Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada: guarana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czekolada: guarana. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 lutego 2024

(SuroVital) CoCoa KETO Focus Chocolate Lion's Mane + Guarana + Matcha ciemna wegańska 42 % z olejem MTC z kokosa, miąższem kokosowym, soplówką jeżowatą, guaraną i matchą, ze słodzikami

Po CoCoa KETO Raw Dark Keto Chocolate uznałam, że "wydziwiane", prozdrowotne tabliczki Surovital chcę jak najszybciej mieć z głowy i z szacunku do marki zapomnieć o nich (co w moim przypadku jest prawie niemożliwe, bo mam zbyt dobrą pamięć do takich rzeczy). Do zakupu skusiła mnie zielona herbata i sproszkowany miąższ kokosa, a na erytrytol postanowiłam przymknąć oko... nie wiedziałam jednak, czym są produkty keto ani czego się spodziewać po sproszkowanym oleju MTC. Jakoś nie zastanowiłam się dłużej nad tym. Czekolada ta jest z serii tabliczek "na coś" - celowanych? Prozdrowotnych, znaczy się. Ta np. na koncentrację (są jeszcze np. "na włosy", "na uspokojenie" itd.).  Czekolada na koncentrację to ponoć pierwsza na rynku funkcjonalna czekolada, która zawiera: guaranę, matchę i "lwią grzywę", czyli soplówkę jeżowatą, które wpływają na pracę mózgu. Producent zachwala, że jest w wersji keto, czyli jest również przyjazna dla osób będących na diecie ketogenicznej lub na diecie low carb. Osobiście jestem sceptyczna do łączenia różnych inności, bo np. to, że ktoś chce jakąś zdrowszą czekoladę, nie znaczy, że od razu jest na diecie keto itp.


(SuroVital) CoCoa KETO Focus Chocolate Lion's Mane + Guarana + Matcha to wegańska czekolada o zawartości 42% surowego kakao z Peru ze sproszkowanym olejem MTC z kokosa, sproszkowanym miąższem kokosowym, mieloną soplówką jeżowatą, guaraną i zieloną herbatą matcha, słodzona słodzikami: erytrytolem i inuliną (bez cukru); "funkcjonalna na koncentrację".

Po otwarciu poczułam zapach dymu i roślin, jakby pokrytych rosą, a do tego wysoką słodycz. W pierwszej chwili skojarzyła mi się z dziwnym, soczystym karmelem i kwiatami, lecz już po chwili ujawnił się soczysty kokos, właśnie mieszający się z karmelem, odpowiadającym za palony ton. Kwiaty łączyły się z wilgotnymi, rześkimi roślinami, a całość wydała mi się nieco chłodna - do głowy przyszedł mi aloes. W tle ujawniła się jeszcze nieco algowa matcha i niedookreślona gorzkość. Jakby przypraw? Leków? W oddali mignął mi specyficzny wątek "zdrowych słodyczy" z polewą czekoladopodobną.

Tabliczka w dotyku była trochę ulepkowata, nieco sucha. Łamała się z kruchym pyknięciem-chrupnięciem. Była twarda, ale krucha. Kruszyła się w kryształkowy sposób, a odgryzając kawałek miałam wrażenie, że jest grudkowato-kryształkowa. Już wtedy zaanonsowała swoją tłustość.
W ustach rozpływała się średnio szybko i wodniście. Początkowo przedstawiała się w ogóle jako chropowata, ziarnista, potem to się jednak rozchodziło. Była tłusta w oleisty sposób, a to tego z wyczuwalną proszkowością, kredową pylistością. Bazowo zachowywała zbity, acz nietwardy kształt do końca. Czuć w niej kryształki.

W smaku pierwsza zagrzmiała słodka melasa. Tak wysoce słodka, że aż jej paloność jakby nieco nie nadążała. Po chwili zmieniła się w karmel... acz dziwnie soczysty. Przemieszał się z kwiatami, z których wyrwał się słodki, soczysty kokos. Pomyślałam o wodzie kokosowej.

W oddali przemknął kwasek... czy raczej jego sugestia, bez wyraźniejszej realnej kwaśności.

Paloność, która wymknęła się z melasy i karmelu wprowadziła gorzkość. Ta goniła słodycz, acz cały czas pozostawała za nią. Oddawała gorzki dym. Dużo dymu, coraz więcej kłębów szarego dymu. Dym jednak zaraz jakby zagłuszył palony motyw.

Gorzkość zrobiła się niedookreślona, do tej kakaowej dołączyło całe mnóstwo goryczek i gorzkości... dziwnych, aż trudnych do nazwania.

Złagodził je tłuszczowy wątek, łączący olej i jakby wodniste masło, z czasem robiące aluzję do mleczka kokosowego.

W tym wszystkim mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa odnotowałam matchę. To była zielona herbata o algowej nucie, ale zmieszana z jakimś roślinnym wątkiem... Jakby dziwnie zielono-roślinnej kawy w proszku? Zielonej kawy (kiedyś taką próbowałam, była okropna i niepodobna do zwykłej)? To chyba guarana. Do głowy zaczęły mi przychodzić jakieś aloesy, akacje, eukaliptusy - "chłodne rośliny". To było gorzkie i zahaczające o cierpkość.

Mimo to, słodycz też rosła i cały czas pozostawała wysoka. Odstawała jednak dziwacznie od tej gorzkości, że było i słodko, i gorzko, ale jakoś zupełnie bez zgrania.

Mimo intensywności, w kompozycji odnotowałam też jakby pyliście-mączny, nijaki smak. Z czasem mieszał się z kokosem, którego charakter został spłycony. Kokos po prostu zamienił się w goryczkowaty olej kokosowy. Do głowy przyszły mi zimne ognie i białe, goryczowate leki. Za nimi jakiś motyw grzybów? Matcha kontrastowo zaprezentowała swoją naturalną, lekką słodycz.

Dym i olej kokosowy przybrały chłodny wydźwięk. Nie było to już specjalnie rześkie, acz jakby zawilgocone i... brudno ziemiste? Czekoladowość przy tym wyszła tandetnie i czekoladopodobnie.

Słodycz końcowo wydała mi się mordercza. Czysta, przenikliwa i nawet jakby trochę konwencjonalnie cukrowa. Jakbym miała do czynienia ze skondensowanym roztworem cukru w odrobinie wody. Właśnie też samą wodnistość czuć. To mieszało się z motywem goryczowatych leków.

Po zjedzeniu został posmak właśnie głównie goryczowatych, białych leków, ale też silna, jakby czysta słodycz. Wydała mi się wręcz dojmująca. Mieszała się z algami, nieco wygładzającymi słodycz z goryczką, oraz chłodno-wilgotnym motywem roślin. Czułam też olej kokosowy i kwaskawą goryczkę chyba z nim związaną.

Ta czekolada była... podła. I mało czekoladowa. Wyszło to płasko w smaku. Niby intensywnie, ale nie w to, co by się chciało. Czysta, przenikliwa słodycz, melasa i dym zmieniający się w olej kokosowy i goryczowate leki czy dziwacznie roślinne nuty wyszły okropnie. Kokos, karmel - odstawały i przy tym też przyjemnie się nie zaprezentowały. Kakao czułam niedosyt. Gorzkości było sporo, ale niewiele w niej przyjemnych nut. Konsystencja okropna, bo oleiście-wodnista i z kryształkowymi zapędami. Ogół bardzo, bardzo mało czekoladowy, że jedząc aż ucieka poczucie, że je się właśnie czekoladę. To taka... tabliczka czegoś.

Resztę oddałam Mamie, ale ona dała radę tylko kawałek jednej kostki. Podsumowała: "To coś miało tylko jedną zaletę: dobrze, bo łatwo się rozpuszczało. A tak, na smak, okropne. Z jakimś czekoladowym mydłem mi się skojarzyło. Dość gorzkie, dałabym z 60% kakao, tak strzelam, ale to nie była przyjemna, kakaowa gorzkość, a jakaś dziwna.".
Końcowo trafiła do ojca. Mu też nie smakowała, opisał to tak: "Tragedia. Kokosa nie czuć, za to herbata w niej smakuje jak siano. Czekolada w ogóle nie słodka". Przy czym w rozumieniu ojca "słodka = dobra" (i im mniej słodka, tym mniej smaczna).


ocena: 2/10
kupiłam: octochocolate.pl
cena: 12,60 zł (za 40g)
kaloryczność: 460 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: nieprażone ziarno kakao, inulina, substancja słodząca: erytrytol, tłuszcz kakaowy, sproszkowana guarana, sproszkowany olej MCT z kokosa (olej MCT z kokosa 70%, błonnik z akacji 30%),  sproszkowany miąższ kokosowy, herbata zielona w proszku matcha, soplówka jeżowata - grzyb mielony, wanilia Bourbon

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Happy Benjamino Mulberry Guarana Energy 50 % kokosowa migdałowa z morwą białą i guaraną

Sięgając po tę czekoladę już zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Kupując myślałam, że kupuję ciemną nadziewaną, potem myślałam, że to taka "mleczna" wegańska jak Happy Benjamino Lemon Spirulina i obrzydzała mnie, a potem pomyślałam, że w końcu np. różana Benjamissimo tego samego producenta (ale innej marki) mi smakowała i... już nie wiedziałam. Na spokojnie sprawdziłam, z czym mam do czynienia. Okazało się, że jest kokosowa, a nie ryżowa - zawsze jakiś plus. Ryżowych, proteinowych rzeczy nie lubię, ale kokos brzmiał spoko. Tę kupiłam ze względu na dodatek i... przecież właśnie on mógł uratować całość? Chociaż nie wiedziałam, w jakiej formie to będzie... Już odkryłam, że Happy Benjamino nie są nadziewańcami, a tu... proszek? posypka? No bo nie morwowy olejek... Nie ukrywam, że przed otwarciem miałam bardzo sprzeczne uczucia i nawet skład niewiele mi mówił.

Happy Benjamino Mulberry Guarana Energy to czekolada kokosowo-migdałowa o zawartości 50 % kakao z Nikaragui z suszoną morwą białą i guaraną. To ciemna "mleczna" wegańska, białkowa (białko migdałowe).

Po otwarciu poczułam interesujący zapach. Natychmiast wydał mi się znajomy, smakowity, ale nie oczywisty w pierwszej chwili. Był kokosowo-orzechowy, też jak orzech kokosa, słodki w niejasny sposób (w czym wyróżniał się charakterek morwy), z owocową sugestią.

Czekolada wydała mi się tłusto-sucha i miękka, łamała się w nieco kruchy sposób. Ukazałała niegładki przekrój i wtopione w masę suszone kuleczki morwy.
W ustach rozpływała się łatwo, w umiarkowanym tempie, ale raczej dość szybko. Do złudzenia przypominała w tym cieplutką plastelinę, była znacząco tłusta i miała w sobie mączny efekt. Okropność. Ujawniała zaskakująco przyjemny dodatek - ilość akurat, a więc całkiem sporo. Były to kuleczki morwy, które, gdy ugryźć je szybko, były bardzo napowietrzone i uroczo pykały, a z czasem miękły i stawały się przyjemnie soczyście-wilgotne.

W smaku od pierwszej chwili dominowała słodycz. Miała karmelowo-toffi wydźwięk. Nakręcał to maślano-śmietankowy akcent pojawiający się wraz z rozpływaniem się kawałka.

W tym czasie nadciągał intensywny, naturalny smak kokosa. Był to bardzo orzechowy kokos, ale też śmietankowy. Czuć jego łagodny, niemal neutralny smak. Cudownie połączyło się to z maślanością, skądinąd też taką trochę orzechową. Coś migdałowego się tu zaplątało, a ja wychwyciłam i mączność.

Dołączył do tego neutralnie gorzkawy, soczystszy smaczek trudny do określenia. Nie był to olej kokosowy. Kakao z czymś? Obstawiam guaranę, ale pewna nie jestem.

Przy kuleczkowym dodatku wzrastała słodycz, ale także neutralna goryczka.
Na koniec to rozgryzana morwa odciągała uwagę od wszystkiego innego. Czuć było głównie jej charakterystyczny smak, a więc przymgloną słodycz i takie 'niemal miodowe drapanie '.

Po morwie wychodził minimalnie kwaskowato-soczysty akcent. Był owocowy, ale bliżej nieokreślony i wkomponowany w silną słodycz, kokosowo-migdałowy smak i odległą, niemal neutralność kakao (nie gorzkość, ale taki "smaczek kakao").

Wyszło ciekawie, całkiem nieźle, ale mało czekoladowo. Przez obleśną strukturę czekolady i mączny posmak miałam problem z jedzeniem tego i po trzech kostkach oddałam Mamie. Coś w tym po prostu było zupełnie nie dla mnie (jakoś białkowe słodycze mi nie podchodzą). Coś podobnie okropnego co w Lemon Spirulina - tu jednak myślę, że pomogła nieco większa zawartość kakao (mam jednak wrażenie, że i tak w większości tłuszcz) i brak spiruliny. Żeby było śmieszniej, Mamie też poniekąd smakowała i też nie dała rady więcej niż trzem kostkom przez obrzydzającą strukturę.


 ocena: 6/10
kupiłam: urbanvegan.pl
cena: 10,99 zł (za 70 g)
kaloryczność: 516 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, śmietanka kokosowa 12,5%, suszona morwa biała 10%, białko migdałowe w proszku, guarana w proszku 1,5%, lecytyna słonecznikowa, wanilia Bourbon

piątek, 13 listopada 2015

Zotter ArtificialFertiliser for Spirit and Soul ciemna z nugatem z konopi i aroniowo-kokosowym kremem z wiórkami, żeń szeniem, guaraną, korzeniem maca, baobabem i chlorellą

Chciałam zjechać falę "zdrowego odżywiania", ale doszłam do wniosku, że za dużo osób poczułoby się urażona, więc krótko napiszę, że nie podoba mi się to reklamowanie wszystkich fit / eko / bio produktów i fakt, że ludzie dostają na ich punkcie obsesji. Uważam, że to głównie (oczywiście nie we wszystkich przypadkach) marketing. To, że ludzie coraz częściej ściągają zza granicy super zdrowe wymyślne jedzenie, mające cudowne właściwości i skomplikowane nazwy. "Dar od bogów" plemienia A, "cudowny wynalazek" plemienia B... Może te plemiona po prostu zastosowały ten sam chwyt, co ludzie wykorzystują teraz? Jedni zaczną coś wychwalać, to i reszta się rzuci. W końcu, mimo cudownych wartości zawartych w danych roślinach, żadne starożytne ludy do naszych czasów nie przetrwały. 

Warto się nad tym zawsze trochę zastanowić i nie wierzyć we wszystko, co czyta się w internecie, ale warto również pozostać otwartym na wszelkie nowości. W końcu kto wie, może rzeczywiście coś w tym wszystkim jest? Tutaj przechodzimy do tematu "superfood", w którym ja nie siedzę, ale to i owo słyszałam.
Nic nie sprowadzam zza granicy przez internet, bo nie wierzę w to, że tamte rośliny mają coś, czego nie można znaleźć u nas. Aronia - niedoceniona i zapomniana, a z tyloma właściwościami! Warto o niej trochę poczytać w wolnej chwili.
Ludzie na całym świecie potrafią jednak wykorzostać jakoś to, co u nich rośnie. Czy to w celach zarobkowych, czy leczniczych (albo to i to na raz). Chiński żeń szeń rzekomo jest jednym z najważniejszych azjatyckich ziół. Nic dziwnego, skoro dodaje energii, wzmacnia pamięć i kondycję, a także obniża cholesterol. Ciekawe, dlaczego Azjaci żyją tak długo?
Guarana? Ciągle o niej słyszę, a czym naprawdę jest? "Darem bogów" z dorzecza Amazonki 4 razy silniejszym od kawy i od niej zdrowszym. Zapobiega miażdzycy i, tu coś dla mnie, pomaga na migrenę.
Czymże jest bogaty w witaminę C baobab, przy korzennym korzeniu maca wzmacniającym mięśnie i pamięć, wystąpującym jedynie w górach w Peru (znowu coś dla mnie).
A chlorella? Malutka alga, będąca multiwitaminą natury, o której na razie wyczytałam tylko, że jest anty-rakotwórcza i oczyszcza z toksyn, a także, jak wszystkie poprzednie wypisane, dodaje energii.

