Wraz z obłędną Kaufland Favourites Chocolat Edel-Bitter 85 %, która okazała się zaskoczeniem totalnym, zakupiłam obiekt dzisiejszej recenzji. Co prawda obie trochę czekały na otwarcie, ale to u mnie standard. Gorzej, że do dzisiaj prezentowanej zasiadałam ze smutkiem wywołanym tym, że już nie zdążę zrobić zapasu ani podlinkowanej, ani w razie czego, tej, bo Kaufland je wycofał*. A w zasadzie - nawet po zmianie nie zdążyły się dobrze, że tak napiszę, zakorzenić. Jakoś w 2021/22 były przecież Kaufland K-Classic Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70 %. Smutne są poszukiwania dobrych, a tańszych czekolad. Już jak człowiek znajdzie, to zaraz znika. A jednak i one dają szczęście, choćby jednorazowe. O ile faktycznie są dobre... i liczyłam, że ta taka będzie.
*Aktualizacja z czerwca 2023: Wycofał na pewien czas. Wróciły bowiem w wyższej cenie.
Kaufland Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70% to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao; wyprodukowana w Szwajcarii dla Kauflandu w ramach linii K-Bio.
Po otwarciu poczułam soczyste maliny i mieszankę porzeczek czerwonych i czarnych. Stały na czele owoców leśnych. Chyba doszukałam się jeżyn i jakiś ciemniejszych na pewno. Mocno osłodziła je wanilia, za której sprawą słodycz wydała mi się bardzo wysoka. Do głowy przyszedł mi miód waniliowy (wyobrażenie) i trochę karmelu. Palonego, ale nie za mocno, a wiążącym słodycz z gorzkością. Ta oddawała mocno wypieczone ciasto kawowe, może z lekką nutką ziemi. W trakcie degustacji o słodyczy pomyślałam, że mogłaby też należeć do jakiejś miodowo-waniliowej kaszki, natomiast ciasto... spokojnie mogło być przypieczonym mocniej po brzegach miękkim, kawowym biszkoptem z czymś soczystym, np. z rodzynkami.
Twarda tabliczka w dotyku była sucho-pylista, a przy łamaniu trzaskała bardzo głośno, co częściowo wynikało z jej grubości. Brzmiało to jak suche, bardzo grube gałęzie. W przekroju wyglądała na piaszczystą.
Nawet w ustach pewną twardość podtrzymywała jakiś czas. Rozpływała się wolno i trochę tłusto w śmietankowo-mazisty sposób, jednak szybko pojawiał się też lekko pylisty efekt. Z czasem dość zbita, śmietankowo-kremowa tłustość wzbogaciła się o także zbitą soczystość (np. twardych pestkowców?).
W smaku jako pierwsze zaprezentowało się odważnie przypieczone (ale nie spalone!) ciasto kawowe. Po brzegach musiało być zrobione aż na chrupko, przez moment pomyślałam o kawowej tarcie, kawowym spodzie... Wewnątrz jednak to raczej wilgotny, miękki biszkopt mocno kawowy. Gorzki od kawy, a także obiecujący... Soczystość?
Od początku czułam także przebłyski karmelowej słodyczy. Była nieco palona, acz nie za mocno. To karmel szlachetny, wyrazisty, ale nie nachalny. Ogólna słodycz jednak dość szybko rosła.
Wraz z karmelem polał się miód. Miał ciemnawy kolor, może bursztynowy, ale nie ciemny. To miód słodki i... waniliowy? Mieszanina miodu i wanilii dosłodziła ciasto. Po chwili zaczęła dominować wanilia.
W tle nieśmiało raz po raz zaczęła zdradzać się soczystość. Wyobraziłam sobie kawowe ciasto z rodzynkami, które łączą soczystość i miodowo-karmelową nutkę. Były minimalnie kwaskawe i bardzo słodkie, na pewno soczyste.
Wprowadziły owoce, jakoś mniej więcej po połowie rozpływania się kęsa. Te nie były nutą mocną, ale czuć je wyraźnie. To owoce leśne i bardzo słodkie. Na pewno jeżyna, ale też słodkie maliny. Mieszały się z niedookreśloną mieszaniną (z przebłyskiem śliwek?) oraz porzeczkami i czerwonymi, i czarnymi. Z czasem odnotowałam leciuteńką cierpkość i pomyślałam o aronii oraz granatowych, niemal czarnych winogronach. Te znów zawracały słodycz i soczystość ku bardzo słodkim rodzynkom, teraz też na pewno bardzo ciemnym (odmiany Thompson?). Jakby rodzynkom nieco nasączonym alkoholem?
A słodycz bez kompromisów rosła. Wyobraziłam sobie waniliowy budyń na śmietance, jakąś waniliowo-miodową kaszkę ze śmietanką... To było dosłownie słodziuteńkie, ale na szczęście nie zasładzające kompletnie. Wspomniany budyń mógł być jakimś budyniowym kremem do kawowej tarty... Twory te zetknęły się bowiem z gorzkością kawy. Czy raczej kawowego ciasta, które... mogło być lekko nasączone procentami. Albo zawierało rodzynki w rumie.
Może trochę dzięki kontrastowi na końcówce kawa wydała mi się bardziej ziemista. Jej stopień palenia wydawał się średni, pieczone nuty obracały się wokół, ale nie narzucały się.
W posmaku została właśnie kawa jako kawowe ciasto z intensywną słodyczą wanilii oraz kawa z lekko cierpkim nalotem owocowego pochodzenia... ciemnych winogron? Ciemnych owoców leśnych?
Całość była bardzo smaczna. Ryzykownie słodka, bo splot wanilii, miodu i karmelu oraz głównie słodkie owoce, wykazał się bardzo, ale była jednocześnie zadowalająco gorzko-kawowa, w porywach ziemista. Mnie jednak ta słodycz i tak trochę zmęczyła. Nutki ciemnych owoców i owoców leśnych na plus, jak i skojarzenie z kawowym ciastem. Kwasku w zasadzie brak, ale była soczystość.
Względem Kaufland K-Classic Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70 % wyszła bardziej "ciemno", bo właśnie jak kawowe ciasto / tarta i ciemne owoce, a nie bardziej placko-ciasto ze śmietanką i czerwone owoce. Dzisiaj opisywana wydała mi się bardziej gorzka, a jej słodycz zyskała na szlachetności (wspomniana szła aż w lukier). Bardzo podobne, ale nie takie same - zmiana na lepsze aż mnie zaskoczyła.
ocena: 9/10
kupiłam: Kaufland
cena: 6,99 zł (9,99 zł po powrocie)
kaloryczność: 583 kcal / 100 g
czy znów kupię: tak
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku, ekstrakt z wanilii bourbońskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.