Ostatnio dostałam cudowną niespodziankę w postaci Pacari Los Rios z Ekwadoru od Piotra z Sekretów Czekolady, przy okazji recenzji której wspomniałam coś o małym porównaniu. Otóż jedną z nowości Zottera jest czekolada właśnie z ekwadorskiego regionu Los Rios otoczonego przez liczne rzeki spływające z And, a tak się składa, że była ona jedną z tabliczek, których przegapić nie mogłam. Ma ona co prawda trochę więcej kakao, ale mogę się założyć, że różnic znajdzie się tu więcej, w końcu... nie ma dwóch takich samych tabliczek.
Zotter Labooko Ecuador "Arriba - Los Rios" 75 % to czekolada ciemna, o zawartości 75 % kakao odmiany Arriba, która konszowała 20 godzin, czyli tyle samo, co inne czyste Labooko próbowane ostatnio przeze mnie (Ghana i Papua - Nowa Gwinea),
Po rozchyleniu złotego papierka dobiegł mnie intensywny zapach, pełen kontrastów doskonale łączących się ze sobą. Czułam tu głównie kwiaty i razowy chleb. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, były one wkomponowane w woń kwitnących drzew wiśni, z rześkim akcentem soku z porzeczek oraz leciutką, ziołową słodyczą.
Ciemna tabliczka o smakowicie czerwonawo-fioletowym połysku chrupnęła przy przełamaniu, a gdy tylko kawałek znalazł się w moich ustach, zaczęła się rozpuszczać gładko i kremowo.
Smak od początku był kontynuacją zapachu: najpierw tej nuty chlebowej, co wykazało się w mocnym, gorzkim smaku o lekkim kwasku (przypieczona skórka razowca na zakwasie) z ewidentnie, silnie palonym motywem. Tutaj bezwarunkowo na myśl przychodziła kawa - zmielone pozostałości na dnie filiżanki. Zrobiło się trochę cierpko, lekko ściągnęło. Oczami wyobraźni zobaczyłam wilgotną ziemię...
...którą porastała młoda, zielona trawa, uginająca się od rosy. Nagle czekolada zrobiła się niewyobrażalnie lekka i rześka, pełna kwasku i słodyczy w 100 %-ach kojarzących się ze świeżymi owocami, albo tylko co wyciśniętym sokiem. Taka multiwitamina zrobiona samemu z np. ... bo ja wiem? Kiwi, cytrusów, bananów... Było tu trochę egzotyki, ale i takiego "naszego" polsko owocowego akcentu, jednak określenie bliżej jakie to były owoce graniczyły z cudem. Osobno może mignęły mi tam jakieś wiśnie i soczysty, chłodzący arbuz.
Przed moimi oczami ciągle malował się obraz kwitnących wiśni, a na języku czułam maślany sposób w jaki rozpuszczała się czekolada i... natrafiłam na jakieś drobinki. Tu nadszedł smaczek nieco wytrawniejszy, przez maślaność skojarzył mi się z tłustawymi, mięciutkimi naleśnikami popijanymi szklanką mleka. Nagle, nie wiadomo skąd, przyszedł wyraziście orzechowy smak. Tak jakby te naleśniki posmarować grubą warstwą kremu orzechowo-czekoladowego z kakaowo goryczkowatym akcentem.
Kwasek zaczął zanikać, łagodnieć a w gardle poczułam ciepełko. Bliżej nieokreślone uczucie stworzone jakby przez przyprawy bądź odrobinkę alkoholu.
W ustach trochę ściągnęło, zrobiło się sucho, czułam już tylko kwiatowo-orzechowy, goryczkowaty, posmak znikającej czekolady...
Ta czekolada świetnie łączy w sobie mocno paloną goryczkę kakao i kwiatowo-owocowe rześkie nuty. Jest wyrazista, silna i zarazem przynosi orzeźwienie... podobnie jak Pacari, ale w zupełnie innym wydaniu. To dwie różne czekolady o pewnych podobieństwach. Obie mają lekko przyprawione-lekkie nuty i specyficzną maślaność, ale konkretniejsze porównanie graniczy z cudem.
Jest trochę podobnie palono-orzechowa, co Ghana Zottera, a z Nową Gwineą łączy ją nuta soku owocowego, ale tutaj podobieństwa się kończą - to tylko potwierdza moją tezę o tym, że każda czekolada jest inna, ale... prawda, podobieństwa zawsze i wszędzie można się doszukać, jeśli tylko komuś na tym zależy.
ocena: 10/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym
Skład: masa kakaowa, surowy cukier trzcinowy, masło kakaowe, sól