niedziela, 12 marca 2023

AntiuXixona Negro 85 % cacao Intenso Dark / Noir ciemna

Czasem kupuję tabliczki marek średnich, średnio-lepszych zupełnie mi nieznanych, by właśnie spróbować czegoś nowego, ale dnia zwyklejszego (kiedy to szkoda tych najlepszych). Uwielbiam odkrywać smaki, opisywać je, więc ciągłe tylko powroty mi to by uniemożliwiły. Czasami piszę się więc na pewne ryzyko, że wrąbię się w kiepściznę. Jeśli chodzi o markę AntiuXixona, jak się okazuje hiszpańską i na swojej stronie chwalącą się długą tradycją, zakup był w ciemno. Wybrałam dwie czyste, a na pierwszy ogień poszła ta o wyższej zawartości kakao.

AntiuXixona Negro 85 % cacao Intenso Dark / Noir to ciemna czekolada o zawartości 85% kakao, wyprodukowana przez Sanchis Mira.

Po otwarciu uderzył zapach mocno palony oraz wanilia, a dokładniej waniliowa babeczko-muffinka. Była to właśnie waniliowość czegoś, nie sztuczna, ale ewidentnie z aromatu. Słodycz była wysoka i uczyniła kompozycję łagodną. Muffinkę niewątpliwie cechowała tłustość, a wypełniać mogły słodkie jagody czy raczej borówki amerykańskie. Mimo to, całkiem wyraźnie czuć też związane z palonym aspektem kawę z pianką i trochę orzechów (laskowych?), niestety jednak na dobre przemieszane z budżetową polewą kakaową (która też mogła nieco pokrywać babeczki). Bardzo porządnie się zaciągając i szukając w sumie nie wiem czego, doszukałam się jeszcze jakby echa przypalonego chili, które jednak umykało czym prędzej.

Masywna tabliczka już w dotyku zdradziła nieprzyjemnie wysoką, wręcz ulepkowatą tłustość. Trzaskała niezbyt głośno i nie wydawała się zbyt twarda.
W ustach miękła niemal natychmiast, acz ogólnie rozpływała się powoli. Dość długo zachowywała kształt, mimo że z łatwością się gięła. Okazała się tłusta w maślano-mazisty, w porywach oleiście-polewowy sposób. Była dość gęsta, w zasadzie dopiero z czasem gęstniała, przybierając postać lepkiej zlepko-masy z tłuszczu i pyłu kakao. Pod koniec robiła się bowiem bardzo, bardzo pylista. Zdarzały się tez drobinki niedomielonego kakao.

W smaku najpierw rozszedł się maślano-orzechowy splot. Dominowało mdławe masło, a orzechy (chyba laskowe) swoją naturalną, łagodną maślanością próbowały nadać mu charakteru.

Podobnie zresztą kakao, które zgłosiło swoją cierpkość zaraz na początku. Wydała mi się toporna i nieco metaliczna.

Szybko pojawiła się też słodycz, początkowo nie za wysoka, podpowiadająca tłustą bułeczkę, babeczko-muffinkę w waniliowym wariancie. Nie była to szlachetna wanilia, ale sztuczna też nie. Na pewno była mocna. Odnotowałam lekką cierpkość, przez moment pomyślałam, że aromatu, ale niekoniecznie.

A przynajmniej nie tylko. Cierpkie i nieco polewowe kakao uderzyło. W głowie pojawił mi się obraz jasnych muffinek wypełnionych kawałkami "polewowej" pseudo ciemnej czekolady. Pojawiła się stosunkowo niska gorzkość, goryczka... i cierpkość. Wszystkie one wpuściły też kakao w proszku.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa słodycz nieco wzrosła. Wanilia próbowała zamaskować tę prostszą, białego cukru, ale i ona pokazała się w słodko-tłustych wypiekach. Na zasadzie kontrastu podkreślała się z pylistym kakao w proszku, które na pewien czas objęło dominację.

Z jego cierpkością wiązał się palony motyw. Czuć go wyraźnie, był bowiem dość wysoki (ale nie jakoś bardzo, bardzo). Tu mignął mi nawet lekki kwasek. Orzechy od maślaności doskoczyły do właśnie palonej nuty i to ją próbowały w tym momencie uprzyjemnić. Palone orzechy laskowe wydobyły trochę kawy. Kawy z pianką i kakao? Niewątpliwie czarnej. I cały czas gdzieś koło niej krążył motyw polewy kakaowo-czekoladowej.

Gorzkość miała się całkiem nieźle, acz wysoka nie była. W pewnym momencie, natrafiwszy na kwasek, zaserwowała nawet odrobinkę ziemi i... cytryny? Może jakiś kwaśniejszych jagódek lub borówek amerykańskich z opisywanych muffinek z zapachu? W pewnym momencie wyraźnie poczułam niedojrzałe borówko-jagody, wprowadzające drobną soczystość.

Kwasek zmienił się jednak, przez rządzące się kakao w proszku, w motyw serka homogenizowanego kakaowego. Był słodki, tłusto-łagodny, ale właśnie i cierpko-kwaskawo kakaowy. Chwilami z racji kwasku ogólnego chylił się trochę ku jogurtowi kakaowemu, ale potem znów łagodniał.

Posmak należał do maślaności i przerysowanej wanilii, a także kwaskawego kakao rodem z serków. Kakao w proszku wylazło i wydawało się, że usiłuje jakby zupełnie zasypać wszystko, co dotąd tabliczka przytoczyła. Aż trochę ściągało zęby.

Całość bardzo mnie rozczarowała. Nie była tylko przeciętną czekoladą. Tak pełnej kakao w proszku tabliczki dawno nie miałam. Do tego maślaność, polewowość, a więc ogólna tłustość (i smakowa, i struktury) spłycała wszelkie nuty. Odrobinka kawy czy orzechów wiązały się z paleniem, a muffinkę z czekoladą i borówkami amerykańskimi z kolei tłumiła przerysowana wanilia. Ta wyszła aż nachalnie, mimo że słodycz nie była bardzo wysoka. Średniej jakości kwasek zaś był niski, a gorzkość... może nie tyle niska, co płytka i nieśmiała. Wszystko to sprawiło, że tu było aż mało ciemnej czekolady w czekoladzie. Jednocześnie jak na tyle takich wad, można ją zjeść bez skrajnych negatywnych odczuć i zaskakująco jakoś tam się do niej "przyzwyczaić".
Poziom smutny, wydźwięk i typ kojarzący się z Eti Dare Dark Chocolate 70 % Cocoa


ocena: 5/10
kupiłam: Allegro
cena: 7,13 zł
kaloryczność: 576 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, odtłuszczone kakao w proszku, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa, aromat: wanilina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.