![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAYaBlimIHVTve-1_N0GKEDJaW_sXnuZjUK3jq4AqjvTr3l0rsY6YXmS4WFxBKHHKMIirv8OPjKa2b6YWCXcelvc01P5RFN5B0xCVD0VYsHMKNTF97psgiECEBbDVK5yhiBlPw75WgOXHE/s320/DSC_3558.JPG)
Po intrygującej, pełnej niecodziennych nut smakowych
ciemnej mlecznej Maranon Peru Nacional 60 % Milk Chocolate nie mogłam się doczekać, ażeby przekonać się, które pochodziły wyłącznie od kakao, a które wyszły dzięki połączeniu z mlekiem. Trochę żałowałam, że różnica w zawartości kakao pomiędzy
mleczną a ciemną jest taka niska, ale koniec końców... na co tu narzekać?
Georgia Ramon Maranon Peru Nacional 70 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Peru z doliny znad rzeki Maranon.
Ta tabliczka, wraz z wersją
mleczną 60 %, to edycja limitowana.
Po otwarciu poczułam wyrazisty, soczysto-gorzkawy zapach o zaskakująco wyraźnym charakterze grejpfruta, czerwonych owoców, słodkich pomarańczy oraz kwiatowym, ale w dość ciekawy sposób. Ta kwiatowość zespajała owoce i gorzkość, jakby na dodatek skrywając coś bardziej ziołowego. Przez tę ziołowość z kolei rozumiem niejednoznaczną mieszaninę kojarzącą się równie dobrze z przyprawami, dymem, suszeniem.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeMu1QK6lZF30Yd0Dw6pf7ABuA_DS_aEbTxXHRlwOOrhswKTarLD8d7FUgOruZ959Re7ppRzp_Hk0XLyPxco8_NYwW0GaJ4SQl8hBY-eVJleGeuPJ4xB8jCJNDYw2whKMK2_WAVbcGmXwT/s200/DSC_3560.JPG)
Trochę zaskoczył mnie czerwonawy kolor, nieróżniący się zbytnio od
mlecznej koleżanki. Większe różnice czuć dopiero przy rozpływaniu się czekolady w ustach, bo była niegładka, wręcz pyliście piaskowa, ale wciąż kremowa, a nie proszkowa. Towarzyszyło temu poczucie suchości, jednak ono chyba wynikało bardziej ze smaku.
W pierwszej chwili po zrobieniu kęsa czułam łagodną gorzkość. Określenie jej klimatu jest dość trudne. Po części była łagodnie kawowa, a po części wręcz wysuszająco dymna, palona.
Zaraz jednak została przełamana słodyczą, do której doszła początkowo niepewna soczystość. Skojarzyło mi się to ze słodkimi, nierzeczywiście naturalnymi galaretkami i landrynkami o smaku pomarańczy i grejpfruta.
Słodycz ta, mimo że nie osłabła, została z czasem zalana przez gorzkość. Tym razem miała już mniej dymny charakter. Doszukałam się tu bardziej kawowo-orzechowego wyrazu, a przez te pomarańczowo-grejpfrutowe nuty, a właściwie ich soczystość, pomyślałam także o wilgotnej ziemi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtN2V3_8kECVN7W_QwJuKiOb_N6LtqeqVmlV40tw2R-guJOWWQf-0ltKAEBHOrIWwq1FzNqFEAaj1aYhO9zxMHYK1JRL8QXTwXvlvTihtjFnZOq2wcH-Dmw9sZBwYTXwZZamgjdn4jVEMw/s200/DSC_3564.JPG)
Z gorzkości tej wypływały kolejne nuty... chciałoby się napisać "ziołowe", ale w sumie... one były bardziej słodko roślinne... nie kwiatowe, ale... w sumie nie wiem jakie. Szybko robiło się bardziej słodko, bardziej owocowo, ale nie bardziej soczyście. Tutaj wyłoniła się nuta soku z kaktusa oraz połączenie porzeczek i aronii - znane mi z
mlecznej wersji, ale słabsze. Tutaj bowiem wyraźniej wychodziła goryczka i cierpkość wspomnianych owoców, niż ich kwaskowata soczystość.
Z goryczkowato-cierpkich owoców z czasem powróciły także grejpfruty i pomarańcze, przynoszące także wzmocnioną słodycz.
Końcówka należała do gorzkości, która z kawy tym razem już wyraźnie przeszła w orzechy, a dokładniej gorzkie skórki orzechów. Obstawiałabym tu migdały albo orzechy włoskie - chyba bardziej włoskie. To właśnie posmak gorzkich skórek orzechów pozostawał na dość długo po zjedzeniu.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgg8d_KL4gBVxZUUOZnYidcoIHKNuK8TRF-edjD_yHxtqO4yCKM0QZLl-LZCxq6GfUJSZniLhIK8Lm47FCgDAHyrUtJwd8abp5SPcbt2H7CVkYwcuJ0ktUK-lHPxPyzLgopc_Ho8yI-k704/s200/DSC_3572.JPG)
Całość wydała mi się zmienna w monotonny sposób (co nie jest minusem). Smaki tu "falowały", bo raz na wierzch wznosiły się owoce, a raz gorzkość, cały czas ewoluując. Owoce przeszły drogę od galaretek pomarańczowych i grejpfrutowych przez porzeczki i sok kaktusowy po same grejpfruty i pomarańcze a gorzkość od kawy i dymu, przez orzechowo-kawowe klimaty kojarzące się z ziemistą robustą, po orzechy.
Czekolada okazała się głównie gorzka, ale w bardzo łagodny sposób, łagodzony przez ogólną słodycz, która wydała mi się bardziej wyeksponowana niż w
mlecznej wersji. Z kolei soczysta, owocowa kwaskowatość była... znikoma, a to właśnie ona sprawiła, że
mleczna była tak intrygująca.
Muszę przyznać, że poniekąd była dość podobna do
Zotter Labooko Peru "Huallaga Nativo" 75 %, zwłaszcza jeśli chodzi o część owocowo-orzechowych nut oraz o poczucie dymności (w Zotterze raczej wypieczoności) czy wilgoci. O ile jednak Zotter dzięki smakowitym kwaskom chwilami kojarzył mi się z piwem, tak pozbawiona kwasków GR była słodką, stateczną kawą.
W tej czekoladzie w sumie nie było nic niespotykanego. Była smaczna, ale nudniejsza od
mlecznej. To pewnie dlatego, że niewiele jest tak bogatych mlecznych, a jednak ciemne 70 % potrafią bardziej "dać czadu".
ocena: 8/10
cena: 25 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 580 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy