czwartek, 18 września 2025

Montezuma's Extraordinary Chocolate Fitzroy Rich & Smooth Dark Chocolate 74 % ciemna

Marka Montezuma's kojarzy mi się z... przypadkami. Poznałam ją lata temu, kiedy trafiła do mnie jako niespodziewany gratis (Montezuma's Sea Dog Dark Chocolate with Lime and Sea Salt), potem przypomniał mi o niej jeden znajomy, który powiedział, że kupił mi czekoladę 100%, ale ta nigdy jednak do mnie nie dotarła. A niedawno, gdy przeglądałam kremy orzechowe w jednym sklepie internetowym, wyświetliła mi się, nie wiedzieć dlaczego. Jako że miałam okazję poznać tego brytyjskiego producenta tylko poprzez czekoladę z dodatkiem, od razu zdecydowałam się kupić czystą opcję.
Tę konkretną nazwano po kapitanie statku HMS Beagle, Robercie FitzRoyu, jak i od majestatycznej góry w Patagonii, co na ponoć oddawać ducha przygody i odkryć, które są bliskie sercu założycieli Montezuma's, Helen i Simona Pattinsonów. Sama zaś nazwa marki "Montezuma" odnosi się zapewne władców Azteków (a ci z kolei, wiadomo, są kojarzeni z kakao, bo już oni je znali).

Montezuma's Extraordinary Chocolate Fitzroy Rich & Smooth Dark Chocolate 74 %  to ciemna czekolada o zawartości 74% kakao.  

Po otwarciu poczułam mnóstwo słodkich czerwonych owoców, w których dominował naturalnie słodki, bardzo dojrzały granat. W inne wkradło się echo kandyzowania - tu przyszła mi do głowy m.in. żurawina. Na pewno czułam też syrop malinowy, może mieszany malina&granat, łączący świeże granaty ze słodzonymi owocami. Przy nich pobrzmiewały subtelne, słodkie kwiaty. To w końcu też tarta z wiśniami z cynamonem, przekładająca się na lekką pikanterię. W słodyczy ulokowało się trochę kwasku - jakby cukier cytrynowy? Cukier ze starą skórką? Za słodko-owocowymi motywami stanęły spokojne drzewa i porządnie wypieczone maślane, kruche ciasto, budujące ciepły wydźwięk kompozycji.

Tabliczka była twarda, ale przy łamaniu, które nie sprawiało żadnego trudu, trzaskała średnio głośno. 
W ustach rozpływała się powoli, zostawiając na podniebieniu smugi. Była kremowa i tłusta w śmietankowy sposób. Lekko miękła, wykazując lepkość i jednocześnie zachowywała kształt dosyć długo. Z czasem polała się z niej soczystość, a kęs zniknął w rzadki sposób. Zostawiał lekkie ściągnięcie.

W smaku pierwsze pokazały się bardzo słodkie czerwone owoce, a tuż za nim wysoka słodycz bardziej... zwyklejsza? Po chwili przedstawiła się jako leciutko palony karmel. Karmel, który dopiero rozkręcał się pod względem paloności.

W oddali, za karmelem i jego coraz mocniej paloną nutą, zaznaczyła się gorzkość. Niby subtelna, ale bardzo zdecydowana.

Czerwone owoce wydały mi się słodkie w sposób aż nienaturalnie uroczy. Po paru sekundach w mojej głowie zagościła niezwykle jednoznaczna wizja budyniu malinowego. Przemknęła mi myśl, że jeśli miałabym powiedzieć, jak smakuje mazurek malinowy (nigdy nie jadłam żadnego), powiedziałabym, że właśnie jego nuta pojawiła się za tym budyniem. Wśród czerwonych owocach chwilę dominował, ale zaraz za nim rozchodziły się czerwone owoce kandyzowane - przede wszystkim żurawina, ale i trochę wiśni.

Soczystość rosła powoli, ale konsekwentnie. Budyń malinowy zaczął się zmieniać w syrop malinowy, a następnie mieszany malina&granat. Zaznaczył się lekki kwasek, a soczystość nabrała pewności siebie. Granat pojawił się i świeży, surowy, wprowadzając właśnie bardziej rześki ton do owoców. Rześkość podchwyciły też pojedyncze kwiaty. Podniosły trochę słodycz.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość wzrosła, a wraz z nią poczułam motyw cynamonowej tarty, w której trochę przesadzono z cynamonem. Tarty porządnie wypieczonej.

Gorzkość miała palony wydźwięk i wiązała się z wytrawnymi, ale nieco łagodniejszymi nutami drzew. Do głowy przyszedł mi ciepły, orientalny sandałowiec. Ciepło i drzewa podkręciły wydźwięk tarty.

Maślany, kruchy spód był bardzo wyrazistą nutą. Spód lekko karmelowy? Maślaność ogólnie przez moment wspięła się na wysoki poziom, ale potem zniknęła w wypieczonym wątku. A ten umocnił cynamon - zebrało się go jeszcze więcej. Wyobraziłam sobie wiśniową masę sowicie doprawioną cynamonem. Zrobiło się bardzo ciepło.

Owoce pod wpływem ciepła zrezygnowały ze świeższego wydźwięku. Wiśniowo-cynamonowa masa poniekąd zaczęła przechodzić w wiśnie w likierze. Z wręcz taninowym zacięciem, mimo że słodko-alkoholowy motyw nie był jednak zbyt silny.

W tle zaznaczył się bowiem kwasek, odciągający trochę od tego uwagę - nie należał do czerwonych owoców, a jakby do... cukru cytrynowego? Domowego, ze skórką, która upuściła swe cierpkie olejki eteryczne.

Drobny kwasek podkręcił znacząco gorzkość. Końcowo wyszła jeszcze bardziej palono. Drzewnej nucie zaś spodobało się ciepło i oczami wyobraźni patrzyłam na pojedyncze, rozgrzane drzewa w orientalnej scenerii, może jakieś pojedyncze na obrzeżach sawanny. Słodycz też podpięła się pod ten ciepły, palony wydźwięk, przywracając na przód palony karmel.

Po zjedzeniu został posmak czerwonych owoców w likierze, może znów z echem kandyzowania i drobną taniną oraz odrobinka cytryny. Czułam też cynamonową tartę, którą wieńczył palony karmel.

Czekolada wyszła bardzo ciekawie i smacznie. Była ryzykownie słodka, ale też gorzka i palono-pieczona i z kwaskawymi akcentami, że słodycz miało co przełamać. Kandyzowane owoce i malinowy budyń, syrop i wiśnie w likierze, masa wiśniowo-cynamonowa świetnie współgrały z tartą, mazurkiem i kruchym spodem. Świeższy granat, ciepłe drzewa, sandałowiec i lekka gorzkość nadały temu charakteru. Palony karmel i tarta umiejętnie wszystko połączyły, dzięki czemu kompozycja wyszła bardzo harmonijnie, a nawet to, co chwilowo wydawało się kontrastowe, właśnie na harmonijny tor. Może ryzykownie sporo nut była tu trochę nie w moim klimacie, jednak całościowo zacnie to zagrało.


ocena: 9/10
kupiłam: guiltfree.pl
cena: 16,59 zł (za 90g; promocja)
kaloryczność: 587 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, ekstrakt z wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.