
Nie mam w zwyczaju jeść słodyczy zaraz po ich kupieniu. Swoje muszą odleżeć. Zwłaszcza, gdy chodzi o lody, bo... nie jestem zbyt lodowa. Jak już jem, to danego dnia jem ich dużo, a potem zdycham z przejedzenia i zimna, ale nie lubię mieć otwartego pudła w zamrażarce. A tylko takie lody wchodzą u mnie w grę, bo jednoporcjowej, dziadowskiej drobinicy nie uznaję. Za dzisiaj przedstawiane jednak zabrałam się dość szybko. Nie dość, że przypomniały mi boskie
HD Peanut Butter Pie, to jeszcze weszły jako nowość wraz z linią nowych, bardzo ładnych opakowań. A poza tym... wreszcie smak masła orzechowego (który przeważnie jest niesatysfakcjonujący) i ulubiona marka - czy trzeba dodawać coś jeszcze?
Haagen-Dazs Obsessions Collection Peanut Butter Crunch to lody o smaku masła orzechowego z masłem orzechowym i karmelizowanymi fistaszkami (7%). (Właściwie jest napisane "z sosem z masła orzechowego").
Pudło zawiera 400 g / 460 ml.
Chwilę po otwarciu poczułam moc fistaszków w pełnej okazałości. Śmietankowa baza zaznaczona w tle wpisała się w masłoorzechowe zapędy, jednak te na początku i tak nie były aż takie mocne. Dopiero w trakcie jedzenia... Mmm, masło orzechowe do potęgi!

Masa lodowa okazała się kamienna. Problem z wbiciem w nią łyżki potęgował fakt, że przeplatały ją spore zawijasy-skupiska masła orzechowego. Kryło się tam również dużo orzeszków ziemnych: głównie połówek, całych i kawałków (większych i mniejszych).
Lody topiły się bardzo, bardzo powoli, co zawdzięczały nadzwyczajnej gęstości, na którą złożyła się pełna śmietanka i masło orzechowe. Wyszło to tłusto, kremowo i gładko. Według mnie były zbyt ciężkie i sycące.
Skupiska "swirl" (w tłumaczeniu zwane sosem z masła orzechowego) według mnie były po prostu trochę rzadkawym, kremowym masłem orzechowym, ot, co. W pierwszej chwili straszliwie twarde, zbite, ale pod wpływem temperatury powoli rozpływające się w tłusty, gęsto-zalepiający, charakterystyczny dla masła orzechowego sposób.
Orzechy to konkretne, chrupiące sztuki - nie za mocno prażone, pokryte cienką warstwą karmelu (chwilami przypominał szkło, w ustach topił się jak gęsta masa / sos). Przy wielu były też drobne kryształki soli.
W smaku masa lodowa przywitała mnie subtelną słodyczą, do której szybko dołączyła nuta fistaszków. Głęboko śmietankowa baza nie pozwoliła im od razu mocno uderzyć, a wtłoczyła je w pewną delikatność jak... orzechowy krem. Słodycz była bardzo stonowana.
Bardzo szybko orzeszki zreflektowały się, że to przecież one są tytułowym smakiem i zaczęły nasilać się. Lekko prażony akcent i specyficzny smak masła orzechowego wyraźnie rozszedł się po ustach już po chwili.

Wraz z nim, rosła także słodycz. Wpisała się w konwencję słodkiego masła orzechowego (a nie np. upodabniając smak do nugatowego). Ogólnie odebrałam ją jako znaczącą (w kontekście charakteru), ale wcale nie była zbyt silna. W oddali pobrzmiewała nutka soli, tak jednak delikatna, że nawet trudno orzec, czy jako ona sama, czy to taka wynikająca z "naturalności śmietanki i orzechów".
Smak słonawego masła orzechowego podbijało, i sprawiało, że chwilami wyskakiwał ponad wszystko inne, oczywiście ono samo. Masło orzechowe w najczystszej postaci - jego nic nie tłamsiło. Na tyle wyraziste, by dowodzić zawartością pudła. Mimo że dość słodkie, okazało się odpowiednio słone. Niestety jednak przeszkadzała mi w nim nuta oleju (tłumaczyłam to przemrożeniem).
Wreszcie same orzeszki... w oczywisty sposób nasilały smak arachidowy, wnosząc charakterny, podprażony element, lecz także wzmacniały słodycz... Jako że karmelizowane, wyszły trochę cukrowo-karmelowo i prażono. Niektóre z nich były bardzo słone, inne łagodniej, ale ogólnie to orzeszki solone - bez dwóch zdań. Gdy tak całość powoli się topiła, warstewka cukro-karmelu też to robiła, co średnio mi się podobało. Wyszło jak słone orzeszki w karmelu. Poniekąd brzmi dobrze, ale nie do, i tak słodkawego, masła orzechowego. Zdecydowanie byłoby lepiej bez takiego karmelu (co innego, gdyby był mocno palony czy coś).
Po wszystkim został posmak masła orzechowego. To mieszanka słonych fistaszków, słono-słodkiego masła orzechowego i... poczucie tłuszczu na ustach, wzmacniające poczucie objedzenia się.
Lody wyszły bardzo dobrze, należycie masłoorzechowo, choć to delikatne w smaku, a bardzo sycące masło orzechowe. Zapewniła to śmietankowa baza. Słodycz niska, acz odgrywająca ważną rolę. Zdecydowanie mniej słodkie niż amerykańskie odpowiednimi. Podobało mi się to, jak wkomponowano sól, podkreślającą arachidowy smaczek. I masłu orzechowemu, i orzeszkom należą się brawa. Wprawdzie wolałabym, by nie były karmelizowane, ale jak na takowe, wyszły świetnie (nie jak orzech w cukrze). Całościowo dla mnie niestety zbyt ciężko-tłusto-sycące, przez co raczej do nich nie wrócę (a przynajmniej nie prędko). Zastąpiłabym śmietankę mlekiem, przynajmniej częściowo.
ocena: 9/10
kupiłam: Lidl
cena: jakieś 22 zł (za 460 ml)
kaloryczność: 343 kcal / 100 g
czy kupię znów: w dużej promocji kiedyś tam może i bym mogła
Skład: śmietanka 26%, masło orzechowe 18% (prażone orzechy arachidowe, olej arachidowy, cukier, sól), skondensowane mleko odtłuszczone, cukier, prażone orzechy arachidowe, żółtka jaj, suszony syrop glukozowy, olej kokosowy, sól