Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Seed and Bean. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Seed and Bean. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Seed and Bean Cornish Sea Salt and Lime Rich Milk Chocolate 37 % mleczna z Dominikany z limonką i wędzoną solą morską

Do marki Seed and Bean nic nie mam, ale też mnie nie ciekawi. Owszem, ekwadorską setkę wspominam bardzo dobrze, ale już miętowa wyszła trochę nudno. Mimo tego, że dodatki dzisiaj prezentowanej na pierwszy rzut oka wydają się kontrowersyjne, miałam wrażenie, że i tak wyjdzie delikatnie, prosto i... nudno? Nie wiem, czy przypadkiem po cichu właśnie na to nie liczyłam, bo wędzona sól od razu kojarzyła mi się z Earth Loaf Smoked Salt & Almond, która to wyszła jakoś ziemniaczanie... Miałam nadzieję, że to się nie powtórzy w tym przypadku.

Seed and Bean Rich Milk Chocolate 37 % Cornish Sea Salt and Lime to mleczna czekolada o zawartości 37 % kakao z Republiki Dominikany z limonką (olejkiem) i wędzoną solą morską.

Po otwarciu poczułam bardzo intensywny zapach mlecznej czekolady, na którą składała się maślana słodycz toffi, "orzechowa mleczność" kojarząca się trochę z masłem orzechowym (?) i kozim mlekiem, dzięki kwaskowato-charakternej nutce limonki.

Tabliczka wydała mi się dość tłusta, ale przy łamaniu lekko trzaskała, nie była miękka. Miękła dopiero w ustach, oblepiając je w bardzo mazisty sposób. Płatko-kryształki soli można było wymacać językiem, ale w sumie rozpływały się wraz z czekoladą, w którą były wtopione.

Od razu zaznaczała się obecność soli i smaczek limonki. Subtelnie, ale nie do pomylenia z czymkolwiek innym. Nie była to jednak ani słoność, ani kwaśność.

W ustach roztaczała się bowiem słodziutka baza, będąca maślanym, uroczym toffi w formie czekolady. To słodycz wręcz dziecinna, choć szlachetnie dziecinna.

Rześkości nadała jej limonka. Nie był to kwasek, a raczej dążenia do niego. Smak, choć delikatny, ewidentnie należał do limonki: soku i skórki. Wyszła zaskakująco świeżo.

Niewątpliwie podkreślała ją sól. Ona podszczypywała takim... słono-kwaskowatym i... rześkim smakiem. Tak, sól też wyszła rześko. Po chwili okazała się podwójnie niecodzienna, gdyż wzbogacona została o dymny, wręcz ciepły, posmak (co nakręcało się z czasem).

Do połowy degustacji miałam jakieś mgliste sekundowe skojarzonka (co za okropne zdrobnienie, może pół-skojarzenia?) z klimatami... cytrusowo-rybnymi: caviche, tatar, sushi... Może nie tyle o samą rybę chodziło, co o otoczkę (widzi mi się jakaś wręcz słodkawa, biała... surowa albo podwędzona i mocno doprawiona, w tym limonką i solą).

Na szczęście od połowy do końca wraz z rozchodzącą się i nieco nasilającą słodyczą ważną rolę zaczęło odgrywać mleko. Podkreśliło maślaną czekoladowość toffi, pozwoliło dodatkom lepiej w niej się rozpłynąć. Oto wędzona sól stwarzała lekko serowy klimat, zaś limonka... nadawała temu soczystej lekkości. Sól podkreślała też samą czekoladę.

W posmaku pozostawała jednak głównie słodka mleczna czekolada i cytrusowość, a także... silne poczucie zjedzenia sporej ilości soli (ale zjadłam prawie całą, kostkę zostawiając Mamie jako ciekawostkę, więc to można wybaczyć).

Muszę przyznać, że czekolada wyszła dość dziwnie, ale smacznie. Mało czekoladowe skojarzenia nie przeszkadzały dziecięcej toffi-słodyczy. Gdy tylko coś próbowało za bardzo "odlecieć", zaraz inny smaczek sprowadzał to do porządku. Z ilością dodatków trafili doskonale, sama czekolada też wyszła dobrze. Myślę, że właśnie duża zawartość tłuszczu kakaowego i mleka przełożyły się na serowo-wytrawne klimaty, ale... w miejsce cukru dałabym więcej miazgi. Może nie zacukrzyli jej, ale kakao
chyba bardziej by pasowało do tych dodatków, niż aż tak urokliwa słodycz.


ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 85g)
kaloryczność: 574,3 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie wiem

Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, wanilia w proszku, olejek limonkowy <1%, wędzona sól morska <1%

sobota, 3 marca 2018

Seed and Bean Mint ciemna 72 % z Dominikany z miętą

Pierwsze spotkanie z Seed & Bean było miłe, mimo że padło na propozycję ryzykowna, bo setkę (Ecuador 100 %). Wyszła jednak bardzo łagodnie i smacznie. Zastanawiałam się więc z lekką obawą, czy czekolady z dodatkami też nie będą tak łagodne? Dodatki wolałabym wyraziste, a posiadane tabliczki zaczęły wzbudzać we mnie podejrzenia. W końcu sięgnęłam po prostszą, bez nastawienia się na coś wyjątkowego.

Seed and Bean Mint to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Republiki Dominikany z miętą.

Po rozchyleniu papierka i kiepsko zawiniętego sreberka, poczułam bardzo smakowity zapach (który nie każdemu może przypaść do gustu), jednoznacznie kojarzący się z miętowymi nadziewanymi czekoladkami z mocno miętowym, olejkowym wnętrzem.

Przy łamaniu bardzo ciemna i matowa tabliczka trzaskała przeciętnie, ale była wyjątkowo twarda.
W ustach wprawdzie sprawiała wrażenie zbitej, ale rozpływającej się w mięknący, niegładki (bardziej pyliście-szorstkawy?) sposób. Chwilami wydawała mi się lekko plastelinowa, ale nie za tłusta.

Od pierwszej sekundy czekolada wydała mi się "czekoladowo mdła". Nie był to jednak taki straszny minus, bo ekspresowo wchodził chłodny smaczek mięty, kojarzący się z miętowymi czekoladkami, ale o zaskakująco delikatnym natężeniu.
Ta odświeżająco-chłodna, "czekoladkowa" mięta przez cały czas była wyraźna i wybijająca się czasem ponad czekoladę, ale wydała mi się wyjątkowo "ugodowa", przystępna.

Czekolada łączyła się z nią poprzez słodycz, choć było to zjawisko dziwne... Ta bowiem sprawiała wrażenie schłodzonej, dzięki czemu czekolada wyszła słodka w stopniu umiarkowanym, lekkim.
To samo mogę powiedzieć o ogólnym smaku. Ciemną czekoladę i kakao czuć... ale w wydaniu bardzo subtelnym i niegorzkim, raczej jako przewijający się palony posmak.

Pod koniec każdego kawałka, rześka mięta trafiała na pewną soczystość, która z kolei pozwalała kakao na wyraźniejsze wyeksponowanie swojego smaku. Wydał mi się palono kawowy. Mimo tej końcówki, degustację i tak zamykała delikatna mięta, bo to ona, też jako lekkie odświeżenie w ustach, pozostawała w posmaku.

Tabliczka wyszła przede wszystkim łagodnie. Nie za słodka, ale niestety także nie za głęboka. Ot, poprawna i przystępna ciemna czekolada z równie przystępną miętą, która niewątpliwie wyszła spożywczo-olejkowo, zdecydowanie, ale nie natarczywie (do tego stopnia, że jak poczęstowałam Mamę kostką, to po spróbowaniu upewniła się: "miętowa?").
Coś mi w niej jednak nie grało - coś w konsystencji, smak jakiś... jakby bał się w pełni rozwinąć... Niby nawet ciężko zarzucić jej coś konkretnego. Chyba właśnie "tego czegoś" jej brak.


ocena: 7/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 85g)
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, ekstrakt wanilii, olejek miętowy <1%

środa, 20 grudnia 2017

Seed and Bean Ecuador 100 % ciemna z Ekwadoru

Po Pacari Manabi 65%, która swoją drogą była naprawdę przepyszna, mimo wszystko czułam lekki niedosyt w kwestii zawartości kakao. Nie w odniesieniu do konkretnej tabliczki, ale tak ogółem w kwestii kakao w tamtym okresie czasu. Poczułam, że to pora, by wyciągnąć ekwadorskiego mocarza marki, którą dopiero miałam zacząć odkrywać.
Seed and Bean to brytyjska marka, której czekolady są robione ręcznie z organicznego kakao, przy którego uprawie pracują ekwadorscy farmerzy z 396 rodzin.

Seed and Bean Ecuador 100 % to ciemna czekolada o zawartości 100 % kakao arriba z nizin Ekwadoru.

Gdy tylko rozchyliłam sreberko, zobaczyłam piękną tabliczkę o soczystym kolorze, ale prawie zupełnie pozbawioną zapachu. Poczułam tylko coś lekko palonego, więc rozczarowana zabrałam się za robienie zdjęć.
Okazało się, że zapach potrzebował czasu, by się ośmielić. Nagle odkryłam, że czuję paloną... kawę, opiekane orzechy i pewną kwasko-słodycz. Kwiaty, owoce... owoce może w jakimś jogurtowo-deserowym wydaniu. Może nie było to wyjątkowo wyraziste, ale przyjemne.

Przy łamaniu tabliczka trzaskała jak żywe gałązki, a gdy kostka uderzała o kostkę wydawała dźwięk jak drewniane pałeczki. W rękach wydała mi się tłusto-sucha, ale w ustach rozpływała się łatwo i kremowo, powoli i maziście jak zakalcowy środek brownie, co podchodziło chwilami pod oleistą tłustość, ale dzięki skojarzeniu z ciachem było pozytywne.

Czekolada od początku smakowała wyraziście, choć statecznie (powiedziałabym "z odrobiną nie za głębokiej głębi") paloną gorzkawością i łagodnym kwaskiem jogurtu, maślanki lub śmietany.
Natychmiast pojawiały się zaskakująco słodkie przebłyski.

Palona gorzkawość zadebiutowała smakiem dymu, która po pewnym czasie zaczął przechodzić w popiół... nie było jednak sucho i niesmacznie, bo to był taki "drewniany popiół", popalone drewno... być może ognisko, przy którym pieczono... orzechy. Nagle pojawił się ich smak. Nie jakiś tam wyrazisty, ale chyba wyróżniłabym laskowe-włoskie. Przy nich mignął mi smak kawy.

Z kolei kwasek wraz ze słodyczą obracały się wśród nut mlecznych. Jakiś łagodny jogurt naturalny, może maślanka. Coś owocowego także się pojawiało i podchodziło pod owocowe kwiaty, kojarzyło się z jakimś jogurtem owocowym, mlekiem smakowym... Było na stałe złączone ze słodyczą. To był niejednoznaczny akcent - do głowy przyszedł mi grejpfrut, porzeczki, ale niezupełnie, a z czasem ewidentnie truskawkowe mleko.

Raz i drugi wśród palonych nutach poczułam jakieś rodzime, delikatniejsze owoce... jakby słodziutkie gruszki (i/lub jabłka?) z kardamonem, a palone smaki i konsystencja brownie przełożyły się na skojarzenie z nieco kardamonowo-pieprznym, bardzo orzechowym brownie, lub biszkoptem, w towarzystwie mlecznej słodyczy i owocowej rześkości.

W posmaku początkowo czułam właśnie taką owocowość (nawet nie za bardzo kwasek), a że posmak był bardzo długi, zmienił się w słodki i prezentujący to ostatnie skojarzenie. 

Spodobała mi się łagodność tej czekolady, bo nie była mdła. Silna słodycz wyszła przyjemnie mleczna, co w sumie rzadko się spotyka. Kupił mnie smak słodkiego truskawkowego mleka (piłam tylko zmiksowane przez siebie mleko z truskawkami i mam na myśli coś takiego).
Czuję się jednak zobowiązana podkreślić, że wszelkie skojarzenia były bardzo luźne, bo ta tabliczka nie była aż tak bardzo wyrazista i głęboka. To raczej czekolada dobra, ale z tych prostszych. Zottera Labooko Ecuador 100 % nie przebiła, jednak wiele nut można powiązać: jabłka w cynamonie w Zotterze, tu gruszki/jabłka w kardamonie, pewna pieprzność; kawa i orzechy; w Zotterze naleśniki, a tu brownie-biszkopt.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 29 zł (za 75g)
kaloryczność: 650 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie wiem

Skład: miazga kakaowa