Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carte D'Or. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carte D'Or. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 czerwca 2016

lody Carte D'Or Chocolate Brownie; Movenpick Chocolate Chips

Po czekoladowych Haagenach miały pojawić się dwie kolejne recenzje, ale... po spróbowaniu jednych i drugich doszłam do wniosku, że i tak nie mam zamiaru się rozpisywać, więc zrobię małą recenzję porównawczą, bo... jedne i drugie lody są do siebie dość podobne, a kupiłam je tylko po to, by na pytanie "tak dziś gorąco... nie masz tam jakiś lodów?", nie musieć dzielić się Haagenami itp.

Wydobyłam więc z szuflady w zamrażarce lody Carte D'Or Chocolate Brownie, czyli lody czekoladowe z sosem czekoladowym (15 %) i kawałkami ciastek brownie (3%). Wydał mi się to dość bezpieczny wariant i z lekką nadzieją otworzyłam pudełko.


Moim oczom ukazały się dziwnie wykończone lody... to znaczy, nie wiem, nie przemawia do mnie takie "przyozdabianie" ich, wolę, żeby było po prostu smaczne. Ciasteczek brownie wydało mi się całkiem sporo i to od nich zaczęłam.

Kawałki nie były za duże, ale mikroskopijne też w zasadzie nie. 
Gdy kilka powędrowało do moich ust... zachwyciło mnie, jak miękkie i wilgotne właściwie były. Miały konsystencję delikatnego ciasta, a nie chrupiących ciasteczek, czy rozmiękłych grudek. W smaku okazały się dość kakaowe, ale nie aż tak gorzkie, jak na to liczyłam. Smakowały jak... smaczny, czekoladowy ciasto-biszkopt. 
Niestety, tylko wierzch był niby posypany, a ja liczyłam na całą masę pełną tych kawałków ciasta.

Następnie spróbowałam sos czekoladowy. Ten na wierzchu był solidnie zmrożony, a więc gęsty i zbity. Gładki, trochę tłusty. W ustach od razu przybierał postać bardziej płynną, a wraz z nim, rozlewał się czekoladowy smak. Nie powiedziałabym, że to mleczna czekolada. Smakowała mi raczej jak przesłodzona deserówka. Słodycz była silniejsza od kakao, aczkolwiek razem tworzyło to całkiem niezły sos. W masie lodowej także się go trochę znalazło. Tam był on bardziej płynny, szczególnie w miejscach, gdzie lody zaczęły się lekko topić.

Właśnie, skoro już o lodach... Zabrałam się za nie na samym końcu, pełna obaw, bo sos i brownie mi smakowały. Łyżkę wbiłam bez najmniejszego trudu, bo lody były delikatne, miękkie i raczej rzadkie. Spora porcyjka wylądowała w ustach. Konsystencja była taka, jak odebrałam ją jeszcze przed spróbowaniem, ale miejsce swoje znalazła tu także lekka wodnistość. Lody nie są tłuste, ale mają w sobie pewną tłustawość.
Bazowy smak jest mdły: czuć, że są zrobione na mleku, ale wyraźnie odtłuszczonym - brak im głęboko mlecznego, pełnego smaku.
Smakowały jak rozpuszczalne kakao dla dzieci.  Kakao pozbawione głębi. Nie było tu zbyt wiele goryczki (trochę takiej z odtłuszczonego kakao). Tym, co nie zostało pozbawione ani trochę swojego smaku, był cukier, chociaż nie było czuć smaku białego cukru samego w sobie. Lody były po prostu bardzo słodkie, jednak wciąż nie aż tak strasznie muląco-słodkie. Taka silna słodycz jeszcze do zniesienia. Kakaowe nuty i odrobina sosu dodawały temu kakaowego posmaku i w sumie wszystko jakoś ze sobą grało, chociaż w moim przypadku na jednej miseczce się skończyło.

W zasadzie, smak tych lodów był po prostu słodko kakaowy ("słodkie kakałko dla dzieci na pseudo-mleku 0 %") i nie da się tu nic więcej powiedzieć. Ocenę bardzo podbiły kawałki brownie, bo one były niezaprzeczalnie smaczne, a sos... też był raczej zaletą.


ocena: 5/10
kupiłam: Tesco
cena: 15.49 zł
kaloryczność: 194 kcal / 100 g, 109 kcal / 100 ml
czy znów kupię: nie

Skład: odtworzone odtłuszczone mleko, cukier, woda, syrop glukozowo-fruktozowy, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, oleje roślinne (kokosowy, słonecznikowy), preparat serwatkowy (mleko), syrop glukozowy, miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, mąka pszenna, masło kakaowe, tłuszcz mleczny, jaja, kakao w proszku, emulgatory (mono-i diglicerydy kwasów tłuszczowych, fosfatydy amonu), stabilizatory (mączka chleba świętojańskiego, guma guar), cukier trzcinowy, cukier inwertowany, mąka kukurydziana, sól, substancja spulchniająca (węglany sodu)


Po Movenpick Cappuccino (a właściwie po pozytywnych wspomnieniach) do tych lodów podeszłam z większym zapałem, niż do Carte D'Orów, chociaż wciąż z o wiele mniejszym, niż podchodziłam do Haagenów.

Movenpick Chocolate Chips to lody czekoladowe z kawałkami czekolady mlecznej (4,1%), ze startą czekoladą (1,9%) i kawałkami czekolady deserowej (1,4%).


Otworzyłam wieczko, zerwałam folię. Zapach? Ot, czekoladowe lody. Wygląd? Przyznam, że taka prostota podoba mi się bardziej niż fale Carte D'Orów. Wiórków czekolady całkiem sporo, więc od nich zaczęłam.
Zaskoczyły mnie pozytywnie, bo smakowały jak czekoladowe cienkie opiłki, a nie jak opiłki pozbawione smaku. Były wyraźnie gorzkie, chociaż nie jakoś tam wykwintnie. Od słodyczy silniejsza była gorzkość - a to duży plus. Niestety, ta czekolada jest tylko na wierzchu.

W masie lodowej są zatopione małe kawałki mlecznej czekolady, która jest już gorsza. Bardzo słodka i... czekoladowa - więcej nie jestem w stanie o niej powiedzieć. Ma niezbyt przyjemną konsystencję, jest trochę plastelinowa i oporna do rozpuszczania się.
A co z samą masą lodową?
Chyba bardziej kakaowa (słodkie kakao dla dzieci, chociaż już z pewną mdłą goryczką), niż czekoladowa, ale... właściwie to bez różnicy.

Czuło się taki czekoladowo-kakaowy smak, bliżej nieokreślony, ale dość niezły, bo nieprzesłodzony. Owszem, te lody także były słodkie, ale nieco mniej niż Carte D'Or.
Konsystencja była dość zbita, niewodnista, niezbyt tłusta. Ewidentnie zrobione na mleku, ale znowu ten sam problem - mdły smak odtłuszczonego mleka.
Kawałków mlecznej czekolady wewnątrz znalazło się dość sporo, ale przeszkadzały mi. Podbijały słodycz, a oprócz tego wnosiły tylko "grudkowaty element" - ani to rozpuszczać, ani to gryźć. Najlepiej smakowała wierzchnia warstwa - ta z wiórkami ciemnej czekolady. Kakao było wyrazistsze, całość była nieco bardziej gorzka.

