Wenezuela, jeśli chodzi o kakao, jest niezwykle zróżnicowana w nuty, a jednak rozpoznawalna. Wszystko zależy od regionu - jeden od drugiego może się bardzo różnić, a mi i tak się wydaje że pewna wspólna jest łatwa do uchwycenia. Lubię kakao stamtąd, jednak nie zawsze robi na mnie tak samo ogromne wrażenie. Zdarza się nawet, że danego dnia mogę kompletnie nie mieć ochoty na czekolady z niego. W przypadku tej tabliczki z kolei... wybrałam ją do degustacji, bo nagle jak grom z jasnego nieba, naszła mnie dzika chęć właśnie na Wenezuelę. Z czekoladami jak widać nigdy nic nie wiadomo, na wielu płaszczyznach.
Rózsavölgyi Csokoládé Rio Caribe 76% to ciemna czekolada o zawartości 76 % kakao trinitario z Wenezueli, z półwyspu Paria, z okolic miasta Rio Caribe.
Po otwarciu rozgrzmiał zapach palonego drewna i palono-suszonych, słodkich ziół. Wyobraziłam sobie zioło-kwiaty polne, rośliny suszące się, ale też palone jako kadzidła. Za nimi stała wytrawność, przywodząca na myśl grzyby suszone nad kamiennym piecem... ale też nieco żywsze grzyby np. opieńki porastające pnie. Czułam drzewa, liście... w tym może słodkie liście tabaki, podkręcone palonym karmelem. Z jego słodyczą wiązał się delikatny owoc... niemal pudrowo słodki banan? Wydał mi się jakiś sucho-soczysty (nuta grzybowa podobnie). I wręcz słodziuteńkie... mandarynki? Te umocniły się nieco już w trakcie degustacji. Całość łagodziło śmietankowe echo, przywodzące na myśl stogi siana na wsi i sielankową scenerię.
Sucha w dotyku tabliczka wyglądała w zasadzie na taką, co to jeszcze może okazać się kremowa. Na pewno była konkretna, ale przeciętnie twarda. Trzaskała ładnie i głośno, jakby była bardzo pełna. Jej przekrój wydał mi się właśnie pełny, zbity i nieco z kolei pylisty.
W ustach rozpływała się powoli, acz tak... umiarkowanie, ochoczo. Była maślano-śmietankowa, bardzo kremowa i dość tłustawa, ale nie ciężka. Miękła aksamitnie, w porywach upuszczała trochę soczystości, a pod koniec uwalniała trochę pyłku.
W smaku pierwsza pojawiła się śmietanka, którą już po chwili zalała kwaskawa, acz wciąż delikatna maślanka. Zaznaczyła rześkość, po czym całość zrobiła się bardziej śmietankowo-maślana. To było zaskakująco... naturalnie wiejskie, aż trochę siankowe.
Prędko zaznaczyła się słodycz palonego karmelu. Początkowo był delikatny, ale już wyrazisty w przekazie. Ogólna słodycz zaczęła rosnąć. Pomyślałam o słodkawych liściach tabaki z cierpkawymi pazurkami i starych, nieco pożółkłych książkach (jakby "smaku ich zapachu").
W niziuteńkiej, a jednak obecnej, rześkości odnotowałam soczystość. Należała do bardzo słodkich, leciuteńko kwaskawych pomarańczy...? Mandarynek! Słodkich, ale suchych. Niby soczystych, ale jednak suchawych. Daleko w tle zaznaczyło się też coś czerwono owocowego, suszonego.
Wtedy rozlała się gorzkawość, kojarząca się z korą i pniami drzewnymi. Drewno było to pościnane, opadłe (kora), ale w środowisku naturalnym. W tle przemknął mi akcent grzybów... jakby grzybów na maśle lub ze śmietanką? Chowały się jednak za drzewami. Wyobraziłam sobie suchy, niegęsty i ciepły las, a więc znów połączyła się suchość z rześkością. Gorzkość nabrała mocy. Ruszyło więcej drzew i liści.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa drzewa i maślaność zaobfitowały w nieśmiałe, niejednoznaczne orzechy. Wydały mi się surowe, maślane i naturalnie słodkawe. Znalazło się tam trochę pekanów, to akurat pewne.
