Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ethicoco. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ethicoco. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 września 2023

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Venezuela Origin ciemna z Wenezueli

Przygoda z rzemieślniczymi, brytyjskimi czekoladami Ethicoco niestety dobiegła końca, oto przyszło mi sięgnąć po ostatnią czekoladę. Zarówno ostatnią zakupioną, jak i w ogóle, bo więcej czystych ciemnych w asortymencie nie mają.

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Venezuela Origin to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Wenezueli.

Po otwarciu poczułam lekko kawowy, ziemisty zapach zestawiony z owocami czerwonymi o nieco pudrowym charakterze. Pomyślałam też o malinowo-truskawkowym serku homogenizowanym. Słodkim, delikatnym i specyficznie ciężkawym, ale jakby też... nieco poprzełamywanym kwaskiem soczystszej, suszonej żurawiny? Takiej jednak typowo dosłodzonej... Z owoców czułam też pomarańczę - oczami wyobraźni widziałam karmelizowane plastry, choć i soczystość pojawiła się. Jakby wypływała, ta pomarańczowa, z korzenności należącej do kory cynamonu, kardamonu i gałki muszkatołowej. Wszystko chwilami wydawało mi się muśnięte odrobiną kwiatów.

Gruba tabliczka była twarda. Przy łamaniu trzaskała średnio głośno, jakby w stłumiony, zawilgocony sposób. Wydawała się właśnie zawilgocona, kremowo-masywna i tłusta już w dotyku.
W ustach rozpływała się w tempie średnio-wolnym. Była bardzo konkretna, gęsta i faktycznie kremowo tłusta. Dość długo zachowywała kształt, acz prędko miękła. Lepko pokrywała podniebienie, stając się śmietankowo-maślanym, maziście tłustym budyniem lub raczej jego grudką.

W smaku pierwsza przemknęła słodka i soczysta pomarańcza, goniona przez znacząco wyższą słodycz miodu i wanilii. Miód... wydał mi się dziwnie drzewny, sam w sobie jakby palony, ale nie budujący palonego klimatu... Nagle stało się jasne. Toż to syrop klonowy! 

Kolejna rozeszła się kawowa gorzkość. Podkreśliła ją ziemia... choć już po chwili do kawy dostała się śmietanka, która próbowała ją łagodzić. Ziemia, jakby zrezygnowana, częściowo odeszła na tyły. Kawa jednak, choć raczej mleczna, nie zapomniała o delikatnej gorzkości zupełnie.

W tym czasie kompozycja zrobiła się znacząco maślana. Poczułam śmietankę jeszcze wyraźniej i pomyślałam o tłustym mleku. Maślaność z kolei z czasem odeszła też w kierunku delikatnych, niejednoznacznych orzechów. Orzechów w cynamonie! Albo w czekoladzie mlecznej i cynamonie.

W tle przewinęły się subtelne, soczyste sugestie.

Gorzkość z racji łagodzącego, maślano-śmietankowego tła, przeszła w ciepło i przyprawy. Korzenna słodycz przejawiała lekko palone motywy, lecz ogół nie był bardzo palony.

Podobne motywy, goryczka siedziały w jednoznacznie słodkiej strefie. Syrop klonowy i pomarańcza mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znacząco podniosły soczystość. Pomarańcza mieszała się z przyprawami korzennymi, zapewniając harmonię, ale i sama w sobie była wyraźnie wyczuwalna. Jej słodki sok, miąższ... z czasem jednak straciły na znaczeniu. Na pierwszy plan wysunęły się na moment karmelizowane - w syropie klonowym? - plastry pomarańczy.

Kwasek owoców zmienił się. Odnotowałam żurawinę i inne czerwone. Początkowo i one wydały mi się suszone i jakoś dosłodzone, może nawet kandyzowane, ale po paru chwilach...

