprowadziły soczystość, acz też miały wytrawniejszy charakter jakby jakiegoś sosu do pieczeni czy innego dania obiadowego. Migdały dołożyły się do goryczki swymi skórkami. Sojusz goryczki i soczystości śliwek zwieńczyła subtelna nutka pomarańczy, w dużej mierze skórek.

Twarda tabliczka średnio głośno trzaskała niczym suche gałązki przy łamaniu, wydając się bardzo masywną. W dotyku zaś wykazywała lekką pylistość i kremową, potencjalnie śmietankową tłustość.
W ustach rozpływała się kremowo, śmietankowo-maślano tłusto i minimalnie maziście. A już po chwili doszła do tego wysoka soczystość i wkradła się wodnistość. Robiła to średnio powoli, mięknąc, lecz trzymając kształt. Pod koniec zaś znikała soczyście-wodniście rzadko i zostawiała cierpko-ściągające wrażenie.

W smaku pierwsza rozeszła się subtelna słodycz. Podpłynęło do niej trochę śmietanki. Początek był bardzo łagodny i spokojny, ale nie bez charakteru. Przemknął mocno, wręcz do goryczki, palony karmel, a swoją obecność zaznaczyły także łagodne, naturalnie słodkawe migdały. Zaraz jednak wycofały się.

W tle zaznaczyła się lekka soczystość śliwek i bardzo, bardzo słodkich jeżyn.

Gorzkość weszła bardzo powoli i ostrożnie jako mocny, ziołowy herbato-napar. Startowała z niskiego poziomu i dopiero rosła, w czym pomogła ziemia. A rosła już bardzo szybko i odważnie, wręcz skokowo. Trochę jednak hamowały ją migdały. Zaznaczyła się przy nich goryczka za sprawą skórek, ale ogólnie jawiły się jako łagodne i słodkawe.

Słodycz pomykała tyłami. Paloność karmelu zmieniła się w... wypieczenie? Wychwyciłam jakby śmietankowo-maślane, delikatne ciastka z kawałkami suszonych, ciemnych owoców. Owoce stanowiły wtrącenia - najpierw pojedyncze, potem coraz więcej i odważniej. Niezależnie od owoców z ciastek wychwyciłam słodkie cytrusy.

Przy ziemi zaś odnotowałam grzyby i... grzyby duszone w ziołach? Ze... śliwkami? Nagle niemal na pierwszy plan wyszedł śmietanowo-ziołowy sos. Gorycz przeplotła słodycz... karmelizowanego tymianku? I tak ciągle coś ją przeplatało, ciutkę łagodziło.

Za wytrawniejszym wątkiem zaznaczyła się soczystość słodko-kwaśnej pomarańczy, która mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa obudziła owoce ciemne, tym razem kwaśniejsze niż na początku. Czyżbym czuła śliwki? Duże, okrągłe... Mieszały się z pomarańczą aż do przybycia cierpkiej aronii, która to owocowy wątek na pewien czas zdominowała. Przy niej wychwyciłam jeszcze... soczyście wytrawny czarny bez?

Zioła w tym czasie jeszcze się umocniły. Gorzkość wzrosła bardzo, acz nie nazwałabym jej siekierą. Pomyślałam o gotowanym naparze z ostrożenia oraz o bulgoczącym wywarze z tymiankiem, którego dodano tam o wiele za dużo. Było cierpko i wytrawnie.

Słodycz z tła jednak nie wystraszyła się. Pobrzmiewała delikatnie jako karmelowa mgiełka. Znalazło się jej trochę także w owocach, bo do aronii znów zaczęły podkradać się inne. Też ciemne, ale tym razem słodsze. Prawie na pewno czułam bardzo ciemne, niemal czarne winogrona granatowe i być może jeżyny.

Z czasem zioła zatonęły w śmietance, przekładając się na ziołowo-śmietanowy sos. Sos do... grzybów? I te raz po raz się wyłaniały. Potem jednak schowały się w ziemiście-drzewnym wątku. Drzewa przywołały migdały, które jakby tylko na to czekały i końcowo wyszły niemal na przód. A zioła znów zmieniły się w - tym razem łagodniejszy - herbaciany napar.

Po zjedzeniu został posmak ziołowej goryczki oraz cierpkość aronii i czarnego bzu, za którymi pobrzmiewało echo innych, już słodszych ciemnych owoców. Pojawiła się też subtelna, słodko-kwaskawa pomarańcza i trochę śmietanki. Wszystko wieńczyła ziemia.

Czekolada była niezwykle interesująca, niecodzienna i smaczna. Nie rozpoznałabym regionu w ciemno. Czuć bowiem całe mnóstwo ziół, przypraw. Były goryczkowate, kojarzyły się z mocnymi naparami i wytrawnymi sosami. Trochę łagodziło je sporo śmietanki. Pomyślałam o ziołowo-śmietanowym sosie i grzybach. Ziemi też czułam sporo - ciekawie łączyła się z migdałami i bardzo subtelną słodyczą. Owoce wprowadziły soczystość, ale też cierpkość. To przede wszystkim duszone, ale nie tylko duszone, śliwki oraz aronia, czarny bez i inne ciemne, wymieszane z nutką pomarańczy.
Za sam smak mogłaby spokojnie mieć 10, jednak to zbyt szybkie rozpływanie się, końcowa niemal wodnista rzadkość i soczystość nieadekwatna do nie aż tak mocno owocowego smaku mnie nie rozkochały w sobie.


ocena: 9/10
cena: 250 UAH (około 24 zł; za 70g)
kaloryczność: 592,65 kcal / 100g
czy kupię znów: chciałabym do niej kiedyś wrócić

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.