sobota, 20 września 2025

krem Sticky Blenders Nerkowiec Vegan

Wszystkie kremy 100% Sticky Blenders, jakie jadłam, mnie zachwyciły, więc czym prędzej postanowiłam w końcu nadrobić zaległości i zakupić także krem z moich ulubionych orzechów (nerkowce wielbię na równi z włoskimi). Nie wiem, dlaczego dotąd go pomijałam. Może... bo często mam u siebie na stanie Eko Gram The Real Cashew Paste...? I zawsze, akurat jak zamawiałam coś od Sticky Blenders, miałam jakieś nerkowcowe kremy? W ogóle przypomniałam sobie, że miałam zapoznać się z dziś przedstawianym kremem przy okazji limitowanej nowości z nerkowców. Wszak warto byłoby poznać czystą, bazową wersję przed przejściem do udziwnionej i zatrzeć czymś wspomnienie Sticky Blenders Summer Edition Nerkowiec Truskawka.

Sticky Blenders Nerkowiec Vegan to krem nerkowcowy z lekko prażonych orzechów nerkowca.

Po odkręceniu poczułam średnio intensywny, bardzo słodki zapach nerkowców. Dały poznać się jako leciuteńko prażone, ale prażone na tyle, by znacząco podkręcić słodycz. W tle zaplątała się sugestia orzechowo-kokosowej soczystości i niemal śmietankowy motyw. Wszystko wpisane w nerkowcowe realia.

Ku mojemu zaskoczeniu, na wierzchu wydzieliła się znikoma ilość oleju - nawet łyżeczki tam nie było, więc wszystko to już wymieszałam. A pasta w zasadzie nawet tego nie potrzebowała. Na szczęście jednak ta ilość też zbytnio nie rozrzedziła dość gęstego kremu.
Krem wydawał się gęsto-gęstawy, nie jakoś bardzo zbity, a wręcz papkowaty. Wykazywał wysoką wilgotność i aż plaskał przy kontakcie z łyżeczką. Tłustość po prostu zaznaczyła się. Widać w nim sporo drobinek i małych kawałków orzechów, wraz z czarnymi punkcikami.
W trakcie jedzenia krem wydawał się gęstnieć, zalepiając usta porządnie. Był konkretny, ale miękki i wręcz papkowaty. Rozpływał się niby dość wolno, ale kawałki jakby usilnie starały się to przyspieszyć. Robił się coraz bardziej luźny, ale nie rzadki. Kawałki i drobinki trochę go rozrzedzały. Choć nie był gładki, a chwilami wydawał się szorstkawy od drobinek, to i tak miał w sobie coś z aksamitu i trochę kremowości. Tłustość stała na dość wysokim poziomie i połączyła sytą tłustość orzechów z nieco śmietankowym motywem, ale znów - kawałki odciągały od niej uwagę. Miazgowość czuć od razu i cały czas, a kawałeczki aż prosiły się o podgryzanie. Ja co prawda wolałam zostawiać je na koniec, ale to raczej krem, który można gryźć, gryźć i gryźć.
Drobinki i małe kawałeczki, parę większych kawałków mimo że w większości były miękkie, dodały kremowi chrupkości. Całkiem sporo znalazło się tam też drobinek i malutkich kawałeczków koloru czarnego, które były twarde.

W smaku pierwszą poczułam delikatną niczym mgiełka słodycz. Oczywiście należała do nerkowców - ten smak był bowiem od razu intensywny i jednoznaczny. Tylko podprażenie było w nich niejasne - musiało być znikome.

Słodkie nerkowce umocniły słodycz i zrobiły drobną aluzję do kremu migdałowo-kokosowego, trochę raffaellowego (w wersji nerkowcowej?), ale znacznie mniej słodkiego. Słodycz ewidentnie była tu tylko naturalna. W splocie tym pojawiła się nawet lekka śmietankowa, czy raczej śmietankowo-kokosowa nuta.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach odnotowałam wyraźniejszy prażony motyw, który nieco się nasilił. Zasugerował... jakby roślinną neutralność? Wtedy naturalnie nerkowcowa maślaność na chwilę zahamowała słodycz. Ta jednak zaraz i tak wzrosła, przywodząc na myśl wegańskie ciastka maślane z nerkowcami, maczane w mleku kokosowo-nerkowcowym.

Słodycz chwilami przybierała na sile i przeplatała się z neutralnością.

Wydawało mi się, że coraz bardziej wyłaniające się kawałki nerkowców czasem trochę rozbijają słodycz. Nie przy każdym zagarnięciu jednak.

Potem słodycz pozwoliła sobie na więcej i jako mleko coraz bardziej nerkowcowe, aż w końcu nerkowcowy, pralinkowy krem i same nerkowce zalała wcześniejsze wizje. Końcowo znów zaprezentowały się podprażone nerkowce, z których prażenie jeszcze wydobyło naturalną słodycz. Już jednak nie jako mgiełka, a smak bardzo dosadny. A jednocześnie... neutralniejszy motyw nerkowców też wzrastał.

Gryzione kawałki nerkowców kontynuowały lekko prażony wątek - one chwilami przejawiały wyraźniejsze, ale nie dużo mocniejsze, prażenie. Niektóre i tak wydawały się prażone znikomo. Były słodkawo-neutralne, mniej słodkie od samej masy. Sporadycznie odnotowywałam wśród nich nawet swego rodzaju orzechową pikanterię.

Po zjedzeniu został posmak słodki i jednocześnie neutralny. Prażone nerkowce z jednej strony przełożyły się na łagodność, właśnie taką neutralniejszą, a z drugiej ta sama prażoność umocniła słodycz. Pomyślałam o jakiś nerkowcowych pralinkach, ale przełamanych motywem jakby sucho-prażonym.

Krem mi smakował, ale nie aż tak, jak myślałam. Słodki, ale umiejętnie przełamany neutralnością, a więc nie słodki do potęgi i prażony minimalnie smak pokazał, co potrafią nerkowce. Ciekawe były skojarzenia z kokosem i migdałami, ale te to tylko drobne naleciałości. Krem, jakby nie patrzeć, wciąż był wyraźnie nerkowcowy. Konsystencja papkowata, syta, ale nie ciężka trochę nietypowa, ale w porządku. Miazgowość przechodziła już w najeżenie kawałkami wymagającymi gryzienie, co nie wpisało się w mój ulubiony, subtelnie miazgowy typ.

Osobiście wolę Eko Gram The Real Cashew Paste o zachwycająco słodkim, ale nieprzesłodzonym smaku, który kojarzy się z masą na ciastka. Wspomniany może był minimalnie słodszy, ale bardziej harmonijnie, konsekwentnie, co mi odpowiadało. I był porządnie gęsty. Z dziś przedstawianym wygrywają także Go Active Cashew Butter(Sante) Auchan Pasta z prażonych orzechów nerkowca 100 % - równie smaczne, a jednak znacząco tańsze.


ocena: 8/10
kupiłam: stickyblenders.com
cena: 29 zł za 200g
kaloryczność: 574 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: prażone orzechy nerkowca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.