Jednymi z moich ulubionych lodów są Haagen-Dazs Limited Edition Peanut Butter Pie, które były limitką w USA i które jako smak według mnie biją na głowę wszystkie "cookies & cream" czy "pb &..." . Kakaowe ciastka i masło orzechowe to mój ideał, bo uwielbiam masło orzechowe (a w lodach niestety ciężko o dobre), a nie ma lepszego dodatku do lodów niż zawilgocone kawały, które mogą kojarzyć się z brownie. Widziałam kiedyś Lody Jan masło orzechowe z sosem czekoladowym - no właśnie sos nie wydaje się fajny. Ciastka ("błagam, niech przypominają brownie!") jak najbardziej. Początkowo byłam sceptyczna do wegańskości tego smaku, ale że Chunky Monkey Non-Dairy wyszły zacnie, nie miałam powodów, by w nie wątpić. W kwestii składu / bazy lodowej, pozwoliłam sobie napisać co nieco na końcu (pod składem).
Ben & Jerry's Peanut Butter & Cookies Non-Dairy to lody waniliowe z 12 % ciastkami (markizami) czekoladowymi z kremem i 12 % masłem orzechowym z kawałkami fistaszków ("swirls"; w tłumaczeniu na pl: "sosem orzechowym"); produkt wegański, a więc bez nabiału, zrobiony na mleku migdałowym. Masa lodów to 500ml / 406g.
Po otwarciu poczułam bardzo delikatny zapach o niewątpliwie słodkim wydźwięku. Z niejednoznacznej, orzechowej mieszaniny z czasem wyłapałam masło orzechowe (bez dwóch zdań z orzeszków ziemnych).
Masa lodowa rozpuszczała się powoli z racji tego, jak twarda była. Nie wydawała się zbyt rozwodniona, a gęsta, tylko z lekkim efektem rozrzedzenia. Za jej konsystencję pewnie odpowiedzialne są dodatki, bowiem masło orzechowe to zakrętasy-zawijasy z kawałkami orzeszków, miejscami bardzo rozmieszane, że aż wmieszane w lody. Część ciastek też musiała się rozmieszać po tym, jak rozpadła się na drobinki-okruszki.
Oprócz części "wmieszanych" oczywiście dodatki wystąpiły też "samodzielnie". Były to grudki-skupiska masła orzechowego o wielkości raczej średniej, co wyszło pozytywnie, bo satysfakcjonowały, ale nie było problemu ze zrobieniem podkopu łyżką. Miałam dwie grudy ledwo mieszczące się na łyżeczce.
Początkowo ciastka kakaowe wydawały się krucho-ciastkowe, ale gdy lody się topiły, na szczęście szybko nasiąkały, mięknąc. Kawałki tych były naprawdę rozmaitej wielkości: duże (w tym cztery połówki markiz, nie mówiąc już o ćwiartkach) i małe. Dodano ciastka wraz z białym kremem. Zarówno to, jak i połówki uważam za kiepską opcję, bo coś takiego w lodach się nie sprawdza. Zwłaszcza krem... który okazał się opornie rozpływającym się na wodę kamieniem o proszkowo-śliskiej strukturze.
Podczas jedzenia lody wydały mi się nieźle gęstawe, powiedziałabym, że jak takie z mleka i śmietanki, przy czym już na tym etapie wodnistość czuć wyraźniej. Jednak nie jakoś mocno, a taką do zniesienia, ponieważ "wmieszane drobinki" naturalnie ją zagęściły. Ze względu na nie trudno mówić o wyraźniejszej kremowości czy coś. Jako że dodatki były dość konkretne, taka lżejsza masa wydała mi się w porządku.
Masło orzechowe było charakterystycznie zalepiająco gęste i tłuste. Nie do końca zmielone, z wyczuwalnymi mniejszymi i większymi kawałkami orzechów. Lekko chrupały, mimo że sprawiały wrażenie nieco rozmiękłych (to nie minus, tylko fakt).
Ciastka chwilami chrupały, rzęziły / trzeszczały (od cukru?), ale z ochotą rozpływały się w ustach, co mi odpowiadało najbardziej. Nie dało się ich jednak "otworzyć", by np. pozbyć się białego kremu ze środka, bo były zbyt sprasowane i zmrożone. Szkoda. Wydawało mi się, że markiz dodano więcej, niż masła orzechowego, ale to pewnie przez wielkie kawały pierwszych i rozmieszanie drugiego.
W smaku same lody zwróciły moją uwagę głównie... cukrowością. Wydały mi się lekko migdałowe i przesiąknięte ciastkami (taką pszenicznością?). Sprawiały wrażenie dość śmietankowych (choć jak jakaś śmietanka / mleko kokosowe), przy czym czuć rozwodnienie. Waniliowymi bym ich nie nazwała.
widać ciastka z kremem |
Same ciemne herbatniki jeszcze można nazwać całkiem niezłymi (choć bez szału), za to krem skutecznie mi je obrzydził. Za bardzo się narzucał, zabijając smak herbatnika i dodatkowo docukrzając samą masę lodową słodyczą o paskudnym wydźwięku.
Najlepszym dodatkiem okazało się masło orzechowe, które smakowało po prostu sobą, a więc fistaszkowo. Był to specyficzny smak masła orzechowego przyjemnie słonawego. Nie było słodkie, za to część orzeszków zahaczała o minigoryczkę. Nie sprawiały wrażenia mocno uprażonych.
Całościowo wyszło to... ciasteczkowo i dość masłoorzechowo, jakby i baza miała taki smak, nakręcany przez zawijasy dodatku. Trochę kojarzyło mi się to z lodami stylizowanymi na ciastka typu Oreo z kremem o smaku masła orzechowego. Mogłoby to być genialne, gdyby nie ten niesmaczny biały krem z ciastek, który przelał czarę przesłodzenia. Oprócz niego masa i tak była bowiem bardzo słodka, choć epizodycznie przełamywana a to orzeszkami, a to goryczką ciastek, które czasem wydawały się już nieco bardziej nijako-kakaowe (lepsze to niż niekakaowe jak w przypadku kawałków z dużą ilością kremu). Szczypta soli z masła orzechowego również się sprawdziła, podkreślając smaki, a jednocześnie nie narzucając się. Wydaje mi się, że wyraziste smaki dodatków (nawet gdy mowa o niesmacznym cukrze pudrze kremu) w udany sposób zakryły nijakość / wodnistość bazy, bo sprawiała wrażenie po prostu zwyczajnej, przeciętnej.
Po lodach pozostało oczywiście zasłodzenie, ale i posmak słonawego masła orzechowego. Miałam wrażenie, jakbym zjadła lody o smaku cookies and cream, przy czym "cream" (śmietankowość) zostało naprawdę nieźle odwzorowane. Nie czułam się przesycona czy zatłuszczona. Nie mogę powiedzieć, by wyszły lekkie (czy to jeśli chodzi o smak, czy konsystencję), ale ciężkie na pewno nie były.
Gdyby nie to, że dodali markizy z kremem, ocena byłaby wyższa, jednak nie jest to tylko krytyka za to, że takowe dodali (gdy żaliłam się Mamie, usłyszałam, że np. ona właśnie woli krem od herbatnika w ciastkach typu Oreo), ale że przez taką ilość kremu z ciastek (który swoją drogą w lodach się nie sprawdza) słodycz wzrosła do poziomu grubej przesady.
ocena: 7/10
kupiłam: Carrefour
cena: 24,99 zł (za 500 ml)
kaloryczność: 282 kcal / 100 g; 229 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Składniki: woda*, cukier, oleje roślinne (kokosowy, z orzechów ziemnych, słonecznikowy), pasta i kawałki orzechów ziemnych (8%), syrop glukozowy, mąka pszenna, pasta z migdałów* (2%), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, białka grochu, ekstrakt z wanilii, emulgatory (lecytyny słonecznikowe, lecytyny sojowe), sól, stabilizatory (guma guar, mączka chleba świętojańśkiego), substancja spulchniająca (węglany sodu), aromat naturalny
*Ponoć lody są na mleku migdałowym, a ja nie widzę powodów, by w to wątpić. Skład na Europę jest po prostu rozebrany i uporządkowany ogólnie, w USA / anglojęzycznej stronie wygląda to tak: "mleko migdałowe (woda, migdały),...". Większość sklepowych mlek / napojów roślinnych jest przecież właśnie z wody (przy czym dana roślina to jakieś od 2 do poniżej 20 % - z tego co wygooglowałam), toteż chyba nie jest aż tak tragicznie, jak można by w pierwszej chwili pomyśleć. Nie uważam, by miały szczególnie dobry skład, w smaku wyszły, jak wyszły, ale czuję potrzebę sprostowania i przyznania im swego w pewnych kwestiach).
*Ponoć lody są na mleku migdałowym, a ja nie widzę powodów, by w to wątpić. Skład na Europę jest po prostu rozebrany i uporządkowany ogólnie, w USA / anglojęzycznej stronie wygląda to tak: "mleko migdałowe (woda, migdały),...". Większość sklepowych mlek / napojów roślinnych jest przecież właśnie z wody (przy czym dana roślina to jakieś od 2 do poniżej 20 % - z tego co wygooglowałam), toteż chyba nie jest aż tak tragicznie, jak można by w pierwszej chwili pomyśleć. Nie uważam, by miały szczególnie dobry skład, w smaku wyszły, jak wyszły, ale czuję potrzebę sprostowania i przyznania im swego w pewnych kwestiach).
PS Wszędzie widuję tłumaczenie na polski z różnymi poszczególnymi procentami, więc zerwałam nalepkę i przepisałam ze szwedzkiego.