sobota, 9 września 2023

(Megusto) Super Fudgio Vegan Chocolate Sweetened with dates 71% Cocoa ciemna słodzona daktylami

Zawsze bardzo lubiłam daktyle, jednak raczej skończyły się już czasy, w których mogłam zajadać się nimi samymi. Nawet najlepsze, najpyszniejsze obecnie są mi bowiem... za słodkie. Teoretycznie więc uwielbiam, a w praktyce - no właśnie. Tu jednak dochodzi kolejna kwestia: w czymś, np. w paście orzechowej, to nie to samo. Rzadko kiedy wychodzą tak w pełni daktylowo. A jednak słodzona właśnie cukrem daktylowym Zotter Squaring the Circle 75% Dark Choco with Date Sugar bardzo mi smakowała. Nie tylko jednak dzięki daktylom, bo ogólnie czuć w niej kunszt czekoladnika. Zobaczywszy dzisiaj opisywaną czekoladę kupiłam, pamiętając Zottera i... jakoś dopiero w domu przyszło mi do głowy, że z daktylami jako słodzidłem marka Super Fudgio znana również jako Super Krówka niekoniecznie musiała sobie poradzić. Wszystkie ich tabliczki, jakie jadłam, wspominam bowiem źle. Może jednak się czegoś nauczyli? Kto to wie?

(Megusto) Super Fudgio Vegan Chocolate Sweetened with dates 71% Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 71 % kakao, słodzona daktylami (bez cukru białego).

Po otwarciu uderzyła odważnie, ale nie za mocno, palona kawa i suszone daktyle z melasowym echem. Daktyle musiały to być z tych lepszych. Mimo takiej wyrazistej, jakby skondensowanej słodyczy zaserwowały trochę soczystości, w tym takiej rodem z solonego karmelu. Gorzkość zaznaczyła się jako trochę ziemi, piasku... podporządkowujących się kawie. Ja odnotowałam też chyba naturalnie słodkie orzechy laskowe w jakiś słodkich, karmelowych łódeczkach jak Toffifee (recenzja prawdziwych z 2018) czy coś.

W dotyku czekolada wydała mi się trochę pylista, może sugerująca lekką lepkość, czy pobrudzenie rąk pyłkiem, ale w zasadzie całkiem zwyczajna. Przy łamaniu była średnio twarda - wydawała z siebie głuche trzaski cienkich gałązek.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanie wolnym. Rozpoczynała, dając się poznać jako zbita, ale nie ciężka czy twarda, i lekko pylista. Nie była tłusta, lecz mimo to z czasem rozkręcała się nieco maziście-lepkawa kremowość i szorstkość. Nie wykluczały się, a nawet całkiem w porządku zgrywały. Końcówka wydawała mi się już znacząco pylista, ale wciąż nie sucha, choć wysuszająca.

W smaku od początku rozbłysła wysoka słodycz. Przez ułamek sekundy wydała mi się wręcz cukrowa, acz zdecydowanie palono cukrowa. Rozlał się palony, ale bardzo słodki karmel. Karmel soczysty?

I nagle pokazały się one, daktyle. Nie do pomylenia z niczym innym specyficznie ciężka, lekko soczysta słodycz należała do owoców suszonych typu twardego, jakiejś lepszej odmiany, która miała nawet nieco kawowo-czekoladowy charakter. Do tego wyobraziłam sobie mleczne krówki, ale w czekoladowym - czy nawet czekoladowo-kawowym - wariancie. Słodycz rosła szybko i odważnie, acz była w pewien sposób poważna, nie chamska. Zawierała w sobie pewne ciepło. Niebezpiecznie zaznaczyło się w gardle i na języku, choć ich nie drapało.

Daktyle miały melasowe echo, chwilami bardzo przyciągające uwagę. Wplotło goryczkę, dzięki której ogólna gorzkość zagrała odważniej. Reprezentowała ją mocno palona kawa. Czarna kawa, espresso - rozgościły się w kompozycji na dobre.

Po pewnym czasie zaczęły docierać do niej węgielne podszepty, a mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa kawa i węgiel niemal się zrównały. Pojawiło się trochę dymu, zmieniając czekoladowe krówki w przypalone ciasto czekoladowo-daktylowe. Pomyślałam o daktylach w dymie. Gorzkość może nie była bardzo wysoka, lecz na zasadzie kontrastu - istotna.

Ze względu na nią słodycz też jakby jeszcze bardziej się uwidoczniła. Daktyle w dymie były jak światło latarni w gęstej mgle. Zasładzały i lekko przypiekały język. Miało to w sobie nawet korzenne zapędy.

Odnotowałam jeszcze orzechy laskowe... słodziutkie, palone i jakby w słodkiej skorupce-łódeczce z nieco już delikatniejszego karmelu. Pomyślałam o wyidealizowanych Toffifee albo czymś tego typu - znów czekoladowej krówce? W jej czekoladowości ukryło się trochę ziemi i kawy. Kontrastowo do niej, słodycz robiła się jeszcze wyższa.

W karmelowości przytaczanych słodkości na szczęście tliła się też soczystość. Daktyle same w sobie poszły aż w pewną cukrowość, ich smak utracił taką jednoznaczność, jednak do końca były do nazwania, a mi do głowy przyszedł niemal soczysty solony karmel. Jakby... słoność wyszła aż soczyście.

To wraz z efektem daktyli jeszcze bardziej przypiekło w język, przypieczętowując korzenność.

Po zjedzeniu został posmak węgla i espresso z mocno palonych ziaren kawy, akcent ziemi, a także daktylowo-melasowa słodycz. Wysoka i zasładzająca, ale z wpisaną goryczką? Do tego odrobina korzennej wręcz pikanterii. Czułam się przesłodzona jakbym zjadła parę daktyli.

Czekolada mimo wszystko pozytywnie mnie zaskoczyła. Była smaczna dzięki wyraźnej słodyczy daktyli i mocnego smaku kawy palonej. Zacnie wyszło trochę dymu, więcej węgla. Podobała mi się soczystość daktyli, a także niektóre karmelowe skojarzenia, lecz całościowo niestety było za słodko. Daktylowa słodycz przypiekała i chwilami wychodziła aż cukrowo.
Wyszła za słodko, podobnie jak wiele czekolad 70% słodzonych białym cukrem, a nawet nieco bardziej piekąco - stąd wolę trzcinowy (mniej słodki). Wydaje mi się, że używając takiego słodzidła jak cukier z daktyli, powinno się jednak dawać go mniej, a więcej miazgi kakao. Niby więc przesłodzona, ale jeszcze nie tak rażąco i w zasadzie w pewien sposób zrozumiale.

Zotter był bardziej ziemisty (dzisiaj opisywana kawowa), a daktylowa słodycz w nim przytoczyła o wiele więcej soczystości. Wydawał się spójniejszy, nie zasładzał aż tak mimo skojarzeń z karmelem, miodem itd. Zdecydowanie ogół lepiej wykonany.


ocena: 8/10
kupiłam: Vital - strefa zdrowego życia Kraków
cena: 13,99 zł (za 80g)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, sproszkowane daktyle 27%, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.