czwartek, 11 września 2025

Lody Bałtyckie Gorgonzola z Malinami

Lody przeszły mi co prawda dawno temu, ale dziś przedstawiane wydały mi się tak dziwne, że nie mogłam ich przegapić. Tym bardziej, że ojciec zaproponował, że mi je kupi. Sama może bym się wahała... Wszak... Smak wręcz kontrowersyjny. Przyznaję, że długo minęło, nim zabrałam się za ich zjedzenie. Niby nie jestem pewna, czy ze względu na smak, czy po prostu bo to lody, a na nie nie miałam szczególnej ochoty, ale nieważne. W końcu jednak uznałam, że czas temu dziwu stawić czoła. Kocham sery pleśniowe, te z niebieską pleśnią właśnie najbardziej. Nie chwyta mnie łączenie sera z owocami, jednak też nie odrzuca czy coś. Wręcz przeciwnie - bardzo lubię swoją sałatkę łączącą melona, szpinak i camembert, a oscypek na ciepło z sosem żurawinowym jest moim zeszłorocznym odkryciem. Tylko że... Ser pleśniowy tak zupełnie na słodko? Że w lodach? Nie umiałam sobie tego wyobrazić. A jako że obiekt dzisiejszej recenzji miał dobry skład, uznałam, że może naprawdę to coś dobrego? Może producent nie chciał tylko zszokować, a przemyślał, co i jak? Acz nie tylko ser w tych lodach w moim odczuciu był ryzykowny. Lubię maliny, ale one w takich rzeczach to zawsze potencjalne męczenie się z pestkami (choć nie zawsze są mordercze). 

Lody Bałtyckie Gorgonzola z Malinami to lody śmietankowe z włoskim serem pleśniowym gorgonzola z przerostem niebiesko-zielonej pleśni i malinami; producent to Michał Rybicki

Po otwarciu poczułam łagodny zapach słodkich lodów śmietankowych z nutą malin. Maliny wpisywały się w nie za wysoką słodycz. Za tym wszystkim znalazł się ledwo uchwytny, wytrawniejszy, ale nie mocno wytrawny, a też bardzo mleczny motyw sera.
W trakcie jedzenia ser raz po raz wyłaniał się wyraźnie, jednak i tak był to na tyle subtelny akcent, że nie powiedziałabym, że to z całą pewnością ser pleśniowy.

Masa lodowa miała kolor biało-beżowawy, miejscami bladoróżowy, zabarwiony od malin, które tu i tam tworzyły gęste, sosowate skupiska, a ich zawijasy przeplatały całą masę lodową. Ser dokładnie wymieszano z samymi lodami - nie uświadczyłam większych kawałków ani nic takiego, a w całej masie widać kropeczki-punkciki niebieskiej pleśni. Zmielono go z masą dokładnie.
Lody były twarde i konkretne, bardzo gęste. Nie jednak w sposób kamienny, a wynikający z wymieszania pełnej śmietanki z gęstym, konkretnym serem. Topiły się powoli i kremowo gęsto. Łyżkę nie trudno w nie wbijać, mimo masywności.
W ustach lody rozpływały się kremowo, choć z wyczuwalną proszkowością, a do tego dość tłusto, łącząc pełne mleko i masywność sera. Nie spieszyło im się, chwaliły się gęstością i konkretem, ale nie ciężkością. Potwierdziło się, że ser zmielono wraz z masą lodową - wydaje mi się, że miał swój udział w pewnej proszkowości... Ta kojarzyła mi się z serowymi kryształkami (kryształki mleczanu wapnia - chrupiące drobne kuleczki czasami pojawiające się w długo dojrzewających serach, które normalnie się je). Nie były to kryształki lodu, jakie mogą pojawiać się w lodach, a tylko takie wrażenie tych serowych. Drobinki pleśni wprowadzały konkretniejszą chropowatość. Raz po raz trafiałam też na jędrne, malutkie, wręcz mikroskopijne (nie większe niż pestki malin) białe kawałeczki sera.
Maliny wystąpiły w postaci trochę zżelowanego, a tym samym zbitego, gęstego sosu z podmiksowanych owoców. Nie był lejący, nawet gdy się rozpuszczał, trochę mieszając się z bazą. Chwilami w zasadzie przypominał mus z malin z niezbyt dokładnie zmiksowanych owoców. Trafiały się ich kawałeczki i pestki - tych drugich na szczęście nie za dużo.
Malinowego sosu dodano ilość optymalną: całkiem sporo, że nie czuć niedosytu, a jednak wciąż był tylko dodatkiem, nie przytłaczającym samej bazy.

