Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada: Wyspa Świętej Łucji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada: Wyspa Świętej Łucji. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 października 2018

Georgia Ramon Island Growers Saint Lucia Trinitario 77 % ciemna z Wyspy Świętej Łucji

Georgia Ramon jest jedną z tych marek, których nie pokochałam od razu, a zaczęłam bardzo, bardzo lubić dopiero z czasem. Ogólnie marki nie postrzegam jako wybitnej, ale sądzę, że ma propozycje i przekombinowane, niesmaczne, jak również przepyszne (bo ciemne bez kombinowania?). Po każdą kolejną ciemną sięgałam więc ze spokojem i jakąś taką pewnością, że czeka mnie coś interesująco-smakowitego.
Dziś przedstawiana była jeszcze o tyle bardziej interesująca od innych, że to edycja specjalna - do jej produkcji wykorzystano bowiem rzadkie kakao z państwa-wyspy Saint Lucia z Ameryki Środkowej, leżącego blisko Dominikany. Umożliwiła to współpraca z Hotel Chocolat - firmą, do której należy plantacja Rabot Estate i która sama zajmuje się czekoladą (choć z tego, co widziałam na stronie, to raczej czekoladkami).

Georgia Ramon Island Growers Saint Lucia Trinitario 77 % to ciemna czekolada o zawartości 77 % kakao trinitario z Wyspy Świętej Łucji (Saint Lucia).

Po otwarciu poczułam wyrazistą woń wiśni, która zawierała w sobie kwiatową lekkość, zwiewność. Kojarzyła mi się z orzeźwieniem, jakie niosą melony. Był to zapach słodki, chwilami wydawał się "ciężko słodki" i podchodzący pod mango, a chwilami wiśnia jednak upuszczała więcej kwasku sugerując niemal jakiś związek z limonką.
Oprócz silnych owoców, zapach uraczył mnie także gorzkawymi nutami takimi jak drzewa czy tektura. Były raczej zawilgocone, niż np. prażone.

Przy łamaniu ciemna, zdecydowanie ciepłobrązowa tabliczka ładnie trzaskała, ujawniając gładki przekrój. W ustach wydała mi się soczyście-wodnista jak melon, rozpływająca się gładko i leniwie, a więc powoli, ale bez większego oporu. Była dość tłusta, ale im bliżej końca, tym bardziej wysuszała i niemal ściągała w cierpko-taninowy (jak wino) sposób.

W smaku w pierwszej chwili poczułam jakby zespojone na stałe gorzkość i słodycz.
O ile na gorzkość od razu składało się wiele elementów, na początku rozpływania się kawałka słodycz była ewidentnie słodko-wytrawnym, lekko alkoholowym czekoladowym sosem / syropem.

Gorzkość niosła proste nuty drzew i migdałów / orzechów o ciepłym wydźwięku, lekko prażone, które z czasem zaczęły przeistaczać się w swoje coraz bardziej zawilgocone i odymione wersje. 

Pełna słodycz sosu czekoladowego wyciągała z oddali coraz więcej soczystych nut tak, że dość szybko stała się dojrzałymi, soczystymi wiśniami. Wiśnie te łączyły wszelkie nutki, coraz ciaśniej związując słodycz i goryczkę.

Chwilami pojawiała się lekka ziemistość albo raczej przyprawy... na pewno jakieś pikantniejsze, może niemal pieprzne. Gorzkość wraz z nimi zaczęła formować naprawdę mocny smakowy legion, jednak w połowie pojawiły się i lżejsze nuty. 
Najpierw nazwałam je kwiatami (jakieś drobne, dzikie / leśne), ale doszukałam się i niemal lukrecjowego chłodku. Przy ziemistych nutach sporadycznie wychylał się kwasek owoców - wiśni, ale i może limonki? Na pewno jeszcze jakiegoś całego czerwonoowocowego miksu.

Wszystko to, wraz z rosnącą cierpkością ułożyło się w końcu w smak czerwonego wina, które oddelegowało alkoholowy sos czekoladowy. Wciąż dominowały świeże wiśnie, ale wino również odgrywało ważną rolę.

Stateczna gorzkawość orzechów / migdałów i tekturo-drzew nie zniknęła ani na chwilę, mimo że na pewien czas oddaliła się. Pod koniec, po tych przyprawach, kiedy spośród nich został tylko pieprz, ośmielona alkoholem, podrzuciła jeszcze trochę prażonoorzechowo-migdałowych nut i sporo dymu (takiego papierosowo-papierowego?).

Po wszystkim pozostawał posmak wiśni, pylistego kakao i czerwonego wina, wraz z poczuciem suchości, przyprawienia i cierpkości.

Czekolada miała bardzo jednoznaczny smak i klimat (mokry mimo prażenia, suchości itp.). Wiśnie, czerwone wino i przyjemnie zaznaczona gorzko-odymiona (choć może mało głęboka) baza drzew, migdałów. Podobało mi się, że miałam wrażenie, że na jej słodycz składała się niemała ilość procentów. Czekolada wyszła więc dosadnie, choć nie była taką siekierą. Była przepyszna, bardzo "moja". Miała jednak coś w sobie, że do tych naj-naj za nic bym jej nie włączyła - struktura, "prostsze zapędy"?
Z zaskoczeniem odkryłam, że właściwie czułam w niej wiele nut wina Barbaresco, a więc tego, które wypisał producent w linijce "nuty".
Przypominała mi Michel Cluizel Los Ancones 67 % swoim alkoholowo-słodkim, zawilgoconym charakterem i wiśniowym smakiem (co może nie powinno dziwić z racji położenia geograficznego) - tylko że jakby z wyciętymi nutami, które mi w Cluizelu tak sobie podchodziły.


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 23,99 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy