Gdy zobaczyłam tę czekoladę, aż zaświeciły mi się oczy. Odkąd włożyłam ją do szuflady, myślami wracałam do niej raz po raz, ale po Zoto Mayan Red Copan Honduras 72 % wiedziałam, że lada dzień nastanie jej moment. Ziarna, z których zrobiono tę tabliczkę, mają znaną linię genetyczną i są ponoć czyste, przy sadzeniu były dokładnie wyselekcjonowane. To Criollo, ale nieco bardziej odporne. Morin zakupił je od kooperatywy drobnych rolników (jakich konkretnie, nie znalazłam). Główny okres zbiorów, zbiory najbardziej obfite w Hondurasie przypadają na miesiące od października do czerwca. Ziarna zebrane fermentują w drewnianych skrzyniach, a potem suszą się na drewnianych tacach w tropikalnym słońcu. Producent podkreślił, że suszenie było tu kluczowym etapem wpływającym na smak.
A. Morin Honduras noir 70% Edition Limitee to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao criollo z Hondurasu; edycja limitowana.
Po otwarciu poczułam zapach lekko prażonych migdałów w ciemnej czekoladzie oraz migdałowych trufli otaczanych w kakao. W oddali prezentowały się drzewa i trochę owoców. Pomyślałam o słodkich truskawkach, za którymi czaiły się inne czerwone. Już kwaśniejsze. Mimo że kwasek przemykał, było to ogółem bardzo słodkie. Pojawił się karmel, jednak to nie był zupełnie on, a przynajmniej nie tylko. Soczystość sugerowała figi - może właśnie w karmelu lub słodkiej czekoladzie? Do głowy przyszła mi też naturalna, wiejska maślaność, jakiś swojski nabiał.
Tabliczka była średnio twarda, ale masywna. Podczas łamania trzaskała spodziewanie średnio głośno. W dotyku wydała mi się dość tłusta i kremowa.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanie wolnym. Niemal do końca zachowywała pierwotny kształt, acz miękła. Jakby nieco powierzchownie, jakby pozbywając się kolejnych warstw tłustej, czekoladowej mazi, która pokrywała podniebienie. Z czasem wydała mi się lepkawa. Zakradła się do niej rzadkawość, trochę soczystości i niemal niezauważalne pyliste echo.
Pierwsza po ustach rozeszła się słodycz karmelu. Karmelu? Od razu jakoś się zachwiał. Doleciało bowiem do niego sporo soczystości, przemieniającego go w słodką, niemal miodową złocistą figę suszoną. Suszoną, ale właśnie bardzo soczystą. Soczystość pokazała się i zaraz odleciała na tyły, ale nie zniknęła.
Przemknęły migdały w słodkiej, ciemnej czekoladzie. One też dały się poznać jako słodkie, na pewno blanszowane, może odrobinkę tylko prażone. Soczystość w tle nie śmiała się przed nie wychylić, ale chyba już tu obiecała drobny kwasek.
Delikatność migdałów przywiodła maślaność. Pomyślałam o wiejskim, swojskim maśle, które tylko co ubito. Otworzyło drogę właśnie bardzo sielskiemu, wiejskiemu motywowi nabiału. Już nie tylko masła, ale i śmietanki. Echo kwasku pojawiło się i tu.
Od migdałów w czekoladzie rozeszła się gorzkość. Rosła lekko. Dodała lekką cierpkość, kojarzącą się z truflami migdałowymi, obtaczanymi w kakao.
Wróciły soczyste wtrącenia. Zmienił się ich wydźwięk - to już nie figi, a owoce czerwone. W tle zbierało się ich coraz więcej. Soczystość wprowadziła kwaśność z wpisaną w nią słodyczą, jak to zbieranina owoców.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość wzrosła znacząco. Pokazała czekoladowo-kakaowe ciasto migdałowe. Może migdałowe brownie? Zrobione ze zmielonymi migdałami i przyozdobione migdałami na wierzchu. Wprowadziło pieczony wątek, umocniło palony aspekt słodyczy. Karmel jakby tylko na to czyhał i zaznaczył się w oddali.
Soczystość i śmietanka dopuściły do siebie delikatną kwaśność. Najpierw wciąż były to raczej pojedyncze owoce, ale stanowiły coraz ważniejszy element. Czułam sporo słodkich truskawek, za którymi podążały kwaśniejsze... czerwone porzeczki? I troszeczkę wiśni? Wyobraziłam sobie sernik różowego koloru, bo zrobiony właśnie z czerwonymi owocami. Sernik wiejski, zrobiony na swojskim mleku i z własnym masłem.
Pomyślałam o rozgrzanych słońcem drzewach, które zaraz zajęły się karmelem. Wróciły suszone figi słodkie, ale soczyste, wygrywające z karmelem przy wsparciu drzew. Przełożyło się to na wzrost słodyczy, która w zasadzie zrównała się z gorzkością. Gorzkość była z kolei jakby nieco hamowana przez... nabiał? Maślaność? Wydało mi się to lekko cierpkawe.
Nagle w odpowiedzi na to podskoczyła kwaśność za sprawą cytryny. Płynęła z sernika, już o wiele bardziej owocowego. Może z jakimś kwaśnym sosem z cytryny? Oczami wyobraźni zobaczyłam amerykański sernik cytrynowy.
Spośród drzew wymknęły się jednak migdały. Sernik miał zrobiony... migdałowy spód? Nagle migdały zagłuszyły kwaśność. Została lekka cierpkość... Cierpkość kakaowo-czekoladowego sernika z mocno zaznaczonym kwaskiem. Acz już nabiału, nie owoców.
Po zjedzeniu został posmak migdałów w czekoladzie, migdałowych trufli w kakao oraz kwaskawy splot truskawek i czerwonych porzeczek. Kwasek mieszał się trochę ze śmietanką, a truskawki jakby odśrodkowo dodały mu słodyczy. Słodycz wręcz ciężkawą? Figowo-karmelową? Nie jasną, acz dosadnie zaznaczoną.
Całość była pyszna i ciekawa. Słodycz wyszła ryzykownie wysoko, ale miała charakter - te przepychanie się karmelu i fig było bardzo interesująco. Migdałowy przegląd słodkości od migdałów w czekoladzie, przez trufle migdałowe po migdałowe ciasto zgrało się świetnie z akcentami drzew i maślanością, nabiałem. Tego było dość sporo, chwilami maślaność wydawała mi się nieco za bardzo łagodząca, ale przynajmniej w końcu zaobfitowała w sernik. Najpierw nieśmiała soczystość fig, a potem sernrik truskawkowo-porzeczkowy i cytryna przełamały ciężkawą słodycz, dbając o kwaśność. Dynamiczna kompozycja. Mimo że nie jakoś wyjątkowo złożona, na pewno nie prosta.
Mleczne akcenty, migdały jako nugat, Snickers, kawa migdałowa mleko truskawkowe Zoto Mayan Red Copan Honduras 72 % trochę mi się z dzisiaj przedstawianą kojarzyły, Z tym, że to właśnie podlinkowana zachwyciła bez żadnych "ale".
ocena: 9/10
kupiłam: chocoladeverkopers.nl
cena: €6,95 (około 32 zł)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa