piątek, 3 lutego 2023

Chapon Chuao Origine Venezuela ciemna 74 % z Wenezueli

Po zwykłej wenezuelskiej Chapon o niezwykłym smaku, przyszła pora na drugą, jaką miałam; którą wybrałam trochę, jak to się mówi, z braku laku. Kakao z wenezuelskiej wioski Chuao charakteryzuje się łagodnością, co przez większość znawców jest właśnie cenione i chwalone. W moim odczuciu są zbyt delikatne. Po tej jednak spodziewałam się czekolady... po prostu smacznej. Zastanawiałam się jednak, dlaczego, skoro subtelność to i tak cecha charakterystyczna, producent jeszcze obniżył zawartość kakao w stosunku do, że tak powiem, bazowej wenezuelskiej. Patrząc już na opakowanie jeszcze jedna myśl - szkoda, że wkrada się takie niedbalstwo: jeśli o czas konszowania chodzi, nie wiadomo, bo "court" to krótko, a "moyenne" średnio. Czy aż tak ciężko jest dopilnować tłumaczenia albo nie umieszczać tego?
Co ciekawe, z Wenezueli Chapon ma jeszcze trzecią propozycję (z regionu Rio Caribe), ale jej nie kupiłam.

Chapon Chuao Origine Venezuela to ciemna czekolada o zawartości 74% kakao criollo z Wenezueli, z wioski Chuao.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach ziemi i orzechów, z czego po chwili wyklarowały się delikatnie prażone laskowe, a także mnóstwa owoców żółtych. Przede wszystkim były to banany i mango, a zaraz za nimi słodki serek brzoskwiniowy. Jego słodycz wiązała się ze słodkimi kwiatami, które przywiodły na myśl nektar i ocieplane słońcem... drzewka cytrynowe? W tle poczułam bowiem także subtelną nutkę cytrusów, właśnie chyba cytryn, ale... dosłownie "cytrynek". Całość choć z poważną, gorzką bazą, zawarła w sobie sporo słodyczy i pewnego uroku.

Twarda tabliczka już w dotyku zdradziła się ze swą kremowością, acz tłusta nie była. Popisywała się masywnością, acz trzaskała średnio głośno. Była twarda, ale jakby stworzona z podsuszonego kremu i pyłku - przynajmniej tak się to prezentowało w przekroju.
W ustach rozpływała się powoli i zalepiająco. Cechowała ją kremowa gęstość, kojarząca się ze śmietanką z dodatkiem masła, a także rozkręcająca się z czasem drobna soczystość. Była gładka i coraz bardziej aksamitna. Znikała więc trochę bardziej rzadko, na koniec nieco soczyście ściągając.

W smaku najpierw po ustach rozlała się mleczna fala, niosąca owoce i słodycz. Słodycz oczywiście poniekąd wiązała się z owocami, a te prędko obiecały trochę kwasku.

Tuż za nimi pojawiła się gorzkość. Wysoka, choć spokojna. Przecinała się ziemia i robiła miejsce orzechom. Na pewno prażonym delikatnie, częściowo w skórkach... Pod pieczą laskowych. Te dominowały i z czasem także one zaczęły przejawiać sporo słodyczy, harmonizując ją z gorzkością i drobną cierpkością.

W tym czasie owoce przedstawiły się jako mleko owocowe, a dokładniej brzoskwiniowe, potem zaś bardziej kwaskawy serek brzoskwiniowy. Rosła soczystość, kwasek trochę też. O miejsce dopraszały się cytrusy. Przepłynęło mleko bananowe... By potem splot owoców żółtych na pewien czas zaprezentował się wyraźniej, nieco się oddalając od mleka. Poczułam soczyste i dojrzałe mango, może też lżejsze gruszki.

Ogólna słodycz też rosła. Od mlecznej odłączył się karmel. Doskoczył do gorzkości i z ochotą się do niej przytulił, jawiąc się jako twór nieprzesadnie palony. Przez dobiegającą z różnych stron soczystość, z czasem jednak wydał mi się zbyt soczysty na karmel. Pojawiły się liofilizowane banany i jakieś owoce suszone... może figi? Pomyślałam o nektarze i miodzie, kwiatach...

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa kompozycja złagodniała, gorzkość prawie się zredukowała. Wyobraziłam sobie orzechowo-owocowe ciasto. Takie z grubymi warstwami z żółtych owoców, na jakimś orzechowym spodzie, z orzechową posypką - masywnym, konkretnym i soczystym. Chwilami orzechy laskowe z jego wierzchu podszeptywały pikanterię... cynamonu? Jedna warstwa mogła być zaś bardziej śmietankowa. Może podano do niego szklankę mleka? Mleczne nuty znów wypłynęły na wierzch.

Ze słodkiej strefy zaś wyłoniły się wyraziste kwiaty i... liście. Nagle przełamały rosnącą słodycz i łagodność, stanęły im na przeszkodzie. Odnotowałam drzewa, orzechy... Podkreśliła je ziemia, czarna i wilgotna, niosąca gorzkość. Wyobraziłam sobie charakterne, kwiatowe napary, kwiato-zioła... Zadbały o rześkość i goryczkę.

A wilgoć ziemi i charakterek wykorzystały też owoce. Ciastowo-słodsze przełamała nutka delikatnej cytryny, słodko-goryczkowatej pomarańczy i innych cytrusów. Wprawdzie i one były dość słodkie, raz czy dwa mignęła mi myśl o np. cytrynowej maślance. Właśnie cytrusy mogły być jakąś konfiturą, acz kwaśności im nie brakowało. Do tego pojawił się nieśmiały grejpfrut, integrując je z gorzkością (co też pomogło w zwalczaniu słodyczy).

Końcówka to głównie kwiaty oraz mleczność jedynie przepływająca pod tymi charakterniejszymi wątkami.

Po zjedzeniu w ustach czułam naturalne mleko orzechowe (wegański zamiennik krowiego). Orzechy laskowe wyszły bowiem łagodniej, ale wciąż wyraźnie, a mleko nie odpuszczało. Trochę splot ten podkreśliła ziemia i słodkie kwiaty - myślałam o drzewkach cytrusowych, a także samych cytrusach "na słodko".

Całość mi smakowała, choć mogłaby być nieco mniej mleczno-śmietankowo łagodna. Wprawdzie nawet to ciastowe złagodzenie nie wyszło źle, bo owoce i orzechy potem się zreflektowały, ale nie były to takie mocarne uderzenia co w 75%. 
W dzisiaj opisywanej czułam dużo orzechów, trochę ziemi, żółte owoce (banany, brzoskwinie, mango) i cytrusy na słodko, a także liście i kwiaty. Była łagodna i słodko-kwaskawa, przy czym nie mocno kwaśna. Bardzo natomiast soczysta i owocowa.

Wspomniana Venezuela 75% była z kolei bardziej ziemista, bananowa i pełna owoców leśnych o niemal winnym charakterze, kwiatowo-ziołowa. Jej owocowa strona wyszła znacznie spokojniej.
Nuty podobne, z tym, że... to jakby dzisiaj prezentowana Chuao była wersją dla dzieci, 75% dla dorosłych - oczywiście to ta druga skradła moje serce.


ocena: 9/10
cena: dostałam (cena to 8,80 € za 75g)
kaloryczność: 560 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.