W 2025 wróciłam w góry znacznie szybciej niż się spodziewałam. Szybciej nawet niż rok wcześniej! Nagle bowiem pod koniec stycznia poczułam niemal wiosenne powietrze, pogoda sprzyjała... Oczywiście nie miałam zamiaru pchać się w Tatry, gdzie jeszcze panowała zima, ale gdzieś niżej - dlaczego by nie? Wybrałam nie za długą pętlę z Ochotnicy Dolnej na Lubań. Na wieżę widokową dotarłam niebieskim szlakiem przez las (w którym wcześniej poczęstowano mnie Choceur Orzechowa Czekolada Mleczna z Całymi Orzechami Laskowymi). Wieża jednak zasnuła się mgłą, mimo że straszliwie wiało. Oba te czynniki wykluczały ładne zdjęcia na niej, więc kombinowałam pod wieżą. Potem zachciało mi się jeszcze pójść na Średni Groń, i... na nim się zorientowałam, że mgła na Lubaniu odpuściła. Zawróciłam więc, by jednak coś z tej wieży zobaczyć. Parę zdjęć zrobiłam więc na nowo - bo dlaczego nie? No i czekolada towarzyszyła mi w lodowo-błotnistej drodze powrotnej szlakiem żółtym przez bazę namiotową, a potem zielonym przez Morgi z powrotem do Ochotnicy. Tam już poczułam trochę zimy, więc wariant czekolady okazał się bardzo adekwatny.
Fin Carre Flavour Baked Apple Cinnamon Crumble Milk Chocolate to "mleczna czekolada o zawartości 30% kakao "o smaku jabłkowo-cynamonowym z 12% kawałkami ciastek i 2% kawałkami liofilizowanego przecieru z jabłka" (kawałkami jabłkowymi) oraz cynamonem, inspirowana pieczonymi jabłkami i cynamonową kruszonką; edycja limitowana na zimę 2024/2025; marki własnej Lidla.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach cynamonu, który bez dwóch zdań dominował nad resztą, a także pewne pieczone ciepło i motyw szarlotki. Jabłka stanowiły subtelną, kwaskawo-soczystą nutkę, a jeszcze dalej za nimi doszukałam się orzechów - chyba trochę podpinających się pod wspomniane ciepło. Wszystko to na cukrowo słodkim tle mlecznej czekolady.
Tłustość tabliczki czuć już w dotyku. Wydała mi się też potencjalnie lepkawa. Przy łamaniu okazała się średnio twardo-krucha i słychać było lekkie trzasko-chrupnięcia. Dodatki dołożyły się do chrupania.
Zarówno na spodzie, jak i w przekroju widać dużo średnich i małych kawałków jasnych ciastek i dosłownie kilka średnio-sporawych jabłek w formie bladożółtawej kawałko-kostki. Dodano ich tyle, że w zasadzie nie da się zrobić kęsa bez dodatków. By spróbować trochę czekolady osobno, musiałam dosłownie spiłować trochę z wierzchu, brzegu zębami. Miejscami bowiem ciastko dosłownie siedziało na ciastku.
W ustach czekolada rozpływała się średnio szybko, ochoczo mięknąc. Acz pewną zbitość zachowywała. Baza wykazywała niemal idealną gładkość. Była mazista i tłusta w sposób maślano-śmietankowy. Po paru chwilach językiem wyczułam dużo dodatków: głównie suchawo-kruche ciastka, a tylko nieliczne, częściowo rozpuszczające się, mięknące kawałki jabłkowe. Wydawały się wilgotne i lepkawe.
Trudno było gryźć dodatki obok czekolady, bo z czasem tworzyły zawiesinę, która mieszała się z czekoladową masą, stając się jednością. Ja więc zostawiałam je na koniec, dając wszystkiemu spokojnie się rozpuścić.
Z czasem niektóre ciastka wypadały z czekolady. Do złudzenia przypominały kruchą, wilgotniejącą, mączną kruszonkę. Okazało się, że miejscami wystąpiły jako zbitki ciasteczkowych grudek. Częściowo rozpuszczały się i one. Minimalnie nasiąkały i zmieniały się w pyliście-mączną zawiesinę z grudek. Gryzione ciastka trochę twardo chrupały, ale ogólnie nie były twarde.
Kawałki jabłkowe gubiły się wśród nich. Gryzione trochę trzeszczały, robiąc się coraz bardziej miękkawo-lepkie. Zaplatało się w nich znikome zżelowanie.
W smaku od początku czułam wysoką słodycz i intensywny cynamon. Otarł się o sztuczne przerysowanie, ale zaraz odciągnęła od tego uwagę rosnąca słodycz. Potem już cynamon jednak poszedł w rozgrzewającym, naturalniejszym kierunku.
