Czy amerykańskie = dobre?
Według mnie nie. Trzeba im przyznać, że mają rewelacyjne masła orzechowe i parę innych rzeczy, ale ogólnie prawie wszystko zakrawa o kicz. W lipcu będę miała okazję przypomnieć sobie to i owo, ale raczej ciągnie mnie do miejsc bardziej oddalonych od cywilizacji (fala recenzji będzie dopiero na jesieni, albo i w sierpniu, zależy kiedy będę miała czas napisać to i owo). Co do produktów amerykańskich w Polsce. Są strasznie drogie, często niewarte swojej ceny (bo mimo, że smaczne... to bez przesady!), ale na szczęście Lidl umożliwia nam zrobienie zapasów rzeczy na amerykańską nutę.
Pianki do pieczenia? Jogurt z popcornem? Ja dziękuję! Jednak znalazło się też kilka produktów, w które zaoptrzyć się musiałam.
Były to lody Gelatelli Master of Taste czekoladowe, oraz nowość - Gelatelli Master of Taste Crunchy Almond, czyli "lody śmietankowe karmelowe z sosem karmelowym, karmelizowanymi migdałami 8% i kawałkami karmelowymi 2,5%". Sos karmelowy to 9 % całości, a migdały - jedynie 4,2%. Tak czy inaczej, karmelowe 426 g (500 ml) lodów zapowiada się naprawdę dobrze (i słodko).
Otworzyłam pudełko, pociągnęłam nosem. Zapach nie był czysto karmelowy, jak opis, a zdecydowanie bardziej złożony. Pojawiły się tu bowiem bardziej karmelowo-maślane nuty z sugestią migdałów.
Kiedy zanurzyłam łyżeczkę w złocisto-beżowej masie, ze zdziwieniem odkryłam, jak delikatna i miękka jest. Nie czekałam zalecanych 10 minut, tylko tyle, ile zajęła mi "sesja opakowania", więc nie wiem, co by było, gdybym poczekała więcej. Na szczęście lubię takie roztapiające się już lody.
Spróbowałam najpierw samej masy. Była dość kremowa, gładka i mimo, że do zbitych nie należała, to wodnistą też bym jej nie nazwała, a zdecydowanie gęstą (gęsta, ale nie zbita - może brzmi wręcz paradoksalnie, ale taka była). W smaku na przód wysuwała się słodycz, bardzo silna. Nie czułam tu smaku śmietanki, ale taką śmietankową tłustawość. Czuć tu jeszcze jakby trochę masełka... Jeśli miałabym być szczera, to są tłustawe i na mój gust, odrobinę (ale dosłownie odrobinę), trochę za.
Maślany motyw także w smaku się pojawił, opiewał on wyraźnie karmelowy smak. Nie odnalazłam tu żadnej, nawet najmniejszej palonej nuty. To, co czułam to była silna słodycz, jednak nie cukrowa, a wpadająca w karmel.
Sos karmelowy przeplatał całą masę i nie mogę narzekać, że było go mało. Miejscami więcej, miejscami mniej, ale odpowiadało mi to. Kiedy go spróbowałam, przekonałam się, że większa jego ilość mogłaby podziałać na niekorzyść. Dlaczego? Sos był bardzo, ale to bardzo słodki. Gęsto-lejący, czyli o konsystencji dziwnie podkręcającej odczuwanie słodyczy.
Maślane nuty były tu silniejsze, niż w lodach, ale także tu słodycz była na pierwszym miejscu. Sos aż drapał w gardle. Ani soli, ani palonego posmaku tu nie wyczułam. Chyba, że minimalna nutka, pojawiająca się po jakiś czas, ale była tak słaba, że nawet posmakiem jej nie mogę nazwać. Karmelowy sos okazał się straszliwie słodkim dodatkiem, jednak mimo wszystko nie był cukrowy. W tej ilości, smakował mi.
W lodach swoje miejsce znalazły także karmelizowane migdały i kawałki karmelu. Jakby je tu podsumować? Lody nie bez powodu nazywają się "crunchy" - migdały, ściślej mówiąc, to ich kawałki i cząsteczki, nie są rozmiękłe, czy zatęchłe, a przyjemnie chrupiące. Ich smak jest wydobyty za sprawą słodko-palonych nut wokół. Karmel, który się na nich znalazł i ten z samodzielnych karmelowych cząstek, uwydatnił walory tychże bakalii. Mają one lekko prażony smak i wyraźnie przebijają się przez słodycz lodów i sosu.
Kawałki karmelu są bardzo słodkie, ale już z posmakiem słonawo-palonym. Niestety są strasznie malutkie i nie jest ich zbyt wiele.
Dodają jednak przyjemnego, chrupiącego efektu.
Powiem tak: nie są to najlepsze lody, jakie w życiu jadłam, ale muszę przyznać, że bardzo mi smakowały. Fakt, tylu cukrów i syropów w składzie to dawno już nie widziałam, ale karmel to w końcu palony cukier, więc co się dziwić?
Jak na mój gust są mimo wszystko za słodkie. Z racji tego, że są bardziej rzadkie, niż zbite i gęste, słodycz odebrałam jeszcze silniej. Migdałów z kolei jest trochę za mało, a dokładniej to kawałki są za małe. Po całych kostkach czekolady w wersji czekoladowej liczyłam na całe migdały, albo przynajmniej połówki, bo bez przesady - całych migdałów w lodach to jeszcze nigdy nie spotkałam. Palony posmak jest w znikomej ilości.
Trochę skojarzyły mi się z Haagen-Dazs, ale Gelatelli są o wiele słodsze (aż za słodkie). Na korzyść lidlowych lodów działa jednak cena.
Dobre lody w stosunkowo niskiej cenie. Ja mam dość wysoką tolerancję na cukier w lodach, więc dla mnie to przesłodzenie nie było aż takie straszne, ale osoby wolące mniej słodkie lody ostrzegam.
ocena: 9/10
kupiłam: Lidl
cena: 7.77 zł
kaloryczność: 252 kcal / 100 g, 215 kcal / 100 ml