Z cierpkości ziemi i przypraw wychynęła na wierzch wiśnia. Miękka, niemal przejrzała i aż słodko-gnilna. Ziemistość jej towarzyszyła, jeszcze ją podkreślając. W zasadzie nakręcały się nawzajem, mimo że ta gnilna wiśnia cały czas była dość zachowawcza.

Ta właśnie ziemistość współpracowała też z przyprawami korzennymi. Rozłożył się ich cały wachlarz: cynamon, a dokładniej bardziej jakby "drzewna" kora cynamonu, gałka muszkatołowa i gorzki kardamon. Ostatni raz po raz przypominał o kawie. Kawa z kardamonem, jakaś ogólnie korzenna, ale złagodzona śmietanką. To było pewne. Słodycz dopowiadała też lekkie dosłodzenie wanilią i... ni karmelem, ni syropem klonowym - co już tak oczywiste nie było. Korzenna, słodka ostrość trochę piekła w język i leciutko zaznaczyła swoją obecność w gardle.

Nadmiar słodyczy, wanilii odszedł do owoców czerwonych, budząc w nich niemal landrynkowe i pudrowe akcenty. Zaraz jednak słodycz pochłonął serek homogenizowany malinowy. Taki może łączony? Malinowo-żurawinowy? Wyobraziłam sobie słodką, różową masę z pojedynczymi farfoclowatymi żurawinami lub wiśniami.

Kontrastowo do słodyczy, pod koniec, przyprawy korzenne zaserwowały aż lekką pieprzność. Wydały mi się wówczas bardziej pikantnie gorzkawe niż jedynie ciepłe. Grzały bowiem mocno.

Po zjedzeniu czułam je, a więc cierpko-goryczkowatą korzenność, ale też dużo serka malinowego. Słodki i łagodny, acz nie przesłodzony. Obok znalazła się gorzka, choć też łagodna kawa. Poziom słodyczy był bardzo wysoki, otarł się o przesłodzenie, do czego dołożył się motyw wanilii i syropu klonowego. W tle doszukałam się też soczystej pomarańczy i ziemistości, lecz naprawdę hen hen daleko. Czułam też motyw maślany.

Całość bardzo mi smakowała, choć wolałabym, by nie było w niej tyle maślano-śmietankowych, łagodzących wątków. Owoce, a więc pomarańcza, maliny, wiśnie i żurawina miały w sobie jakby coś "dosłodzonego". Poszczególne karmelizowano-pudrowe wątki na szczęście jednak szybko znikały. Ogół, a więc gnilne wiśnie, soczysta pomarańcza i ogrom korzenności zacnie się zgrały. Gorzkość była niska, bo właśnie upust znalazła głównie jako przyprawy - kardamon, cynamon, gałka. Kawy z chęcią poczułabym więcej. Tej przyjemnie korzennej, choć też śmietankowej. Słodycz, choć ryzykowna, nie wyszła przesadzona. Może smak to podkreślił, ale ze wszystkich jedzonych Ethicoco wydała mi się najtłustsza w maślany sposób.

Korzenną śmietankę i pomarańczowy wątek czułam też w A. Morin Venezuela Ocumare noir 70 %, choć jej słodycz była bardziej palono karmelowa. Dzisiaj opisywana to jakby trochę domieszka syropu klonowego z również bardzo śmietankowej Domori Cacao Criollo 70 % Ocumare 77. Jakby "drzewność" Morina wlała się w syrop Domori.


ocena: 8/10
cena: 41,19 zł (za 100g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy

wtorek, 5 września 2023

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Papua New Guinea ciemna z Papui-Nowej Gwinei

Polubiłam się z czekoladami małej, brytyjskiej marki Ethicoco. Nie jakoś tam szczególnie, ale uznałam ją za naprawdę przyjemną. Bardzo więc żałowałam, że nie jest łatwo dostępna, bo jednak zamawianie przez Etsy, nie tylko przesyłka, ale jakaś dodatkowa opłata za import sprawiły, że kupienie ich jest po prostu problematyczne i zbyt kosztowne. Marka - stety niestety - oferuje jedynie 4 czyste ciemne czekolady, więc i tak nie miałam co tu za wiele myśleć.

