piątek, 24 lutego 2023

Chapon Blend Chuao - Madagascar ciemna 74 % z Wenezueli i Madagaskaru

Jak wspomniałam przy Chapon Madagascar czas na kolejny Madagaskar od Chapon. Może po wenezuelskich Chapon (Venezuela 75 % i Chuao Origine Venezuela 74 %) kolejny duet powinnam zacząć właśnie od tej, ale... w zasadzie sama nie wiem. Bardziej intuicyjne było raczej poznanie Madagaskaru na czysto. I... nie ukrywam, że miałam ochotę na niełagodzony i niehamowany niczym, czysty Madagaskar. Zmieszanie takiego charakterystycznego regionu z ziarnami, które cechuje delikatność, wydała mi się... właśnie próbą łagodzenia? Co oczywiście nie musiało oznaczać czegoś złego. Może mniej mojego, ale to wciąż Chapon, więc wiedziałam, że będzie smacznie. 

Chapon Blend Chuao - Madagascar to ciemna czekolada o zawartości 74 % kakao z Wenezueli, z okolic wioski Chuao i Madagaskaru (blend).

Po otwarciu poczułam zapach grejpfrutów i znacznie słodszych pomelo, złagodzonych mlekiem. Same te owoce były już bardzo słodkie, a do tego doszła znacząca słodycz kwiatów i jakiś miodo-nektarów. Pomyślałam o mleku z miodem, gdyż wszystko się ze sobą mieszało. I o... niemal miodowo słodkim, dojrzałym ananasie? Ten przejawiał trochę kwasku i wraz z cytrusami dbał o soczystość oraz orzeźwienie. Za nim pojawił się też jakby drewniany kwasek szyszek i drzew iglastych. W trakcie degustacji doszukałam się jeszcze odrobinki ziemi.

Twarda tabliczka wyglądała na kremową i masywną. Przy łamaniu głośno trzaskała, kojarząc się z suchymi gałęziami.
W ustach rozpływała się wolno i bardzo kremowo. Była gęsta i zalepiająca, trochę jak mieszanka masła i śmietanki. Soczystość zaznaczała się prędko, po czym rosła dość znacząco do poziomu naprawdę bardzo wysokiego. Całość jednak zachowała do końca kremową gęstość.

W smaku pierwsza rozeszła się mieszanka maślaności i mleka. Splot ten był delikatny i słodkawy. Dominowała mleczność, która po chwili polała się w kierunku bardziej kokosowym.

Zaraz po nich zaznaczyła się słodycz i natychmiast podskoczyła. Miód, nektar zbierany z kwiatów był jasny, także delikatny i niemal zasładzający. Zaplątała się przy nim lekka nuta palonego karmelu, ale w zasadzie gubiła się w miodowości. Ta nie przytłaczała, gdyż wiązała się z kwiatami i jakby ich słodkich nektarem.

Kompozycję po chwili przekłuł lekki kwasek. Pomyślałam o kwaskawo-soczystym, jakby świeżym kokosie, w który zmieniła się spora część mleka. Czułam mleko kokosowe, ale i wiórki... coraz więcej wiórków, które nagle nieco się przypaliły. Pojawiła się gorzkość węgla i drewna. Mignęła odrobinka ziemi. Robiło się coraz poważniej i charakterniej. Przemknęła mi myśl o kawie ("węgielnej kawie"?), ale zaraz odeszła w zapomnienie.

Obok tego bowiem przewijała się też maślaność. Mleczność także, acz w tym momencie akurat mniej. Łagodziły trochę poszczególne a to bardziej gorzko-ziemiste, a to kwaśniejsze nuty. Mimo to, ziemistość, podkreślona lekką nutką węgla cały czas pobrzmiewała.

Mimo to, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa kwasek rozgościł się też w słodyczy jako ananas w miodzie. Wyobraziłam sobie plastry świeżego owocu utopione w kwiatowym miodzie, potem już bardziej samego, bardzo słodkiego ananasa. Kwasek nieco narastał, przynosząc inne owoce żółte i chyba marakuję. Podkręciła go też cytryna.

Przez moment pomyślałam o połączeniu a'la pina colada, a więc ananasie i kokosie, bo oto maślaność zaczęła robić się coraz bardziej orzechowa... trochę jak orzechy laskowe w formie miazgi, mleczność znów wróciła do kokosa, przekładając się na wizję jakiegoś orzechowo-kokosowego mleka. Kwasek trzymający się tego podszepnął maślankę.

Po orzechowo-kokosowym splocie znów odważniej zagrały drzewa. Wiązały się z lekko palonym wątkiem, ale i do nich dotarł kwasek. Trzymała się ich ziemia, może trochę nim też nasączona. Cytryna dodała swoje parę kropelek, a zaraz wyłoniły się szyszki otwierające drogę drzewom iglastym.

Kwasek i słodycz w udany sposób mieszały je z owocami. Te były na pewno egzotyczne, orzeźwiające, ale nieokreślone. Ananas, marakuja i pomelo to tylko część przewijających się tam. Chyba poczułam coś czerwonego - "wiśniowatego"? Na pewno kibicowała im soczysta cytryna. Z drzewami łączył je grejpfrut z lekką cierpkością. Miód i zgłaszające gotowość do działania kwiaty zasugerowały zasładzające banany i... więcej słodszych, ale wciąż rześkich owoców. A także mleko bananowe?

Bliżej końca drzewa i miodowa słodycz przeszła w kwiaty, drzewa i ziemia złagodniały... Nie jednak zupełnie. Ziemia cały czas przyozdabiała kompozycję. Wydaje mi się, że wyłapałam paloną kawę z mlekiem... ale chyba kokosowym? Polała się śmietanka, jakby wykańczając i wyciszając kompozycję, choć i ziemia czaiła się tam ze swoimi wysuniętymi pazurkami.

Po zjedzeniu został posmak właśnie śmietanki i miodu (śmietanki/mleka z miodem?), sporo żółtych owoców, w tym splotu bananów z kwiatami (tylko że na koniec lekko cierpkiego?), oraz soczystości, kwasku cytryny i grejpfruta, a także duet ananasa z orzecho-kokosem. 

Całość była pyszna. Choć delikatna, maślano-mleczna, to ciekawie kokosowo mleczna. Mało gorzka, ale zadowalająco drzewna. Jej wysoka słodycz na szczęście nie była samym, przesłodkim miodem, a też kwiatami, owocami. Sporo egzotycznych, ananas, grejpfrut i cytryna, marakuja pasowały do reszty. 

Wydaje mi się, że kwaskawy nabiał i grejpfrut Chapon Madagascar..... świetnie się tu zgrał ze śmietanką i maślanością, żółtymi owocami i orzechami Chaopon Chuao Origine Venezuela 74 %. Właśnie jakby bardzo dobrze czuć tu obie! Aż mnie to trochę zdziwiło. Nie wyszło to jak złagodzony Madagaskar, a współpraca dwóch ciekawych tabliczek.


ocena: 10/10
cena: 8,80 € (za 75g)
kaloryczność: 555 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.