wtorek, 14 marca 2023

(Słodki Przystanek) Beskid Chocolate Gwatemala Cahabon BIO 90 % ciemna z Gwatemali

Nigdy nie zrozumiem, dlaczego z rzadkich regionów kakao producenci przeważnie robią czekolady o niskiej zawartości kakao. By móc wyprodukować więcej ilościowo po prostu słodkich tabliczek? Po co one komu, skoro nie można wczuć się w nuty regionu? Polska marka Beskid jednak z ochotą tworzy właśnie także o zawartości wyższej, więc moja miłość w stosunku do nich jeszcze rośnie, choć wydawało się to niemożliwe. Z Gwatemali ostatnio dobrą, czystą czekoladę jadłam tak dawno, że aż nic charakterystycznego dla regionu z głowy nie mogłam wykopać. 
Ziarna używane przez Beskid są produkowane przez rolników Kekchi, którzy są członkami FEDECOVERA, spółdzielni drobnych rolników w Baja i Alta Verapaz na północy Gwatemali. Federacja ma na celu polepszenie warunków życia swoich rolników, szanując i chroniąc ich kulturę. Konkretnie kakao Cahabón Estate jest uprawiane przez plemię Majów Kekchi w dorzeczu rzeki Cahabón objętym programem rolno-leśnym w celu ochrony zasobów wodnych w regionie. To mieszanka criollo z pochodzącym z Ekwadoru Nacional oraz Amelonados z Martyniki. Jak miło, że znane są aż takie szczegóły!

Beskid Chocolate Gwatemala Cahabon BIO  90 % Czekolada Rzemieślnicza Gorzka to ciemna czekolada o zawartości 90% kakao Cahabon z Gwatemali; konszowana 72h.

Po otwarciu poczułam zaskakująco słodki zapach śmietankowego karmelu lub lodów karmelowych oraz bardzo słodkich malin. Może też trochę fioletowych, różowych winogron? Do tego dołączyły ciepłe i także słodkie przyprawy. Powiedziałabym, że chyba cynamon i kardamon, ale jakiś łagodniejszy i słodszy, bardziej rześki (zielony?). Przyprawy podkreśliły trochę drzew odpowiadających za jednak też wyczuwalną powagę.

Twarda czekolada wbrew pozorom łamała się z łatwością, w jakby szklisty sposób. Trzaskała dość głośno, acz wydając dźwięk, świadczący o gęstości i zbitości.
W ustach rozpływała się w średnio-wolnym tempie. Była masywna i gęsta, konkretna. Długo zachowywała swój kształt, jednak kawałek robił się rozlazły, plastyczny. Opływał mazistymi smugami, obklejającymi podniebienie. Czekolada okazała się jedynie tłustawa i bardzo kremowa, trochę kojarzyła się z kremem owocowym z dodatkiem mleczka kokosowego. Wyszła ciężkawo, acz nie ciężko i skąpo soczyście.

W smaku pierwszy przywitał mnie karmel, zajmując nadrzędną pozycję, oraz  bardzo słodkie maliny. Te jednak natychmiast wprowadziły echo kwasku, przełamując dość wysoką słodycz. Chyba... spierały się z wiśniami?

Przemknął kwasek cytrusów. Z czasem wyklarował się na raczej grejpfrutowy, choć nie tylko. To grejpfrut w jakimś niedookreślonym, ale na pewno bardzo soczystym i nieco bardziej kwaskawym towarzystwie chyba cytryny. On sam był bowiem zdecydowanie słodko-goryczkowaty.

Mignęła mi też jeżyna, podkreślająca maliny. Może też dojrzała, niemal "czereśniowata" wiśnia? Sporo owoców dość długo jedynie pobrzmiewało w tle.

Słodycz karmelu rosła. Przedstawił się jako wyraźnie palony, z wplecioną lekką goryczkę. I pewnym ciepłem... przypraw korzennych? Nie mogłam jednak uchwycić, jakich. Cynamon? Kardamon?

Na ogólną gorzkość nie musiałam długo czekać, bo i ona się rozeszła. Wydała mi się nieco leniwa i spokojna, ale na szczęście wyraźna. Głównie złożyły się na nią drzewa, które w zasadzie rządziły kompozycją. Były nutą wiodącą. Oczami wyobraźni patrzyłam jednak też na tort czekoladowy. Bardzo ciemny i z ogromną ilością kremu czekoladowego. Ten musiał być aż lekko ziemisty... torfowo pikantnawy? Do myśli o kremie dołączyły lody czekoladowe zrobione na śmietance. Gdy tak kwasek opływał je wokoło, zmieniły się w lody jogurtowe, oczywiście kwaskawe.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa owoce w tle nabrały trochę dynamiki. Na pewno czułam jeżyny, nieco mniej słodkich malin. W splot ten wemknęły się też wiśnie. Wyszły bardziej cierpko. Jeżyny dbały o kwasek (wciąż trochę podkreślany cytrusami), a potem wprowadziły także cierpkawe winogrona. Zamykając oczy, "widziałam" te jasnofioletowe giganty! Może też winogrona różowe... Z kwaśnością słodycz czasem zdawała się scalona niezwykle integralnie.

Potem karmel znowu wyraźniej się odezwał. Palonokarmelowy sos wydawał się opływać czekoladowe lody, które zmieniły się w końcu w lody karmelowe. Już nie na śmietance, a jogurtowo-śmietankowe.

Karmel w udany sposób zmieszał się z drzewami, jeszcze podkreślając je. Gorzkość, choć wciąż w sumie łagodna, wydała mi się bardzo dosadna. Na zasadzie kontrastu chyba wydobyła ją słodycz. Duet ten zaobfitował w przyprawy. Za sprawą drzew pomyślałam o ciepłej rześkości, chyba kardamonu i jakiś innych przypraw korzennych. Wydaje mi się, że i pojedynczy orzech zaplątał się wśród nich.

Czerwone i ciemne owoce, jeżyny, winogrona i mniej jednoznaczne jakieś inne połakomiły się na charakterniejsze motywy i wydobyły z oddali odrobinkę ziemi.
Czerwony grejpfrut niemal zrównał się z cytryną, po czym razem z ochotą spłynęły do ziemi.

Całość bardzo mi smakowała, choć zaskoczyła mocną karmelowością i ogólnie jak na 90% wysoką słodyczą (choć była cudnie gorzko-kwaśna, to jednak jedząc ją, aż zapomniałam, ile ma kakao i myślałam, że 80%). Sam wydźwięk miała słodki: lody, karmel, tort. Owoce w dużej mierze też były słodkie (maliny), ale i cierpkich nie brakowało (jeżyny, winogron,a grejpftut). To jednak nie jakoś bardzo owocowa czekolada. Bazę stanowiły spokojne drzewa. A jednak kwaśności, w tym owoców, było sporo. Podkręcała je jogurtowa kwaśność, co przełożyło się na zgranie wszystkiego. Ciepłe, a rześkie przyprawy korzenne przyjemnie podkreśliły drzewa, nadając całości klimatu lata spędzanego na powietrzu.
Takie czerwone owoce i karmel mogłyby aż tak nie pasować, gdyby nie ta jogurtowo-śmietankowa nutka, a z kolei karmel i drzewa tak cudnie zawiązały przyprawy, że nachwalić się nie można!

Jeżyny, czerwone owoce, wiśnie (właściwie krem wiśniowy), śmietankowy karmel i ciasto z herbatnikiem, cynamonowe ciastka, drzewa z pikanterią, cytrusy czułam w Georgia Ramon Guatemala 75 % Sierra de las Minas Q'Eqchi Mayas Farmers Trinitario, co w zasadzie można powiązać z jeżynami, winogronami, malinami, tortem, drzewami z przyprawami, cytrusami i śmietankowymi lodami, karmelem dzisiaj przedstawianej. Tamta wydawała mi się jednak bardziej goryczkowato-cierpka i oczywiście słodsza. Beskid wyszedł gorzko, słodko i cierpko, co zawiązał nie za mocny kwasek. Więcej w nim harmonii. GR miała wydźwięk "starych drzew", Beskid natomiast drzew rosnących, po prostu.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 18,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 598 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.