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Papua New Guinea to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Papui-Nowej Gwinei.

Po otwarciu uderzył soczysty zapach słodkich owoców granatu i bananów. Świeże, surowe i idealnie dojrzałe dominowały, ale odnotowałam też wątek nektaru bananowego... takiego, słodko-rozmytego i... wprowadzającego nektar kwiatów? Z nieco drapiącym elementem... A także same kwiaty słodkie w łagodny, wilgotnie-rześki sposób. ...Elementem drapiąco-ciepłym i mieszającym się z cynamonem? Ewidentnie czułam też trochę ziemi, za sprawą której do kompozycji dołączały orzechy i "palony orzech" jako mieszanina drewna i orzechów. Właśnie też nieco palonych. Chyba głównie laskowych.

Gruba czekolada była bardzo twarda i masywna, ale jakby w bardzo zawilgocony sposób. Z racji tego przy łamaniu trzaskała niezbyt głośno.
W ustach rozpływała się umiarkowanie powoli, wykazując masywność i zbitość. Jakby opływała gęsto-lepkimi falami. Miała w sobie coś ze śmietankowo-maślanego, tłustawego budyniu. Na koniec sugerowała leciutką cierpkość i pylistość, które jednak nie były realne.

W smaku jako pierwszą poczułam subtelną i szlachetną słodycz jakby kwiatowego nektaru. Oczami wyobraźni widziałam też kwiaty pokryte rosą, nektar z nich wydobywany przez pszczoły, spływający (taak, obrazy w głowie z filmów przyrodniczych)... Roztoczyły słodką rześkość. Były bardzo lekkie.

To jakby pod nimi zaczęła kumulować się i rosnąć słodycz nieco cięższa, intensywniejsza. Pomyślałam o bananach. Jako nieco rozrzedzonym nektarze bananowym? Albo maślanym puddingu bananowym lub czymś takim, nie czysto bananowym?

Szybko pojawiła się też gorzkość, która wydawała się wkradać w słodycz od środka - poprzez szczyptę cynamonu. Szybko jednak skierowała się w innym kierunku. Także zawarła w sobie soczystość, wilgoć. Oczami wyobraźni zobaczyłam trochę czarnej, wilgotnej ziemi. Z łatwością przywołała więcej gorzkości, której moc rosła odważnie. Poczułam palone drewno orzechowe. Ani nie jakoś specjalnie mocno palone, ani szczególnie orzechowe, ale... jednak. Dzięki temu czekoladowość wydawała się nieskończona.

Goryczka sprawiła, że w słodko-cięższej strefie też zagościło trochę paloności i wyłoniła karmel. Słodki, intensywny, ale nie męczący, bo z palonym charakterem karmel sprawił, że banany też się odważyły i wyszły niemal na pierwszy plan. Były to owoce zacnie dojrzałe i bardzo, bardzo soczyste. Świeże surowe banany przegoniły mniej zdecydowany "nektar czy coś". Odrobinka kwiatów i nektaru kwiatowego z kolei trzymały się z tyłu, niczym echo... zmieniające lekki kwiatowy nektar w jasny, bardzo słodki miód. Aż lekko ocieplił gardło, a ja pomyślałam też o jakimś kremie czekoladowym, ale zrobionym głównie na bananach.

Ogólna dość wysoka słodycz mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa podkreśliła orzechowość. Drewno nieco się zagubiło, zostawiając ją właśnie - jako orzechy laskowe. Niektóre wciąż z palonym akcentem, inne niekoniecznie. Rozprowadziły pewną łagodność i naturalną słodycz oraz maślaność. Krem czekoladowy zmienił się w czekoladowy krem bananowo-orzechowy. "Ocieplająco" drapiący miód przywrócił odrobinę właśnie ciepłego cynamonu. Oczami wyobraźni zobaczyłam więc orzechy laskowe w cynamonie.