Same lody czekoladowe (masa lodowa) - zdecydowanie wygrywają Movenpick - nieco bardziej gorzkawe i niewodniste. Tutaj nie pasował mi dodatek mlecznej czekolady, ale ciemne wiórki były bardzo na plus. Zjadłam sobie jedną porcję (wierzch, haha) i... tyle.


ocena: 5/10
kupiłam: Tesco
cena: 15.99 zł
kaloryczność: 229 kcal / 100 g, 131 kcal / 100 ml
czy znów kupię: nie

Skład: rekonstytuowane mleko odtłuszczone, preparat serwatkowy (z mleka), cukier, syrop glukozowy, tłuszcz kokosowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (5,8%) , miazga kakaowa, śmietanka (z mleka), pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, lecytyny (z soją)), stabilizatory (mączka chleba świętojańskiego, guma guar), tłuszcz mleczny

Ogólnie powiem tak: do żadnych nie mam zamiaru wracać, nawet ich nie kończyłam (na szczęście chętnych na zjedzenie nie brakowało, bo zostały kupione tak "do częstowania"). Lody są zjadliwe, zwłaszcza w upalny dzień. Jednak nie było czym tu się delektować. Mogli dać chociaż nieodtłuszczone mleko, a smak już byłby lepszy... Osobiście wolę zjeść Haageny rzadziej i mniej, niż jedne i drugie zrecenzowane. Właściwie... wcale bym ich nie ruszyła, gdyby nie chęć porównania do Haagenów (i potwierdzenie, dlaczego nie warto żałować kasy na H-D).

wtorek, 14 lipca 2015

lody Carte D'Or Cheesecake with Raspberry Cream

Moim ulubionym ciastem zdecydowanie jest sernik. W ogóle jestem osobą, że tak powiem, "nabiałową", bo nabiał, czy to w formie sera, mleka, czy czegokolwiek innego, jest codziennie obecny w moim życiu. Uwielbiam także słodycze z takim dodatkiem. Te z sernikiem odkryłam stosunkowo niedawno, czy to jeśli chodzi o sernikowe czekolady, czy sernikowe lody Haagen-Dazs, które zdobyły moje serce. Wcześniej nie miałam żadnego zdania o sernikowych lodach, po tamtych jednak naszła mnie ogromna ochota na kupienie jakiś innej firmy i porównanie.

Padło na Carte D'Or Cheesecake with Raspberry Sauce, czyli lody twarożkowe z sosem malinowym (16 %) i kawałkami biszkoptów (6%). Trochę obawiałam się tego sosu malinowego, jednak po dłuższych namyśleniach - skoro sos truskawkowy nawet mi smakował, mimo mojej nienawiści do rzeczy truskawkowych, z malinami nie może być aż tak źle.
W dodatku słyszałam dobre opinie o lodach Carte D'Or, więc 450 mililitrowe (245 g) opakowanie powędrowało do sklepowego koszyka, a potem do mojej zamrażarki, z której...

...w końcu je wydobyłam i otworzyłam. Dobiegł mnie dziwaczny zapach. Składały się na niego dwie główne, wiodące nuty: twarogowa i buraczano-jagodowa. O tyle, o ile ta pierwsza byłaby smakowita, tak ta druga... do najmilszych nie należała. Przyjrzałam się lodom krytycznie. Sztucznie różowo-czerwony sos, białe lody i kawałki biszkoptów w ilości zadowalającej. Od nich właśnie zaczęłam próbowanie.

Kawałki ciasteczek okazały się trochę twardymi biszkoptami (jak na biszkopty w lodach), wcale nie rozmiękłymi i odrobinę słodkimi. Nie były chrupiące, co chyba oczywiste. W smaku... no, taki słodki biszkopt. Niezbyt słodki, ale jednak.
Potem wzięłam się za same lody. Były bardzo miękkie, chociaż jadłam je prawie od razu po wyjęciu z zamrażarki (no ok, może zrobienie zdjęć zajęło mi jakieś 5 minut). Gdy wielka łyżka lodów znalazła się w ustach, dotarła do mnie ich lekkość i puszystość. Nie bardzo mi to odpowiadało: lody twarogowe powinny być według mnie o wiele bardziej zbite, gęste. Te ocierały się o zbytnie rozwodnienie. Trochę zbyt tłuste, ale w sposób bynajmniej nie naturalnie nabiałowy. Oprócz tego, zabrakło w nich kremowości, bo były lekko "proszkowate", ale w sposób porównywalny do mleka w proszku, bądź cukru.
Właśnie: były bardzo słodkie. Może nie nazwałabym ich najsłodszymi lodami, jakie jadłam, ale były przecukrzone. To jest właśnie dziwne: nie wydały mi się przeraźliwie słodkie, a po prostu cukrowo słodkie. Przez słodycz przebijała się kwaskowatość: po części typowo twarogowa, albo i minimalnie jogurtowa, a po części sztucznie cytrynowa. W dużej mierze była także po prostu mleczna. Mimo tego wszystkiego, masa lodowa była niezła. Nie, nie "dobra", a tylko "nie-taka-strasznie-zła".

