sobota, 18 marca 2023

Chapon Inde ciemna 75 % z Indii

Przyzwyczaiłam się już, że czekolady z Indii wychodzą zazwyczaj bardzo słodko. Czasem są dni, w których taką ich specyficzną słodycz dopuszczam, więc nie krytykuję tego. Takie nuty, taki region. I jak pomyślę o wszelkich słodko-pikantnych, aromatycznych przyprawach, które tam rosną, wcale to nie dziwi. W przypadku dzisiaj prezentowanej jednak liczyłam, że wcale tak nadto słodko nie będzie. Nie dość bowiem, że zaufana marka, to jeszcze przyjemnie wysoka, a jak na indyjskie kakao to w ogóle rzadko spotykana, zawartość. I jakie zjawiskowe opakowanie!

Chapon Inde to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao z Indii.

Po otwarciu zagrzmiała woń orzechów i przypraw oraz soczystość. Soczyste owoce musiały być wędzone - natychmiast pomyślałam o kwaskawych, wędzono-suszonych śliwkach i jakby... soku z wędzonych śliwek? Z przypraw dominował cynamon, ale chyba doszukałam się też kurkumy i "rześko-wędzonego" kardamonu. Do tego bezkreśnie słodkie figi i rodzynki... Może jakieś pojedyncze maliny - te byłyby już świeżo-surowe, właśnie podsycające soczystość. Było słodko, bo pojawił się także palony karmel, jednak i go, i owoce łączyły motywy wędzono-palone, wprowadzające wytrawność. W tle doszukałam się śmietanki... i może odrobiny jogurtu?

Twarda tabliczka trzaskała średnio głośno w kuchy sposób i jakby była porządnie zbito-ziarnista. Faktycznie, także przekrój taki miała.
W ustach wykazała wysoką gęstość i "raczej gładkość". Nie do końca, z domniemaną pyłkowością, ale jednak. Była niczym pełny, śmietankowo tłusty budyń, ze znacząco maślanym efektem. Miękła, rozpływając się powoli. Pokrywała podniebienie w nieco mazisty, śmietankowy sposób. 

W smaku pierwsza nieśmiało pokazała się mleczność, po czym usta zalał mi smak śmietankowo-jogurtowego mango lassi z ogromem indyjsko-korzennych przypraw. Bardzo słodki, ale jednocześnie kwaskawo orzeźwiający, gęsty napój ustanowił bazę. Mleczność płynęła spokojnie, zmieszana z kwaskawym, jogurtowym wątkiem, który niemal zatapiał się w słodyczy.

Słodycz bardzo szybko wskoczyła do pierwszego szeregu, wykazując szlachetność i palony charakter. Zaprosiła tym samym ciepło, które z ochotą podłapały przyprawy, zapowiadające też goryczkę.

Mango lassi zaraz odeszło od jednoznacznej nuty mango, zmieniając je raczej w ogólną soczystość. Ono zaczęło jedynie pobrzmiewać w tle. Tam też rozgościł się kwasek, wywołany pojedynczymi kropelkami soku z cytryny. Podkradły się do niego wędzone śliwki. W sferze owocowej, zajęły nadrzędną rolę. Do głowy przyszedł mi sok z nich, który zaraz znów nieco podwyższył kwaśność, a także dopowiedział owocom pewnej powagi, nawet ciężkości. W owocach przemykało jeszcze coś czerwonego... może też śliwka? Malina?

Ciepłe przyprawy rozkładały się niczym wachlarz dość leniwie. Dominował słodki cynamon, a za nim chyba wytrawniejsza kurkuma. Odnotowałam subtelną gorzkość, związaną z rześkością tak, że zasugerowała kardamon... jako że wędzoność i ciężkość też wisiały nad tym wszystkim, raczej czarny.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa baza pokazała pazurki i z mleczno-śmietankowo-przyprawionej zmieniła się w bardziej orzechową i drzewną. Pomyślałam o wonnych, ciepłych drzewach z orientalnych zakątków i krzewach z przyprawami (?). Podkreślił je pieprz, a także kolejna fala przypraw. Niby gorzko-charakternych, ciepłych, ale pilnowanych przez słodki cynamon.

Ze słodyczą cynamonu igrały słodkie owoce: suszone figi i drobne rodzynki. Kwasek trochę się w nich tlił, ale chwilami aż, wraz z przyprawami, m.in. pieprzem gardło, rozgrzewały gardło (nie drapały). Kibicował im palony, również słodki karmel. Karmel... korzenny? Umiejętnie splótł te owoce z przyprawami. Raz czy dwa przemknął mi jakby korzenny syrop chyba malinowy. Słodkie suszone owoce zdawały się być zatopione w jakimś kakaowo-śmietankowym kremie... Może to karmel był kakaowo-śmietankowy? Przemknął nugat.

Nagle oczami wyobraźni zobaczyłam orzechy oprószone kakao oraz orzechy oprószone cynamonem. Zakończyły kompozycję lekką cierpkością.

Po zjedzeniu został posmak rześko-podwędzonego kardamonu i drzew, a więc pewna cięższa powaga, a także kwasko-soczystość rodzynek i śliwek suszono-wędzonych. Czułam sporo ciepła zarówno przypraw, jak i splot karmelu z suszoną figą.

Całość bardzo, bardzo mi smakowała. Wysoka słodycz zetknęła się z wędzono-cięższym splotem, przyprawy oprócz słodyczy cynamonu wykazały także gorzko-wędzony charakter, a owoce zadbały o soczystość. Choć dużo było słodkich suszonych fig, mniej rodzynek, a w dodatku wspierał je karmel, wędzone śliwki zapewniły kwasek. Mango lassi i początkowo jogurtowe nuty także mi się podobały. Kardamon, kurkuma, pieprz i drzewa, sporo orzechów dopełniły satysfakcjonująco ciemnoczekoladowy klimat.
Choć czekolada była w sumie delikatna, bez uderzeń np. gorzkości, bez żadnej pikanterii (w zamian czuć głównie ciepło i smak przypraw), pokazała, co potrafi, wyciągając pazurki. 

Wędzone śliwki, figi, przyprawy i drzewa, coś nugatowego czułam również w Prime India Kerala 70%, acz ona wyszła bardziej słodko, miodowo. Chapon udało się coś zrobić z nieco za wysoką słodyczą. Ciekawe, że i w Prime migały mi trudno uchwytne czerwone owoce (chyba truskawki), i w Chapon.


ocena: 10/10
cena: 7,20 € (za 75g)
kaloryczność: 558 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.