Banany zmieszały się z czarną, wilgotną ziemią. Duet ten był wszechobecny i rządził kompozycją. Z czasem jednak gorzkość, wzmocniona paloną nutą, wyprzedziła nieco banany. Pokazała się w pełni. Na ziemię nadciągnął szary, również gorzki dym.

Owocowość nie była wówczas specjalnie mocna. Banany wciąż czułam, ale ich soczystość podkreślił owoc czerwony... Chyba słodki granat. Subtelnie zasugerował odrobinkę czerwonego wina, acz nic mocniejszego z tych wątków się nie rozwinęło. Trochę przykryły je kwiaty - raczej białe, na pewno wilgotne i lekkie, mimo że także związane ze słodyczą. Znowu pomyślałam o jasnym, złocistym miodzie bardzo kwiatowym, który zmotywował banany do działania - znów to one pomknęły przodem.

A lekkość przysposobił dym. Zrobił się lżejszy, acz wciąż gorzki. Pod wpływem soczystości zdobył się na bardziej wędzony akcent, a ja wyobraziłam sobie odymiono-podwędzone, nieco już mniej jednoznaczne orzechy laskowe, może też migdały i... jakby kwiatowo-cynamonowy dym kadzidlany? 

Pod koniec ziemia uciekła, a goryczkę zostawiła dymowi i cynamonowi, który na stałe splótł się z kwiatami i bananami. Ich soczystość, mimo niemal ciężkiej słodyczy, jeszcze wzrosła, acz kryło się za nią jeszcze coś... jakby bardziej soczyste, surowe orzechy? 

Po zjedzeniu został posmak głównie orzechów laskowych obtaczanych w kakao i cynamonie, ale też wysokiej słodyczy bananów i miodu, kakao i cynamonem splecionych z gorzkością paloną - już nie tak samego dymu co właśnie paloną. Przygrywały im kwiaty. Znów wyłoniła się ziemia i sugestia granatu jako nieco cierpki akcent.

Całość była wprost przepyszna. Wysoka słodycz bananów, kwiatów i miodu zawarła w sobie soczystość i kwiatową lekkość, dzięki czemu aż tak nie męczyła. Do tego przecież gorzkość była cudownie głęboka i wysoka. Ziemia, potem paloność i dym - paloność nieprzepalona, a i tak wyraźna bardzo mi się podobała, że tak jedynie poprzez inne wątki się manifestowała. Odrobinka orzechów laskowych i cynamonu także zacnie się wpisały w ogół.
Mój jedyny zarzut co do niej, to że w drugiej połowie rozpływania się kęsa nuty tak gnały przed siebie, że aż nakładały się na siebie i trudno je wszystkie doskonale poczuć tak długo, jak bym chciała. Mogłaby więc rozpływać się jeszcze wolniej, by się tak na siebie nie pchały.


ocena: 10/10
cena: 41,19 zł (za 100g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy

niedziela, 20 sierpnia 2023

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Guatemala Origin ciemna z Gwatemali

Po kolejną tabliczkę brytyjskiej marki Ethicoco przyszło mi sięgnąć szybciej niż bym chciała, ale jako że daty nie satysfakcjonowały, stało się tak i już. Nie ukrywam jednak, że cieszyłam się na tą degustację, i to bardzo. Nie dość, że udało im się do mnie dotrzeć po licznych perypetiach, to jeszcze okazały się warte tego wszystkiego.

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Guatemala Origin to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Gwatemali.

Po otwarciu rozbrzmiał zapach słodko-kwaśnych, ciemnych wiśni, trochę podsyconych cytryną. W tle zamajaczyła słodko-kwaskawa mandarynka, a także cierpkie fioletowo-różowe (trochę niedookreślone) winogrona. Chyba odnotowałam też kwaskawą, ale w sumie łagodną śmietankę czy mleczność... To jednak daleko za wyrazistą ziemią z przyprawami. Przy nich czułam także drzewa mokre od deszczu i pewną świeżość. Może też coś jakby świeży, zielony kardamon?

Wyglądająca na kremową tabliczka była bardzo gruba. Wykazywała wysoką, masywną twardość, a łamana trzaskała głośno i także w jakby masywny sposób.
W ustach rozpływała się w umiarkowanie wolnym tempie. Była zbita, ale roztaczała też trochę lepkawych, gęstawych fal. Wydawała się bardzo wilgotna i trochę śmietankowo budyniowa. Zaplątała się w niej lekka maślaność, a pod koniec pylistość.

W smaku pierwszą poczułam wysoką słodycz palonego karmelu czy raczej dosłownie palony cukier. Po chwili jednak się zreflektowała, a mi do głowy przyszły słowa: "cukier kardamonowy". Poczułam jakby cukrową mieszankę przypraw korzennych i... czekoladowe ciasto z karmelem i kardamonem?

Nagle słodycz przełamała wiśnia. Była to wiśnia soczysta, kwaskawo-słodka, bo dojrzała w punkt. Jej kwasek podkręciły cytrusy.

To wiśnia jednak bez dwóch zdań dominowała. Poczułam przy niej inne cierpkie owoce, w tym coś egzotycznego, słodko-winne winogrona granatowe oraz różowo-fioletowe winogrona o bardziej słodko-cierpkawym smaku. Oczami wyobraźni dosłownie widziałam te wielkie "bomby" z pestkami wewnątrz, kiście i winorośle... Smak miał w sobie coś roślinnie-świeżego.

W połowie rozpływania się kęsa rozeszła się nieco palona gorzkość. Ona wygładziła i powstrzymała nieco słodycz, która już zadeklarowała się i umocniła jako karmel, który musiał przyozdabiać ciasto kakaowo-czekoladowe. Gorzkość przywodziła na myśl właśnie je oraz drzewa.

A wiśnie w tym czasie zmieniły charakter na jogurt wiśniowy. Z czasem to on dominował. Czułam jędrne kawałki owoców zatopione w kwaskawej, różowawej toni. Za jogurtem pojawiła się lekka, nienachalna śmietanka, która jakby łagodziła kwaśność.

Lekko cytrusowe nuty prawie tonęły, acz cytryna jeszcze z nich na wierzch nieco wyskoczyła. Pomyślałam o cytrynie jakby pudrowej. Cukrze cytrynowym? Dołączyła do niej sucha, mało wyrazista mandarynka o lekko słodko-kwaskawym smaku. Zaraz jednak w cytrusach nasilił się smak ich gorzkawych skórek.

Do jogurtu doszedł motyw łagodzący jakby... makaronu z jogurtem i cynamonem? Drzewa wkroczyły na pierwszy plan, podkreślone przyprawami. Czułam goryczkowaty kardamon, ale też inne... niedookreślone. Znowu pomyślałam o drzewach mokrych od deszczu. Sunęły wraz z lekko orzechową nutą. Nic konkretnego, ale wyraźną i gorzką. Podkreśliła to ziemia.

Po zjedzeniu czułam posmak cytryny i jogurtowych wiśni, a także przypraw o całkiem wysokiej gorzkości, goryczce. Także ziemia wyraźnie się tu wyłoniła.

Całość bardzo mi smakowała, acz by miała rozkochać w sobie, trochę jej brakowało. Chwilami wydawała się nieco za słodka w cukrowo-karmelowy sposób. Jej kwaśność na szczęście i tak była wyraźna, choć nie za mocna. Trafiona doskonale. Intrygujące skojarzenie z wiśniowym jogurtem, trochę cytrusów, wiśni i winogron, egzotycznych owoców stworzyły niezłe towarzystwo dla drzew, przypraw i obrazu konkretnie drzew po deszczu. Podobało mi się, że mimo paru złagodzeń, smak łagodnie nie wyszedł.