Pewnie zapytacie: co to wszystko ma wspólnego z tematyką bloga? Już odpowiadam: Zotter ArtificialFertiliser for Spirit and Soul czyli ciemna czekolada 70 % z nugatem z konopi (20%) i aroniowo-kokosowym (40%) kremem z wiórkami kokosowymi oraz żeń szeniem, guaraną, korzeniem maca, baobabem i chlorellą.


Wyjęłam tabliczkę z opakowania z jakże interesującym rysunkiem, a kiedy otworzyłam złotko i zobaczyłam błyszczącą, bardzo ciemną, tabliczkę poczułam cudownie smakowity zapach tylko co upieczonego murzynka, z ogromną ilością gorzkiej czekolady. Zbliżyłam ją do nosa. Przy kolejnym wdechu jej aromat skojarzył mi się raczej z alkoholową truflą.

Tak też spróbowałam najpierw samej czekolady. Smak ma równie boski, co zapach: cierpki, lekko tylko słodkawy i bardzo kakaowy w sposób czysty i wręcz lekko surowy. Ta czekolada jest bardziej po prostu kakaowa, niż "czekoladowa". Pyszności.

Nugat z konopii nie jest idealnie gładki. Właściwie przypomina marcepan, na który ktoś zmielił migdały za bardzo. Ma lekko gumowatą, grudkowatą strukturę, jest plastyczny, a mimo to zbity. W smaku... zaskakujący. Silna jest tu nuta mleczna i słodycz, ale także lekko gorzkawy smak orzechów i siana (?).

Ganasz aroniowo-kokosowy ma wyraźniejszy smak. Również jest słodki i trochę mleczny, ale dochodzi wiele innych akcentów. Przede wszystkim jest nieco soczysty i słodki w owocowy sposób. Aronię czuć wyraźnie: jej gorzkawość i delikatny kwasek, ale jest ona trochę przyćmiona przez ogólne zestawienie smaków. Kokosowy smak jest tu dość silny, obecny w całej warstwie, ale kumulujący się przy raczej miękkich wiórkach. W tym wszystkim, co jakiś czas, bardziej wybija się pewna gorzkawość, czy korzenna-ziołowość. Słodycz jest silna, ale tylko to wszystko łączy, a nie przyćmiewa. Ta część jest gładsza od konopnej (nie licząc wiórek) i mleczno-maślanie tłustsza od niej.

Przegryzając się przez całość, o dziwo, wszystkie smaki czułam chyba jeszcze wyraźniej. Najpierw gorycz czekolady, potem wzmocniona goryczka (z odrobinę kwaskowatą "owocowością") aronii i zapewne innych dodatków, kokosowo-mleczna słodycz z ciepłymi, korzennymi nutami i w końcu ten konopny, bliżej nieokreślony, smak słodkawo orzechowy z nutami siana i tutaj, przy tej warstwie, nasilił się motyw ziół, a i słodycz w pewnym momencie wydała mi się nieco mdląca. Za chwilę jednak została zalana goryczą czekolady.

Teraz wiem, że wszystkie te dodatki nie były tylko "ot tak sobie" - wbrew pozorom sporo wniosły do czekolady, bo było w niej wiele "smaczków" zbyt dobrze mi nieznanych. Warstwa z nasion konopi była interesująca, a samo połączenie kokosa i aronii... wydało mi się trochę przyćmione przez słodycz, chociaż i tak bardzo dobre. Czekolada na wierzchu była po prostu cudowna. Z chęcią zjadłabym ją także jako czystą tabliczkę.


ocena: 9/10
kupiłam: zamówiłam u dystrybutora
cena: 16 zł
kaloryczność: 485 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, masa kakaowa, masło kakaowe, nasiona konopi, pełne mleko w proszku, sok z aronii, wiórki kokosowe, syrop glukozowy z inwertowanego cukru, mleko, napój ryżowy w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), odtłuszczone mleko w proszku, sproszkowany kokos (mleko kokosowe, maltodekstryna), masło, skoncentrowany sok cytrynowy, sól, lecytyna sojowa, chlorella w proszku, baobab, żeń szeń, maca w proszku, guarana, wanilia, proszek cytrynowy (skoncentrowany sok cytrynowy, skrobia kukurydziana, cukier) lecytyna słonecznikowa, cynamon