Prawda, że uwielbiam masła orzechowe. Prawda, że najlepiej takie tylko z orzechów z dodatkiem soli. Prawda, że nie wariuję na punkcie amerykańskiego hitu, jakim jest połączenie "PB&J" (czy to "jelly", czy "jam"). Powiem jednak tak: winogrona.
Na rynku słodyczowo-spożywczym jest stanowczo za mało rzeczy z nimi. A że do tych ciemnych żywię miłość przeogromną... nie no, musiałam. Musiałam to kupić, bo chyba bym umarła.
Prawda, że skład winogronowej części mógłby być lepszy, a cena niższa, ale... raz można zaszaleć.
To przynajmniej sobie powiedziałam będąc w Warszawie i czując, że muszę sobie jakoś wynagrodzić stanie w okropnych korkach.
Smucker's Goober Grape Peanut Butter & Grape Jelly Stripes to masło orzechowe z galaretką winogronową.
Produkty Smucker's są w Stanach popularne - w ofercie znajduje się mnóstwo galaretek / dżemów i maseł orzechowych 99% orzechów z solą, ale szczerze? Mnie zaciekawiło tylko to. Taak, wersja dla leniwców, ale znowu mój mocny argument: winogrona.
Po otwarciu słoika poczułam bardzo intensywny zapach masła orzechowego z mocno prażonych fistaszków i akcentem soli. Kiedy nabrałam łychę, poczułam też dżemor-galaretkę - słodkie to i autentycznie winogronowe. Galaretki i masła jest mniej więcej tyle samo.
Masło samo w sobie było idealnie kremowe, chociaż dość gęste i zwarte. Galaretka natomiast... no, nie jest galaretką. Ani dżemem, ale jakoś bardziej pasuje mi tu to pierwsze słowo. Była idealnie gładka, lepiąca i ciągnąca, może minimalnie glutowata, ale wciąż taka... marmoladowa? Soczysta? No, takie typowe amerykańskie "jelly".
Po zagarnięciu łychą, owocowa część okazała się wręcz zasładzająca, ale i z leciutką owocową cierpkością. Wyraźnie czułam winogrona.
W ustach masło rozchodziło się gładko, trochę zalepiało, podchodząc pod coś nieco oleistego (zwłaszcza przy zmieszaniu z jelly), ale olejo-tragedii nie było.
W smaku wyraźnie czuć mocno prażone orzeszki i solidną ilość soli. O tak, słone w typowo amerykański słodycz, ale pojawiła się tu i lekka, owocowa słodycz. Wyszło w porządku, bo nie była zbyt silna.
Całość w dużej mierze była słodka, ale nie znaczy to, że samo masło orzechowe miało słodki smak. O nie. Ma wyraźnie słono orzeszkowy smak, co sprawia, że całość nie zasładza.
W ustach masło rozchodziło się gładko, trochę zalepiało, podchodząc pod coś nieco oleistego (zwłaszcza przy zmieszaniu z jelly), ale olejo-tragedii nie było.
W smaku wyraźnie czuć mocno prażone orzeszki i solidną ilość soli. O tak, słone w typowo amerykański słodycz, ale pojawiła się tu i lekka, owocowa słodycz. Wyszło w porządku, bo nie była zbyt silna.
Całość w dużej mierze była słodka, ale nie znaczy to, że samo masło orzechowe miało słodki smak. O nie. Ma wyraźnie słono orzeszkowy smak, co sprawia, że całość nie zasładza.
Już sam zapach krzyczał, że z moim żytnim razowcem to się będzie gryzło, więc specjalnie do tego smarowidła kupiłam wafle jaglane (cienkie; bo ryżowych i innych tego typu nie cierpię). Nie chciałabym, by coś zakłóciło zbytnio specyfikę tego (a mój chleb ma wyrazisty smak, więc odpada).
I to był dobry pomysł, bo smarowidło zdominowało goryczkowato-neutralnego wafla. Było słodko-słono, bardzo orzechowo i jeszcze raz słodko, ale w winogronowy sposób. Tutaj wydawało mi się, że i trochę owocowej kwaskowatości czuję.
Tam, gdzie masło zmieszało się z galaretką, nie lepiła się, ale miejscami (gdzie wypływała), zachowała swoją pierwotną konsystencję.
I to był dobry pomysł, bo smarowidło zdominowało goryczkowato-neutralnego wafla. Było słodko-słono, bardzo orzechowo i jeszcze raz słodko, ale w winogronowy sposób. Tutaj wydawało mi się, że i trochę owocowej kwaskowatości czuję.
Tam, gdzie masło zmieszało się z galaretką, nie lepiła się, ale miejscami (gdzie wypływała), zachowała swoją pierwotną konsystencję.
Spróbowałam także z kaszą manną i muszę przyznać, że wyszło arcysmakowicie. Galaretka pod wpływem ciepła przybrała postać soku i trochę osłodziła (chociaż wciąż wyraźnie czułam winogrona), a masło orzechowe w pełni zachowało swój charakter, a więc mocną orzeszkowość i słonawość. Rozpływając się w mlecznej kaszy dało MNIAMefekt. :D
Idąc tym tropem (samodzielnie łyżeczką - smacznie; w czymś - bosko), walnęłam trochę do mojego ulubionego jogurtu greckiego (owczego <3) i powiem Wam, że z jogurtem ten taki owocowo-kwaskowaty charakterek galaretki odważniej się pokazał (chociaż słodycz nie zniknęła), a kremowe masło przyjemnie się z gęstym jogurtem zmieszało.
Reasumując, to masło jest bardzo przyjemnym dodatkiem do różnych dań, ale raczej tak żeby poeksperymentować. Na co dzień takiego masła bym nie chciała; wolę zwykłe. Jako ciekawostka jednak... jest świetne! Nie ukrywam, że kupiło mnie samym pomysłem na winogronowy smak, bo słodyczy itp. winogronowych jest strasznie mało.
Za ilość słodzidła w galaretce i jej skład dałabym producentowi po łapach, ale w sumie... skoro to masło orzechowe z "JELLY", nie mogę się tego czepiać. W końcu amerykańskie "jelly" (czyli ten ich owocowy zasładzający glutek) nigdy nie będzie miał składu marzeń.
Nie oceniam ceny w Polsce (mimo że nie żałuję wydanych pieniędzy, bo zaspokoiłam ciekawość na tę niecodzienną "dziwność") - w USA (na oficjalnej stronie) kosztuje 3,5 $, więc biorąc pod uwagę tamtejsze ceny (dla przykładu masło Wild Friends 454 g z zacnym składem kosztuje 5,99 $), więc jest normalna.
Idąc tym tropem (samodzielnie łyżeczką - smacznie; w czymś - bosko), walnęłam trochę do mojego ulubionego jogurtu greckiego (owczego <3) i powiem Wam, że z jogurtem ten taki owocowo-kwaskowaty charakterek galaretki odważniej się pokazał (chociaż słodycz nie zniknęła), a kremowe masło przyjemnie się z gęstym jogurtem zmieszało.
Reasumując, to masło jest bardzo przyjemnym dodatkiem do różnych dań, ale raczej tak żeby poeksperymentować. Na co dzień takiego masła bym nie chciała; wolę zwykłe. Jako ciekawostka jednak... jest świetne! Nie ukrywam, że kupiło mnie samym pomysłem na winogronowy smak, bo słodyczy itp. winogronowych jest strasznie mało.
Za ilość słodzidła w galaretce i jej skład dałabym producentowi po łapach, ale w sumie... skoro to masło orzechowe z "JELLY", nie mogę się tego czepiać. W końcu amerykańskie "jelly" (czyli ten ich owocowy zasładzający glutek) nigdy nie będzie miał składu marzeń.
Nie oceniam ceny w Polsce (mimo że nie żałuję wydanych pieniędzy, bo zaspokoiłam ciekawość na tę niecodzienną "dziwność") - w USA (na oficjalnej stronie) kosztuje 3,5 $, więc biorąc pod uwagę tamtejsze ceny (dla przykładu masło Wild Friends 454 g z zacnym składem kosztuje 5,99 $), więc jest normalna.
ocena: 9/10
kupiłam: Scrummy
cena: 29,75 zł (dostałam rabat 15 %; normalnie kosztuje ono 34,99 zł)
kaloryczność: 453 kcal / 100 g; 3 łyżki - 240 kcal
czy kupię znów: nie (chyba że miałabym okazję w amerykańskiej cenie zdobyć)
Skład: prażone orzeszki ziemne, sok winogronowy*, syrop kukurydziany o wysokiej zawartości fruktozy*, syrop kukurydziany*, dekstroza, monoglicerydy roślinne (z tłuszczu palmowego), pektyny owocowe*, sól, kwasek cytrynowy*, sorbinian potasu (konserwant), cytrynian sodu*
*składniki jelly
*składniki jelly