Cztery neapolitanki Domori, jakie próbowałam, były doskonałym wstępem do całej serii degustacji, jaką będę mogła sobie zorganizować dzięki Piotrowi z Sekretów Czekolady i prezentowi od I. ze Stanów. Czeka Was (łącznie z tą) 21 recenzji, więc mam nadzieję, że się cieszycie. O Domori możecie przeczytać przy mojej pierwszej recenzji czekolady tejże firmy - Domori D-Fusion Pralinato. Po dymno-owocowej Javablond 70%, w której zakochałam się na zabój, czy szalonej Canoabo 70%, właściwie nie miałam pojęcia, po którą by tu teraz sięgnąć. Miałam mały pokaz tego, co potrafi Domori, a teraz...? Po prostu nie wiedziałam od czego zacząć.
Z pomocą przyszedł mi nieoczekiwany, a mianowicie tabliczka Amedei Porcelana, która miałam już okazję jeść i opisać, ale której recenzję postanowiłam zaktualizować, dodając nowy akapit (możecie o niej przeczytać tutaj). Tym samym, trafiła mi się świetna okazja do małego porównania.
Otworzyłam przepiękny i skromny kartonik ze złotymi, połyskującymi napisami. Wyjęłam złotko przyozdobione delikatnym logiem. Już w tym momencie było widać poziom czekolady, a kiedy wydobyłam połyskującą, ciemną tabliczkę... w ogóle się zakochałam. Była tak gładka, że kiedy spojrzałam na nią pod odpowiednim kątem, działała jak lustro. Głębia brązu i intensywność zapachu pokazywały pełnię klasy.
Unosił się nad nią aromat lekki i świeży, odrobinę kwaskowaty w pełni owocowym kontekście. Postawiłabym tu na morele. Oprócz tego zapach... ciężko to nazwać, ale to był zapach śniadania na słodko jedzonego na balkonie w ciepły, słoneczny poranek.
W pierwszym momencie zawisło jakby pytanie: słodko czy gorzko? - tak, jakby czekolada nie mogła się zdecydować, a potem popłynął lekki kwasek.
Co do owoców, one nie był już tak jednoznaczne, jak zapach. Najpierw poczułam słodki dżem truskawkowy, potem zaczęłam się wahać, czy aby na pewno nie są to morele. W końcu już nie byłam niczego pewna. Obok tego lekko gorzkie nuty wciąż wynosiły wytrawny smak na wierzch.
Do naszej "kanapki" dorzucono posiekane orzeszki - zwłaszcza przy drugiej kostce ukazała mi się orzechowa, lekko słodkawa nuta. W tej słodyczy można było utonąć, bo nie była ona czysto słodka - o nie! Smakowała mi gorzkawym miodem, o w pełni stonowanym smaku.
Zakończenie było najbardziej gorzkie, wyraźnie kawowe. Czułam się, jakbym całość poczuła dobrą, głęboką w smaku kawą, chociaż nie żadnych siekierowato gorzkim espresso.
Ta czekolada jest bardzo, bardzo delikatna, głównie w konsystencji. Smak, również nie jest skrajny, a stonowany, ale ma on pewien wyraz, charakter. To słodko-kwaskowaty ornament delikatności, wzbogacony o kawowy smak, wydobyty z bogactwa kakao. Ta czekolada jest diametralnie inna od reszty próbowanych przeze mnie. Po niej, moje postrzeganie czekolad na pewno ulegnie zmianie.
W odniesieniu do Amedei... Domori jest o wiele bardziej dynamiczna, chociaż wciąż rozkosznie subtelna. Amedei jest słodsza, a przez to wydała mi się bardziej mdła. Moje serce kieruje się raczej ku Domori.
ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 17,85 zł (za 25 g) - dostałam zniżkę od sklepu
kaloryczność: 554 kcal / 100 g
czy znów kupię: z ogromną ochotą bym do niej wróciła
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy