sobota, 25 lutego 2023

Grizly Krem orzechowy 100 % Delikatny / Smooth

Przy wszelkich zawiłościach i niepewnościach związanych z moją i Mamy ukochaną pastą (Sante) Auchan Peanut Paste Smooth 100 %, czy jest ona cały czas stale w ofercie, czy ją wycofali (np. raz gdy byłam w markecie, ślad po niej zaginął). Stąd, gdy składałam zamówienie od Grizly i wybierałam produkty na kupon rabatowy, pomyślałam, że z chęcią spróbowałabym od nich coś bazowego, na pierwszy rzut oka zupełnie zwykłego. Dzisiaj prezentowana pasta fistaszkowa wydawała się idealna, bo właśnie - sama bym sobie nie kupiła żadnej ważącej aż pół kilo. Ale że codziennie na śniadanie Mama je tosty z taką pastą właśnie, natychmiast jej pokazałam i stwierdziła, że chce. Miałam jej więc trochę podkraść, a ona ponieść koszty. Cudnie! 

Grizly (100 % Arasidovy Krem) Krem orzechowy 100 % Delikatny / Smooth to "krem orzechowy 100% z prażonych na sucho orzeszków ziemnych zmielonych do gładkiej konsystencji", czyli pasta 100 % z fistaszków.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu poczułam intensywny i złożony zapach fistaszków. Lekko prażone, z iluzorycznym echem soli mieszały się z orzeszkami w skórkach.
Po zruszeniu oleju, przemieszaniu i w trakcie jedzenia nasiliły się fistaszki minimalnie podprażone, przywodzące na myśl takie z puszki, ale nie tłuste i z ociupińką soli, która z czasem w ogóle zanikała. Coraz bardziej zmierzały też w kierunku pieczono-grillowanym niż prażonym.

Oleju wydzieliło się bardzo mało - niecała łyżka. Z Mamą zlałyśmy ją (btw. do słoika, by w okolicach końca słoika wymieszać z potencjalnie podeschniętym już dnem), bo całość wyglądała na ruchomą i tłustą samą w sobie (a nie zwarto-suchą). Resztę w miarę dokładnie przemieszałyśmy, ale w sumie nie wymagała tego jakoś szczególnie, gdyż odznaczała się jednolitością. Na oko jedyne, co w niej dostrzegłam to niewiele malusieńkich kropeczek.
Pastę cechowała niemal idealna gładkość, a także zwięzłość. Była jedynie gęstawa, a jednocześnie ciągnąca i mazista. Bardzo lepka. Rzadką czy lejącą za nic nie można jej nazwać.
Podczas jedzenia krem natychmiast dosłownie sklejał usta, pokrywał podniebienie i zęby, trzymając się ich konkretnie. Rozpływał się wolno. Okazało się, iż naprawdę był bardzo gładki. Przez duże G, bo w zasadzie uświadczyłam w nim jedynie pojedyncze drobinki. Tak małe, że nie ma co gryźć. Nie była to więc gładkość nierealistyczna, a też nawet z pewną pylistością. Dało to maziście-nugatowy efekt. Do tego trafiły się ze 3 kawałeczki (nie większe od małego paznokcia) orzeszków (choć mnie przypadła 1/4 słoika, w tym część z dna, Mama dodała, że jej żadne kawałki się nie trafiły, a i o drobinki ciężko było). I one, i drobinki, które gdy się porządnie nad tym skupiłam, udało mi się chrupnąć, były krucho-suche (jakby sowicie wypieczone). Całość okazała się masywna i pełna. Pasta wydała mi się w pewien sposób miękko-jędrna i w zasadzie nietłusta (mimo że syta). Odebrałam ją jako specyficznie soczyście-suchawą (to nie wada). Żadnej oleistości.

W smaku od początku witały się głownie słodkie fistaszki. Wydały mi się niemal nugatowe. Były wyraziste, ale o bardzo delikatnym charakterze. Ich słodycz przypominała miodowy nugat.

Następnie zelżała, a arachidowość zrobiła się jakby... surowa? Nie do końca. Wyobraziłam sobie orzeszki wyłuskiwane ze skórek - echo tych gdzieś się tliło, odnotowałam pewną "smakową suchość" fistaszków, ale na tym koniec. Dodało to kremowi pewnej powagi (a nie np. goryczki). Żadnego smaku skórek etc.... Pieczenia natomiast owszem. Czyste i wyraziste, słodkawe fistaszki czuć doskonale, wraz z wpisaną w nie lekką soczystością...  orzeszków, które właśnie się opiekają; żadnej ciężkości, duszności, przeprażenia.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa czy przy podsysaniu masy, prażony, ale wciąż nie za mocny aspekt ujawnił się bez dyskusji. Początkowo nie mogłam tego uchwycić, jednak po paru chwilach... Smakowa suchość podpowiedziała pieczone orzeszki z puszki (to raczej moje wyobrażenie, bo ostatnie jadłam takie chyba jeszcze w wieku przedszkolnym). W wersji pozbawionej soli - jej złudzenie wyczuwalne w zapachu, w smaku nie znalazło odzwierciedlenia. Smak był słodki.
To jednak było to: arachidowość weszła na pieczoną ścieżkę. Lekko, ale wyraźnie - to słowo o wiele lepiej oddaje jej klimat niż "podprażona".

