niedziela, 5 marca 2023

Foods by Ann Strawberry & Nut Spread krem truskawkowo-orzechowy

Jakoś nie lubię produktów markowanych czyjąś twarzą. Zazwyczaj nie znam ludzi (ok, akurat wiem, kto to Anna Lewandowska), ale od razu zaczynam się bać, że cena nie wynika z jakości, a właśnie nazwiska-marki. Że jakość, a więc smak zszedł na dalszy plan. Niemniej, połączenie wydało mi się na tyle ciekawe, że dałam szansę. Skoro bananowe kremy orzechowe wychodzą, może z truskawkami nie miało być gorzej?

Foods by Ann Strawberry & Nut Spread to truskawkowy krem z surowych (?) migdałów i orzechów nerkowca, a wg producenta dokładnie "pasta orzechowa z liofilizowanymi truskawkami".

Po odkręceniu uderzył mnie iluzoryczny zapach jasnego miodu oraz woń surowych migdałów o neutralnym charakterze oraz soczyście kwaśnych liofilizowanych truskawek. Pomyślałam o migdałach w skórkach, otulonych w dodatku lekką maślanością nerkowców, które jednak jakoś specjalnie się nie pokazały. Ze słoika wydobywała się za  to słodycz, do truskawkowej dokładająca subtelny wątek miodowego karmelu.

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliło się zaskakująco mało oleju - może łyżeczka, którą zlałam oraz trochę takiego "ślizgającego" się po powierzchni zbitej pasty, który przemieszałam, bo choć ewidentnie tłusta, na dnie była suchsza. Mieszanie z racji tego, jaka zbito-zwięzła była, trochę zajęło. Widać w niej kropeczki, ale żadnych drobinek.
Krem teoretycznie nie był gęsty, ale na pewno też nie rzadki i w zasadzie nawet nie lejący, a bardzo, bardzo zwarty i zwięzły. Z łyżeczki ściekał wolno, niechętnie, przylepiał się do niej. Ciągnął się i wyglądał na oleiście tłusty.
W trakcie jedzenia dał się poznać jako rzeczywiście zbity i zwięzły, masywny, ale nie cały czas. Zaklejał usta, po czym trochę je otłuszczał. Szybko poczułam w nim niecodzienny efekt. Wydał mi się zagęszczony w żelowo-przecierowy sposób. Był właśnie lekko śliskawy jak masa z owoców czy przecier, dżem, a przy tym zbity. Cechowała go niemal idealna gładkość i oleistość. Kropeczki widoczne w nim to chyba pyłek, a dokładniej sproszkowane truskawki (nie drobinki orzechów, i nie cukier), zupełnie niewyczuwalne na strukturę. Z czasem trochę przybierał na soczystości, nieco rzedł, zmieniając się w odrobinę żelowo-gumiastą i mięciutką masę. Zwięzłość utrzymywał do samego końca, acz z ust znikał całkiem łatwo. Wydaje mi się, że przez soczystość, wyszedł jakoś zaskakująco zauważalnie tłusto (przez kontrast), acz nie ciężko (na szczęście). Był za to pozytywnie syty.

W smaku pierwsza, niczym filmowy trailer, zapowiedziała się subtelna słodycz, lecz puściła inne smaki przodem. Od początku bardzo wyraźnie czuć surowe migdały. Takie w większości w skórkach. Miały dość wytrawny wydźwięk, acz i odrobinka słodyczy się w nich tliła. Oczami wyobraźni patrzyłam też na masywne, żywe drzewa o złotych koronach, jesienią. 

Prędko podkradł się do tego kwasek truskawki, ogólnie otwierający drogę tym owocom i znikający. Już po chwili jak tsunami rozlała się słodycz liofilizowanych, a więc nieco pudrowych truskawek. Zrównały się z migdałami. Bardzo wyraźnie czuć je cały czas jako jeden z dwóch głównych wątków, obok orzechowego. Pasta smakowała truskawkami właśnie liofilizowanymi. Raz po raz zdarzyło jej się otrzeć o słodziutką gumę balonową truskawkową, ale na szczęście szybko nikła w otoczeniu.

