Wreszcie recenzja, o której wspominałam przy Zotter Goji Berries in Sesame Nougat. Jadłam ją dzień później, więc... miałam lepiej niż dobre odniesienie do tego, jak powinna smakować czekolada z zieloną herbatą.
Jednak najpierw krótka historia o bezmyślności, czyli jak to pewnego dnia zostałam z podejrzaną "dietetyczną" czekoladą, zamiast jakąś słodką pysznością...
Jednak najpierw krótka historia o bezmyślności, czyli jak to pewnego dnia zostałam z podejrzaną "dietetyczną" czekoladą, zamiast jakąś słodką pysznością...
Podczas jednego z moich wyjazdów (cholera, to było już rok temu), jak zwykle zajechałam do Almy, żeby w jakieś czekoladowe ciekawostki zainwestować. Kupiłam wtedy Dolfina z herbatą i uznałam, że herbata wydaje się naprawdę ciekawym dodatkiem, a także, że warto byłoby sprawdzić jak zielona (którą pijam codziennie) sprawdza się w czekoladzie. Wzięłam do rąk Dolfina i właśnie tą, po czym uznałam, że Dolfin jest ciekawszy (ładniejsze opakowanie mnie skusiło).
Potem, już w samochodzie, ze zdziwieniem odkryłam, że na sklepową półkę odłożyłam nie tę czekoladę, co chciałam.
Ze złością wrzuciłam potem czekoladę do szuflady ze słodkościami, nie wiedząc jeszcze, ile będzie musiała tam przeleżeć, aż zacznie gonić mnie termin.
W końcu już musiałam ją otworzyć.
The Belgian Famous Chocolates No Sugar Added Dark Chocolate with Green Tea to nic innego, jak ciemna czekolada (zawartość kakao to marne 53 %) z zieloną herbatą (1%) bez cukru. Zamiast niego, dodano tam słodzik, maltitol, o którym słyszę po raz pierwszy w życiu. Stanowi on aż 43 %.
Tak, odkryłam to dopiero w dniu otwierania czekolady. Cudownie.
Po rozerwaniu sreberka zobaczyłam zwyczajną, ciemną czekoladę o skąpym zapachu. Ani jej kolor, ani ogółem wygląd, ani zapach nie kusiły. Wszystko to było nieco mdłe. Kolor - niby ciemny, ale jakiś taki bez wyrazu. Zapach? Czułam tu przeciętną deserówkę z dziwnym ziołowym i jakby wymuszonym orzechowym akcentem oraz słodyczą, w której coś mi nie grało.
Chcąc połamać ją na kostki, natrafiłam na opór - jest bardzo twarda i głośno trzaska. Wreszcie coś, za co mogę ją pochwalić.
Kiedy kawałek znalazł się w ustach, przez długi czas pozostawał tam i wydawał się nie mieć smaku. Po paru sekundach jednak coś ruszyło. Przy kolejnym kęsie odkryłam, że ssanie tej czekolady to najlepszy sposób na nią, bo inaczej długo trzeba czekać, by zmieniła się w miękką grudkę, jak gdyby opływającą czymś, co przypominało słodkawą wodę. Można się tu doszukać pewnej pyłowości i zwykłej tłustości, albo bardzo do takiej zbliżonej. To dość dziwna konsystencja, ale właściwie... tę dziwność od biedy można wrzucić do kategorii "neutralna"; nie jest paskudna.
Od czekolady od samego początku rozpuszczania ("opływania"?) rozchodzi się gorzkawość z lekko ziołową nutką i słodkawością. Gorzkawość jest tu wyraźnie kakaowa, może nawet można doszukać się tu lekko orzechowego akcentu, ale... jest dość płaska. Po prostu.
Po pewnym czasie dochodzi do niej ta słodkawość, która jest przeraźliwie nijaka. Wydała mi się nieco chłodząca, coś jak mięta, jednak smakiem miętowym bym tego nie nazwała. Tylko taki orzeźwiający efekt. Czekolada na pewno jest bardzo delikatnie słodka, ale wynika to z tego, że jest mdła, a nie "nieprzesłodzona". Ta słodycz wcale nie jest specjalnie przyjemna... ona jest po prostu "słodzikowata" i dziwna. Kojarzy mi się z czymś, co ma udawać smak ziołowy, a jest sztuczne.
Ta słodycz nie jest specjalnie paskudna czy coś, ale niecodzienna i niepasująca do tego płaskiego w smaku kakao.
Gdyby była to jedynie czekolada ze słodzikiem zamiast cukru, można by ją uznać za w miarę w porządku dla kogoś, kto rzeczywiście ma problem z cukrem, a boi się większej zawartości kakao. Można by się do takich czekolad przyzwyczaić (chociaż sama wolałabym po prostu przestać je jeść), jednak... samej czekolady ze słodzikiem w życiu bym nie kupiła.
Ja kupiłam ją dla zielonej herbaty, której...
Tu nie było w ogóle czuć. Ani odrobiny. Ani akcentu. Ta ziołowość na pewno nie miała nic wspólnego ze smakiem herbacianym.
Konsystencja? Kiepska, ale to na pewno wina maltitolu. Słodycz? Nieprzesadzona, ale też nie dobra. Osobiście, gdybym musiała ograniczać cukier, wybrałabym czekoladę z np. 85 % kakao, szukając czegoś delikatnie słodkiego i bogatego w jakiś smak. Bo to właśnie o smak chodzi! A tutaj... tu smaku ogółem zabrakło. Herbaty w ogóle nie czuć, a reszta jest w smaku mdła i płaska.
Kilka osób próbowało się z nią zmierzyć i nikomu specjalnie nie smakowała.
Oceniam ją jednak jako czekoladę ze słodzikiem (gdyby na tym jej opis się kończył, byłoby 6/10 - w końcu mogłam zwrócić uwagę na to, co jest napisane na opakowaniu) i zieloną herbatą (za brak której poleciały dwa punkty). Do Zottera nie ma co porównywać: tam zielona herbata jest, a tu... tylko teoretycznie.
ocena: 4/10
kupiłam: Alma
cena: 5,99 zł (chyba)
kaloryczność: 471 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
skład: masa kakaowa, słodzik: maltitol 42 %, tłuszcz kakaowy, zielona herbata w proszku 1%, lecytyna sojowa, naturalny aromat: wanilia
skład: masa kakaowa, słodzik: maltitol 42 %, tłuszcz kakaowy, zielona herbata w proszku 1%, lecytyna sojowa, naturalny aromat: wanilia