Cytryna jako m.in. pudrowe cukierki, krzaki (konkretnie jeżyn) czułam w French Broad Chocolate Guatemala Dark Chocolate 73% i jak tak myślę, rzeczywiście w pewien sposób były podobne.
Drzewa i wiśnie, cytryna i karmel, kardamon to przecież jak nic Beskid Chocolate Gwatemala Cahabon BIO 90 %.


ocena: 9/10
cena: 41,19 zł (za 100g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy

wtorek, 15 sierpnia 2023

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Uganda Origin ciemna z Ugandy

Parę razy zdarzało mi się szukać w internecie "nieoczywistych marek czekolad". Chodziło mi o jakieś dobre, ale niekoniecznie nagradzane na najpopularniejszych, bardzo prestiżowych Akademiach Czekolady itd. Z ciekawości nawet na Etsach zerknęłam, czy sprzedają tam czekolady. Jak się okazało, tak. W ten sposób trafiłam na stronę niewielkiej brytyjskiej firmy Ethicoco, która robi czekolady "craftowe" (nie lubię tego określenia). Postanowiłam zakupić wszystkie czyste ciemne - były tylko cztery. Niestety... po ponad miesiącu okazało się, że przesyłka chyba się zgubiła. Co prawda pieniądze mi zwrócono (zaznaczając, że jak jednak jakimś cudem przyjdą, to niech mi służą), jednak... ja chciałam czekolady. A tych nie odważyli się znowu wysyłać (w zasadzie nie wiem, dlaczego - ponoć "przez koszta", którego to tłumaczenia nie kupuję). Gdy już przebolałam sprawę, pewnego dnia zapukał listonosz z przesyłką. A jak! Znalazła się. Co prawda dziwnie zaadresowana, co prawda musiałam jeszcze jakieś dodatkowe opłaty wnieść, no ale w końcu miałam czekolady. Po takich perypetiach... liczyłam, że smak nie zawiedzie. Wszak było im pisane do mnie trafić, prawda?

Ethicoco Craft Chocolate 75 % Uganda Origin to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Ugandy, z regionu lasu i Parku Narodowego Semuliki.

Po otwarciu uderzył zapach róż i bzu lilak oraz orzechów laskowych. Wszystko to było słodkie i trochę ciężkawe, a jednocześnie... esencjonalnie soczyste, wilgotne. To podkreśliły bardzo słodkie banany, będące tuż za nimi, Orzechy laskowe łączyły się z lekką maślanością, ale i goryczkę kryły. Poczułam przy nich też jakieś słodko-ciepłe przyprawy i niewątpliwie jasny miód. Miód wyraźnie kwiatowy. Mieszał się z dojrzałymi, niemal czarnymi i miękkimi bananami, a także owocami czerwonymi. Te były jednak bardzo delikatne. Nieśmiałe czereśnie i truskawki? Słodkie, aż przejrzałe i miękkie i... zamaskowane miodem?

Tabliczka o krawędziach znacznie cieńszych od grubego centrum, wyglądała na kremową i masywną. W dotyku wydała mi się leciutko pylista. Do łamania musiałam użyć sporo siły, bo była bardzo twarda. Trzaskała głośno w masywny sposób.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo gęsto. Jej bezkresna kremowość przypominała mazisty, śmietankowy budyń. Troszeczkę obklejała usta, wydawała się wilgotna i kryjąca trochę soczystości.  Znikała też w sposób jakby taki pełny, gęsty. Była tłusta nieco maślanie, ale nie przesadnie. Pod koniec za to udawała nieco bardziej pylisty budyń.

W smaku najpierw gorzkość nieśmiało zbadała grunt, zapowiedziała się, ale to słodycz ruszyła na pełnych obrotach.

Już w pierwszych sekundach nastąpiła kwiatowa eksplozja. Dominowały czerwone i różowe, świeże róże o wilgotnych, masywnych płatkach oraz bez lilak. Jasny, biały i bladoróżowy. Kwiatów zbierało się coraz więcej i więcej, aż dołączył do nich miód. Również był jasny i kwiatowy. Wielokwiatowy!