Migdały przytoczyły obraz drewna i kominka, do którego dolatywała słodka, karmelowa mgiełka, pomyślałam więc o lekkim podpieczeniu i nagle słodycz jeszcze podskoczyła. Do głowy przyszła mi migdałowa alternatywa mlecznej czekolady o drzewnej nucie. Kryło się w tym coś czekoladowego, acz ledwo uchwytnego.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji poczułam się, jakby usta zalał mi dosłownie miodzik. Jasny, pewnie wielokwiatowy i zasładzający. Drzewno-migdałowy smak jednak szybko zaczął go jakby karmelizować. Skarmelizowany miód otoczył więc migdały, a zaraz, gdy pasta zmieniła wydźwięk na bardzo słodką, troszeczkę dopuścił do głosu nerkowce. Niestety jednak tak słabo, że można by nie zwrócić na nie uwagi - bardziej niż odegrać jakąś rolę same w sobie, podpowiadały coś innym wątkom.

Weszły poprzez właśnie niemal miodową słodycz i maślaność. Były delikatne i zasugerowały innym nutom bardzo słodki, truskawkowy sernik z karmelem na kruchym, migdałowym spodzie. Karmelowa słodycz towarzyszyła im nieodzownie. Częściowo wydawała się złudna, a płynąca z migdałów i nerkowców, a częściowo czuć, że to cukier kokosowy. Niewiele jednak, mimo że całość była bardzo słodka. Z czasem wydawała się jednak jeszcze coraz bardziej truskawkowa. 

Truskawki zrobiły się niemal urocze. Były wysoce słodkie i soczyste, nieustannie lekko pudrowe, ale trochę przybrały na soczystości, czasem migając świeżo-surowymi

Cukier kokosowy cały czas utrzymywał karmelowo-miodową słodycz, która rosła wraz z rozpuszczaniem się całości. W pewnym momencie niebezpiecznie zbliżyła się do przesadniego poziomu. Mieszała się jednak harmonijnie z truskawkami, podkręcając rześkość i soczystość. Te, po tym wszystkim na zasadzie kontrastu, pod koniec upuściły namiastkę kwasku. 

Migdały wtórowały temu wszystkiemu lekko wytrawniejszą, jakby nieco chlebową nutką, neutralizując rozszalałą słodycz. To one starały się zakończyć przedstawienie, choć nie udało im się całkiem uwolnić z miodowo-karmelowego uścisku.

Po zjedzeniu został posmak słodkich truskawek liofilizowanych z drobną sugestią świeższych, a także migdałów w miodowym karmelu, trochę wygładzonych słodko-maślanym echem. 

Całość smakowała mi, ale jako jednorazowa ciekawostka. Zaskoczył mnie i kupił zupełnie ten surowy smak migdałów*. Genialnie pasował do truskawek. One również się spisały. Duet ten jednak w dużym stopniu przygłuszył nerkowce. Czuję, że częściowo odpowiadały za słodycz, ale tu z kolei wkroczył też cukier kokosowy. Myślę, że spokojnie mogli go dodać mniej. Nie przeszkadzał bardzo, ale chyba z mniejszą ilością wyszłoby lepiej (zmienić go miejscami z truskawką!). 
Przynajmniej nie czuć kryształków, choć struktura ogólnie i tak wyszła dość niecodziennie. Mam na myśli wątek śliskawego żelu owocowego, jakby nim zagęszczona była i tak już zbita masa. Do tego wolałabym, by była z miazgowymi drobineczkami, a nie tak idealnie gładka, ale nie mam co do tego ogromnego żalu. Wydaje mi się jednak, że przez kontrast do truskawek wyszła bardziej tłusto, niż wyszłaby migdałowo-nerkowcowa.

*Choć w składzie są po prostu "migdały", to jednak biorąc pod uwagę, że pasta z tej linii Salted Almond jest na bazie surowych, tak jak Cashews 100% z surowych nerkowców, obstawiam, że i ta była surowa.
Jeszcze co do składu, ciekawa sprawa: jedyny składnik, którego nie podano z procentami, to cukier kokosowy. To jednak prosta matematyka, na dole sama to podliczyłam. 


ocena: 8/10
kupiłam: Vital - strefa zdrowego życia
cena: 32,37 zł (za 200g)
kaloryczność: 562 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: migdały 52%, orzechy nerkowca 27%, cukier kokosowy 14%, truskawka liofilizowana 7%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.