W tle przemknęła mi nieśmiała szarlotka oraz motyw pieczono-ciastowy. Nie tak nieśmiały. Wydaje mi się, że osiadła w nim dosłownie półnuta orzechowa.
Dodatki bardzo szybko dawały o sobie znać, po czym zaraz zajmowały miejsce obok czekolady, rozbrzmiewając z nią w harmonii. Mleczny wątek znalazł sobie miejsce na tyłach.
Kiedy spróbowałam samej czekolady osobno, była mleczna i cukrowo słodka, ale wyraźnie sama w sobie też smakowała ostrawym cynamonem i szarlotką z kruszonką. Nie jednak tak, jakby przesiąkła dodatkami, a jakby dodano taki aromat.
Ciastka szybko dały o sobie znać - nie trzeba było ich gryźć. Skojarzyły mi się z mączystą, słodką kruszonką. Cukrowa czekolada, mieszając się z nimi, podszepnęła na moment cookie dough, lecz zaraz zniknęło.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa, słodycz zaczęła piec w gardle. Cynamon umocnił to uczucie. Cały czas czuć go sporo.
Dodatki, choć też słodkie, próbowały chociaż trochę opóźnić zacukrzenie. Były bowiem słodkie łagodniej niż czekolada.
Szarlotka w tej kompozycji to bardziej... Kruszonka przesiąknięta nutą słodkich, niemal tylko złudnie kwaskawych jabłek. Kiedy trafił się jabłkowy kawałek, ten smak się trochę nasilał, ale nigdy nie doganiał ciasteczkowości.
Z czasem cukrowość bardziej dawała się we znaki, ale cynamon i pieczony wydźwięk trochę ją urzyjemniły. Mleko za to cały czas nie pchało się na przód, ale go nie brakowało. Było za słodko, ale w sposób niewykluczający smaczności.
Im więcej kawałków na koniec się wyłaniało, tym bardziej zawłaszczały sobie smakowa scenę. Prezentowały się na niej głównie kruszonkowe ciastka, którym przygrywał cynamon. Echo jabłek zdecydowało się na odrobinę słodyczy i prawie kwasku.
Jabłkowe kawałki, a właściwie to, co z nich zostało (w sumie trochę tego było), gryzione smakowały delikatnie niczym jabłkowy przecier z prażonych jabłek. Były słodkie, leciutko soczyste; kwaskawe jedynie niektóre i to przelotnie.
Gryzione ciastka fundowały wyrazisty, słodko-mączny smak kruszonki.
Dodatki trochę tonowały przecukrzenie, ale to na koniec i tak było wysokie.
Po zjedzeniu został posmak mączystej kruszonki z echem soku jabłkowego. Otoczyła je wysoka, cukrowa słodycz, paląca w gardle i na języku. Umocnił to cynamon, który na koniec wydał mi się wpisywać trochę w pewne przerysowanie.
Czekoladę odebrałam pozytywnie, jednak szkoda, że trochę zapomniano o jabłkach i przesadzono z cukrem. Wyszła uroczo kruszonkowo-ciasteczkowo i charakternie cynamonowo, co ratowało od przesłodzenia totalnego. Niestety, szarlotki i jabłek czułam niedosyt. Nutka się pojawiła, ale kawałków jabłkowych pożałowano. A szkoda, bo w tych kawałkach czuć potencjał. Pewnie gdyby jabłek było więcej, słodycz zostałaby lepiej przełamana.
Tak, niestety, wyszła nieco gorzej niż podobnie zrobiona Fin Carre Limited Edition Enjoy Chilled Milk Chocolate Type Banana Ciao Cacao, gdzie dzięki owocom lepiej wszystko zagrało. Choć we wspomnianej było tylko 2,5% bananów, to w przypadku liofilizownego przecieru, jak widać robi to różnicę. 1,3% przecieru jabłkowego w dziś przedstawianej niestety trochę niedomagało.
W górach szła fajnie, mimo że za słodko, w domu jednak słodyczą nadto męczyła. Kończyłam ją więc jakoś w 3 podejściach, za każdy razem się zacukrzając (ale była na tyle ciekawa i smaczna, że się jej nie pozbyłam!).
ocena: 8/10
kupiłam: dostałam (a ojciec kupił w Lidlu)
cena: sprawdziłam: 5,99 zł
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku odtłuszczone, miazga kakaowa, mąka pszenna, słodka serwatka w proszku, bezwodny tłuszcz mleczny, tłuszcz kokosowy, zagęszczony przecier jabłkowy 1,3%, miazga z orzechów laskowych, cynamon 0,1%, sól, skrobia z manioku (tapioka), emulgator: lecytyny; substancja spulchniająca: węglany sodu; ekstrakt waniliowy, naturalny aromat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.