Gorzkość wciąż niepewna, pomogła sobie ciepłem przypraw. Odrobina słodkiej korzenności... zadeklarowała się jako cynamon otulający orzechy laskowe. Wyobraziłam je sobie w cynamonie, inne zaś w miodzie.

Zaplątała się w tym w pewnym momencie lekka maślaność, jakby jasne i słodkie ciasto. Wniosło lekko karmelową nutę, zgrało się z ciepłem poprzez pieczoną nutę. Oczami wyobraźni widziałam ciasto typu blonde, ale nie z białą, a karmelową czekoladą i miodem. I bananami? I podane w towarzystwie kwiatów, od których aż biła wilgoć.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa odnotowałam akcent czerwonych owoców wiążący się z sugestią kwasku. Wyłapałam truskawki. Dojrzałe, głównie słodkie, a wśród których jedynie trafiają się kwaskawe sztuki.

W tym czasie banany odważyły się wyjść wyraźnie i zrównały z miodem. Słodycz urosła znacząco, właściwie władając kompozycją. Kwiaty sprawiły, że nie męczyła, nadały jej lekkości. W sumie także banany były soczyste...

Soczystość z czasem przywołała więcej owoców. Poprzez drobny (prawie)kwasek wkradły się czereśnie. Początkowo jakaś jaśniejsza odmiana, także trochę wiśni, ale końcowo czereśnie ciemne, słodkie i dojrzałe. Może też jakieś ciemne, zasładzające winogrona granatowe? Dzięki takim akcentom czekolada wyciągnęła pazurki, acz banany zaczęły przykrywać kwasek. Same, oprócz soczystych i świeżych, zasugerowały też trochę pieczonych (prosto z ciasta?), trochę liofilizowanych ("smakowo suchych")?

Słodki bukiet z czasem otuliła łagodna gorzkość, jednak i tak nie przezwyciężyła imperatywnej słodyczy. Pomyślałam o cynamonie i orzechach laskowych, ale przemknęła też nieco ziemista nutka. I może... kawa z przyprawami? Na pewno było to dość ciepłe. Jakakolwiek maślaność zmieniła się w orzechy, a gorzkość na końcówce wyszła wyraźniej. Nawet odrobinkę cierpko.

Po zjedzeniu na średnio długi okres czasu został posmak bananów i miodu, których związek i soczystość zawiązały róże i bez lilak. Czułam akcent orzechów laskowych jakby karmelizowanych w cynamonie. Miód wydawał się wręcz różany, a  róże wplotły mgiełkę czerwonych owoców - truskawek i czereśnio-wiśni.

Całość bardzo mi smakowała, mimo że była nieco za słodka, a na pewno za słodka jak na tę zawartość. Otarła się bowiem o przesłodzenie, choć dało się z tego przyjemność czerpać. Banany i jasny miód, róże, lilak, ciasto karmelowe dominowały, gorzkości przypraw, orzechów było niewiele, a kwasek truskawek, wiśni i czereśni znikomy. Były jednak, i były pyszne. Orzechy laskowe przyjemnie tu wiele połączyły.

Bardzo podoba do Latitude Semuliki 70%. Nawet słodycz wydawała się podobnie wysoka mimo różnic kakao. Mnóstwo bananów, miodu (w podlinkowanej ewidentnie gryczanego), orzechów laskowych i maślano-ciastowych nut od razu się kojarzyły. Nawet myśl konkretnie o cieście typu blonde (wyobrażenie) czy pewna końcowa "smakowa suchość" podobna. Ciepła pikanteria (tu cynamonu, w podlinkowanej miodu), wiśnie też, ale tu już w kwestii owoców wystąpiły różnice. Ethicoco to głównie słodkie czerwone i kwiaty (róże, lilak), a Latitude więcej egzotycznych mango, brzoskwiń, bananów.


ocena: 9/10
cena: 41,34 zł (za 100g)
kaloryczność: 524 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym do niej wrócić

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy