Lubię różnorodne jedzenie. Mam coś takiego, że jak zorientuję się, że dawno czegoś nie jadłam, to ta potrawa będzie za mną chodzić, aż do skutku, czyli do momentu, w którym wreszcie ją sobie przyrządzę (czy też zamówię). Podobnie mam z czekoladami. Kiedy uwielbiam jakieś połączenie, a zorientuję się, że w mojej szufladzie brakuje takiej tabliczki, od razu zaczynam odczuwać potrzebę uzupełnienia tych braków. Różnorodność. Słowo klucz. Uzupełniając zapasy patrzę także na firmę. Jako, że mam strasznie dużo czekolad Lindt'a, logiczne było więc, że nie kupię znowu Lindt Chili, mimo, że to jedna z moich ulubionych tabliczek.
Z pomocą przyszła mi odkryta niedawno strona internetowa z kawą i czekoladami, gdzie znalazłam tabliczkę, która, jak sądziłam, da radę zaspokoić moją dziką chęć na ostrą czekoladę. Menakao Dark Chocolate 70 % Fruity & Spicy bird chili jest czekoladą gorzką z kakao pochodzącego z Madagaskaru z chili, czyli jedną z moich ulubionych przypraw. Tabliczka malutka, bo tylko 25 g, lecz mam nadzieję, że da radę nasycić moje pragnienie ostrości. No dobra, jestem w lepszej sytuacji: posiadam całe 50 g tej czekolady, dzięki uprzejmości pana Piotra z Sekretów Czekolady, skąd otrzymałam tabliczkę Menakao jako gratis do zamówienia.
Otworzyłam malutką, tekturową "kopertę" i wyjęłam czarno jak heban opakowanie. Otworzyłam, a wszędzie wokół uniósł się nieco cierpki zapach kakao.
Otworzyłam malutką, tekturową "kopertę" i wyjęłam czarno jak heban opakowanie. Otworzyłam, a wszędzie wokół uniósł się nieco cierpki zapach kakao.
Połamałam czekoladę, w co musiałam włożyć trochę siły, ale było warto - chociażby dla tego donośnego trzasku. Pierwsza, malutka kosteczka została umieszczona w ustach.
Z początku pozostawała idealnie gładka, jak... plastik. Jednak nie w smaku, a w tej gładkości. Nie rozpuszczała się. Zaskoczyło mnie to trochę, muszę przyznać. Ten brak smaku także, jednak po chwili uległa i zrobiła się pylista i sucha. Rozpuszczała się bardzo powoli.
Kosteczka rozpuszczała się w dość mulisty sposób, a także przez moment taka była w smaku.
Do tego wszystkiego dołączył jeszcze jeden smak. Najpierw delikatny, narastał od zera. Ostre chili. Była to kwestia bezdyskusyjna. Ostrość robiła się coraz silniejsza, a sama czekolada zaczęła sprawiać wrażenie jakby lekko napowietrzonej. Ostrość rozlała się po całych ustach i zaczęła drapać w gardle. Przyznam, że nie spodziewałam się aż tak mocnego smaku!
W tym wszystkim pojawiła się także lekka kwaskowatość.
Chili zrobiło się tak ostre, że prawie nie do zniesienia - jak ja to kocham! Szczypanie na języku, pieczenie w gardle. Lindt pod względem ostrości miałby jedną papryczkę (wiecie, jak dania w restauracji - ostrość oceniania po ilości / kolorze papryczek), a ta tabliczka... przynajmniej ze 3 papryczki.
Pikantność dominowała wszystko. Słodycz i goryczka kakao czasem się tylko trochę przebijały. Chili szalało, jednak czułam, że jeszcze nie jest na tyle ostro, by nie mogło być ostrzej. Owocowy kwasek co i raz także się odrobinę wybijał, żeby za chwilę zniknąć, na rzecz a to słodyczy, a to bezkresnej "papryczkowatości".
Po paru chwilach, czekolada złagodniała. Po całkowitym zniknięciu jej kawałka z ust, chili uderzyło kubki smakowe po raz ostatni, przypominało to ostentacyjne tupnięcie. Wciąż delikatnie drapało w gardle.
Ta tabliczka była na swój sposób niezwykła. Jej pikanteria zachwyciła mnie, chociaż wydaje mi się, że czekolada była... za mało czekoladowa? Chili zdominowało wszystko, a ja jednak wolałabym, że samą czekoladę także było czuć. Nie wiem, czy była po prostu za ostra, jednak obok tego palącego smaku chciałabym czuć równie wyraźną kakaową goryczkę.
Przy ostatnim kawałeczku drugiej tabliczki (przypominam, że mają po 25 g), czułam już tylko chili.
Przy ostatnim kawałeczku drugiej tabliczki (przypominam, że mają po 25 g), czułam już tylko chili.
ocena: 9/10
kupiłam: świeżopalona.pl, drugą dostałam gratis do jednego zamówienia z Sekretów Czekolady
cena: 8 zł (za 25 g)
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy kupię znów: kiedyś chętnie bym ją sobie przypomniała
Chyba jedynym minusem tej czekolady, jest wyczuwalny brak smaku samej czekolady, prawda?
OdpowiedzUsuń:)
Tak, dokładniej to brak silniejszego smaku czekolady, bo jakiś tam jest. ;)
UsuńChyba zbyt wysoka nota jak za brak czekolady w czekoladzie ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym chili to i mój ulubiony "przysmak", kocham ostre potrawy. Ale chili i czekolada?. Nie jestem do końca przekonana chyba :)
Podkreślam: za mało czekolady w czekoladzie, a nie kompletny brak. ;P
UsuńO mamusiu, taka ostra czekolada? Chociaż nie wiem czy mi się ta ilość czekolady w czekoladzie podoba, wolę bardziej zrównoważone produkty. Na chwilę obecną bardziej interesuję się Vivani, to chyba ty wspominałaś gdzieś o niej.
OdpowiedzUsuńJa w sumie też, ale i tak uważam, że jest warta spróbowania. ;)
UsuńMożliwe, że ja, bo odkąd jakiś czas temu zobaczyłam ją w internecie, poluję na nią nieustannie. Na razie jednak nieskutecznie.
Chyba nie dałabym rady jej zjeść, nie przepadam za gorzkimi czekoladami, a do tego jeszcze chili, chyba za mocne by to było jak na moje kubki smakowe :D.
OdpowiedzUsuńWiesz, że gdzie chilli, tam na pewno nie ja. Zaoszczędzę 8 zł (btw, za 25 g?! szlag...).
OdpowiedzUsuńDla spróbowania jak najbardziej, bo kocham ostre i dobrze doprawione jedzenie aczkolwiek czekolady preferuję słodkie i tej pewnie bym nie podołała. :D
OdpowiedzUsuńSpróbować to spróbowałabym chyba każdy, nawet najdziwniejszy smak. :D
UsuńOjj, 25 gram to może byś dała radę.
Najlepszą czekoladą z chilli, jaką jadłam była słodka Milka. To była taka seria czterech żywiołów, ta Milka reprezentowała ogień. Szkoda, że była to seria limitowana T^T
OdpowiedzUsuńOpakowanie tej czekolady jest troszkę... creepy xd
Iris
Zszokowałaś mnie tą czekoladą! Nigdy bym nie posądziła o takie połączenie... Milki. Nie wiedziałam w ogóle, że kiedyś taka była... Kiedy to było?
UsuńSwoją drogą, od razu wygooglowałam, mi się to opakowanie nawet podoba. ;)
Coś wspaniałego. Muszę ją mieć. Jedną z moich misji jest wypróbować wszystkie Menakao, więc stanie się to prędzej czy później :).
OdpowiedzUsuńTo mamy bardzo podobne misje. :D Mam już wszystkie, które dało się zamówić, z tym, że daty są długie, więc nie wiem, kiedy recenzje, ale jak tylko o tej kolekcji pomyślę, to aż mi ślinka leci!
UsuńJa jestem dopiero po jednej degustacji i póki co kolejnych tabliczek nie zamawialam, ale przyjdzie na nie czas :D. Porownanie naszych doświadczeń będzie swietna sprawa! :)
UsuńTo musi być niezwykła czekolada:) . Kiedyś w Niemczech była taka czekolada z chilli i kawałeczkami orzechów rewelacja ostra i słodka za razem . Nie ma jej już szukałam kilka razy jak byłam u siostry:( . Lindt to był lekko pikantny przy niej.
OdpowiedzUsuńJednak i tak to Lindt jest jak na razie moim ulubieńcem, bo właśnie wszystko było wyrównane: chili, kakao i słodycz. Jadłam jeszcze jedną czekoladę / czekoladki z chili (za parę dni recenzja) i tamta w ogóle pikantna nie była. :(
UsuńLindt teraz i jest moim faworytem,ale dlatego,że tamtej już nie ma:( . Czekam na kolejną recenzję tej mało lub wcale nie pikantnej.
UsuńGdzie Ty wynajdujesz takie artystyczne czekolady kobieto! :D
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą, to masz sumienie wyrzucić takie ładne opakowanie? :P
A wynajduję w internecie i ryzykuję, zamawiając.
UsuńHm, nie miałabym sumienia, dlatego po prostu ich nie wyrzucam. :D
No no taka wyraźna ostrość tylko jednej z nas przypadłaby do gustu ale fajnie byłoby samemu przekonać się o mocy chilli :P
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym połączeniem, ale mimo to ciekawa. ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko zazdroszczę Ci tej czekolady, bo już samo opakowanie sprawia, że chcę ją zjeść!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, Menakao ma cudne opakowania. Z chęcią umieściłabym takie na ścianie, gdyby mi do wystroju pasowały. ;)
UsuńKoniecznie do wypróbowania, choć jeszcze do teraz męczę moją ostatnią próbę z wasabi... :)
OdpowiedzUsuń