W smaku lody witały się średnio wysoką słodyczą, wkomponowaną w mocno śmietankowy motyw. Śmietankę po chwili podbiła nuta mleczna, ale już bardziej wytrawna. Przemknął mocno mleczny ser, początkowo wpisujący się grzecznie w słodycz.

Serowy wątek trochę podkreślił słodycz, nadał jej głębi, a jednocześnie stanowił przeciwwagę. Słodycz zdawała się spleciona w jedno z mlecznością, trochę jakby właśnie też z samego mleka płynęła. W całokształcie nie była wysoka. Pleśniowość sera gorgonzola ujawniała się z czasem i to nie przy każdym zagarnięciu łyżeczką tak samo. Motyw niebieskiej pleśni przewijał się, czasami wyraźniej, czasami niemal sugestywnie. Pikanteria nie pojawiła się. Ser jako taki pobrzmiewał jednak prawie cały czas. Pleśniowość choć była bardzo, bardzo delikatna, czasem podskakiwała za sprawą ciemnoniebieskich kropeczek-drobineczek pleśni. Słoności sera za to w lodach nie czuć wcale.

Kiedy zagarniałam masę z pobliża malinowego sosu, wydobyta kontrastem potrafiła przemknąć wyraźniejsza serowość, jeszcze bardziej podkreślając śmietankowość bazy. Lody prezentowały się jako głęboko śmietankowo-mleczne, czego ani ser, ani maliny nie zagłuszyły choćby na moment.
Gdy zagarniałam sos z masą lodową, dobrze było czuć i maliny, i nutkę śmietankowo-pleśniowego sera.

Sos malinowy ciekawie urozmaicał bazę - jeszcze dodawał jej głębi. Chwilami podkreślał nutę sera z niebieską pleśnią. Sera... mocno śmietankowego i tym samym harmonijnego z wątkiem tradycyjnych, słodkich śmietankowo-mlecznych lodów.
Sos malinowy odznaczał się średnio wysoką słodyczą oraz przemykającą nienachalną, soczystą kwaśnością, wpisaną w typowe, przecierowo-sosowe realia. Nadał lodom lekkości. Kawałki malin to pełne smaku, dodatkowe, mocniejsze malinowe punkciki oraz pestki. Malinowe zakrętasy nie wydawały się specjalnie dosłodzone. Większe skupiska sosu były nieco bardziej kwaskawe.

Kiedy zagarniałam same lody po sosie malinowym, wydawały się niby nieco bardziej pleśniakowe, ale też bardziej... uroczo śmietankowo słodkie. Choć ogólnie słodycz od początku do końca trzymała się średnio-niskiego poziomu.

Czasem trafiały się białe drobinki sera, które smakowo wydawały się nijakie.

Po zjedzeniu został posmak słodkich, śmietankowo-mlecznych lodów z nutką śmietankowo-pleśniowego sera, w którym ta pleśniowość wydawała się wręcz bardziej sugestywna. Ciekawie przeplatała się z nutką słodko-kwaskawego sosu malinowego.

Lody bardzo, bardzo mnie zaskoczyły. Mimo uwielbienia do serów pleśniowych, bałam się ich trochę. Zdarza mi się łączyć w obiadowych daniach sery z owocami, ale ogólnie ostatnio rzadko wplatam owoce do dań wytrawniejszych. Jednak... ser pleśniowy zupełnie na słodko? Nie umiałam sobie wyobrazić. A gdy spróbowałam, z ogromnym zaskoczeniem odkryłam, że w lodach śmietankowych wyszedł bardzo... pasująco. Wpisał się w śmietankę, słodycz wydawała się mleczna i kontrastowa w sposób pożądany. Prawda, że motyw niebieskiej pleśni się tu przewijał, nie był nachalny, ale... ale i tak to zaskoczenie, że pasował. Ta nutka - nie za mocna, ale wyraźna - dobrze spisała się z malinami. Te słodkie, lekko kwaskawe owoce przerobione na sos na szczęście nie mordowały pestkami, więc i je odebrałam pozytywnie. Podobało mi się, jak gęste i konkretne, ale nie ciężkie były te lody oraz jestem pod wrażeniem wyraźnej, ale jak na lody niskiej słodyczy. Bardzo interesujące, acz raczej ciekawostkowo.


ocena: 9/10
kupiłam: Aldi (ojciec kupił)
cena: 19,99 zł (za 365g / 400ml; jak wyżej)
kaloryczność: 188 kcal / 100g
czy kupię znów: nie, ale w sumie... mogłabym wrócić, gdybym miała znów dostać

Skład: pełne mleko o zawartości tłuszczu 3,8%, śmietanka o zawartości tłuszczu 30%, cukier, ser gorgonzola DOP, glukoza, jajka kurze (w tym żółtka), mleko w proszku odtłuszczone, maliny, sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.