Ostatnią rzeczą, za jaką się wzięłam był sos, który wcale sosu nie przypominał. Był gęsty i trochę żelowaty. Kiedy całkiem sporą ilość tego czegoś umieściłam w ustach, poczułam niegładką strukturę, chropowatą proszkowatość, albo i cukrowość (czułam się jakbym chrupała cukier) i sztuczność. To ostatnie odnosi się i do konsystencji, i do smaku. Masa udająca sos była bowiem słodko-kwaśna, ale za sprawą syropu glukozowo-fruktozowego i regulatorów. To było czuć: cała gama aromatów, nie zaś naturalne owoce (mimo, że przeciery są w składzie). Smak owocowy pojawił się, ale nie były to soczyste, świeże maliny, a stare jagody, silny smak chemicznej truskawki i bardzo wyraźny smak botwiny, albo i starych buraków. To ostatnie (truskawki i buraki) w ogóle obrzydziły mi ten sos i spowodowały, że dalej jadłam lody, omijając go. Niestety, graniczyło to z cudem, bo akurat tego sosu nie pożałowali.

Co więcej, kiedy raz i drugi zagarnęłam łyżką i masę twarogową i sos, czuć było tylko te sztuczne owoce i cukier, jakakolwiek nuta sera zanikała w tym wszystkim.
Biszkoptów w całej masie w ogóle nie było, oprócz tego, co na wierzchu.
Na końcu buraczano-truskawkowo-jagodowy zapach się nasilił i twarogu w ogóle nie było czuć. W smaku było bardzo podobnie. Im więcej jadłam, tym mniej serowe mi się wydawały. Cukier i nuty wcześniej wspomniane. To tyle.
Chciałam zjeść je na raz, ale tylko dlatego, że chciałam mieć je już za sobą, bo wiedziałam, że jak odłożę, to już nie dam rady do nich wrócić, ale po paru chwilach jadłam, omijając część z sosem.
W końcu i tak nie dałam im rady. Są to lody, do których nigdy nie chcę wracać. Nastawiłam się na coś pysznego, a było... niesmacznie. Mogli sobie chociaż ten sos darować, który jest jak wyjęty z najtańszych lodów z pseudo-owocowym sosem.

Początkowo chciałam im podciągnąć na 4, ale jednak były za obrzydliwe i miałabym wyrzuty sumienia w stosunku do czwórkowych produktów.


ocena: 3/10
kupiłam: Tesco
cena: 8.99 zł
kaloryczność: 210 kcal / 100 g,  110 kcal / 100 ml
czy znów kupię: nie

Skład: twaróg (26%), cukier, woda, odtworzone mleko odtłuszczone, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop glukozowy, olej kokosowy, mąka pszenna, przecier malinowy (2,5%), przecier truskawkowy, masło, preparat serwatkowy (mleko), sok jeżynowy z soku zagęszczonego, sok jagodowy z soku zagęszczonego, stabilizatory (mączka chleba świętojańskiego, guma guar, karagen), kwas cytrynowy, emulgatory (mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych), zagęszczony sok z czerwonego buraka, aromaty (w tym mleko), węglany sodu, proszek jajeczny, odtłuszczone mleko w proszku, karoteny, sól