Końcówka wciąż była słodko nugatowa, ale już na równych prawach postawiona z fistaszkami lekko pieczonymi, wyłuskiwanymi ze skórek. Nugat z pieczono-prażonych fistaszków zakończył występ.

Po zjedzeniu został posmak wyraźnie fistaszkowy - arachidów nieprzeprażonych, ale ewidentnie lekko prażono-pieczonych. Dałabym się nabrać, że pastę zrobiono z pieczonych... O słodkim, miodowo-nugatowym charakterze.

Smak pasty mnie zachwycił. Delikatny, o niskim stopniu prażenia, które w ogóle udawało pieczenie, a jednocześnie wyraziście fistaszkowy. Słodycz dopasowała się do tego swoją nugatowością. Świeżość uderzała i zachwycała. Ten krem wydał mi się pozbawiony pewnej ciężkości / duszności, w zasadzie w arachidowość wpisaną. Jedyne, co mi trochę podpadło, to ta idealna gładkość. Punktów jednak nie odejmuję, bo jest podział na gładkie i chrupiące w ofercie Grizly. Acz ja lubię, jak gładkie kremy mają wyczuwalny efekt miazgi - drobinki niewymagające gryzienia, ale obecne. Tu tego nie było (a jednocześnie krem nie był nieprzyjemnie i dziwnie gładki jak np. McEnnedy American Way Smooth Peanut Butter w plastikowym słoiku 2021).
Całość uważam za rewelacyjną - podoba mi się efekt i bardzo podoba mi się, że producent mieli wszystko na bieżąco, czuć, że się przykłada, bo smak tej "niby zwykłej pasty fistaszkowej" jest daleki od zwykłego.
Spokojnie może się równać z (Sante) Auchan Peanut Paste Smooth 100 %, acz wspomniana w moim bardzo subiektywnym rankingu wygrywa ze względu na "miazgowość" (i bardziej "surowy" smak).

Spróbowałam też tego kremu z jaglanką ugotowaną na mleku i to połączenie było naprawdę przepyszne. Pasta ogrzała się, stała się jednak minimalnie bardziej ciągnąca, nie rozpuściła się. Zachowała zacną gęstość, a jej smak podkreślił charakterek kaszy jaglanej - to raz, ale... sam w sobie wyszedł niezwykle wyraziście. Podpieczony dopasował się do ciepła dania, a arachidowość w zasadzie dominowała. Krem wyszedł lekko słodko, bardziej neutralnie i niezwykle intensywnie w tej "neutralności".

Innym razem na chlebie żytnim razowym w towarzystwie winogronowego dżemu 100% z owoców St Dalfour (drugą kanapkę zrobiłam z serem żółtym Babuni Serenady i też tym dżemem - nawet trochę spróbowałam razem: i z kremem fistaszkowym, i z serem, ale jak dla mnie to opcja już przeładowana). Także na wyrazistym chlebie krem Grizly świetnie sobie radzi i eksponuje swój lekko podpieczony, przejrzyście fistaszkowy smak. Co prawda jego charakter podkręcił i tak wysoką słodycz dżemu, jednak... i takie winogronowe zasłodzenie kompozycji niczego nie ujmuje, bo po prostu to masło orzechowe tu dyktuje warunki. Myślę, że z każdym dżemem, konfiturą itd. dobrze wyjdzie.

Mamie też pasta wydała się nieco pieczono-prażona i przyznała, że gdyby nie znała tej z Auchan, to właśnie Grizly byłaby numerem jeden. A tak to woli tę, która akurat wyjdzie nieco lepiej (bo obie potrafią czasem, w zależności od partii, wyjść minimalnie inaczej). Pełna zgoda!


ocena: 10/10
kupiłam: grizly.pl
cena: 12,99 zł za 500g (cena półkowa, bo ja na całe zamówienie dostałam kupon 70 zł, więc u mnie się to nieco "rozeszło"; poza tym za ten Mama mi oddała)
kaloryczność: 587 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: prażone orzechy arachidowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.