poniedziałek, 6 marca 2023

Anthon Berg Extra Dark 77 % ciemna

Marka Anthon Berg kojarzy mi się z raczej spoko, acz nie zachwycającymi tabliczkami, które próbują wyglądać na "super hiper premium". Mimo lekkiego pozoranctwa, nie skreślałam ich, po prostu wybierałam ostrożnie. Po długiej przerwie od ich propozycji zakupiłam dzisiaj opisywaną. Nie spodziewałam się niczego wielkiego, ale tragedii też nie. Nadziewane alkoholowe (Creamy Caramel & Remy Martin i Jim Beam) postanowiłam z pamięci wywalić jako coś niemal traumatycznego (oj, bardzo to nie w moim typie produkty były!).

Anthon Berg Extra Dark 77 % to ciemna czekolada o zawartości 77% kakao.

Po otwarciu poczułam mocno palony zapach, przywodzący na myśl kawę i dym. Do tego dołączyła wysoka słodycz o wydźwięku w duże mierze owocowym. Reprezentowała kaki i pomarańczę. Słodką i nieco olejkową? Albo jakby z czegoś... np. ze słodkiej masy makowo-bakaliowej? Wszystko ugłaskała lekko drobna maślaność.

Cienka tabliczka była zaskakująco twarda. Trzaskała donośnie i krucho. Ten jakby suchy trzask kojarzył mi się ze szkłem, a ona z taflą z niego. Miał jakby echo.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym. Wydała mi się miękka, trochę plastelinowa, ale nie bardzo tłusta. Szybko traciła na zbitości i rzedła, cały czas będąc jednak maziście maślaną. Dopiero dokładała do niej soczystość, a pod koniec trafiałam na lekką, pylistą suchość.

W smaku pierwszy rozszedł się gorzki dym, który nie miał imperatywnych zapędów. Wydał mi się leniwy i uległy. Oglądał się na prostą słodycz, która także prędko zaznaczyła swoją obecność. Dym był ulegający... niewielkiej ilości czarnej, ziarnistej kawy. Pomyślałam o kawie zimnej już, zostawionym kubku z niedopitą kawą...

Wokół którego zaczęły krążyć soczystsze akcenty oraz słodycz. Pierwsze jakby pomykały, a słodycz konsekwentnie rozchodziła się i rosła powoli, nie mocno. Z czasem pomyślałam, że musiała to być jakaś wymyślniejsza kawa z orientalnych zakątków, bo poczułam ciepłe przyprawy o korzennym charakterze.

Słodycz była prosta, trochę waniliowa co mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przemieszało się z maślanością i zaobfitowało w tłusty deser (myślę o jakiś komponowanych w cukierniach w pucharkach) lub budyń - ewentualnie budyniowaty deser - właśnie w wariancie waniliowym... Czy bardziej "waniliowatym", z aromatu? Twór ten zaraz dla niepoznaki przysypano cierpkim kakao w proszku. Nieco zatrzymało wzrost słodyczy.

Nie jednak rozwój. Soczyste akcenty dodały jej owoce. Najpierw przemknęła słodko-cierpka pomarańcza, nawet trochę goryczkowata. Ten aspekt dopieścił dym z tła. Wszystko jednak zmierzało ku owocom bardziej słodkim. Dowodziło miękkie, soczyste kaki, a potem lekko kwaskawe pomarańcze i mandarynki... Może jakiś banan? Suszono-pudrowy? Szybko mi umknął w owocach raczej pomarańczowego koloru. Chwilami na przód wychodziły właśnie mandarynki. Słodycz jednak wydawała się jakby tylko szukać okazji, by wrócić do prostego białego cukru.

Goryczka mieszająca się ze słodyczą, a także maślaność nieco tłamsiły soczystość, a na pewno lekkość. Pomyślałam o masie makowo-bakaliowej ze scukrzonymi suszonymi owocami i dosłownie zalaną sokiem z pomarańczy, z wkrojoną skórką tego owocu. Kwaśność przewinęła się, wzmocniona kakao w proszku, ale starała się nie rzucać w oczy.

Kakao przywołało z oddali nieco drewniane nuty, które z ochotą podchwycił dym. Wyobraziłam sobie szyszki i ognisko. Ognisko dogasające, w którym spłonęło właśnie dużo szyszek, jakieś kwaskawe iglaste gałązki. Pomyślałam o drzewno-przyprawowym, rozgrzewającym i bardzo słodkim alkoholu. Czyżby ktoś podkręcił nim masę makową?

Goryczka maku podkreśliła dym... A może jednak dym ją ukrył? Nie wydał mi się silniejszy, ale trochę się pod koniec poprzepychał z innymi nutami. Kawa, zapomniana, jedynie pobrzmiewała w oddali, przechwytując trochę pikanterii. Trzymała jednak kompozycję w gorzko-cierpkich ryzach, nie dopuszczając do rozwoju potencjalnego kwasku, który nieśmiało wyglądał z owocowej strefy.

Po zjedzeniu został posmak pomarańczo-mandarynek i dymu. Był cierpko-goryczkowaty. Pomarańcza wydała mi się skórkowo-olejkowa, acz kwaskawo-słodka także. Dym był złagodzony maślano-cierpkimi akcentami kakao i jakby jakiegoś budyniu, trochę przesadnie posłodzonego białym cukrem.

Całość wyszła jak najbardziej zjadliwie, miała ciekawsze momenty (dym, kaki, mandarynki, masa makowo-bakaliowa), ale ogólnie sprawiała wrażenie, jakby nutom, które mogłyby wyjść charakternie, się nie chciało. Dym i odrobineczka kawy nie wykazały się. Pomarańcza już bardziej, ale ta z kolei wcale nie wyszła jakoś bardzo atrakcyjnie, jakby przerysowana (coś jej nadawało nieambitnego wydźwięku; może po prostu nie pasowała). Taka... spokojna, znudzona i zapomniana, acz niekoniecznie strasznie nudząca. Mało charakterystyczna, niegłęboka, w miarę gorzkawa i nieprzesłodzona. Mnie w dodatku nie pasowała cienkość tabliczki i to, jak smutno rzedła. Czuć, że półka to średnia. 
Zupełnie nie kojarzyła się z Anthon Berg 72 % Cacao Rich Dark.


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 9,99 zł (za 80g)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, ekstrakt waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.