Pojechałam do sklepu po konkretne lody, czyli tak, żeby się nie szwendać, bo ostatnio właśnie takie robienie zakupów najbardziej mi odpowiada. Wybrałam sobie na cel Ben & Jerry's Cheesecake Brownie, ponieważ sernik i brownie to moje ulubione ciasta. Połączenie ich wydało mi się w pierwszej chwili doskonałe dla mnie, ale wtedy zorientowałam się, że... najzwyczajniej w świecie w zamrażarce ich nie było. Mój wzrok padł wtedy na inną półkę, na którą wcześniej nie patrzyłam.

Otworzyłam je w końcu i powąchałam. Poczułam coś, co trochę mimo wszystko mnie skołowało: lekko sztucznawy zapach, kojarzący mi się z amerykańskim marketem. Przebijały się tu nuty nieco mleczko-śmietankowe, ale wciąż nie mogłam zaliczyć tego do kategorii lekkich i przyjemnych.
Wbiłam łyżkę, lody były zbite i twardawe, co w pewnym sensie było dobrym znakiem.

Cukier zmieszał się z mlekiem i śmietanką, co dało efekt wyjątkowo zacukrzonych śmietankowych lodów. To było tak słodkie, że aż wykrzywiało twarz.
Próbując się doszukać czegokolwiek, natrafiłam na jeszcze więcej cukru i odrobinę karmelu, więc właściwie wciąż cukru.
Był to karmel słodki i trochę maślany, więc w zasadzie można to nawet toffi nazwać.
Sól? Ani grama nie wyczułam. Palonych nut także nie było. Właściwie, nic dziwnego, bo sam karmel był tylko posmakiem, to jak tu oczekiwać od niego jakiejś złożoności? Zero, nic kompletnie oprócz cukru i śmietanki. Dobrze właściwie, że ani nie rozwodnione, ani nie zbyt tłuste, ale kogo obchodzi dobra konsystencja, gdy smak jest tak bardzo przeciętny, za nieprzeciętną cenę?

Sól? Ani grama nie wyczułam. Palonych nut także nie było. Właściwie, nic dziwnego, bo sam karmel był tylko posmakiem, to jak tu oczekiwać od niego jakiejś złożoności? Zero, nic kompletnie oprócz cukru i śmietanki. Dobrze właściwie, że ani nie rozwodnione, ani nie zbyt tłuste, ale kogo obchodzi dobra konsystencja, gdy smak jest tak bardzo przeciętny, za nieprzeciętną cenę?

Tutaj dosypano takie malutkie, cienkie i, z założenia chrupiące, precelki, typowa amerykańską przekąskę. Wiem, że smakowałyby mi, ale... nie w lodach. W połączeniu z nimi, stały się trochę jakby wilgotne i... stwardniały. Wilgotne, znaczy się: utraciły swój chrupiący atut. Gdy je gryzłam, autentycznie bolała mnie szczęka. Miałam uczucie jakbym jadła twardą, wilgotną grudkę ze skórek chleba.
Smaku praktycznie nie miały. Zostawiłam tę lody, nie chcąc nigdy więcej do nich wracać po paru łyżkach.

Co miałam zrobić? Niezbyt dobre lody, a nikt inny nie lubił karmelu i precli. Dosypałam soli. Dopiero ten zabieg wydobył nieco karmelowy smak. Po dosłownie kilku szczytach, lepiej mi się je jadło. Nawet, kiedy zjadłam posolona warstwę; niższa wciąż była przecukrzona, ale odrobinę bardziej karmelowa, a i sól z samych precli wydała się nieco silniejszym akcentem.

Oprócz tego, zupełnie nie współgrały z samymi lodami. Wyglądało na to, że ktoś dodał przypadkowy dodatek, do pierwszych lepszych lodów, a następnie wymieszał z cukrem w proporcji 1:1.
Konsystencja lodów jest świetna, dobrze wyważono ilość mleka i śmietanki. Karmel? Prawie tyle, co nic. Wyobrażałam sobie jakieś słono-palone nuty, a tu guzik. Co prawda smak to tylko 'caramel', nie 'salted caramel'.
Precle też mnie rozczarowały, aczkolwiek sposób z solą dobrze na nie podziałał.
Nie mogę sobie wybaczyć, że wybrałam to, a nie jakiekolwiek lody znanej mi firmy, której jakości i smaku byłabym pewna. Możliwe, że te odebrałam gorzej, niż smakowały w rzeczywistości, właśnie przez rozgoryczenie, co jednak i tak nie zmienia faktu twardości precli i dużej ilości cukru.
ocena: 5/10
kupiłam: Graul's
cena: 3.99 $
kaloryczność: nie podana