Ostatnimi czasy uznałam, a właściwie po prostu dotarło to do mnie, że z nadziewanymi czekoladami mi nie po drodze. Owszem, jak jakaś jest zrobiona dobrze, czuję to i potrafię przyznać. Jak jednak przychodzi taką jeść, nie sprawia mi to takiej przyjemności, co jedzenie czystej ciemnej. Jednego nowego nadziewanego Zottera jednak uznałam, że przygarnę, choćby przez wzgląd na "stare dobre czasy", kiedy to wyczekiwałam sezonowych nowości co pół roku. Tym razem (wiosną 2023) nie widziałam niczego dla siebie, acz w końcu wybrałam... czekoladę z piwnym nadzieniem, mimo że nie lubię i nie pijam piwa. Po prostu to na tyle niecodzienna opcja, ze składników takich, że pomyślałam, iż może mimo wszystko i ja odnajdę w niej coś tam, co mi jakoś do gustu przypadnie. Z tego co poczytałam, piwo dodano do niej nie byle jakie, bo rzemieśnicze nazwane na cześć jedynej austriackiej kolonii na Oceanie Indyjskim, Wysp Nicobar (w pobliżu Malezji i Singapuru), w której pito pewne niezwykle mocne ale. Swoją drogą, kolonia nie przetrwała za długo. Pamięć o piwie natomiast tak. Nicobar ma być jego "wskrzeszeniem". Piwo dodane do tej czekolady, Nicobar IPA, to wielokrotnie nagradzane India Pale Ale organicznego mikrobrowaru Gusswerk z Salzburga, który warzy przy użyciu tradycyjnej metody.
Zotter Bier & Malzkrokant / Beer & Malt to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana czekoladowo-piwnym kremem zrobionym na bazie czekolady karmelowej, ciemnej czekolady 70% i nugatu z orzechów laskowych z piwem India Pale Ale (Nicobar IPA) oraz cienką warstwą siekanego i karmelizowanego słodu.
Po otwarciu poczułam wyraźny zapach mocnego, ciemnego piwa, podkreślonego kakaowo-słodowo-chmielową gorzkością. Spory udział w kompozycji miały orzechy laskowe - zwłaszcza wierzch wydawał mi się bardziej orzechowy, słodszy w nieco pralinkowo-karmelizowanym sensie. Całość pachniała także mlekiem, wysoką karmelową słodyczą, która nasiliła się po przełamaniu. Wtedy też polał się aromat piwa niczym tsunami, ale... całość sugerowała też mocniejszy alkohol - jakieś brandy czy whisky. Z racji karmelowości? To było aż w pewien sposób ciepło-pikantne ("korzenne" to chyba za wiele powiedziane).
Czekolada wydawała się masywna i tłustawo-kremowa. Przy łamaniu ogół nie trzaskał, ale był twardy. Nadzienie mimo masywności, wyglądało na plastyczne. Na pewno było maziste. Na oko słodu karmelizowanego nie widać, lecz - jak odkryłam - był umieszczony pod czekoladowym wierzchem, z racji czego ten łatwo odskakiwał.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i gęsto. Zalepiała usta w nieco mazisty, śmietankowo-maślany sposób.
Nadzienie wyłaniało się spod niej dość szybko, choć rozpływało się ogólnie w tempie umiarkowanym. I spójnie z czekoladą. Było miękko-tłuste, ale masywne, bardzo maślane i kremowe w czekoladowy sposób. Trochę zalepiało, po czym rozpływało się, coraz bardziej rzednąc. Po pewnym czasie wypuszczało z siebie kawałki słodu. Te ulokowały się pod wierzchnią warstwą czekolady - trochę wtopiły się i w nią, i w nadzienie. Słód okazał się drobinkami i głównie łuskami, też jakby patyczkami siana.
Słód gryzłam dopiero na koniec, gdy reszta już zniknęła. Część wyszła delikatnie, trzeszcząco, mimo że niektórym drobinkom twardości nie brak. W większości jednak to łuski, które wypluwałam. Okropny, irytujący dodatek.
W smaku czekolada przywitała się wysoką słodyczą karmelu, który jakby osiadł na zaskakująco intensywnej, wręcz ziemistej gorzkości. Tę już po chwili poskromiła mleczność. Słodycz za to wzrosła.
Nadzienie w smaku w dużej mierze wydawało się kontynuacją smaku samej czekolady - okazało się niezwykle harmonijne, zgrane z nią. Wraz z jego czekoladową gorzkością, wypłynął też wątek maślano-mleczny. Leciutka goryczka o orzechowym charakterze rozchodziła się, przy czym wydawała się wpisana w czekoladowość.
