Latem 2018 Mama postanowiła wrócić sobie do paru słodyczy lubianego przez nią Wedla, popróbować nowości, a ja... wraz z nią, gdy chodziło o czekolady. Przy Wedlu Karmellove! zdradziłam, że spróbowałam ją tylko dlatego, by mieć jakiś punkt wyjścia do białej, niekarmelowej. Białego Wedla to chyba nigdy nie jadłam. Mimo że obecnie mam silną niechęć do białych, podoba mi się zamysł na dodanie kakaowych ciastek właśnie do białej. Od osobistej , straszliwej niechęci silniejsza okazała się chyba tylko moja ciekawość niezdrowa ciekawskość: "Jak to Wedlowi wyszło?". Obstawiałam bardziej proszkową wersję cukrowej Hershey's Cookies 'n' Creme. Sobie zgarnęłam pasek, zastanawiając się, czy chociaż jemu podołam i czy, na dobrą sprawę, warto.
E.Wedel Chrup! Crunchy Cookie Kruche ciasteczka czekolada biała to biała czekolada z kakaowymi ciastkami.
Po otwarciu poczułam się trochę, jakbym zbliżyła nos do torby z cukrem, ale też jakbym wąchała mleko w proszku. To typowy, duszny zapach maślano-proszkowomlecznej białej czekolady, wzbogacony o lekko kakaowo-ciasteczkową nutkę.
Dalmatyńczykowa, a więc piękna, raczej ecru czekolada upstrzona mikroskopijnymi czarnymi kropeczkami i ciastkami, przebijającymi się jako plamki, w dotyku sprawiała wrażenie proszkowo-tłustej. Przy łamaniu nie stawiała żadnego oporu.
W ustach rozpływała się neutralnie (ani przyjemnie, ani nie), raczej łatwo, w miarę szybko i nie aż tak mocno proszkowo. Zaskoczyła mnie, że nie była bardzo tłusta. Trudno dokładniej się o niej wypowiedzieć z racji tego, jak najeżona ciasteczkami była. Językiem szybko zaczęłam na nie trafiać. W porę "chrupnięte" przyjemnie chrupały z racji świeżości i twardej kruchości. Cechowała je lekkość, dzięki której zostawione trochę nasiąkały i z oporem rozpływały się.
Czekolada najpierw zaserwowała mi sporo cukru. Słodycz była silna, ale nie wydała mi się nie do przebrnięcia, jeśli o jej poziom chodzi. Pojawił się niestety sztuczny, narastający motyw waniliny.
Mieszała się ona z całkiem wyrazistym i smakowitym mlekiem. Czekolada wydała mi się minimalnie maślana, bardziej właśnie mleczna. Wanilinowość z czasem zaczęłam postrzegać bardziej jako mleko w proszku. Nim niewątpliwie zalatywała.
Mniej więcej w połowie od gorszych posmaków uwagę odciągały kakaowe ciastka. Do ogółu wkradały się poprzez lekką goryczkę i pieczoną nutkę. Gdy wyeksponowały się bardziej, niektóre trochę nadgryzłam, inne rozpuszczały się, roztoczyły kakaowy smaczek o niskiej goryczce. Były pszeniczne, trochę cukrowo słodkie i kojarzące się z kakaowymi herbatnikami, jak również kakaowymi płatkami (typu Nesquik?), zamoczonymi w mleku. Nie przypominały przypalonogorzkich Oreo (szkoda). Według mnie mogłyby być wyrazistsze.
Końcówka należała do ciastek kakaowych w mleku, w wydaniu bardzo-bardzo słodkim.
Po wszystkim pozostał posmak kakaowych herbatników / ciastek, silna słodycz i białoczekoladowy motyw. Bez silniejszych, nieprzyjemnych wątków. Nie było to jednak coś, co chciałabym czuć w ustach dłużej.
Całość zaskoczyła mnie jednak pozytywnie. Nie była tak cukrowa ani proszkowa, jak się spodziewałam. Tłuszczem nie przytłaczała, jedyny problem miałam z nutą sztuczności i mleka w proszku, ale... te ukrywały ciastka kakaowe. Istotnie ciastka kakaowe, a nie chrupacze bez smaku czy coś. O wiele łagodniejsze niż Oreo, bardziej jak płatki śniadaniowe, co przełożyło się na skojarzenie z kakaowymi ciastkami maczanymi w mleku. To akurat całkiem miłe skojarzenie (mimo że takich nie jadam w ogóle).
Twór może nie mój, ale całkiem udany. Mnie wprawdzie i tak już po dwóch kostkach takie słodko-mleczne połączenie do chrupania znudziło, gdyż brak temu charakteru, ale na pewno z Hershey's wygrywa.
ocena: 6/10
kupiłam: poczęstowałam się (Mama kupiła w Tesco)
cena: około 3 zł (za 90g)
kaloryczność: 562 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, ciasteczka kakaowe 10% (mąka pszenna, cukier, olej palmowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 9%, sól, substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, węglan potasu, wodorowęglan amonu), lecytyna sojowa, aromat
Miałam zamiar kiedyś ją kupić, ale dostałam wersję z mlecznej czekolady z białymi ciastkami i strasznie mi nie smakowala, wiec zrezygnowałam z tej. W tamtej czekolada była pyszna, ale te ciastka smakowały jak zlepki margaryny i mąki, więc psuły całość. No ale skoro Tobie całkiem ta wersja smakowala i ciasteczka nie mają tego paskudnego posmaku margaryny to może jednak się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMleczny Wedel już sam w sobie dla mnie brzmi źle, więc potrafię sobie wyobrazić, jak niesmaczny może być wariant, o którym piszesz. Jasne ciastka ogólnie wydają mi się nudne, a jeszcze takie złe jakościowo... Fu.
UsuńWiesz, te może nie miały beznadziejnych posmaków, ale też niczego, dla czego warto byłoby ją kupić.
Hahaha, odnoszę coraz częstsze wrażenie, że przejadasz więcej Kinguś produktów Wedel niż ja sama xD Chodzi mi oczywiście o różnorodność słodyczy, nie o ilość :D Ech... Znam ja już dobrze tę ,,chorobliwą ciekawskość" po sobie...
OdpowiedzUsuńNa szczęście przeszła mi wiele miesięcy temu, a pod koniec była napędzana tylko chęcią pozyskania opakowania do kolekcji, bo nie mogłabym (blokada wewnętrzna) do innych opakowań czekolad dołączyć takiego, którego środka nie próbowałam.
UsuńPamiętam czasy, wcale nie tak odległe, w których leciałam po każdą nowość. Teraz czytam o tabliczce, której nawet nie miałam w ręku, i nie czuję straty. Ale to miłe.
OdpowiedzUsuńNie odróżniłam wanilii od waniliny. Kiedyś pisałyśmy o tym u mnie w komentarzach. A nawet jeśli odróżniam, to o tym nie wiem, bo nie umiem poprawnie przypisać smaków. Smak wypieczonych ciach/chrupek lubię, niemniej od ciemnych i ja wymagam porządnej kakaowości. Ani mnie ziębi ta czeko, ani grzeje. Gdyby ktoś zaproponował, że da mi ją w prezencie, wolałabym inny słodycz. Za to gdybym już dostała, zjadłabym połowę i resztę oddała. Tak przynajmniej sądzę.
Też już nie latam za nowościami i od razu lżej!
UsuńNie no... na pewno odróżniasz, tylko o tym nie wiesz. Przede wszystkim wanilina jest po prostu sztuczna, a wanilia naturalna i tego nie da się nie czuć. To jak figurka z czekolady i figurka czekoladopodobna.
Taak, to taka czekolada, której w naszym przypadku po prostu można "spróbować pod bloga" i tyle. Obstawiam, że odebrałabyś ją podobnie, co ja.