Ben & Jerry's Peanut Butter & Cookies Non-Dairy to lody waniliowe z 12 % ciastkami (markizami) czekoladowymi z kremem i 12 % masłem orzechowym z kawałkami fistaszków ("swirls"; w tłumaczeniu na pl: "sosem orzechowym"); produkt wegański, a więc bez nabiału, zrobiony na mleku migdałowym. Masa lodów to 500ml / 406g.
Masa lodowa rozpuszczała się powoli z racji tego, jak twarda była. Nie wydawała się zbyt rozwodniona, a gęsta, tylko z lekkim efektem rozrzedzenia. Za jej konsystencję pewnie odpowiedzialne są dodatki, bowiem masło orzechowe to zakrętasy-zawijasy z kawałkami orzeszków, miejscami bardzo rozmieszane, że aż wmieszane w lody. Część ciastek też musiała się rozmieszać po tym, jak rozpadła się na drobinki-okruszki.
Oprócz części "wmieszanych" oczywiście dodatki wystąpiły też "samodzielnie". Były to grudki-skupiska masła orzechowego o wielkości raczej średniej, co wyszło pozytywnie, bo satysfakcjonowały, ale nie było problemu ze zrobieniem podkopu łyżką. Miałam dwie grudy ledwo mieszczące się na łyżeczce.
Początkowo ciastka kakaowe wydawały się krucho-ciastkowe, ale gdy lody się topiły, na szczęście szybko nasiąkały, mięknąc. Kawałki tych były naprawdę rozmaitej wielkości: duże (w tym cztery połówki markiz, nie mówiąc już o ćwiartkach) i małe. Dodano ciastka wraz z białym kremem. Zarówno to, jak i połówki uważam za kiepską opcję, bo coś takiego w lodach się nie sprawdza. Zwłaszcza krem... który okazał się opornie rozpływającym się na wodę kamieniem o proszkowo-śliskiej strukturze.
Masło orzechowe było charakterystycznie zalepiająco gęste i tłuste. Nie do końca zmielone, z wyczuwalnymi mniejszymi i większymi kawałkami orzechów. Lekko chrupały, mimo że sprawiały wrażenie nieco rozmiękłych (to nie minus, tylko fakt).
Ciastka chwilami chrupały, rzęziły / trzeszczały (od cukru?), ale z ochotą rozpływały się w ustach, co mi odpowiadało najbardziej. Nie dało się ich jednak "otworzyć", by np. pozbyć się białego kremu ze środka, bo były zbyt sprasowane i zmrożone. Szkoda. Wydawało mi się, że markiz dodano więcej, niż masła orzechowego, ale to pewnie przez wielkie kawały pierwszych i rozmieszanie drugiego.
W smaku same lody zwróciły moją uwagę głównie... cukrowością. Wydały mi się lekko migdałowe i przesiąknięte ciastkami (taką pszenicznością?). Sprawiały wrażenie dość śmietankowych (choć jak jakaś śmietanka / mleko kokosowe), przy czym czuć rozwodnienie. Waniliowymi bym ich nie nazwała.
widać ciastka z kremem |
Same ciemne herbatniki jeszcze można nazwać całkiem niezłymi (choć bez szału), za to krem skutecznie mi je obrzydził. Za bardzo się narzucał, zabijając smak herbatnika i dodatkowo docukrzając samą masę lodową słodyczą o paskudnym wydźwięku.
Najlepszym dodatkiem okazało się masło orzechowe, które smakowało po prostu sobą, a więc fistaszkowo. Był to specyficzny smak masła orzechowego przyjemnie słonawego. Nie było słodkie, za to część orzeszków zahaczała o minigoryczkę. Nie sprawiały wrażenia mocno uprażonych.
Po lodach pozostało oczywiście zasłodzenie, ale i posmak słonawego masła orzechowego. Miałam wrażenie, jakbym zjadła lody o smaku cookies and cream, przy czym "cream" (śmietankowość) zostało naprawdę nieźle odwzorowane. Nie czułam się przesycona czy zatłuszczona. Nie mogę powiedzieć, by wyszły lekkie (czy to jeśli chodzi o smak, czy konsystencję), ale ciężkie na pewno nie były.
Gdyby nie to, że dodali markizy z kremem, ocena byłaby wyższa, jednak nie jest to tylko krytyka za to, że takowe dodali (gdy żaliłam się Mamie, usłyszałam, że np. ona właśnie woli krem od herbatnika w ciastkach typu Oreo), ale że przez taką ilość kremu z ciastek (który swoją drogą w lodach się nie sprawdza) słodycz wzrosła do poziomu grubej przesady.
ocena: 7/10
kupiłam: Carrefour
cena: 24,99 zł (za 500 ml)
kaloryczność: 282 kcal / 100 g; 229 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Składniki: woda*, cukier, oleje roślinne (kokosowy, z orzechów ziemnych, słonecznikowy), pasta i kawałki orzechów ziemnych (8%), syrop glukozowy, mąka pszenna, pasta z migdałów* (2%), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, białka grochu, ekstrakt z wanilii, emulgatory (lecytyny słonecznikowe, lecytyny sojowe), sól, stabilizatory (guma guar, mączka chleba świętojańśkiego), substancja spulchniająca (węglany sodu), aromat naturalny
*Ponoć lody są na mleku migdałowym, a ja nie widzę powodów, by w to wątpić. Skład na Europę jest po prostu rozebrany i uporządkowany ogólnie, w USA / anglojęzycznej stronie wygląda to tak: "mleko migdałowe (woda, migdały),...". Większość sklepowych mlek / napojów roślinnych jest przecież właśnie z wody (przy czym dana roślina to jakieś od 2 do poniżej 20 % - z tego co wygooglowałam), toteż chyba nie jest aż tak tragicznie, jak można by w pierwszej chwili pomyśleć. Nie uważam, by miały szczególnie dobry skład, w smaku wyszły, jak wyszły, ale czuję potrzebę sprostowania i przyznania im swego w pewnych kwestiach).
*Ponoć lody są na mleku migdałowym, a ja nie widzę powodów, by w to wątpić. Skład na Europę jest po prostu rozebrany i uporządkowany ogólnie, w USA / anglojęzycznej stronie wygląda to tak: "mleko migdałowe (woda, migdały),...". Większość sklepowych mlek / napojów roślinnych jest przecież właśnie z wody (przy czym dana roślina to jakieś od 2 do poniżej 20 % - z tego co wygooglowałam), toteż chyba nie jest aż tak tragicznie, jak można by w pierwszej chwili pomyśleć. Nie uważam, by miały szczególnie dobry skład, w smaku wyszły, jak wyszły, ale czuję potrzebę sprostowania i przyznania im swego w pewnych kwestiach).
PS Wszędzie widuję tłumaczenie na polski z różnymi poszczególnymi procentami, więc zerwałam nalepkę i przepisałam ze szwedzkiego.