Alkohol prędko zaznaczył swoją obecność - sama czekolada lekko nim przesiąkła. W pierwszej chwili wydał mi się bardzo mocny i tyle. Porządnie nadzienie, a wraz z nim alkohol, odezwało się dopiero po pewnym czasie. Cechowała je karmelowa słodycz, a także palona gorzkość. Należała do ciemnej czekolady z wyraźnie ziemistym wątkiem oraz słodu, zboża. Odnotowałam orzechy, początkowo niedookreślone. W tym czasie jednak alkohol przedstawił się jako ciemne piwo, chyba wzmocnione nutami brandy, whisky czy czegoś mocnego i aż zasładzającego.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa krem zaserwował więcej maślaności, trochę śmietanki, mleka... Słodycz też wzrosła, przy czym bardzo słodki, karmelowy alkohol nie odpuszczał. Wyłoniły się "orzechy chyba laskowe" w wydaniu słodko-nugatowym.
Na zasadzie kontrastu jednak wyłoniła się soczysta goryczka, nakręcająca smak piwa. Chmiel, kakao i ziemistość podkreśliły jego charakter. Alkohol znowu wydał się bardzo mocny, aż szczypiący w język. Kompozycja w pewien sposób przybrała na słodkiej pikanterii. Odnotowałam lekką korzenność, a słodycz karmelu wydała mi się mocniejsza i bardziej płytka. Na przód wyszło słodko-goryczkowate, mocno słodowe piwo. Z cytrusowym akcentem?
Z czasem sama czekolada zaczęła się wydawać bardziej maślano-słodka. Lekka cierpkość kakao zgrała się za to ze słodem, w zasadzie zlewając się w jedno.
Ssany, ciamkany i gryziony słód niewiele wnosił. Dużo zależało od tego, co się trafiło. Pojedyncze kawałki, dosłownie drobinki były cukrowo-goryczkowatymi pstryczkami, przypominającymi o piwie, jednak w większości w ustach zostawały łuski. Ten dodatek aż krzyczał "wypluj mnie", bo i niczym nie smakował.
Po zjedzeniu został posmak alkoholu, ewidentnie piwa. Czułam goryczkę słodu i kakao, pewną ziemistość, ale także przesłodzenie karmelem, niemal cukrowe... Nie tak jednak czysto cukrowe, bo z pikantnym tłem. Niewątpliwie to mocny alkohol (jakby wzmocnione piwo), ale i lekka korzenność.
Całość była smaczna, jednak tabliczka bardzo mi podpadła tym "karmelizowanym słodem" - to jakaś porażka, w większości łuski, niektóre w cukrowej otoczce. Tylko psuły efekt. A miały, co zepsuć. Sama czekolada mleczna była przyjemnie gorzka, a i w nadzieniu tej gorzkości nie brakowało. Ciemne piwo, ziemia, orzechy w palonym splocie sprawiły, że wysoka i rozgrzewająca, karmelowa słodycz nie męczyła. Alkohol był mocny, ale ciemne piwo i słód wciąż czuć wyraźnie. Podobało mi się, że ta czekolada była tak ewidentnie piwna, ale nie gubiąca czekoladowości. Zaskakująco "ciemno" wyszła, wcale nie tak mlecznie słodko. A jednak ten słód, a w zasadzie łuski, denerwował bardzo. Gdyby nie on, mogłabym to uznać za doskonałą piwną czekoladę i z ochotą zjadłabym całą. Przez okropne łuski, dokładnie po 24 gramach czekoladzie podziękowałam. I aż dziwnie mi to oceniać - tabliczka jest świetna, ale przez te łuski zupełnie nie do jedzenia.
Reszta trafiła do Mamy. Powiedziała: "Przepyszna! Kojarzy mi się z takimi szlachetnymi, naprawdę dobrymi truflami, cukierkami czekoladowymi, mocno alkoholowymi. Jakby z rumem. Byłaby idealna, gdyby nie te łuski do wypluwania. Okropny pomysł, żeby dodać coś takiego. A ogólnie ona taka aż ciężka, że najeść się można, specyficzna. Dobra, bardzo dobra, ale z alkoholowych czekolad to wolę np. Lindta Whisky, choć to zupełnie dwa inne światy."
ocena: 8/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 18,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 509 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, piwo Nicobar India Pale Ale (zawiera słód jęczmienny), mleko pełne w proszku, mleko karmelizowane w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), syrop ryżowy, brandy piwna, orzechy laskowe, odtłuszczone mleko w proszku, cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, sproszkowany chmiel, sproszkowana wanilia, cynamon, kardamon, anyż gwiazdkowaty