niedziela, 27 września 2015

Lindt Eiscafe biała z kremem kawowym i kawą

Intryguje mnie łączenie skrajności. W tej chwili myślę o smakach, ponieważ tak: 
-nie wyobrażam sobie dnia bez mocnej, gorzkiej kawy
-bardzo lubię dobrą białą czekoladę
-od czasu do czasu pijam latte
-lody kawowe to jedne z moich ulubionych smaków
-nie cierpię zwykłej kawy z cukrem, czy kiepsko wykonanych czekolad kawowych.
Przez to wszystko, uwierzcie mi, ciężko jest mi się zdecydować na zakup czekolady z kawą. Nie ma nic gorszego, niż smak pseudo-kawy w kiepskiego czekoladzie, ale z kolei dobra czekolada z silną kawową nutą jest czymś, za czym po prostu przepadam.

Część z rzeczy wypisanych od myślników zawiera (a przynajmniej wydaje mi się, że zawiera) czekolada Lindt Eiscafe, czyli biała z kawowym kremem z kawałkami kawy rozpuszczalnej. Bałabym się efektu uzyskanego przez inną firmę, ale Lindt? Na samą myśl o białej czekoladzie tej firmy aż mi ślinka leci, a kawa to... po prostu kawa.

Po czynnościach tak oczywistych jak otworzenie tekturki, rozerwanie sreberka, wydobyłam tabliczkę o typowym, dla niektórych serii Lindt'a, kształcie. Pachniała smakowicie, bo śmietankowo-czekoladowo, jak to właśnie białe Lindt'y potrafią. Pojawiło się jednak pytanie: gdzie ta kawa?

Połamałam na kostki i pierwszą z nich umieściłam w ustach. Biała czekolada natychmiast uwolniła swoją słodką śmietankowość. Rozpływała się w ustach. Jej gruba warstwa zmieniała się w delikatny krem, tłustawy, ale w kontekście mlecznym i tłuszczowo kakaowym. Wychwyciłam tu jakby odrobinkę wanilii (a właściwie jej aromatu, nie tej prawdziwej, wyrazistej wanilii).
Byłoby cudownie, gdyby nie to, że... wydała mi się bardziej słodko zaklejająca, niż pozostałe białe propozycje od Lindt'a. W tej słodyczy było już coś z lekkiego przesłodzenia, i nie mówię tu o "zasłodzeniu w dobrym stylu", a po prostu przesłodzeniu.

W pewnym momencie czekolada rozchodzi się, odkrywając, chyba jeszcze słodsze od niej, wnętrze. Krem jest zbity, aczkolwiek nie tak nabity, jak kremy mleczne z przeciętnych czekolad nadziewanych. Ten ma konsystencję nieco rzadszą od czekolady i... jest o wiele od niej tłustszy. Ta tłustość strasznie się wyróżniała ze wszystkiego innego, że wydawało mi się, jakby momentami tylko tłuszcz zostawał na języku. Niby było w tym coś maślanego, nie żeby tam margaryna od razu, ale po prostu w za nadmiernej ilości. To zrobiło z tej tabliczki twór strasznie zamulający, a w dodatku po prostu ciężki.
Krem ten jest mleczny i minimalnie wchodzi w kawowe nuty. Zero goryczki, za to tona cukru. Bądź co bądź, większość mrożonych mlecznych kaw właśnie tak smakuje...

Na ratunek nadchodzą granulki kawy rozpuszczalnej, których w każdej kostce jest całkiem sporo, choć nie tak dużo, jakbym chciała. Są one po prostu gorzkie, w czysto kawowy sposób.
Rozpuszczają się znacznie wolniej od czekolady, a pod zębami przyjemnie chrupią, co skojarzyło mi się z małymi, gorzkimi bombami, zrzucanymi na bezkresne pola słodyczy.

Ta właśnie gorzkość kawy świetnie komponowała się z bardzo słodką, lecz wciąż głównie śmietankową, białą czekoladą. Gdyby tych granulek było o wiele więcej, byłoby lepiej.
Zupełnie zachwycona byłabym, gdyby ten krem był zmieniony: mniej cukru, więcej smaku kawy, a co za tym idzie - goryczki. Mówię tu o goryczce w samym kremie, nie zaś pochodzącej z twardych kawałków.

Rozumiem, że mrożona mleczna kawa nigdy nie będzie gorzka i mocna, ale... sama czekolada świetnie spisała się w roli śmietanki i słodzidła, krem mógł już zająć się aspektem samej kawy.
Ta czekolada była dla mnie wielkim rozczarowaniem, ponieważ nastawiłam się na coś wybitnie pysznego, a dodatkowo... nic tak nie boli, jak niewykorzystany potencjał, który w niej widzę. To mógł być jeden z lepszych Lindt'ów.
Fakt, to wciąż smaczna czekolada, ale od tej firmy oczekuję znacznie więcej.

PS Spróbowałam zjeść kostkę na zimno, z lodówki (chociaż nienawidzę czekolad trzymanych w lodówce) i... wciąż nie było lekkiego orzeźwienia, a ciężka, zamulająca tłusto-słodycz (chociaż z miłymi akcentami). Chyba nawet było jeszcze gorzej, więc nie polecam eksperymentowania.


ocena: 7/10
kupiłam: specjalne zamówienie z Niemiec
cena: 12 zł
kaloryczność: 590 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: cukier, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, masło skoncentrowane, śmietanka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, kawa (0,4%), masa kakaowa, naturalne aromaty, aromat waniliowy

22 komentarze:

  1. charlottemadness27 września 2015 05:55

    Jakoś mnie nie "łechta" ten wariant Lindta, więc bym go nie zakupiła widząc na półce sklepowej.
    Mam w swoich zapasach Zottera Kaffe, co prawda nie jest to biała czekolada, ale ciekawa jestem jak wypadnie czysto kawowa wersja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadłam ją i przyznam, że to właśnie po doznaniach z nią związanych, odbiór tego Lindt'a wypadł tak słabo. Recenzja może już w przyszłym tygodniu.

      Usuń
  2. Jadlam ją już dawno, jak pierwszy raz została wypuszczona i mam podobne wspomnienia jak Ty. Pamiętam, że konftrontacja tej czekolady z wersja orzechowa była bezlitosna. Słaba kawa to żadna kawa, lepiej żeby wcale jej nie było. W połączeniu z mocno słodka biała czekolada słaba kawa to już w ogóle porażka. Tu dalaby radę tylko umiejetnie poprowadzona gra kontrastów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biała czekolada z kawą to mi się w wykonaniu Zottera marzy. :3

      Usuń
  3. Napaliłam się widząc tytuł. Napalenie zdechło razem z końcową oceną produktu. Kolejna kawoa klapa :(
    A tak na marginesie, zauważyłaś u siebie większe rozwydrzenie kubków smakowych? Mnie ostatnio trudno zadowolić, to za tłuste, to za suche, to wali margaryną, tamto przeterminowaniem. Jeszcze inne za słodkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak! Mam dokładnie to samo i w związku z tym nawet kilka recenzji z bardzo niskimi ocenami powstało i... chyba koniec końców, zrezygnuję z tych popularnych słodyczy, przerzucając się na "mniej, a lepiej".

      Usuń
  4. Uwielbiam kawę, ale wszystko co jest z jej dodatkiem, czyli lody, ciasta, czekolady, czekoladki mnie niemal odrzucają. ;/
    PS. Brak miłości do takiej kawy w czymś nie przeszkodził mi w wieku 6 lat w zrobieniu dla rodziców ultra twardych ciastek z jej dodatkiem. Były ohydne… xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystarczyła mi "gorzkość kawy", żebym była kupiona. Przez niemożność picia kocham ją chyba ze zdwojoną siłą. Nawet gdyby nie posmakowała mi biała czekolada (uznałabym, że nie ma smaku jak Ritter), z przyjemnością wydłubałabym sam krem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takiej sytuacji rzeczywiście mogłabyś odebrać ją lepiej, niż ja, tym bardziej, że sama czekolada jest jednak od Rittera lepsza.

      Usuń
  6. Ja dalej będę bronić tej czekolady:) . Może mi daleko do wysublimowanego smaku,ale ja ją zjadłam z czystą przyjemnością . Zamówiłam ją raz jeszcze i kobietka ma mi jutro ją przywieść mam nadzieję,że ją dostanie:).

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje że kiedyś na nią trafię, bo lubię tego typu czekolady. Szczególnie białw!

    Myślę też że lindt ogólnie nie jest producentem wytrawnych czekolad bardziej skłaniałabym się że są one po prostu cukierkowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie napisałam, że Lindt jest wytrawny, a w końcu nawet niewytrawna czekolada nie musi być przesłodzona. :P

      Usuń
  8. Obecność kawy już skreśliła tą tabliczkę z listy naszych zakupów :P No i dobrze, jak widać płakać nie musimy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mimo to z ogromną chęcią bym spróbowała, biała czekolada, nadzienie z ziarenkami kawy - muszę jej spróbować, nawet tłustość mnie nie zniechęciła, aż dziwne, bo nie jestem jakąś ogromną fanką kawowych czekolad :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja lubię kawę, ale nie może być w niej nawet odrobina cukru - samo mleko. Kawa bez mleka smakuje jak ziemia z wodą, fuj :P Czekolad kawowych nie kupuję, bo nie lubię bardzo kawy w słodyczach, ale kawowe jogurty...do nich mam słabość :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam wrażenie, że akurat kawowa czekolada to taki dosyć trudny smak w kategorii słodyczy. Często jest zbyt mało wyrazista w kwestii samej goryczy jaka idzie z tego napoju bogów i smakuje raczej jak cappuccino w którym przesadzono z cukrem i mlekiem. Producenci bojąc się o kubki smakowe jego konsumentów naprawdę boją się zaszaleć. A szkoda! Czy może być coś lepszego niż kakao w połączeniu właśnie z prawdziwym ziarnem kawy? No nie. Szkoda, bo to mógł być naprawdę ciekawy efekt. Zwykle w połaczeniu z kawą jest to czekolada ciemna, a tu biała mogła być miłym zaskoczeniem. Niby nie jest źle, ale jednak do wymarzonego smaku daleko i to co szumnie nazwane wyszło zwyklakiem. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie... wyważenie wszystkiego jest niełatwe. Wiadomo, że ktoś lubiący białą czekoladę może mieć niską tolerancję na gorzkość, a popularne marki raczej stawiają na tłum konsumentów, dla których słodsze = lepsze, z tym, że... właśnie. Co z tymi, którzy doceniają i gorzkość kawy i białą czekoladę? Tu była potrzebna kawowa siekiera, by to wyrównać i tyle. Chyba trzeba mi będzie samej jakąś manufakturę założyć i tyle!

      Usuń
  12. Wiadomo, trzeba wyważyć produkt. W skali 1-5, musi być 3-jką. 5 nie tkną osoby lubujące się w 1234, 1-ki oleją pozostali. Osobna linia, taka dla koneserów, miałaby możliwość zaszalenia z kawą. Tej niestety nie jadłem, ale nawet mimo tych "uchybień" z pewnością bym pochłonął opakowanie. Ziarna kawy w białej czekoladzie już miałem okazję spróbować. Wypieprzyłem do kosza. Ok, fakt... czekolada była lipna, kawa pewnie też ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej kawałki kawy rozpuszczalnej, niż ziarna, ale tam... szczegół.
      Właśnie, to jest największy problem popularnych firm: chcą dotrzeć do jak największej liczby kupujących. To problem... tych z wysublimowanym gustem, nie producentów, rzecz jasna, oni kasę i tak z tego mają. :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.