Ta recenzja... nie powinna powstać. Ja prawdopodobnie nie powinnam próbować tego wafelka. Jednak tak bardzo chciałam samej sobie wbić do głowy wyższość średnio-kiepskiego Kit Kata (do którego mam ogromny sentyment przez to, że niegdyś był jednym z moich ulubionych słodyczy) nad innymi podobnymi tworami, a także porównać z kauflandowym no-name'em, że... tak jakoś wyszło.
Reese's Sticks to wafelki z kremem z masła orzechowego z mlecznoczekoladowej polewie.
W gigantycznej paczce znalazłam cztery wafelki wielkości paluszków Twixa o łącznej wadze 85 gramów.
Po otwarciu poczułam zaskakująco smakowity, intensywny zapach masła orzechowego, co było miłym początkiem, więc z nieśmiałą nadzieją zabrałam się za próbowanie.
Już przy pierwszym kęsie niestety poraziła mnie słodycz, chwilę potem aż zadrapało w gardle. Nie znaczy to jednak, że wafelek był zrobiony z cukru i tylko z cukru. Pozwoliłam sobie trochę pobawić się nożem i porozdzielałam go.
Ogółem wafelkowe paluszki były raczej lekkie, a poszczególne warstwy waflowe miały nieco napowietrzoną strukturę, przy czym cieszyły się solidnością i chrupały naprawdę cudownie. Dobrze je wypieczono. W dużej mierze smakowały neutralnie, ale posiadały też element, przez który kojarzyły mi się z takimi najpopularniejszymi waflami do lodów na gałki, które według mnie smakują kartonowo. Nie zmienia to jednak faktu, że chrupkość była po prostu doskonała.
Zdziwiłam się, gdy poczułam w nim przede wszystkim masło orzechowe z wyrazistym smakiem fistaszków i akcentem soli. Po chwili jednak dotarła do tego i znacząca słodycz, która popsuła pierwsze wrażenie. Muszę jednak przyznać, że krem ten był całkiem niezły, choć wolałabym jeszcze więcej soli i zupełny brak słodyczy.
Słodyczy wystarczająco, a nawet nadto, dostarczała bowiem czekolada (a przypominam, że i tak wybrałam wafelek najskąpiej nią oblany!). Znam czekoladę mleczną, ciemną, białą... Poznałam nowy rodzaj: czekoladę cukrową, bo smakowała po prostu cukrem. Konsystencję miała lepszą niż w babeczkach Reese's, bo nie była takim ulepkowatym plastikiem, a po prostu tłustą paskudą topiącą się już w palcach (bo w babeczkach jest coś, co po prostu nazywają "czekoladą", a tu jednak "polewa czekoladowa"?).
Ledwo zjadłam ten mój jeden wafelek - tak okropnie był przesłodzony! Owszem, czułam i niezłe masło orzechowe, ale co z tego, skoro od cukru prawie od razu drapało w gardle? Przy tej słodyczy również bosko chrupiący wafelek stracił według mnie na znaczeniu. Szkoda, że tak zacukrzyli, bo inaczej może byłby to produkt Reese's, który nawet mi by smakował? A może, gdyby nie cukier, byłoby czuć pozostałą niepochlebną część składu? Nie wiem, ale raczej właśnie to, bo jest okropny (i żadne dodane witaminki mu nie pomogą).
Moja Mama, która ze słodyczy akurat wafelki lubi tak sobie, ale ma o wiele większą ode mnie tolerancję na słodycz, stwierdziła, że to najpyszniejsza rzecz, jaką ostatnio jadła (a już na pewno najlepszy wafelek) i mam jej "zamówić tego więcej na jakimś Allegro czy coś" na Dzień Matki. :P
ocena: 3/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 542 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: krem z masła orzechowego 45 % (orzeszki ziemne, cukier, dekstroza, tłuszcz kakaowy, utwardzone tłuszcz: olej z nasion palmowych, olej palmowy; sól, olej z nasion palmowych, strączki kukurydziane, przeciwutleniacze, E319, regulator kwasowości, kwas cytrynowy E330), polewa czekoladowa 43 % (cukier tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, laktoza, tłuszcze roślinne: palmowy, shea, słonecznikowy i/lub szafranowy; odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, serwatka w proszku, emulgatory: lecytyna sojowa, E476, sól, wanilina), wafle 12 % (wzbogacona ? mąka pszenna: mąka, witamina B3, siarczan żelaza II, monoazotan tiaminy, witamina B2, kwas foliowy; cukier, olej z nasion palmowych, lecytyna sojowa, środek spulchniający, wodorowęglan sodu