Ogólna słodycz jednak też się rozchodziła i leniwie rosła. Karmel na pewien czas zniknął, a ruszyło trochę owoców. Jakiś czerwonych, np. słodkich malin... jako guma czy pudrowe cukierki? Mignęła mi guma tutti frutti, a zaraz słodki, soczysty arbuz i banan. Nuty owocowe były ledwo uchwytne, lecz obecne. Najbardziej uparcie nagle zaczęły pobrzmiewać mandarynki. Z czasem jednak zostawiły słodycz i zanikły... Owocowość wciągnęły zioła. Bardziej słodko-soczyste kwiaty? Kontynuowały złudną owocowość, ale odchodziły częściowo w kierunku bardziej suszonym.
Wyobraziłam sobie suszone kwiaty i zioła, m.in. lawendę, hibiskus, głóg. Głóg jako suszone owoce głogu? Słodko-cierpkie, suszone, ale... nie tylko. Częściowo robiły aluzje do czerwonego wina. Osnuły się gorzkim dymem. Znów przewinęła się myśl o książkach.
Roślinność w tle przewijała się jako lekka rześkość. Była niedookreślona. Kojarzyła mi się z mchem, który... razem z opieńkami, a więc grzybami porasta jakieś pnie... Pnie pośród opadłej kory? Grzybowa nuta rozeszła się, pokazując swą wytrawność całkiem wyraźnie i mieszając z pekanami. Podkreśliła je.
Pod koniec polsko leśny obraz zetknął się z bardziej egzotycznym, bo oto wychwyciłam jakby suszone liście egzotyczne, jakiś owocowych drzew, np. bananowców. Soczyste, kwaskawe, specyficzne. Cierpkie?
Kompozycja złagodniała, jakby usta zalała mi maślanka... bananowa? Do tego zrobiło się bardziej słodko za sprawą palonego karmelu i lekkich orzechów, też jakby otulonych karmelem, może już w tym momencie karmelizowanych. A karmel... krył w sobie... dym? Chyba uchwyciłam też ziemistość.
Po zjedzeniu został posmak maślankowo-dymny, słodycz karmelu i motyw drzew. Drzew z ziołami, liśćmi i maślano-grzybową, niemal ziemistą wytrawnością oraz rześko-soczystym echem. Czułam też specyficzną pylistość jakby kakao w proszku. Ponadto, w ustach zostało wrażenie suchości, mimo że z kolei na ustach - lekkiej tłustości.
Czekolada smakowała mi, ale przede wszystkim... intrygowała. To połączenie suchości i rześkości? Ciekawe! Lasy, "owoce, ale w sumie nie" - też. Karmel był obecny, teoretycznie nie pasował, ale właśnie zacnie to wszystko zgrał. Bananowo-arbuzowa i głogowa nutka oraz dym, palone zioła, maślaność, maślanka i śmietanka - nie wiem, jakim cudem to wyszło tak harmonijnie. Całość była spokojna, a jednak satysfakcjonująco gorzka. Niekwaśna, nie za słodka. Wyważona, bez szaleństw, a głęboka.
Trochę przypomniała mi bananowo-tabakową, z nutką gorzkiego skansenu Willie's Cacao Venezuelan Gold Rio Caribe 72 %, ale ogółem były zupełnie inne. Podlinkowana wydawała się mocno palona, a ta... jakby paloność płynęła po prostu z nut, a nie była wynikiem procesu. Ta była bardziej jakby... suszona niż palona. Dawno nie jadłam tak suchej Wenezueli.
Kwiaty o owocowym zabarwieniu, czerwono owocowy puder, ziemia i orzechy pekan były w Georgia Ramon Dominican Republic 72 % Sweetened with Date Sugar, która mimo ogólnie też wielu różniących je nut, miała niezwykle podobny charakter, wydźwięk.
ocena: 9/10
kupiłam: rozsavolgyi.com
cena: 2390 HUF, czyli ok. 28 zł (za 70g)
kaloryczność: 585 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym, gdyby była dostępna w Polsce
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy